Nowatorska immunoterapia przeciwbiałaczkowa |
Pierwszy raz w Polsce - nowatorska immunoterapia przeciwbiałaczkowa komórkami NK Zespół Kliniki Transplantacji Szpiku, Hematologii i Onkologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu po raz pierwszy w Polsce przygotował i podał komórki układu odpornościowego NK. Zabieg wykonano 1 lutego br. u 18-latka z ostrą białaczką szpikową, u którego zawiodły wszystkie standardowe metody, łącznie z przeszczepieniem szpiku. Koncentrat komórek NK został przygotowany z krwi pobranej od ojca chłopca. Komórki NK (ang. natural killer – urodzeni zabójcy) to komórki układu odpornościowego, które są zdolne do wykrywania i niszczenia obcych lub nieprawidłowych tkanek, w tym komórek nowotworowych. Jednak aktywność przeciwnowotworowa komórek NK jest kwestią indywidualną i zależy od różnorodnych genów. Leczenie osób, u których komórki NK słabo działają, można wspomóc, podając je z zewnątrz – wyizolowane z własnej krwi pacjenta lub z krwi zdrowego dawcy. Na świecie ta metoda jest stosowana od ok. 20 lat w najlepszych ośrodkach USA i Europy, ale w Polsce dotąd nie było takich możliwości. – Naszym pierwszym pacjentem był 18-letni chłopiec, leczony od 2021 roku z powodu ostrej białaczki szpikowej – tłumaczy dr hab. Marek Ussowicz z Kliniki Transplantacji Szpiku, Hematologii i Onkologii Dziecięcej USK, który kierował zespołem zabiegowym. – Niestety, nie odpowiadał na standardowe metody leczenia. Kilka miesięcy temu przeszedł przeszczepienie szpiku, ale i ten zabieg nie przyniósł zadawalających rezultatów. Szansą dla tego pacjenta jest specjalna chemioterapia, której jednak w Polsce nie wykonujemy. Został zakwalifikowany do leczenia w Niemczech. Terapia komórkami NK , którą zrobiliśmy w naszej klinice, miała charakter pomostowy. Dzięki niej organizm pacjenta będzie lepiej przygotowany do chemioterapii i walki z nowotworem. - W Niemczech pacjent będzie miał szansę na eksperymentalną terapię komórkami Uni-CAR-T anty CD123 w ramach badania klinicznego fazy I – podkreśla prof. dr hab. Krzysztof Kałwak – kierownik kliniki. - Być może kiedyś oprócz leczenia dzieci z ostrą białaczką limfoblastyczną komórki CAR-T będą również podawane pacjentom z ostrą białaczką szpikową w USK, a na razie cieszę się bardzo, że zespół pod kierownictwem dr hab. Marka Ussowicza rozwija terapię komórkową NK. Procedura przygotowania i podania komórek NK trwała dwa dni. Najpierw pobrano od dawcy koncentrat leukocytów. Dawcą był ojciec pacjenta, który wcześniej także oddał mu szpik do przeszczepienia. Wybór nie był przypadkowy: u dawcy stwierdzono korzystny układ receptorów KIR związany z aktywnością przeciwnowotworową, który pozwala mieć nadzieję na przeciwbiałaczkową skuteczność przeprowadzonej terapii. Pobrane leukocyty zostały poddane dwuetapowemu oczyszczaniu. Ma ono na celu usunięcie limfocytów, które mogą wywołać chorobę przeszczep przeciwko gospodarzowi. Tak przygotowane komórki podano pacjentowi. – Zabieg był bezpieczny i odbył się bez powikłań, ale wszyscy mieliśmy ciarki, że robimy coś nowego – przyznaje dr hab. Marek Ussowicz. – Chciałoby się powiedzieć, że to skok rozwojowy polskiej transplantologii, tak jak to było w przypadku wielu zabiegów wykonywanych w naszej klinice po raz pierwszy w Polsce. Tym razem musimy się przyznać do nadrabiania zaległości cywilizacyjnych. Mimo to cieszymy się, że jesteśmy w stanie wykonywać skomplikowane procedury. Chcemy walczyć o życie i zdrowie wykorzystując to, co jest najlepsze na świecie. Nasz zespół od wielu lat pracuje nad klinicznym znaczeniem komórek NK, niedługo na podstawie tych badań zakończy się doktorat jednej z badaczek. Terapię komórkami NK traktujemy jako dowód naszej zdolności do stosowania skomplikowanych metod leczenia i dobry punkt na drodze dalszego rozwoju immunoterapii przeciwnowotworowej. We wszystkich procedurach związanych z zabiegiem uczestniczył zespół: dr hab. Marek Ussowicz, dr Kornelia Gajek, dr Blanka Rybka, mgr Renata Ryczan-Krawczyk, dr Monika Mielcarek-Siedziuk, dr Jowita Frączkiewicz.
|
Prof. Leszek Szenborn w Radzie ds. COVID-19 |
Prof. Leszek Szenborn w Radzie ds. COVID-19 Kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu znalazł się w gronie 17 ekspertów medycznych w nowej Radzie ds. COVID-19, powołanej 9 lutego br. przez premiera. Prof. Leszek Szenborn jest specjalistą w dziedzinie chorób zakaźnych, wakcynologii i pediatrii. Jak informuje Kancelaria Rady Ministrów, do głównych zadań Rady ds. COVID-19 będzie należało dokonywanie analiz bieżącej sytuacji zdrowotnej, ale także gospodarczej i społecznej w kraju. Rada będzie też przedstawiała propozycje działań w zakresie zwalczania skutków pandemii COVID-19, ze szczególnym uwzględnieniem obszaru ochrony zdrowia.
– Mam nadzieję, że pandemia przyczyni się do reformy całego systemu ochrony zdrowia, bo jest to ogromne pole do działania – mówi prof. Leszek Szenborn.
Zadaniem Rady będzie też opiniowanie projektów aktów prawnych i innych dokumentów rządowych, dotyczących przeciwdziałania skutków pandemii COVID-19. W skład Rady ds. COVID-19 weszli specjaliści z różnych dziedzin medycyny, ale także nauk społeczno-ekonomicznych. W obradach będą brać udział również przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i innych instytucji.
|
|
Więcej chorych z COVID-19 w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu |
Więcej chorych z COVID-19 w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu Choć liczba zakażeń SARS-CoV-2 w Polsce spada, do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu od ok. tygodnia trafia coraz więcej zakażonych pacjentów. Intensywnie rośnie także odsetek dodatnich wyników testów na obecność koronawirusa, wykonywanych w tutejszym laboratorium. – Dane z Dolnego Śląska wskazują, że przy spadającej liczbie zakażeń rośnie liczba hospitalizowanych z COVID-19. Wzrost ten jest ewidentny: 8 lutego w dolnośląskich szpitalach przebywało blisko 1500 pacjentów z COVID-19, podczas gdy jeszcze 31 stycznia było ich ok. 1100 – informuje Marcin Drozd, dyrektor ds. lecznictwa USK. – Podobną tendencję obserwujemy w USK. We wszystkich lokalizacjach, łącznie ze szpitalem tymczasowym, dziś (8 lutego) w USK hospitalizowane są 162 osoby zakażone SARS-CoV-2. 25 stycznia było ich 126. Wśród nich dominują pacjenci z wielochorobowością, zaburzeniami odporności i chorzy onkologicznie. Są to osoby, które wymagają specjalistycznego leczenia z innych powodów niż COVID-19, więc większości z nich nie możemy kierować do szpitala tymczasowego.
Do szpitala tymczasowego i na SOR przy ul. Borowskiej dziennie przyjmowanych jest 15-20 pacjentów, którzy okazują się dodatni. Część z nich nie ma żadnych objawów infekcji. Stan większości z tych, którzy obecnie trafiają do szpitala tymczasowego, jest na tyle dobry, że nie wymagają agresywnej tlenoterapii.
– Mimo to średni czas ich pobytu w szpitalu jest dość długi, wynosi ok. 12 dni – mówi koordynujący szpitalem tymczasowym dr Janusz Sokołowski. – Powody są różne, m.in. obserwujemy grupę pacjentów, leczonych wcześniej antybiotykami, co doprowadziło do „wyjałowienia organizmu”, wielu pacjentów ma także choroby współistniejące. Te osoby trudniej i dłużej się leczy.
O tym, że pandemia nie odpuszcza, świadczą też wyniki testów na obecność koronawirusa. W ciągu tygodnia laboratorium USK wykonuje ich ok. 3 tysięcy. Testowani są wszyscy pacjenci przyjmowani do szpitala, ale jest też wiele zleceń z zewnątrz (m.in. skierowania od lekarza POZ).
– Jeszcze kilka dni temu dodatni wynik dotyczył 1/3 badanych próbek, obecnie są to już 2/3 – informuje dr Danuta Wendycz-Domalewska, kierownik Laboratorium Biologii Molekularnej USK. – Coraz częściej pacjenci, wymazywani w związku z koniecznością przyjęcia do szpitala, okazują się zakażeni. W poprzednich falach pandemii były to pojedyncze osoby.
|
Badanie w kierunku obecności wirusa HPV |
Badanie w kierunku obecności wirusa HPV powinno być standardem w profilaktyce raka szyjki macicy Tradycyjna cytologia to za mało, by w każdym przypadku wykryć raka szyjki macicy (RSM) we wczesnym stadium. Konieczne jest wprowadzenie do standardowego schematu screeningu tej choroby badania w kierunku obecności wirusa HPV – to najnowsze zalecania Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Zespół ekspertów PTGiP opracował nowy algorytm postępowania w badaniu przesiewowym RSM, w którym jednym z ważnych elementów jest właśnie wykrywanie wirusa brodawczaka ludzkiego. Lekarze i naukowcy postulują także, by to badanie było bardziej dostępne dla pacjentek, a więc refundowane przez NFZ. Wczesne wykrycie RSM jest niezmiernie ważne, bo ten rodzaj nowotworu w początkowych stadiach jest uleczalny w stu procentach. O wadze problemu decyduje też aspekt społeczny: rak ten dotyczy głównie kobiet w wieku prokreacyjnym, a leczenie zaawansowanego RSM zamyka drogę do przyszłego macierzyństwa. Obecnie standardem badań przesiewowych RSM jest tzw. cytologia szkiełkowa. Zdaniem ekspertów – stanowczo niewystarczająca: – Jest to badanie ważne, zwłaszcza gdy kobiety wykonują je regularnie – tłumaczy prof. dr hab. Mariusz Zimmer, kierownik II Kliniki Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, prezes PTGiP ubiegłej kadencji, który przewodniczył zespołowi autorów nowego algorytmu. – Jednak od dawna znamy jego niedoskonałości. Pobrany od pacjentki materiał oglądany jest pod mikroskopem przez cytologa, który identyfikuje komórki nowotworowe. Próbki muszą być prawidłowo pobrane, oczyszczone, ważne jest też doświadczenie cytologa. Jeśli któryś z tych czynników zawiedzie, badanie nie będzie wiarygodne. Według różnych szacunków, fałszywie ujemny wynik dotyczy 8-20 proc. wykonanych cytologii. Oznacza to setki pacjentek, których czujność została uśpiona. Tymczasem mamy coraz lepsze możliwości diagnostyczne i powinniśmy z nich korzystać powszechnie. W nowym schemacie postępowania w badaniu przesiewowym w kierunku raka szyjki macicy zespół ekspertów PTiG pod kierownictwem prof. Mariusza Zimmera uwzględnia nowe możliwości diagnostyczne. Istotną nowością jest cytologia na podłożu płynnym (LBC), która jest znacznie dokładniejsza od tradycyjnej. Po pierwsze, daje mniej wyników fałszywie ujemnych, a po drugie umożliwia badanie pobranego materiału w kierunku obecności wirusa HPV. Od wielu lat wiadomo, że przetrwała infekcja wirusem brodawczaka ludzkiego odpowiada za powstawanie zmian przedrakowych i nowotworowych w obrębie szyjki macicy. – Harald zur Hausen w 2008 r. otrzymał Nagrodę Nobla za odkrycie sprawczej roli wirusa brodawczaka ludzkiego w rozwoju raka szyjki macicy – dodaje prof. Mariusz Zimmer. – To wirus przenoszony drogą płciową, infekcje występują zwłaszcza u młodych, aktywnych seksualnie osób. Groźny jest w sytuacjach, w których organizm nie zwalczy infekcji i przeradza się ona w postać przewlekłą. U mężczyzn HPV może wywołać kilka rodzajów nowotworów, u kobiet jest to najczęściej rak szyjki macicy. Cytologia płynna, która umożliwia wykonanie prostego testu na obecność wirusa HPV, obecnie nie jest refundowana przez NFZ. Eksperci PTGiP zapewniają, że będą zabiegać o to, by pacjentki w Polsce mogły korzystać z tego badania nieodpłatnie. Zanim to jednak nastąpi, nie powinny ignorować tradycyjnej cytologii. Prof. Zimmer podkreśla, że wprawdzie ideałem byłoby powszechne wykonywanie LBC, to nawet zwykła cytologia jest lepsza niż żadna. – Zachęcamy pacjentki do regularnych badań cytologicznych. Jeśli wykonujemy je co rok, a nawet co dwa lata, dajemy szansę na wykrycie RSM na tyle wcześnie, by można było zupełnie wyleczyć chorobę. Wiele kobiet nie wykonuje cytologii całymi latami. W ten sposób odbierają sobie szansę, jaką daje przebieg tej choroby. Rak szyjki macicy nie jest dziedziczny, a ponadto rozwija się długo, często przez wiele lat. Jeśli dochodzi do zaawansowanego stadium – to w większości przypadków jest to rak na własne życzenie – podsumowuje prof. Mariusz Zimmer. |
|