USK będzie rozwijać chirurgię ginekologiczną |
Informacja prasowa 5.01.2022 USK będzie rozwijać chirurgię ginekologiczną I Klinika Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, która 15 grudnia ub. r. przeprowadziła się z ul. Chałubińskiego na ul. Borowską, będzie kontynuować swoją działalność w zakresie ginekologii operacyjnej i onkologicznej. Pierwszy planowy zabieg w nowym miejscu przeprowadzono 22 grudnia. Kierownik I Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK prof. Marek Murawski podkreśla, że nowa siedziba umożliwia w większym stopniu niż dotychczas leczenie w bardziej komfortowych warunkach, lepszy dostęp do diagnostyki, oddziału intensywnej terapii i specjalistów z innych dziedzin. To zapewnia pacjentkom pełny wachlarz zabiegów z zakresu chirurgii ginekologicznej. – Nawiązujemy do tradycji jednostki posiadającej profil oddziału ginekologii operacyjnej, będącej flagowym oddziałem na Dolnym Śląsku – mówi prof. Marek Murawski. – Przeniesienie kliniki do szpitala przy ulicy Borowskiej powiększa możliwości leczenia w tej dziedzinie chirurgii i stwarza możliwość dalszego, intensywnego rozwoju operatywy ginekologicznej, wprowadzania nowych technik operacyjnych, ze szczególnym uwzględnieniem chirurgii małoinwazyjnej miednicy mniejszej. Podstawowa działalność I Kliniki Ginekologii i Położnictwa jako oddziału ginekologii operacyjnej obejmuje leczenie chirurgiczne w obszarach ginekologii onkologicznej, uro-ginekologicznej i endoskopii ginekologicznej. W ramach ginekologii onkologicznej w klinice wykonuje się rozległe zabiegi operacyjne nowotworów złośliwych żeńskich narządów płciowych, z możliwością pracy w zespole interdyscyplinarnym. W uro-ginekologii klinika stawia na rozwój operacji „slingowych” w leczeniu wysiłkowego nietrzymania moczu oraz pochwowych i laparoskopowych operacji podwieszających w przypadku zaburzeń statyki żeńskich narządów płciowych – jednego z głównych schorzeń cywilizacyjnych naszych czasów. – Rozwój tych kierunków klinika zamierza osiągnąć poprzez wykorzystanie wysokiej klasy sprzętu zabiegowego oraz zaplecza diagnostycznego, a także właściwe szkolenie asystentów klinicznych. |
Apel do chorych na COVID-19: nie czekajcie w domu do momentu umierania |
Apel do chorych na COVID-19: nie czekajcie w domu do momentu umierania
Do szpitala tymczasowego we Wrocławiu, prowadzonego przez Uniwersytecki Szpital Kliniczny, przyjmowani są pacjenci w coraz bardziej zaawansowanych stadiach COVID-19. W takiej sytuacji trudniej zastosować skuteczne leczenie. To niepokojąca tendencja, pogarszająca rokowania, dlatego lekarze USK przekonują chorych, by wcześniej szukali pomocy.
- Większość pacjentów trafia do nas między siódmą a dziesiątą dobą od pierwszych objawów zakażenia – mówi koordynujący pracę wrocławskiego szpitala tymczasowego dr Janusz Sokołowski. – Dziś (4 stycznia) np. przyjmowaliśmy osoby, które źle się czuły już w czasie wigilii. Po tylu dniach od zakażenia skuteczność leków przeciwwirusowych jest prawie żadna.
Lekarze zwracają uwagę, że w przebiegu COVID-19 często obserwuje się nagłe pogorszenie stanu zdrowia po kilku dniach. Najczęściej dochodzi już wówczas do rozwijającego się błyskawicznie zapalenia płuc.
- Nie warto czekać w domu do momentu, kiedy poczujemy, że umieramy – apeluje do chorych Barbara Korzeniowska, dyrektor ds. lecznictwa otwartego USK. – Pomocy lekarskiej trzeba szukać wcześniej, bo wówczas lekarze mają większe możliwości leczenia. To nie musi być od razu szpital, może być kontakt z lekarzem POZ lub nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.
Zakażenie SARS-Cov-2 nie tylko wywołuje COVID-19, ale ma także wpływ na przebieg wielu innych chorób. Prof. Dariusz Janczak, kierownik Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej USK, od początku pandemii odpowiedzialny za covidowy obszar zabiegowy w całym szpitalu, zwraca uwagę na sytuację pacjentów wymagających operacji. Jest ich nie tylko coraz więcej, ale i trafiają do szpitala w trybie ostrodyżurowym w zaawansowanych stanach, gdy operację trzeba wykonać natychmiast.
- Rokowania chorych operowanych pogarsza zakażenie Sars-Cov-2 – informuje prof. Dariusz Janczak. – Wirus ten powoduje zapalenie śródbłonka naczyń krwionośnych, a to z kolei wpływa zarówno na zaostrzenie stanów chorobowych, jak i zwiększa ryzyko ciężkich powikłań chirurgicznych.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu dla pacjentów zabiegowych, a jednocześnie chorych na COVID-19, utworzono osobny oddział, zapewniający wszechstronną opiekę chirurgiczną. Leczeni są tu pacjenci ortopedyczni, laryngologiczni, po zabiegach chirurgii naczyniowej i innych. Dzięki takiemu rozwiązaniu covidowi pacjenci zabiegowi są izolowani od pozostałych, a kliniki chirurgiczne USK mogą bezpiecznie przyjmować pozostałych pacjentów, którzy wcześniej są testowani na obecność koronawirusa.
Na początku nowego roku w USK jest mniej pacjentów zakażonych SARS-Cov-2, zmalała także wśród nich liczba zgonów. Zdaniem ekspertów, nie oznacza to jednak, że zagrożenie minęło.
- Pamiętajmy, że jeszcze nie wygasła IV fala, a już zbliża się fala V, związana z nowym wariantem koronawirusa. W dodatku będzie ona szła z wysokiego poziomu, bo wciąż notujemy dużo zakażeń, więc sytuacja może szybko stać się trudna – przestrzega naczelny epidemiolog USK prof. Jarosław Drobnik, nieustannie zachęcając do szczepienia jako jedynej skutecznej metody zmniejszenia ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 i zgonu z powodu tej choroby. Spośród obecnie hospitalizowanych pacjentów szpitala tymczasowego jedynie 20 proc. to osoby zaszczepione, najczęściej z chorobami współistniejącymi. Jak informuje dr Sokołowski, żadna z nich nie wymaga leczenia technikami zaawansowanymi.
Prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK przekonuje także do szczepienia dzieci i młodzieży. W obecnej fali pandemii jest to grupa częściej dotknięta ciężkim przebiegiem COVID-19 niż w czasie poprzednich etapów pandemii. - Z doświadczeń innych krajów wiemy, że szczepionki przeciwko COVID-19 są dobrze tolerowane przez najmłodszych – mówi prof. Szenborn. – W USA zaszczepiono 5 mln dzieci i nie zaobserwowano objawów niepożądanych groźniejszych niż ból ręki, utrzymujący się jeden dzień. Wygląda na to, że dzieci lepiej znoszą szczepienie od dorosłych.
|
Odpowiedź prof. Tomasza Wróbla na list marszałka i dyrektora DCO |
Odpowiedź prof. Tomasza Wróbla na list marszałka i dyrektora DCO Sz.P.
Prof. dr hab. Adam Maciejczyk
Dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii
Szanowny Panie Dyrektorze,
dziękuję za reakcję na mój list otwarty. Bardzo cenię wiedzę i doświadczenie Pana Dyrektora w dziedzinie onkologii guzów litych, jednak Pana opinie dotyczące hematologii wydają się być oparte na niesprawdzonych przesłankach, dlatego pozwalam sobie przesłać kilka uwag w odpowiedzi na Pana pismo:
1. W odniesieniu do przeszczepów szpiku powołuje się Pan na bezsporne zasługi historyczne prof. A. Lange, którego to przecież Urząd Marszałkowski niedawno zwolnił z funkcji dyrektora i ordynatora. Proponuję skupić się jednak na teraźniejszości i przyszłości, a nie na roku 1987. Obecnie w "tych trudnych warunkach pandemii", jak pisze pan Dyrektor, Klinika Hematologii wykonała w 2020 r.121 przeszczepów w tym 50 allotransplantacji a DCO 29 przeszczepów w tym 13 allo (dane Poltransplantu). Natomiast niepublikowane dane z roku 2021, na które się Pan Dyrektor powołuje, to DCO 49 transplantacji a Klinika Hematologii 140 procedur przeszczepowych, w tym 13 przeszczepów haploidentycznych (wobec 6 cytowanych przez Pana Dyrektora), które zresztą we współczesnej transplantologii nie są niczym nadzwyczajnym. Polecam lekturę dostępnych online biuletynów Poltransplantu za ostatnie lata. Wspomniane przez p. Dyrektora akredytacje posiadane przez DCO również nie są niczym wyjątkowym, gdyż dotyczą wszystkich polskich i europejskich ośrodków wykazujących jakąkolwiek aktywność transplantacyjną. Jako menedżer podejmujący decyzje w oparciu o obiektywne dane przyzna Pan Dyrektor, że proporcje w ilości wykonanych procedur przeszczepienia szpiku układają się co najmniej 3 do 1 na korzyść Kliniki Hematologii więc nazywanie DCO Dolnośląskim Centrum Hematologii brzmi groteskowo.
2. Przyjmując nazwę Dolnośląskie Centrum Hematologii Pan Dyrektor zapomina ponadto, że choroby krwi to nie tylko nowotwory, ale także np. niedokrwistości czy zaburzenia krzepnięcia. Jedyna Poradnia Skaz Krwotocznych prowadzona jest przy Klinice Hematologii. Kolejki w specjalistycznym lecznictwie ambulatoryjnym są bolączką ogólnopolską i zapewne dotyczą też DCO. Pragnę jednak Pana uspokoić, gdyż codziennie w Poradni przy ul. Pasteura pracuje 4 hematologów i wszystkie wizyty chorych na nowotwory krwi oraz określane jako pilne są załatwiane na bieżąco. Z pewnością nie pomaga nam fakt, że DCO próbuje ostatnio „pozyskiwać” pracowników Kliniki. Widocznie kierowany przez Pana szpital nie musi oglądać się na koszty takiego działania, które zresztą poniesie podatnik. Zwracam też uwagę, że "trudne warunki pandemii" nie dotyczą personelu DCO tylko lekarzy Kliniki Hematologii, którzy zostali delegowani do Szpitala Tymczasowego prowadzonego przez Uniwersytecki Szpital Kliniczny dla chorych na Covid-19. Jak widać ze statystyk, dzięki wysiłkowi naszego Zespołu, nie odbiło się to negatywnie na naszej opiece nad chorymi hematologicznymi.
3. Nie kwestionuję, że w DCO są zatrudnieni specjaliści z dziedziny hematologii czy transplantologii. Natomiast słowo "ekspert", podobnie jak termin „centrum”, jest w tym przypadku nadużyciem. Ekspert to osoba ustanawiająca standardy leczenia, zasiadająca w kierowniczych gremiach towarzystw naukowych i grup badawczych, lider projektów naukowych, posiadająca przynajmniej stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora. Według mojej wiedzy nie ma osób spełniających powyższe kryteria w dziedzinie hematologii w DCO. Natomiast w Klinice Hematologii pracuje co najmniej 7 takich lekarzy. Cytowane przez Pana Dyrektora osiągnięcia naukowe niektórych pracowników DCO, jak również ich doktoraty, w znacznej części pochodzą z okresu ich zatrudnienia w Klinice Hematologii. Jest to dla mnie powód do dumy, bo naszą rolą jest kształcenie kadr medycznych. Jednak zasługi DCO są w tym przypadku wątpliwe.
4. Posiedzenia Rady Społecznej odbywały się online, z racji pandemii. Przeciwko zmianie nazwy protestowałem w mailu skierowanym do Pana Dyrektora i wszystkich członków Rady (wśród, których jest m.in. wicemarszałek M. Krzyżanowski) już w listopadzie 2021r. i nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Podobnie nie było reakcji na uchwałę Senatu Uniwersytetu Medycznego w tej sprawie. Nie jest moim celem deprecjonowanie niczyich kompetencji ani osiągnięć. Mój list otwarty ma na celu poinformowanie mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska o możliwych zagrożeniach w dziedzinie medycyny, którą zajmuję się od niemal 30 lat. Pozostawiam ocenie i odpowiedzialności Władz Samorządowych, komu, przy ograniczonych zasobach kadrowych i finansowych, powierzyć rozwój hematologii we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Jestem otwarty na merytoryczną dyskusję i mam przekonanie, że możemy osiągnąć porozumienie, które będzie służyć pacjentom hematologicznym w naszym Regionie. Wierzę, że w Nowym Roku będziemy potrafili współpracować i jak najlepiej wykorzystać umiejętności lekarzy naszych Ośrodków.
Łączę wyrazy szacunku,
Prof. dr hab. n. med. Tomasz Wróbel
Kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku
Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu
Do wiadomości
Marszałek Województwa Dolnośląskiego |
Sylwester w cieniu zagrożenia omikronem |
Sylwester w cieniu zagrożenia omikronem Mało zaszczepionych, brak społecznej dyscypliny, lekceważenie obostrzeń a do tego otwarte kluby i zbliżająca się fala zakażeń omikronem – to komplet, który może sprawić, że tegoroczne zabawy sylwestrowe mogą być jak bal na Titanicu. Naczelny Epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu ostrzega, że cena za nieodpowiedzialne zachowania może być naprawdę wysoka. – To ostatnia chwila, żebyśmy poszli po rozum do głowy i zaczęli się zachowywać racjonalnie – uważa prof. Jarosław Drobnik, Naczelny Epidemiolog USK we Wrocławiu. – Znajdujemy się teraz w bardzo niebezpiecznym momencie. Za nami święta, przed nami sylwester i zbliżająca się fala zakażeń nowym wariantem koronawirusa, który w innych krajach już szaleje. Na zakażenia deltą nałoży się omikron i ten mix może być bardzo niebezpieczny.
Prof. Drobnik przewiduje wzrost liczby zakażeń w okolicy połowy stycznia – to cena, jaką zapłacimy za świąteczne spotkania, podczas których mało kto przestrzegał jakichkolwiek zasad reżimu epidemiologicznego. Większość z tych zakażeń zapewne będzie dotyczyło delty. Jednocześnie jednak należy się spodziewać rosnącej liczby przypadków zakażeń omikronem, który na Zachodzie Europy zaczyna dominować.
– Wprawdzie obserwujemy, że wzrost zakażeń tym wariantem nie przekłada się na większą liczbę hospitalizacji, ale nie do końca wiemy, jak to będzie wyglądało w naszej populacji – mówi prof. Jarosław Drobnik. – Przede wszystkim jest ona słabo wyszczepiona, ogólnie też kondycja zdrowotna Polaków nie jest dobra, o czym świadczy choćby wysoka śmiertelność z powodu COVID-19, utrzymująca się pomimo spadku zakażeń. Do tego dochodzi fakt, że w ciągu prawie dwóch lat pandemii nie zdołaliśmy jako społeczeństwo wypracować świadomości zagrożenia i związanej z nią dyscypliny. Nie ma nawyku noszenia maseczek, utrzymywania dystansu społecznego ani też ograniczania kontaktów osób zaszczepionych z niezaszczepionymi. To wszystko może sprawić, że omikron trafi na podatny grunt. Nawet, jeśli potwierdzi się, że rzeczywiście omikron wywołuje łagodniejszą infekcję niż wcześniejsze warianty koronawirusa, to zadziała efekt skali. Chorych, wymagających zaawansowanej pomocy medycznej może być bardzo dużo, a system ochrony zdrowia nieprzygotowany na taką sytuację. To może być dla systemu prawdziwa burza ogniowa. Naczelny Epidemiolog USK ocenia jako niezrozumiałą decyzję o otwarciu na sylwestra klubów, które były zamknięte podczas świąt. – Zupełną porażką jest też poziom wyszczepienia dzieci i młodzieży – ocenia prof. Drobnik. – Pozostaje już tylko apelować do zdrowego rozsądku rodaków, który będzie szczególnie potrzebny w czasie sylwestra i karnawałowych zabaw.
|
Szef Kliniki Hematologii USK |
Informacja prasowa 30.12.2021 Szef Kliniki Hematologii USK: nie niszczyć dolnośląskiej hematologii „W interesie naszych pacjentów jest zrównoważony rozwój specjalistycznych ośrodków, a nie monopolizacja i walka o zasoby kadrowe i finansowe między publicznymi szpitalami” – uważa prof. Tomasz Wróbel, kierownik Kliniki Hematologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, która jest wiodącym ośrodkiem leczącym pacjentów z chorobami krwi w regionie. W liście otwartym, adresowanym do marszałka województwa dolnośląskiego Cezarego Przybylskiego i dyrektora Dolnośląskiego Centrum Onkologii prof. Adama Maciejczyka, prof. Wróbel zwraca uwagę na zagrożenia dla hematologii, związane z budową nowego szpitala onkologicznego we Wrocławiu. Szpital ma być gotowy w 2025 r., a koszt jego budowy szacuje się na ok. 700 mln zł. Powstaje z połączenia Dolnośląskiego Centrum Onkologii, Dolnośląskiego Centrum Transplantacji Komórkowych i Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc. Jednak już teraz DCO zmieniło nazwę na Dolnośląskie Centrum, Onkologii, Pulmonologii i Hematologii. Ten ostatni człon zaniepokoił szefa wrocławskiej kliniki, w której pracuje wybitna akademicka kadra, rocznie wykonuje się ponad 120 transplantacji szpiku, udziela się 14 tys. porad ambulatoryjnych i 11 tys. hospitalizacji. Zdaniem prof. Wróbla, nowa nazwa DCO w odniesieniu do hematologii jest nadużyciem, które wprowadza w błąd pacjentów oraz środowisko medyczne. „Słowo Centrum sugeruje bowiem ośrodek o najwyższym stopniu referencyjności. Wszystkie dane wskazują jednak, że takim Centrum dla mieszkańców naszego regionu jest Klinika Hematologii USK” – napisał kierownik kliniki, apelując do marszałka oraz dyrektora DCO o wyjaśnienie, jakie merytoryczne przesłanki stoją za zmianą nazwy i jakimi zasobami w dziedzinie hematologii dysponuje ten ośrodek, aby uzurpować sobie prawo do nazwy Dolnośląskiego Centrum Hematologii. Nie kwestionując potrzeby budowy nowej siedziby DCO, prof. Wróbel zwrócił uwagę, że inwestycja ta nie powinna odbywać się kosztem innych placówek medycznych, a także że najlepsze wyniki leczenia nowotworów krwi uzyskiwane są w dużych ośrodkach uniwersyteckich. Poruszył też problem racjonalnych wydatków: aby zapewnić właściwą opiekę hematologiczną mieszkańcom regionu wystarczy doinwestować już istniejące ośrodki we Wrocławiu, Legnicy i Wałbrzychu. Ocenił, że koszt przeniesienia Kliniki Hematologii USK do nowoczesnego pawilonu przy ul. Borowskiej nie przekraczałby 10 proc. kwoty, którą pochłonie budowa nowego DCO. „Obecne, nieprzemyślane działania marketingowe i inwestycyjne władz samorządowych deprecjonują i niszczą hematologię we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku” – napisał szef Kliniki Hematologii w liście otwartym. Pełna treść listu w załączniku: Prof. Tomasz Wróbel jest specjalistą chorób wewnętrznych, hematologii i transplantologii klinicznej. Jest członkiem wielu towarzystw naukowych i grup badawczych m.in. European Haematology Association, American Society of Hematology. Zainteresowania badawcze prof. T. Wróbla obejmują m.in nowotwory układu chłonnego. Jest autorem/ współautorem wielu publikacji m.in w Annals of Oncology, Lancet Haematology, Leukemia & Lymphoma, i American Journal of Hematology. |
Poradnia post-covid dla dzieci w USK |
Poradnia post-covid dla dzieci w USK Prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych, zainicjował uruchomienie specjalnej przychodni dla dzieci, które przechodzą lub przeszły zakażenie wirusem Sars-CoV-2.
Długotrwałe skutki choroby Covid-19 oraz ryzyko wystąpienia u dziecka PIMS (wieloukładowego zespołu zapalnego związanego z Covid) to czynniki, które przemawiają za koniecznością tworzenia takich miejsc dla najmłodszych pacjentów.
Opiekunów zaniepokojonych stanem zdrowia dziecka po przejściu zakażenia wirusem Sars-CoV-2 prosimy o pobranie od pediatry lub lekarza rodzinnego skierowania (e-skierowania) do poradni chorób zakaźnych dla dzieci.
W ramach przychodni prowadzone są również wizyty kwalifikujące do szczepień przeciwko Covid-19 dla dzieci z grup podwyższonego ryzyka, z obciążonym wywiadem lub wcześniejszymi incydentami okołoszczepiennymi.
Przychodnia post-covid dla dzieci działa w ramach Poradni Chorób Zakaźnych Dzieci USK przy ul. Chałubińskiego 2-2a.
Harmonogram pracy:
Poniedziałki, środy, piątki – poradnia zakaźna i post-covid
Wtorki, środy, czwartki – kwalifikacje do szczepień
Rejestracja telefoniczna 71 770 31 59 |
Palaczu, zbadaj płuca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu |
Palaczu, zbadaj płuca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu Bezpłatnie, bez kolejki i bez skierowania od specjalisty – tak w USK we Wrocławiu przy ul. Borowskiej można zbadać płuca niskodawkową tomografią komputerową (NDTK). Program profilaktyki nowotworów płuc adresowany jest przede wszystkim do osób w wieku 55-74 lata, które paliły papierosy przez wiele lat lub w wieku 50-74 lat dodatkowo narażonych na choroby płuc z powodów zawodowych i obciążeń rodzinnych. Można z niego skorzystać jeszcze w tym roku. Rejestracja: tel. 885 802 597, w dni powszednie w godz. 16-20. – Niskodawkowa tomografia komputerowa płuc w porównaniu z RTG klatki piersiowej to ogromny skok jakościowy w diagnostyce w ramach screeningu chorób nowotworowych – mówi dr Bartłomiej Kędzierski, radiolog z Uniwersyteckiego Centrum Diagnostyki Obrazowej USK we Wrocławiu. – Ze względu na niewielkie dawki zastosowanego promieniowania, badanie jest bezpieczne dla pacjenta. W USK do badań w ramach programu używamy tomografu dedykowanego m.in. dzieciom, a więc emitującego minimalne dawki promieniowania. Jednocześnie za pomocą TK uzyskujemy dokładniejszą diagnostykę: widzimy znacznie mniejsze zmiany niż na zdjęciu RTG, ponadto żadne inne struktury nie przesłaniają obrazu części płuc, jak to jest w przypadku zdjęć RTG. Mamy więc szansę wychwycić chorobę w najwcześniejszych stadiach, co ma kluczowe znaczenie dla skuteczności leczenia.
Dr Kędzierski podkreśla, że choć program służy profilaktyce raka płuc, to badanie TK pozwala wykryć także inne choroby układu oddechowego, np. przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP), zwłóknienie płuc, rozstrzenie oskrzeli. Z kolei uwidocznione w badaniu zwapnienia tętnic wieńcowych przynoszą istotne informacje dla kardiologa. Korzyści z nieinwazyjnego, trwającego kilkadziesiąt sekund badania są więc wymierne, a jednocześnie udział w programie nie wymaga od pacjenta większego wysiłku. Program pozwala ominąć długą drogę, jaką muszą przejść osoby kierowane na TK zwykłym trybem.
– Nie wymagamy skierowania od specjalisty – wyjaśnia dr Bartłomiej Kędzierski. Wystarczy zadzwonić. Pacjent musi tylko spełnić kryteria udziału w programie, które są weryfikowane za pomocą ankiety.
Badania w ramach programu będą prowadzone w ciągu dwóch lat (2022 r. i 2023 r.), ale pierwsi pacjenci zostaną przyjęci jeszcze w tym roku. Mogą w nim wziąć udział osoby w wieku 55-74 lat, które paliły dużo i długo. Ilości skonsumowanej nikotyny zostały określone w „paczkolatach”, których musi być 20. Oznacza to np. palenie jednej paczki papierosów dziennie w ciągu 20 lat lub dwóch paczek w ciągu 10 lat. Na badanie mogą się zgłosić także ci, którzy zerwali z nałogiem nawet na 15 lat. Druga grupa pacjentów, którzy mogą skorzystać z programu, to również osoby palące, tym razem w wieku 50-74 lat z dodatkowymi czynnikami ryzyka zawodowego lub rodzinnego. Chodzi przede wszystkim o zawodowe narażenie na szkodliwe czynniki oraz choroby nowotworowe zależne od palenia tytoniu, występujące wśród najbliższych krewnych (rodzice, dzieci, rodzeństwo).
– Pacjent otrzyma wyniki badania najpóźniej w ciągu dwóch tygodni na płycie CD, z opisem doświadczonego radiologa – dodaje dr Bartłomiej Kędzierski. – W razie wykrycia niepokojących zmian lub jakichkolwiek wątpliwości, nie zostanie pozostawiony sam sobie – skierujemy go do dalszego postępowania. Warto skorzystać z tej możliwości, tym bardziej, że rak płuca może długo się rozwijać w ukryciu lub też chory nie zauważa jego objawów.
Program profilaktyki raka płuc jest finansowany przez NFZ, a koordynuje go Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie. Szczegółowe zasady udziału w programie Kryteria włączenia:1) osoby w wieku 55–74 lata, które: - mają konsumpcję tytoniu większą lub równą 20 paczkolatom i
- rzuciły palenie na nie więcej niż 15 lat (dot. ostatniego okresu absencji);
2) osoby w wieku 50–74 lata, które: - mają konsumpcję tytoniu większą lub równą 20 paczkolatom i
- rzuciły palenie na nie więcej niż 15 lat (dot. ostatniego okresu absencji) i
- u których stwierdzono jeden z czynników ryzyka:
- z uwagi na wykonywany zawód były narażone na działanie krzemionki, berylu, niklu, chromu, kadmu, azbestu, związków arsenu, spalin silników diesla, dymu ze spalania węgla kamiennego, sadzy,
- ekspozycja na radon,
- chorowały na raka płuca, chłoniaka, raka głowy i szyi lub raki zależne od palenia tytoniu, np. raka pęcherza moczowego,
- osoby z bliskiej rodziny (krewni pierwszego stopnia) miały raka płuca,
- chorują na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) lub samoistne włóknienie płuc (IPF). Osoba spełniająca warunki włączenia do Programu może być jego uczestnikiem, jeżeli ma świadomość ewentualnej konieczności przeprowadzenia inwazyjnych procedur diagnostycznych i ewentualnego zabiegu chirurgicznego. Każda osoba będąca uczestnikiem Programu ma możliwość rezygnacji z udziału w nim na dowolnym etapie. Kryteria wyłączenia:- pacjent z chorobą zakaźną lub „ostrą” chorobą naczyniową, chirurgiczną ,
- pacjent, u którego w okresie ostatnich 12 miesięcy w ramach Programu w kierunku wykrycia raka płuca przeprowadzono badanie NDTK, w którym nie stwierdzono żadnych niepokojących zmian,
- pacjent, u którego wykonano tomografię komputerową klatki piersiowej w ciągu 3 miesięcy poprzedzających datę planowanego badania NDTK,
- pacjent, u którego zdiagnozowano raka płuca przed zgłoszeniem do Programu.
1.badanie TK można odłożyć na czas potrzebny do powrotu do zdrowia w stopniu umożliwiającym włączenie do Programu i ew. poddaniu się diagnostyce inwazyjnej i/lub operacji. |
Profesor Kałwak zasłużonym wrocławianinem |
Profesor Kałwak zasłużonym wrocławianinem
Prof. Krzysztof Kałwak, Kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, 21 grudnia otrzymał z rąk Prezydenta Wrocławia - Jacka Sutryka - Medal "Merito de Wratislavia – Zasłużony dla Wrocławia". Prestiżową nagrodę otrzymuje się raz w życiu i przyznaje się ją wybitnym mieszkańcom stolicy Dolnego Śląska. - Jestem szczerze wzruszony. To medal nie dla mnie, a dla całego Zespołu Kliniki, którym mam zaszczyt kierować od 1.10.2021, jako następca Pani Profesor Alicji Chybickiej – mówi prof. Kałwak. - Pomimo pandemii COVID-19 pracujemy na pełnych obrotach: liczba transplantacji allogenicznych spadła jedynie o 5-10%. Rozwinęliśmy terapię CAR-T, którą od marca 2020 r. zaoferowaliśmy 10 dzieciom z oporną na leczenie białaczką limfoblastyczną, dla których nie byłoby już ratunku: dziewięcioro z nich żyje i ma się bardzo dobrze. To swoista mobilizacja do dalszej pracy, bo „marzenia się spełniają, a niemożliwe staje się możliwe”. Chociaż jest nam, pacjentom i rodzicom ciężko, stworzyliśmy „Twierdzę Przylądek”, tak aby można było bezpiecznie leczyć, bo pacjent onkologiczny nie może czekać. Prof. Krzysztof Kałwak pracuje w Klinice Transplantacji Szpiku,Onkologii i Hematologii Dziecięcej od 25 lat. 1 października 2021 roku został następcą prof. Alicji Chybickiej na stanowisku Kierownika Kliniki. W listopadzie 2019 doprowadził do certyfikacji terapii CAR-T w Klinice, która zaowocowała pierwszym zastosowaniem tej innowacyjnej technologii u pacjenta pediatrycznego w Polsce (Marzec 2020). Jest głównym badaczem ośrodka klinicznego należącego do konsorcjum unijnego RECOMB, które wprowadza autologiczną terapię genową z wykorzystaniem zmodyfikowanych komórek macierzystych hematopoezy w leczeniu pacjentów z ciężkim wrodzonym niedoborem odporności. Jest koordynatorem pracy Zespołu, który przeprowadził pierwsze przeszczepienia w Polsce w chorobach metabolicznych i niektórych rzadkich pierwotnych niedoborach odporności u dzieci.
fot. UM Wrocławia |
Operacje wad wrodzonych układu oddechowego u dzieci |
Informacja prasowa 22.12.2021 Operacje wad wrodzonych układu oddechowego u dzieci teraz w Centrum Chirurgii Głowy i Szyi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Wady wrodzone układu oddechowego są drugą po wadach serca przyczyną śmiertelności noworodków. Dotykają blisko 5 proc. z nich i w większości przypadków wymagają szybkiej interwencji chirurgicznej. Rozszczep krtani to jeden z takich poważnych problemów, który – jeśli jest rozległy – może doprowadzić do śmierci dziecka w krótkim czasie. Obecnie medycyna radzi sobie coraz lepiej z tą wadą. Operacje, choć są skomplikowane, pozwalają ratować życie tych dzieci i uniknąć późniejszego kalectwa. Centrum Chirurgii Głowy i Szyi USK dołączyło do nielicznych ośrodków w Polsce, w których wykonuje się takie zabiegi. Centrum Chirurgii Głowy i Szyi USK składa się z trzech jednostek Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu: Kliniki Otorynolaryngologii Chirurgii Głowy i Szyi z Oddziałem Otorynolaryngologii Dziecięcej oraz Kliniki Chirurgii Szczękowo - Twarzowej. Z założenia ma zapewniać kompleksową opiekę nad pacjentem laryngologicznym w każdym wieku i z każdym problemem zdrowotnym. – Dążymy do tego, by oferować pełną diagnostykę i leczenie wszelkich chorób laryngologicznych dorosłych i dzieci – mówi szef Centrum Chirurgii Głowy i Szyi USK prof. Tomasz Zatoński. – Ostatnio poszerzyliśmy zakres naszych zabiegów o rekonstrukcje w obrębie krtani i przełyku u dzieci dotkniętych wadami wrodzonymi w tych obszarach. To zabiegi obarczone wysokim ryzykiem niepowodzenia, wymagające doświadczonego zespołu. Na początek zaprosiliśmy do współpracy specjalistę najwyższej klasy – prof. Jarosława Szydłowskiego z Kliniki Otolaryngologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, który w grudniu tego roku wraz z zespołem Kliniki Otorynolaryngologii Chirurgii Głowy i Szyi wykonał pierwsze tego typu operacje w naszym centrum. Krtań jest narządem, pozwalającym na bezpieczne skrzyżowanie dróg oddechowych i przewodu pokarmowego. Jeśli rozwój tego narządu w okresie płodowym zostanie zaburzony i dojdzie do jego deformacji, skrzyżowanie to przestaje być bezpieczne. Utrudnione połykanie pokarmów, tendencja do zachłystywania, podatność na infekcje – to najczęstsze zagrożenia związane z nieprawidłowo ukształtowaną krtanią. Gdy dziecko rodzi się z niezrośniętą tylną ścianą krtani, między drogami oddechowymi a przełykiem pojawia się część wspólna. Jest to jedna z tych wad, które mogą być przyczyną zgonu niedługo po urodzeniu. Rozszczep krtani może być bardziej lub mniej rozległy, co określa się w stopniach. – Najbardziej rozległy rozszczep tylnego odcinka krtani typu IV, rozciągający się aż do tchawicy, jest wadą zagrażającą życiu – tłumaczy prof. Jarosław Szydłowski. – Jednym z objawów jest głośny, dźwięczny oddech, tzw. stridor. Niemowle zachłystuje się pokarmem i jest narażone na zachłystowe zapalenie płuc, które jest chorobą bardzo niebezpieczną. Jeszcze kilkanaście lat temu dzieci urodzone z tą wadą były operowane w zagranicznych ośrodkach, a wiele z nich umierało. Od 2007 r. działa u nas program leczenia tych wad i możemy skutecznie ratować naszych pacjentów. Prof. Szydłowski ma na koncie ponad setkę wyleczonych dzieci z rozszczepem krtani. To unikalne doświadczenie nie tylko w skali kraju. W pierwszych zabiegach, przeprowadzonych z jego udziałem w Klinice Otorynolaryngologii Chirurgii Głowy i Szyi uczestniczyła dr Monika Morawska-Kochman koordynator Oddziału Otorynolaryngologii Dziecięcej. – Operacje te polegają na zamknięciu tylnego odcinka krtani – mówi dr Monika Morawska-Kochman. – Przeprowadza się je endoskopowo, przy zachowaniu oddechu własnego pacjenta, bez intubacji. To duża trudność i potrzeba do tego naprawdę dużego doświadczenia chirurgicznego. Warto też podkreślić, że jeszcze kilka lat temu, podczas operacji rozszczepu krtani trzeba było wykorzystać dojście zewnętrzne do tchawicy. Zastosowanie techniki endoskopowej pozwala zminimalizować cięcie, dzięki czemu zabieg jest bezpieczniejszy, a pooperacyjna blizna nieporównywalnie mniejsza. – Jednym z atutów naszego ośrodka jest wielodyscyplinarny zespół, którym nie może się pochwalić żaden inny oddział w regionie. Mamy doskonałych anestezjologów zarówno dorosłych jak i dziecięcych. Unikalną paletę metod diagnostyki obrazowej z nowoczesnymi tomografami komputerowymi, pozytonową tomografią emisyjną PET, czy rezonansem magnetycznym 3T. Oprócz możliwości konsultacji w każdej dyscyplinie: neurochirurgii, chirurgii naczyniowej, okulistyce i wielu innych, mamy psychologów i fizjoterapeutów pracujących z naszymi pacjentami. W tym samym budynku znajduje się Ośrodek Terapii Hiperbarycznej wspierającej gojenie się ran także po bardzo rozległych zabiegach. No i współpraca z najlepszymi specjalistami w kraju, to wszystko powoduje, że USK, będący jednostką Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu jest najlepszym wyborem w diagnostyce i leczeniu najtrudniejszych przypadków – podsumowuje prof. Zatoński. fot. Natalia Kusztal, USK |
Mniej zakażeń, więcej zgonów |
Mniej zakażeń, więcej zgonów (21.12.2021 r.) 11,7 proc. – tylu umarło pacjentów z COVID-19, przyjmowanych do szpitala tymczasowego przy ul. Rakietowej we Wrocławiu w ciągu 5 tygodni od ponownego otwarcia tej jednostki. Tak wysokiej śmiertelności w poprzednich falach pandemii w tej jednostce nie notowano. I to nawet w okresach, gdy zakażeń w Polsce i regionie było znacznie więcej.
– To są dramatyczne dane, po raz pierwszy w szpitalu tymczasowym notujemy śmiertelność na poziomie dwucyfrowym – powiedział prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, na cotygodniowej konferencji prasowej dotyczącej sytuacji covidowej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. – Umierają przede wszystkim niezaszczepieni. Jak ważne są szczepienia pokazują z kolei statystyki zakażeń wśród studentów, doktorantów i pracowników naszej uczelni, które pozostają na niskim poziomie. A zdecydowana większość w tych grupach zaszczepiła się.
W IV fali pandemii, od czasu ponownego uruchomienia szpitala tymczasowego w listopadzie br. , do 21 grudnia przyjętych zostało 360 osób.
– Wiosną tego roku hospitalizowaliśmy 480 pacjentów, a więc znacznie więcej niż obecnie – przypomniał kierujący szpitalem tymczasowym dr Janusz Sokołowski. – Jednak te liczby są mylące. Mamy mniej pacjentów, a więcej zgonów. W ostatnich tygodniach zmienił się też przekrój wieku osób z COVID-19, które muszą być leczone w warunkach szpitalnych, głównie z powodu ciężkiego przebiegu zapalenia płuc. Pacjenci trafiają do nas za późno, kiedy ich płuca są zajęte przez infekcję w ponad 50 proc. Po fali młodszych pacjentów ponownie dominują ludzie w podeszłym wieku, najczęściej obciążeni dodatkowo poważnymi chorobami, w tym onkologicznymi, po przeszczepach. Oni też częściej umierają. Średnia wieku zmarłych w naszym szpitalu w obecnej fali przekracza 78 lat.
Wśród wszystkich hospitalizowanych w szpitalu przy ul. Rakietowej pacjenci zaszczepieni przeciwko COVID-19 stanowią zaledwie 5 proc. Jeszcze bardziej znamiennie pod tym względem wygląda sytuacja na covidowym oddziale intensywnej terapii USK, gdzie trafiają najciężej chorzy, wymagający wspomagania oddychania i krążenia.
– Właściwie wszyscy nasi pacjenci nie są zaszczepieni – przyznaje prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. – Niedawno trafił do nas jeden zaszczepiony. Jest to lekarz, niestety obciążony hematoonkologicznie.
Covidowy oddział intensywnej terapii pracuje na pełnych obrotach, obecnie zajętych jest 18 na 20 dostępnych łóżek. Duża część pacjentów to chorzy po operacjach chirurgicznych, dlatego też w USK uruchomiono cztery covidowe stanowiska intensywnej terapii na bloku pooperacyjnym, a jeśli będzie taka potrzeba – powstaną kolejne. Zdaniem prof. Goździka obecnie najpoważniejszym problemem oddziału jest brak możliwości wypisania pacjentów, którzy pokonali covid, ale z powodu ciężkiego uszkodzenia płuc wciąż wymagają wspomagania oddychania. W szpitalach w całym regionie nie ma wolnych miejsc intensywnej terapii.
– Mimo trudności, mamy swoje małe sukcesy. Ostatnio udało się nam odłączyć od ECMO dwoje pacjentów: 40-letniego mężczyznę i ciężarną młodą kobietę – dodał szef Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK.
Rektor UMW podkreślił, że na pierwszej linii frontu na Dolnym Śląsku w pandemii stoją lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, w którym leczeni są równolegle pacjenci covidowi i nie-covidowi. Pod tym względem to wyjątkowy ośrodek.
Dyrektor ds. lecznictwa otwartego USK Barbara Korzeniowska, życząc pacjentom zdrowych i rodzinnych świąt oraz dziękując im za cierpliwość, zaapelowała jednocześnie o refleksję:
– Niech to będzie refleksja na temat wspólnej odpowiedzialności za nas samych, naszych bliskich, ale też wszystkich ludzi, którzy nas otaczają. Tylko wtedy możemy sobie dać radę z pandemią, gdy każdy z nas weźmie odpowiedzialność za miejsce, w którym się znajduje – powiedziała Barbara Korzeniowska.
|
Kardiochirurdzy z USK rozpowszechniają na świecie nową metodę naprawy zastawki |
21.12.2021 r. Kardiochirurdzy z USK rozpowszechniają na świecie nową metodę naprawy zastawki Niewydolność krążenia, duszności, zmęczenie po nawet niewielkim wysiłku – to objawy, mogące świadczyć o tzw. dwupłatkowej zastawce aortalnej. Jest to forma wady wrodzonej, wykrywanej najczęściej już w dzieciństwie lub w młodym wieku. Dla tej grupy chorych skuteczna interwencja medyczna w odpowiednim czasie jest wyjątkowo istotna. Decyduje bowiem zwykle o całym dorosłym życiu. W ostatnich latach pojawiła się nowa metoda naprawy zastawki aortalnej za pomocą implantacji sztucznego pierścienia, która jest dopuszczona w Unii Europejskiej dopiero od stycznia 2021 r. Jako pierwsi w Europie zastosowali ją specjaliści z Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Za ich sprawą i z ich udziałem metoda zaczyna być coraz bardziej powszechna. Podobnie jak w wielu innych wadach wrodzonych, także w niedomykalności zastawki aortalnej, wynikającej z jej dwupłatowości, czas gra gigantyczną rolę. – Kiedy na skutek wady dojdzie do niewydolności serca, na działania naprawcze zastawki jest już za późno i pozostaje wymiana całej zastawki – tłumaczy prof. Marek Jasiński, kardiochirurg z Instytutu Chorób Serca USK. – Tymczasem stoimy na stanowisku, że zawsze dla pacjenta jest bardziej korzystna naprawa własnej zastawki niż wszczepianie nowej, nawet najlepszej i najbardziej nowoczesnej. Dlatego gdy tylko jest to możliwe, staramy się pozostawić pacjentowi jego własną zastawkę. Tym bardziej jest to ważne w przypadku wady wrodzonej, gdy mamy do czynienia z młodymi ludźmi, mającymi przed sobą wiele lat życia. Właściwa interwencja decyduje w dużej mierze o tym, jaka będzie jego jakość. Jedną z najnowszych możliwości pomocy chorym z dwupłatową zastawką aortalną jest wszczepienie specjalnego pierścienia. Metoda została wymyślona przez zespół specjalistów z USA pod kierunkiem J. Scotta Rankina w 2017 r., a w pracach nad założeniami tego projektu brał udział prof. Jasiński. On też jako pierwszy Europejczyk przeprowadził kliniczną implantację sztucznego pierścienia w sierpniu tego roku. Poprzednio stosowane były tylko pierścienie do zastawki aortalnej trójpłatkowej. Pierwsze zabiegi miały miejsce w USK we Wrocławiu w 2018 r. Operacja 55-letniego pacjenta była transmitowana na żywo w ramach międzynarodowych warsztatów: „Annual Aortic Workshop”. Jedną z najnowszych możliwości pomocy chorym z dwupłatową zastawką aortalną jest wszczepienie specjalnego pierścienia. Metoda została wymyślona przez zespół specjalistów z USA pod kierunkiem J. Scotta Rankina w 2017 r., a w pracach nad założeniami tego projektu brał udział prof. Jasiński. On też jako pierwszy Europejczyk przeprowadził kliniczną implantację sztucznego pierścienia w sierpniu tego roku. Poprzednio stosowane były tylko pierścienie do zastawki aortalnej trójpłatkowej. Pierwsze zabiegi miały miejsce w USK we Wrocławiu w 2018 r. Operacja 55-letniego pacjenta była transmitowana na żywo w ramach międzynarodowych warsztatów: „Annual Aortic Workshop”. Prof. Jasiński zaprezentował przebieg wrocławskich zabiegów na europejskim zjeździe kardio-torakochirurgów w Barcelonie w październiku br. - Prezentacja otwierała zjazd, spotkała się z dużym zainteresowaniem uczestników, a to zaowocowało licznymi propozycjami wymiany doświadczeń – mówi prof. Marek Jasiński. – Jednym z efektów było zaproszenie do przeprowadzenia zabiegów w Atenach i we Włoszech. W listopadzie we włoskiej Bolonii odbyła się naukowa konferencja kardiochirurgów, będąca jednym z dwóch najważniejszych spotkań chirurgów aortalnych na świecie. Także tam prof. Jasiński przedstawił swoje doświadczenia z operacjami naprawy zastawki aortalnej z zastosowaniem pierścienia. W listopadzie we włoskiej Bolonii odbyła się naukowa konferencja kardiochirurgów, będąca jednym z dwóch najważniejszych spotkań chirurgów aortalnych na świecie. Także tam prof. Jasiński przedstawił swoje doświadczenia z operacjami naprawy zastawki aortalnej z zastosowaniem pierścienia. |
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu szczepienia dzieci przeciwko COVID-19 od czwartku |
Informacja prasowa 14 grudnia 2021 r. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu szczepienia dzieci przeciwko COVID-19 od czwartku W USK we Wrocławiu od czwartku 16 grudnia można szczepić najmłodszą dopuszczoną grupę pacjentów – w wieku 5-11 lat – w dwóch punktach: przy ul. Borowskiej oraz M. Curie-Skłodowskiej. Na życzenie rodziców szczepienia dzieci będą się odbywać w dni powszednie od godz. 15.00, a w soboty od godz. 8.00. Ponadto szpital organizuje unikalną akcję szczepienia małych pacjentów onkologicznych po przeszczepach szpiku i chemioterapii.
Pierwsze wolne terminy dla pięciolatków i starszych dzieci wypełniły się błyskawicznie: - Na początek udostępniliśmy 180 miejsc. Od północy 13 grudnia, gdy ruszyła rejestracja, w ciągu kilku godzin mieliśmy już zarejestrowanych pacjentów na wszystkie dostępne godziny – mówi dr Edwin Kuźnik, przewodniczący zespołu szczepień w USK. – Bardzo nas cieszy tak duże zainteresowanie sczepieniami najmłodszych i mamy nadzieję, że ten trend się utrzyma. Kolejne terminy będziemy udostępniać na bieżąco.
Dzieci otrzymają szczepionki Comirnaty (Pfizer-BioNTech) w dostosowanej do wieku dawce pediatrycznej (1/3 dawki standardowej). Schemat szczepienia zakłada podanie drugiej dawki po upływie co najmniej 21 dni. Jeśli w międzyczasie dziecko skończy 12 lat, dostanie już standardową dawkę szczepionki.
- W najmłodszej grupie dopuszczonej do szczepień nie jest przewidziana dawka przypominająca – dodaje dr Kuźnik. – Według aktualnych zaleceń trzecią dawkę, dodatkową mogą otrzymać jedynie dzieci z ciężkimi zaburzeniami odporności, m.in. dializowane, w trakcie leczenia przeciwnowotworowego, immunosupresyjnego, po przeszczepach.
Właśnie dla tej ostatniej grupy pacjentów w wieku powyżej 5 lat, leczonych w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK zorganizowano w najbliższą sobotę akcję szczepienia przeciwko COVID-19.
- Wielu rodziców naszych pacjentów miało wątpliwości, bo część chorych z obniżeniem odporności nie odpowiada na szczepienie – mówi prof. Krzysztof Kałwak, szef Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK. – Jednak dziś już wiemy z obserwacji w różnych ośrodkach na świecie, że u zdecydowanej większości z nich szczepionka jest skuteczna. Zachęcamy też do szczepienia całe rodziny maluchów z obniżoną odpornością. Z powodu zakażenia koronawirusem w ostatnich miesiącach zmarło sześcioro dzieci, które zakończyły w naszej klinice leczenie onkologiczne. O sześcioro za dużo. Te dzieci nie mogły się zarazić od obcych, bo miały z nimi ograniczony kontakt, źródłem zakażenia musiał być ktoś z rodziny.
Ten sam problem widać także z perspektywy Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - W obecnej IV fali pandemii mamy bardzo dużo pacjentów z chorobami przewlekłymi, którzy ciężko przechodzą COVID-19 i wymagają m.in. tlenoterapii – informuje kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK prof. Leszek Szenborn. – Rodzice większości z nich nie zaszczepili się, czyli nie zastosowali strategii kokonu. To nie tylko niezrozumiałe, ale po ludzku bardzo przykre.
Jak zaszczepić dziecko w USK
Przed zgłoszeniem się na szczepienie konieczna jest wcześniejsza rejestracja. Można zrobić to na kilka sposobów: • osobiście w wybranym punkcie szczepień, przy ul. Borowskiej 213 lub ul. M. Curie-Skłodowskiej 50/52, • zadzwonić pod dedykowany numer w naszym szpitalu: 885 853 059 lub 885 853 127, • zadzwonić na całodobową infolinię 989, • skorzystać ze strony internetowej pacjent.gov.pl (Ważne! Dziecko można zarejestrować tylko za pomocą tzw. szybkiej rejestracji bez Profilu Zaufanego), • wysłać SMS o treści SzczepimySie na numer 664 908 556 lub 880 333 333.
Proszę pamiętać o przygotowaniu numeru PESEL dziecka, który jest niezbędny do rejestracji.
*** Trudna sytuacja na intensywnej terapii W Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK 14 grudnia zajętych było 13 łóżek – wszystkie łóżka covidowe, które szpital musi zapewnić na mocy decyzji wojewody. Sytuacja jest dynamiczna i w każdej chwili może się zmienić, ale od wielu dni klinika funkcjonuje na granicy możliwości. Coraz trudniej zapewnić leczenie zwłaszcza pacjentom wymagającym intensywnej terapii, ale niezakażonym SARS-CoV-2. Obecnie brak jest wolnych miejsc intensywnej terapii na terenie całego Dolnego Śląska. - W USK uruchomiliśmy dodatkowe stanowiska dla pacjentów niezakażonych na oddziale pooperacyjnym, ale obawiamy się, że wkrótce może i ich zabraknąć – alarmuje prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. – Pacjenci z COVID-19 zajmują połowę łóżek na oddziale, ale często się zdarza, że nadal wymagają intensywnej terapii, nawet jeśli już pokonali wirusa i nie zarażają. Nie można ich jednak wypisać na inny oddział, bo nie pozwala na to ich stan zdrowia. Klinika boryka się także z kłopotami kadrowymi. Jej zespół musi bowiem także zabezpieczać szpital tymczasowy przy ul. Rakietowej. W obecnej IV fali wśród pacjentów z COVID-19, którzy trafiają do kliniki, dominują ludzie stosunkowo młodzi, w wieku od 30 lat do 58. Wszyscy są niezaszczepieni. Choroba przebiega u nich w sposób dramatyczny, lekarze walczą o ich życie i nie zawsze jest to walka wygrana. fot. Tomasz Walow/ Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu |
Nastoletni chłopcy bardziej narażeni na PIMS |
Informacja prasowa 13.12.2021 r. Nastoletni chłopcy bardziej narażeni na PIMS – ustalili naukowcy z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu Ryzyko wystąpienia u dziecka wieloukładowego zespołu zapalnego powiązanego z COVID-19 (ang. Pediatric Inflammatory Multisystem Syndrome, PIMS) jest zależne zarówno od płci, jak i od wieku. To immunologiczne powikłanie po przebytym zakażeniu SARS-Cov-2 częściej dotyka nastoletnich chłopców – wynika z badań, prowadzonych przez naukowców z trzech polskich uczelni oraz instytutu PAN, opublikowanych w grudniu br. w prestiżowym czasopiśmie „Scientific Reports” („ Distinct characteristics of multisystem inflammatory syndrome in children in Poland”). Publikacja powstała w efekcie projektu badawczego, zainicjowanego m.in. przez specjalistów z Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – prof. Leszka Szenborna i dr Kamilę Ludwikowską. Badania prowadzone są od maja 2020 r., a więc rozpoczęły się wkrótce po tym, gdy po raz pierwszy na świecie opublikowano opis PIMS. Publikacja „Scientific Reports” zawiera opis przebiegu choroby w populacji 274 dzieci z PIMS w Polsce. Jest to największa po USA i Wielkiej Brytanii opisana naukowo baza przypadków, obejmująca jedynie stan na 20 lutego 2021 r. Od tego czasu liczba dzieci z potwierdzonym PIMS w Polsce wzrosła przynajmniej dwukrotnie. - Z naszym projektem badawczym związany jest ogólnopolski rejestr chorób zapalnych dzieci, gdzie zgłasza się przypadki PIMS – mówi pierwsza autorka publikacji i koordynator badania dr Kamila Ludwikowska z Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – W oparciu o dane z 45 ośrodków Polsce możemy stwierdzić, że dotychczas zaobserwowano PIMS u ok. 650 dzieci. Cześć z tej liczby wymaga jeszcze dodatkowej weryfikacji, ale widzimy wyraźną zbieżność między występowaniem PIMS a szczytami kolejnych fal pandemii COVID-19. W związku z obecną IV falą w niektórych regionach kraju już widać wzrost liczby pacjentów pediatrycznych z wieloukładowym zespołem zapalnym. Na Dolnym Śląsku, gdzie obecna fala dotarła nieco później, spodziewamy się „wysypu” PIMS za ok. 2-4 tygodnie. Dzieci chorują bowiem na PIMS ok. 2-8 tygodni od zakażenia SARS-CoV-2, a średnio po miesiącu.
Jak zaznacza dr Ludwikowska, z dotychczasowych badań wynika, że w Polsce przebieg choroby jest najczęściej lżejszy i obarczony mniejszym ryzykiem zgonu niż w USA i krajach zachodnio-europejskich. Odnotowano do tej pory trzy zgony, ponadto nie ma pewności, czy bezpośrednią ich przyczyną był PIMS (ustalenie tego wymaga dodatkowej analizy). Czy o ryzyku zachorowania na PIMS decydują geny? To pytanie, na które polscy naukowcy także szukają odpowiedzi.
- Pobraliśmy materiał do badań genetycznych już od kilkudziesięciu dzieci – mówi dr Kamila Ludwikowska. – Liczymy na to, że wyniki poznamy w I kw. przyszłego roku.
PIMS objawia się zazwyczaj wysoką gorączką, dolegliwościami ze strony układu pokarmowego (przede wszystkim bólem brzucha), wysypką, zapaleniem spojówek, czasem bólem głowy i wieloma innymi symptomami. Charakterystyczne dla choroby jest także zajęcie układu krążenia – w ostrym stanie pacjenci rozwijają objawy niewydolności serca, natomiast trwałym powikłaniem może być powstanie tętniaków tętnic wieńcowych. Takie dzieci mają zwiększone ryzyko zawału serca, a także innych poważnych problemów w przyszłości i wymagają leczenia profilaktycznego przez całe życie. PIMS nie ma związku z ciężkością przebiegu COVID-19 – powikłanie dotyka także dzieci, które przeszły zakażenie SARS-Cov-2 bezobjawowo.
|
Ginekologia i położnictwo USK w jednym miejscu |
Ginekologia i położnictwo USK w jednym miejscu (10.12.2021) I Klinika Ginekologii i Położnictwa USK 15 grudnia br. zostaje przeniesiona z ul. Chałubińskiego na ul. Borowską. W ten sposób obie wrocławskie kliniki, zachowując swoją odrębność, znajdą się w jednym budynku. Dla pacjentek wymagających operacji ginekologicznych oznacza to leczenie w bardziej komfortowych warunkach oraz lepszy dostęp do diagnostyki, oddziału intensywnej terapii i specjalistów z innych dziedzin, w razie konieczności zasięgnięcia dodatkowych konsultacji. Głównym powodem zmiany siedziby był stan techniczny budynku starego kampusu. Coraz trudniej było utrzymać współcześnie wymagane standardy oddziału zabiegowego w tym XIX-wiecznym zabytku architektury. Przeprowadzka nie wiąże się ze zmianami personalnymi: na ul. Borowską przechodzą lekarze, pielęgniarki i pozostały personel pracujący dotąd na ul. Chałubińskiego. Nie zmieniają się także kierownicy obu klinik. – Do tej pory przypominaliśmy trochę samotną wyspę na oceanie – przyznaje kierownik I Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK prof. Marek Murawski. – Doskonałe zaplecze w postaci diagnostyki obrazowej, oddziału intensywnej opieki medycznej oraz wysokiej klasy specjaliści z zakresu innych dziedzin zabiegowych – to wszystko jest w USK, ale w budynku przy ul. Borowskiej. Stwarza to warunki do pracy w zespole interdyscyplinarnym, co jest szczególnie istotne dla możliwości wykonywania rozległych zabiegów operacyjnych, zwłaszcza onkologicznych. W dotychczasowej siedzibie mieliśmy na miejscu tylko jednego specjalistę anestezjologa. Wystarczyła jego absencja i już powstawał problem z planowymi zabiegami operacyjnymi. Na specjalistyczne badania obrazowe, niezbędne w diagnostyce onkologicznej, pacjentki musiały udawać się transportem sanitarnym na ulicę Borowską. Kłopotliwe były także konsultacje lekarskie z innymi specjalistami. Teraz sytuacja zmieni się diametralnie, wszystko będziemy mieli na miejscu, co z pewnością przełoży się na bezpieczeństwo pacjentek i komfort pracy lekarzy. Klinika zmieni profil swojej działalności, ponieważ w jej ramach pozostanie cała ginekologia operacyjna (onkologiczna, endoskopowa, uro-ginekologiczna), natomiast nie będzie już położnictwa. Jednak w rzeczywistości to tylko usankcjonowanie sytuacji, trwającej od października br., gdy zawieszono działanie porodówki przy ul. Chałubińskiego. Głównym powodem był brak lekarzy neonatologów. Pacjentki zgłaszające się do porodu przejęła II Klinika Ginekologii i Położnictwa USK, mieszcząca się przy ul. Borowskiej. – Powiększyliśmy oddział położniczy i po blisko dwóch miesiącach można już ocenić, że było to wystarczające – zapewnia szef II Kliniki Ginekologii i Położnictwa prof. Mariusz Zimmer. – Nie zdarzyło się, by zabrakło miejsca dla jakiejkolwiek rodzącej. Zlokalizowanie obu klinik w jednym budynku, poza oczywistymi korzyściami dla pacjentek, przyniesie jeszcze jedną dodatkową wartość. Zapewni rezydentom lepszą bazę szkoleniową, bo teraz będą się mogli szkolić ze wszystkich procedur ginekologiczno-położniczych w jednej lokalizacji. Wraz z kliniką z ul. Chałubińskiego na ul. Borowską przeniesione zostaną także przykliniczne poradnie: ginekologiczna, ginekologii onkologicznej oraz ginekologii dziewczęcej. Obie kliniki będą miały do dyspozycji osobne izby przyjęć. Sale chorych w nowym miejscu są już gotowe i czekają na przyjęcie pacjentek.
|
Klinika Chirurgii i Urologii Dziecięcej USK europejskim ośrodkiem referencyjnym leczenia wad wrodzonych |
Informacja prasowa 10.12.2021 Klinika Chirurgii i Urologii Dziecięcej USK europejskim ośrodkiem referencyjnym leczenia wad wrodzonych Wieloletnie doświadczenie Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w endoskopowych operacjach, m.in. w obszarze przewodu pokarmowego zostało docenione w Europie. Klinika przeszła pomyślnie wszelkie procedury konieczne do włączenia do europejskiej sieci ośrodków referencyjnych ds. rzadkich wad dziedzicznych i wrodzonych ERNICA (European Reference Network for rare Inherited and Congenital Anomalies). Znakiem firmowym kliniki, kierowanej przez prof. Dariusza Patkowskiego, są zabiegi zespolenia zarośniętego przełyku techniką torakoskopową. Profesor Patkowski przeprowadził taką operację w Polsce jako pierwszy w 2004 r. Od tego czasu wykonał ponad 200 zabiegów tego typu, w większości we Wrocławiu, ale również za granicą. To imponująca liczba, zważywszy na to, że zarośnięcie przełyku jest dość rzadką wadą wrodzoną – zdarza się u jednego noworodka na ok. 3,5 tys. urodzeń. Operacje są najczęściej konieczne w okresie noworodkowym, ponieważ bez interwencji chirurga dziecko może umrzeć: zarośnięty przełyk uniemożliwia jedzenie w sposób naturalny, dziecko dusi się własną śliną, soki żołądkowe dostają się do drzewa oskrzelowego, wywołując zapalenie płuc. – Najlepiej jest zespolić przełyk w pierwszych dobach życia, ale nie zawsze jest to możliwe – wyjaśnia kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej USK prof. Dariusz Patkowski. – Ponadto w postaci długoodcinkowej tej wady, gdy odległość między obu końcami przełyku jest zbyt duża, jedna operacja nie wystarcza, bo nie można podczas jednego zabiegu dostatecznie zbliżyć do siebie obu części. Zawsze dążymy do zachowania własnego przełyku, gdy tylko jest to możliwe. Stosujemy różne techniki, które pozwalają na zbliżenie obu końców przełyku i ich bezpieczne zespolenie, ale czasem wymaga to kilku zabiegów. Gdy nie ma możliwości zespolenia przełyku, wykonuje się początkowo gastrostomię odżywczą, a dopiero później rekonstrukcję przełyku. W zabiegach odtwórczych, jeżeli własny przełyk jest niedostępny, wykorzystuje się najczęściej żołądek lub fragment jelita. Jednak optymalnym postępowaniem dla małego pacjenta pozostaje połączenie obu odcinków własnego przełyku, wykonane bez otwierania klatki piersiowej, przez niewielkie otwory, pozostawiające niemal niewidoczne blizny. – Zastosowanie endoskopowych technik w zabiegach zespolenia przełyku przynosi znakomite rezultaty, a dodatkowo wiąże się z wielokrotnie mniejszym ryzykiem powikłań w porównaniu z operacjami z otwarciem klatki piersiowej – mówi prof. Dariusz Patkowski. – Z tego powodu coraz więcej ośrodków medycznych interesuje się tymi metodami. Dzielimy się swoim bogatym doświadczeniem, prezentując je podczas konferencji naukowych, organizujemy także liczne szkolenia dla chirurgów dziecięcych. Dzięki temu metoda się rozpowszechnia, na czym korzystają przede wszystkim dzieci, dotknięte tą ciężką i zagrażającą życiu wadą. Prof. Patkowski jest zapraszany do zabiegów przez ośrodki chirurgi dziecięcej na całym świecie. Operował już dzieci w Niemczech, Francji, Szwajcarii, Czechach, Ukrainie, Rosji, Włoszech, Kuwejcie, Egipcie. Ostatnio w ciągu kilkudniowego pobytu w Kazachstanie przeprowadził 8 zabiegów na przełyku. Były to trudne przypadki, ale tym bardziej operacje, poza ratowaniem dzieci, spełniły cel szkoleniowy. Jak zapewnia prof. Patkowski, chirurgia należy do tych dziedzin, w których najlepiej się uczyć od mistrzów: zamiast opowiadać, lepiej pokazać. Włączeniu kliniki do europejskiej sieci ośrodków referencyjnych ds. rzadkich wad dziedzicznych i wrodzonych to nie koniec aspiracji wrocławskiego ośrodka. – Moim zawodowym marzeniem jest, by leczenie dzieci z wadami wrodzonymi przełyku koncentrowało się w 2-3 wyspecjalizowanych ośrodkach w Polsce – dodaje szef Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej USK. – Obecnie jest ono zbyt rozproszone, a o powodzeniu decyduje doświadczenie i umiejętności zespołu ludzi. Ponadto spora część dzieci z zarośniętym przełykiem rodzi się z wieloma innymi wadami, wymagającymi interwencji specjalistów różnych dziedzin. Tacy pacjenci powinni być więc leczeni w ośrodku wielospecjalistycznym, a nie wożeni od szpitala do szpitala na kolejne zabiegi. Przed laty te dzieci najczęściej umierały, dziś potrafimy większości z nich pomóc. Mogą nie tylko przeżyć, ale i cieszyć się zdrowiem w przyszłości, nie pozostając kalekami do końca życia. Trzeba tylko jak najlepiej wykorzystać zdobycze nowoczesnej medycyny i zapewnić do nich dostęp każdemu, kto tego potrzebuje. *** Medal prof. Jana Kossakowskiego W listopadzie br. prof. Dariusz Patkowski otrzymał medal prof. Jana Kossakowskiego. To wyróżnienie, przyznawane od 1994 r. przez kapitułę Polskiego Towarzystwa Chirurgów Dziecięcych specjalistom tej dziedziny za wybitne zasługi dla jej rozwoju. Prof. Jan Kossakowski uznawany jest za twórcę chirurgii dziecięcej w Polsce. |
Dziś walczymy o bezpieczną Wielkanoc – na Boże Narodzenie jest już za późno |
Dziś walczymy o bezpieczną Wielkanoc – na Boże Narodzenie jest już za późno (07.12.2021) Przy tak niskim jak obecny poziomie wyszczepienia rozpędzonej IV fali pandemii nie da się zatrzymać bez zmiany naszych postaw. Konieczne jest ograniczenie kontaktów osób zaszczepionych z niezaszczepionymi, przestrzeganie powszechnie znanych – zbyt często lekceważonych – zasad. Będzie o to trudno w okresie przedświątecznym, zdominowanym przez zakupy w zatłoczonych galeriach i na bożonarodzeniowych jarmarkach. Na wiele działań jest już jednak za późno – eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu nie kryją zaniepokojenia z przebiegu kolejnego etapu pandemii. Województwo dolnośląskie znalazło się wśród regionów o najwyższej liczbie zakażonych SARS-Cov-2. Co należy zrobić, by odwrócić ten trend? - Bezwzględnie skończyć z pobłażliwością wobec osób bez masek – uważa prof. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog USK. – Moim prywatnym zdaniem, obowiązek zakrywania nosa i ust powinien także dotyczyć otwartych przestrzeni. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje na bożonarodzeniowym jarmarku we Wrocławiu. Niby odbywa się on na świeżym powietrzu, gdzie nie trzeba zakładać maski, ale widzimy, jaki panuje tam tłok i jak niemożliwe jest zachowanie dystansu. Jest już za późno na zmodyfikowanie IV fali pandemii, nawet gdyby rząd wdrożył restrykcyjne rozwiązania. Mamy natomiast jeszcze wpływ na to, jak długo obecny poziom zachorowań będzie się utrzymywał. Dziś trzeba zrobić wszystko, by ograniczyć kontakty osób niezaszczepionych z zaszczepionymi, by ochronić swoich najbliższych. Podobnego zdania jest prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK, do którego kliniki trafia obecnie więcej dzieci niż – jak to określił – podczas II i III fali razem wziętych. – Teraz nie da się już uratować sytuacji epidemicznej na Boże Narodzenie, ale możemy myśleć o tym, by na Wielkanoc było bezpieczniej – mówi prof. Szenborn, podkreślając po raz kolejny, że większość dzieci, które muszą być hospitalizowane z powodu COVID-19 choruje przewlekle, a ich rodzice mimo to nie zdecydowali się na szczepienie. – Choroby przewlekłe wpływają na ciężki przebieg COVID-19, ale mamy też w klinice przypadki dzieci bez chorób współistniejących, które przechodzą chorobę bardzo ciężko. Jeden z dwóch takich pacjentów, obecnie wymagający leczenia pod respiratorem, nie ma innej choroby poza covidem. Profesor przypomniał także o powikłaniach pocovidowych u dzieci – są to m.in. PIMS (wieloukładowy zespół zapalny), zdarzający się u zupełnie zdrowych dzieci, nawet gdy przeszły COVID-19 bezobjawowo czy udary, które są efektem uszkadzania przez koronawirus śródbłonka naczyń krwionośnych. To kolejne argumenty przemawiające za koniecznością szczepienia się odpowiedzialnych rodziców i pozostałych członków rodziny, naprawdę troszczących się o swoich bliskich. Ochrona najmłodszych powinna zacząć się jeszcze wcześniej – najlepiej zanim przyjdą na świat. – Poziom wyszczepienia rodzących w USK jest przerażająco niski – informuje prof. Mariusz Zimmer, kierownik II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK. – Szacujemy go na 20-30 proc. „Nie wiedziałam, że mogę się szczepić w ciąży”, „Nie chciałam zaszkodzić dziecku” – takie argumenty słyszymy, gdy pytamy pacjentki o powody. Jedna z pań, paląca w ciąży 20 papierosów dziennie, oznajmiła, że bała się, czy szczepionka nie będzie szkodliwa. Trudno przyjąć do wiadomości tak absurdalne tłumaczenia. Widzimy na co dzień młode ciężarne, które ciężko przechodzą covid, walcząc o życie pod respiratorem lub ECMO. Dwie z naszych pacjentek zmarły, osieracając nowo narodzone dzieci. Prof. Krzysztof Reczuch podjął problem skutków braku regulacji prawnych, przez które nie ma podstaw żądania paszportów covidowych w szpitalach: – Szpital jest „świątynią chorych” i w związku z tym wielu krajach nie ma możliwości wejścia do szpitala bez paszportu covidowego, ale nie w Polsce – ubolewa prof. Reczuch. Dyrektor USK ds. lecznictwa Barbara Korzeniowska podkreślała, jak trudno jest przy rosnącej liczbie zakażonych koronawirusem utrzymać podstawowe funkcje szpitala. Zwróciła ponadto uwagę na sytuację pacjentów bez COVID-19, którzy wymagają intensywnej terapii. - Zdarza się, że brakuje dla nich miejsc, mamy takie sygnały z całego regionu – powiedziała Barbara Korzeniowska. fot. Tomasz Walow/Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu |
Informację dotyczące stanu zdrowia pacjentów w Szpitalu Tymczasowym |
Informację dotyczące stanu zdrowia pacjentów w Szpitalu Tymczasowym Informacje przekazywane są przez personel lekarski, osobom upoważnionym w godzinach 13:00 -14:00 pod wskazanym numerem telefonu: 71/757-17-00
Punkt przekazywania paczek dla pacjentów przebywających w Szpitalu Tymczasowym przy ul. Rakietowej 33 znajduje się przy stróżówce ochrony.
· Paczki przekazywane są do zamykanego plastikowego wózka znajdującego się obok stróżówki.
· Przygotowana paczka powinna mieścić się w jednej możliwej do szczelnego zamknięcia torbie.
· Paczki nie powinny zawierać przedmiotów cennych, gdyż personel nie ponosi odpowiedzialności za utratę lub uszkodzenie tych przedmiotów:
Zabronione przedmioty w paczce to między innymi: wszelkie substancje niebezpieczne, ostre przedmioty (np. żyletki), substancje łatwopalne, źródła ognia, wyroby tytoniowe (w tym e-papierosy i podgrzewacze tytoniu).
Zabrania się przekazywania produktów spożywczych, z wyłączeniem produktów fabrycznie zapakowanych o długim terminie przydatności do spożycia nawet po otwarciu. Osoba przyjmująca i weryfikująca zawartość paczki może odmówić przyjęcia przedmiotów, które w jej opinii mogą stanowić zagrożenie dla życia, zdrowia lub mienia lub nie powinny znaleźć się na terenie szpitala. Paczka powinna być oznaczona w wyraźny sposób imieniem i nazwiskiem pacjenta. Dodatkowo należy zapisać numer telefonu osoby przekazującej i osoby dla której paczka jest przeznaczona.
Paczki przekazywane są pacjentom w godzinach 17:00 i 21:00. |
Bezpieczne macierzyństwo z cukrzycą typu 1 |
Informacja prasowa 02.12.2021 Bezpieczne macierzyństwo z cukrzycą typu 1 Kobiety z cukrzycą typu 1 mogą rodzić zdrowe dzieci bez ryzyka powikłań. Muszą jednak zadbać o to jeszcze na etapie planowania ciąży, a podczas jej trwania kontrolować poziom cukru. Pomaga w tym program leczenia osobistymi pompami insulinowymi Fundacji WOŚP, działający w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu od ponad roku. W USK na świat przyszła już dwójka dzieci matek objętych programem, wkrótce spodziewane są kolejne narodziny. Diabetologiczna poradnia przykliniczna USK ma pod opieką młodych dorosłych z cukrzycą typu 1. Ten typ choroby dotyka ok. 10 proc. wszystkich diabetyków. W przeciwieństwie do cukrzycy typu 2, w kontekście której mówi się o epidemii XXI wieku, na rozwinięcie się cukrzycy typu 1 nie ma się żadnego wpływu. Choroba nie wynika z błędów żywieniowych ani z trybu życia. Jej przyczyną jest stopniowe niszczenie komórek β trzustki, produkujących insulinę, a w konsekwencji jej brak. – Choroba zostaje zdiagnozowana najczęściej w młodym wieku, a nawet w dzieciństwie – wyjaśnia dr Małgorzata Janków z Kliniki Angiologii, Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii USK. – Pacjentami naszej przyklinicznej Poradni Diabetologicznej są głównie młodzi dorośli, z aktywnymi objawami. Wśród nich wiele kobiet, które pragną zostać matkami. To właśnie z myślą o nich nawiązaliśmy współpracę z Fundacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która od lat realizuje program leczenia ciężarnych z cukrzycą typu 1 osobistymi pompami insulinowymi. Urządzenia te, sprzężone z systemami monitorowania glikemii, są udostępniane pacjentkom na okres planowania i trwania ciąży. Poradnia Diabetologiczna USK dostała już dziesięć pomp MEDTRONIC 640G. Dzięki programowi możemy pomóc naszym pacjentkom lepiej kontrolować glikemię w trakcie ciąży. Możliwość korzystania z pomp przez pacjentki z cukrzycą to dobra wiadomość dla położników: – Optymalna kontrola glikemii w trakcie planowania i trwania ciąży warunkuje prawidłowy rozwój płodu i minimalizuje ryzyko powikłań okołoporodowych – uważa prof. Mariusz Zimmer, kierownik II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK. – Za pomocą pompy, która podaje insulinę w sposób ciągły, osiąga się najlepsze rezultaty. Pacjentki dostają pompę do domu i korzystają z niej aż do połogu. To jednak tylko jeden z elementów opieki medycznej nad ciężarną z cukrzycą typu 1. W sytuacji idealnej, ciąża u tych chorych powinna być planowana przynajmniej pół roku wcześniej i tak też zaleca się pacjentkom, pozostającym pod opieką Poradni Diabetologicznej USK. – 6 miesięcy to jest ten czas, gdy możemy kobietę dobrze przygotować do przyszłego stanu – mówi dr Janków. – Chodzi przede wszystkim o wyrównanie metaboliczne cukrzycy i redukację w zakresie prawidłowej insulinoterapii. Wysoka glikemia zwiększa ryzyko poronienia, retinopatii cukrzycowej, rozwinięcia się choroby nerek. Walczymy nie tylko o bezpieczeństwo matki, ale i dziecka. Wyrównanie glikemii ma kolosalne znaczenie także dla rozwoju płodu, ponieważ wysokie poziomy cukru u matki mogą powodować u dziecka liczne powikłania. Jednym z najbardziej znanych nawet laikom jest makrosomia, czyli nadmierny wzrost płodu, wynikający ze zbyt wysokiego poziomu cukru w organizmie matki. Dziecko osiąga masę powyżej 4 kg, a znane są przypadki noworodków ważących 6 kg i nawet więcej. Duże dziecko w tej sytuacji to duży kłopot. Nie tylko z powodu trudnego porodu (zwykle musi się kończyć cesarskim cięciem). Noworodek z makrosomią jest obarczony ryzykiem wystąpienia wielu problemów zdrowotnych, w tym kardiologicznych. – U noworodków urodzonych przez matki z nieuregulowaną glikemią może dojść np. do kardiomiopatii przerostowej (choroba serca polegająca na przeroście lewej komory), ale generalnie ryzyko wystąpienia wad wrodzonych jest u nich 2-3 krotnie większe niż przeciętnie – mówi prof. Barbara Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii USK. – Niebezpieczna jest sama makrosomia. Z powodu dużej masy ciała dziecka dochodzi często do przedwczesnego porodu. Noworodek mimo, że jest duży, niestety wykazuje objawy wcześniactwa, z wszelkimi tego konsekwencjami zdrowotnymi, w tym niewydolnością oddechową. Pierwsze dziecko, którego matka korzystała z osobistej pompy insulinowej w ramach programu w USK urodziło się w listopadzie br. Poród odbył się drogą naturalną, a stan maluszka był dobry. Kobiety z cukrzycą typu 1 planujące w najbliższej przyszłości ciążę, chcące wziąć udział w programie WOŚP i wypożyczyć na ten czas osobistą pompę insulinową, zapraszamy do kontaktu z sekretariatem Kliniki Angiologii, Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii USK (tel. 71-733-22-00, od poniedziałku do piątku w godz. 8.00 – 14.30). fot. Tomasz Walów, Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu |
Większość hospitalizowanych z powodu COVID-19 to niezaszczepieni |
Wrocław, 30 listopada 2021 Informacja prasowa Większość hospitalizowanych z powodu COVID-19 to niezaszczepieni
80 proc. pacjentów szpitala tymczasowego we Wrocławiu to osoby niezaszczepione. Nie zaszczepiła się także większość rodziców dzieci, które z powodu COVID-19 trafiają do Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Twarde dane nie pozostawiają wątpliwości, że jedyną skuteczną ochroną przed ciężkim przebiegiem choroby wywołanej SARS-Cov-2 jest szczepienie. Eksperci apelują o solidarność z najsłabszymi i najbardziej narażonymi na zakażenie. Jej wyrazem jest przyjęcie szczepionki.
Mimo wzrastającej liczby zakażonych, wśród pracowników, studentów i doktorantów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu sytuacja jest stabilna.
– W grupie studentów i doktorantów w ciągu tygodnia odnotowaliśmy zaledwie kilkanaście nowych zakażeń na 6,5 tysiąca osób. Dowodzi to, jak skuteczne są szczepienia, bo zdecydowana większość jest zaszczepiona – powiedział rektor UMW prof. Piotr Ponikowski, podczas dzisiejszej konferencji prasowej, jak co tydzień poświęconej bieżącej sytuacji pandemicznej na uczelni i w USK.
Rektor UMW po raz kolejny zaapelował by namawiać wszystkich do szczepień, bo liczba pacjentów w szpitalach z powodu COVID-19 wzrasta, a chorują coraz młodsi.
Dzięki wyszczepieniu personelu medycznego w USK nadal udaje się zapewnić opiekę nad pacjentami z innymi schorzeniami niż COVID-19.
– Dotychczas nie ograniczyliśmy działalności, przyjmujemy pacjentów na wszystkie oddziały, zarówno w trybie ostrym, jak i planowym – informuje dyrektor ds. lecznictwa otwartego Barbara Korzeniowska. – Działają także oddziały jednodniowe oraz poradnie. Nasz personel bardzo ciężko pracuje i dzięki ich wysiłkowi możemy wciąż pełnić funkcje szpitala „białego”.
Dr Janusz Sokołowski, kierujący szpitalem tymczasowym we Wrocławiu podkreślił, że do placówki trafiają pacjenci znacznie młodsi niż w czasie poprzedniej fali pandemii.
– Około 1/3 chorych to 30-40-latkowie – mówi dr Sokołowski. – 80 proc. wszystkich hospitalizowanych od początku wznowienia działalności szpitala nie była zaszczepiona.
Szef szpitala tymczasowego podkreśla, że u większości jego pacjentów choroba ma ciężki przebieg, a chorzy poza leczeniem wymagają najczęściej całodobowej opieki pielęgniarskiej.
Niepokojące są statystyki dotyczące dzieci, które znacznie częściej niż w poprzednich falach pandemii muszą być leczone w warunkach szpitalnych w powodu COVID-19.
- W miniony weekend mieliśmy zajęte wszystkie łóżka. 46 miejsc wypełnionych dziećmi z ciężkim przebiegiem choroby – relacjonuje prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK. – Ich rodzice w większości się nie zaszczepili. To bardzo przykre, że nawet rodzice dzieci przewlekle chorych, najbardziej narażonych na poważny przebieg COVID-19, nie myślą o tym, by je zabezpieczyć.
Naczelny epidemiolog USK dr hab. Jarosław Drobnik tłumaczył, dlaczego przypadki zachorowania na COVID-19 pomimo szczepienia nie są argumentem przeciwko samym szczepieniom.
– Zaszczepieni chorują m.in. dlatego, że mają kontakt z niezaszczepionymi – wyjaśniał dr hab. Jarosław Drobnik. – Pamiętajmy, że szczepienie nie zabezpiecza w stu procentach przed zakażeniem, a jedynie wielokrotnie zmniejsza ryzyko ciężkiego przebiegu choroby i zgonu. Wiadomo także, że u osoby zaszczepionej obserwujemy mniejszą wiremię – czyli trudniej się od niej zarazić. Im więcej osób zaszczepionych, tym mniejsza transmisja wirusa i jego skłonność do tworzenia kolejnych mutacji.
fot. Tomasz Walow/UMW
 | |
|
Screening noworodków w kierunku SMA już dostępny na Dolnym Śląsku |
Informacja prasowa 29.11.2021
Screening noworodków w kierunku SMA już dostępny na Dolnym Śląsku Noworodki urodzone w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu mogą być badane w kierunku rdzeniowego zaniku mięśni (SMA) w ramach Programu powszechnych badań przesiewowych, finansowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Województwo dolnośląskie dołączyło bowiem do regionów, w których badanie to jest standardem. To szansa na wczesne wykrycie tej ciężkiej choroby i wdrożenie skutecznego leczenia, zanim dojdzie do nieodwracalnych zmian. Wykonanie testu nie wymaga dodatkowego pobierania krwi dziecku, ale konieczna jest zgoda rodziców, ponieważ jest to badanie molekularne. SMA to choroba o podłożu genetycznym, w której przebiegu zanikają neurony ruchowe w rdzeniu kręgowym, a to doprowadza do stopniowego osłabienia mięśni aż do ich zaniku. Wywołuje to szereg powikłań, m.in. ze strony układu oddechowego, pokarmowego, kostno-szkieletowego. W najcięższej postaci może doprowadzić do śmierci w wieku kilku lat. Od czasu opracowania przełomowej terapii nusinersenem, można skutecznie zahamować rozwój choroby, jeśli terapię zastosuje się jak najwcześniej po narodzinach. Problem w tym, że SMA można u noworodka wykryć jedynie za pomocą specjalistycznych testów, bo w początkowym okresie nie daje żadnych objawów. Z tego powodu środowisko neurologów i pacjentów od dawna walczyło o włączenie SMA do standardu screeningu noworodków. Udało się. W lutym 2021 r. program powszechnych badań przesiewowych u noworodków został poszerzony o badanie w kierunku SMA. Stopniowo obejmowane są nim kolejne województwa, a listopadzie przyszedł czas na Dolny Śląsk. – Cieszymy się, że badania w kierunku SMA dołączyły do pakietu przesiewowych badań noworodków – komentuje kierownik Katedry i Kliniki Neonatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Barbara Królak-Olejnik. – Obejmuje on obecnie 30 pozycji, zatem nie odbiegamy od innych krajów europejskich. Dzięki badaniom przesiewowym udało się wyeliminować skutki wielu chorób, które można leczyć, jeśli tylko terapię zacznie się odpowiednio wcześnie. Jednym ze spektakularnych przykładów jest hipotyreoza (wrodzona niedoczynność tarczycy), nierozpoznana, a więc nieleczona, prowadzi do karłowatości ze znacznym upośledzeniem umysłowym. W przypadku nieleczonej wrodzonej niedoczynności tarczycy objawy kliniczne w okresie noworodkowym są subtelne, ale w miarę upływu czasu narastają. Systematycznie pogłębia się opóźnienie rozwoju psychoruchowego, a od drugiego półrocza życia ujawnia się zahamowanie tempa wzrastania. Objawy biochemiczne i zahamowanie wzrastania są całkowicie odwracalne po wprowadzeniu leczenia, natomiast opóźnienie rozwoju psychoruchowego jest nieodwracalne, jeżeli leczenie nastąpi po okresie noworodkowym. Stopień trwałej niepełnosprawności intelektualnej jest wprost proporcjonalny do stopnia i czasu utrzymywania się niedoboru hormonów tarczycy. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia w Polsce nie brakowało dzieci z tym schorzeniem, a leczenie rozpoczynano w okresie w pełni nasilonych objawów. Od 1994 r. wszystkie noworodki w Polsce są objęte badaniem przesiewowym w kierunku wrodzonej niedoczynności tarczycy. Kolejnym przykładem choroby, której skutkom możemy zapobiec jest fenyloketonuria. Nierozpoznana lub nieleczona prowadzi do uszkodzenia mózgu, postępujących zaburzeń neurologicznych, padaczki, upośledzenia rozwoju. Rozpoznanie choroby po urodzeniu umożliwia prawidłowy rozwój dziecka. Teraz jest szansa, że tak samo stanie się z rdzeniowym zanikiem mięśni i że może także SMA w przyszłości przestanie być problemem. Prof. Barbara Króla-Olejnik podkreśla, że choć rutynowych badań przesiewowych przybywa, ich wykonywanie nie wiąże się z przysporzeniem maluszkowi dodatkowych uciążliwości. – W 3-4 dobie po urodzeniu pobierana jest krew kapilarna noworodka na bibułki testowe. Badanie w kierunku SMA nie wymaga dodatkowych ukłuć i pobrań krwi – zapewnia kierownik Kadry i Kliniki Neonatologii UMW. – Jednak konieczna jest pisemna zgoda mamy lub opiekuna prawnego, zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, dotyczącymi badań molekularnych. |
Apel do chorych na COVID-19 |
Apel do chorych na COVID-19: Miejcie pod ręką swoją dokumentację medyczną Nawet przy łagodnym przebiegu choroby może się zdarzyć nagłe pogorszenie stanu i konieczność leczenia w szpitalu, dlatego chorzy na COVID-19 pozostający w domu, powinni się wcześniej przygotować na taki scenariusz, zwłaszcza w przypadku istnienia innych chorób – apelują lekarze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Zalecenie to dotyczy szczególnie osób, cierpiących na choroby współistniejące, przyjmujących w związku z nimi różne leki. Zarówno istnienie chorób towarzyszących, jak i stosowana farmakoterapia to informacje niezwykle ważne dla lekarzy decydujących o dalszym leczeniu pacjenta z COVID-19. Dlatego warto mieć pod ręką, w widocznym miejscu, swoją dokumentację medyczną oraz spis aktualnie przyjmowanych leków. Przebieg CoVID-19 jest nieprzewidywalny. Czasem chory czuje się nieźle przez wiele dni, a w pewnym momencie dochodzi do nagłego załamania stanu zdrowia, gdy liczy się każda minuta. Kiedy przyjeżdża karetka, często nie ma czasu na poszukiwanie dokumentów, które będą bardzo istotne podczas hospitalizacji. |
Webinar dla opiekunów osób z otępieniem |
Webinar dla opiekunów osób z otępieniem We wtorek, 23 listopada zapraszamy Państwa na webinar dla opiekunów osób żyjących z otępieniem pt.: „Otępienie i zdrowie społeczne w otępieniu”. Spotkanie poprowadzi prof. Dorota Szcześniak z Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i członkini zespołu „Razem przed siebie”. ⠀ W trakcie webinaru znajdziecie odpowiedzi na poniższe pytania: 1. Czym jest koncepcja zdrowia społecznego? 2. Jakie aspekty zdrowia społecznego można wykorzystać w poprawie funkcjonowania osób z otępieniem? 3. Czym jest rezerwa poznawcza? 4. Jak w praktyce można wspierać osoby z otępieniem? ⠀ Wydarzenie odbędzie się 23 listopada o godz. 16:15 na Wydziale Farmaceutycznym z Oddziałem Analityki Medycznej UMW (ul. Borowska 211, Sala Wykładowa W2). Ze względu na wymogi epidemiologiczne w wydarzeniu na żywo uczestniczyć mogą jedynie osoby zaszczepione (max. 150 os.). Mamy także dobrą wiadomość dla osób, które nie mogą wziąć udziału w spotkaniu stacjonarnym – webinar będzie dostępny na profilu kampanii „Razem przed siebie” na Facebooku oraz na stronie www.razemprzedsiebie.pl w zakładce Aktualności. Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych! |
Informacja prasowa 19.11.2021 Retransplantacja serca – pierwszy taki zabieg w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu w USK Lekarze Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu kierowanego przez prof. Piotra Ponikowskiego przeszczepili serce pacjentowi, który kilka lat temu przeszedł już taki zabieg, ale doszło u niego do nieodwracalnego zniszczenia przeszczepionego narządu. Retransplantacja została wykonana we wrocławskim ośrodku po raz pierwszy i zakończyła się powodzeniem. Takie zabiegi u dorosłych pacjentów są w Polsce rzadkością, a w skali świata dotyczą zaledwie kilku procent osób po transplantacji. – Pacjent ma 36 lat i za sobą długą historię choroby – mówi prof. Michał Zakliczyński, szef Kliniki Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia USK we Wrocławiu. – 4,5 roku temu przeszedł transplantację serca w Zabrzu, ale wcześniej, czekając na dawcę, dwa lata leżał w szpitalu na wspomaganiu mechanicznym, bez którego by nie przeżył. W krótkim czasie doszło u niego do powtarzających się epizodów odrzucenia przeszczepu. Jednocześnie w jego przypadku leczenie immunosupresyjne okazało się nieskuteczne, prawdopodobnie ze względu na to, że pacjent nie tolerował większości dostępnych obecnie nowoczesnych leków zapobiegających odrzucaniu. Jego stan się pogarszał, aż doszło do krytycznego momentu, gdy nie był już w stanie funkcjonować. Powtarzające się epizody odrzucania, być może związane również ze współistniejącą chorobą autoimmunologiczną jelit, doprowadziły do niewydolności serca – wyjaśnia dr Roman Przybylski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii USK. – Są to sytuacje, których przed transplantacją nie możemy przewidzieć, choć przebieg niektórych chorób autoimmunologicznych, może dyskwalifikować pacjenta do przeszczepu. Mężczyzna był pod stałą kontrolą specjalistów z USK, aż nadszedł dzień, w którym już nie wypuścili go ze szpitala. Jego życie było zagrożone i w tej sytuacji jedynym rozwiązaniem było zastąpienie zniszczonego serca nowym. Szczęśliwie dawca znalazł się szybko. Na początku października br. pacjent dostał nowe serce. Po 1,5 miesiąca od operacji czuje się dobrze, szykuje się do domu i obiecuje sobie, że będzie się oszczędzał. Inaczej niż wcześniej. – Mógłbym już książkę napisać o swoim zdrowiu – żartuje Marcin Drab, kierowca z województwa mazowieckiego. – Od dawna choruję na wrzodziejące zapalenie jelit, ale na serce nie narzekałem. Aż do momentu, kiedy w wieku 29 lat zapadłem na grypę. Nie doleczyłem choroby, poszedłem do pracy i to był duży błąd. Czułem się coraz gorzej, traciłem siły, aż w końcu nie byłem w stanie wejść po schodach do domu. Lekarze zdiagnozowali mi zapalenie mięśnia sercowego i zakwalifikowali do przeszczepu. Trafiłem do Zabrza, ale długo nie było dla mnie serca. Prawie przez dwa lata o życiu pana Marcina decydowała pompa, wspomagająca pracę jego serca. Młody człowiek był załamany, ale cierpliwie znosił długotrwały pobyt w szpitalu. W 2017 r. w końcu doczekał się przeszczepu. – Początkowo wszystko było super, czułem się jak nowo narodzony i cieszyłem się, że wreszcie będę mógł wrócić do normalnego życia – opowiada. – Jednak radość nie trwała długo. Wróciłem do pracy, wkrótce znowu się przeziębiłem, a potem zacząłem odczuwać duszności i miałem coraz mniej siły. Lekarze stwierdzili, że mój organizm odrzuca nowe serce. Mimo leczenia, było coraz gorzej. Postanowiłem skonsultować się ze specjalistami z Wrocławia, bo słyszałem o nich wiele dobrego. Tak dotarłem do USK, gdzie znowu przeszczepiono mi serce. To już moje trzecie. Choć pacjent czuje się dobrze, na skutek wcześniejszych doświadczeń daleki jest od entuzjazmu. Nieco się obawia, że sytuacja z odrzuceniem przeszczepu może się powtórzyć. Zapewnia, że tym razem będzie bardziej o siebie dbał i nie wróci do pracy tak szybko, jak po pierwszym przeszczepie. Na razie nie ma powodów do niepokoju. Wyniki pierwszych biopsji, wykonywanych w celu oceny stopnia odrzucenia przeszczepu, wykazują, że wszystko przebiega prawidłowo. |
Rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu w światowej elicie cytowań |
Informacja prasowa 03.11.2021 r. Rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu w światowej elicie cytowań
Prof. Piotr Ponikowski – rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu po raz siódmy z rzędu znalazł się w prestiżowym zestawieniu najczęściej cytowanych naukowców świata. To dotąd jedyny Polak z takim osiągnięciem.
Na ogłoszonej 16 listopada przez Clarivate Analytics dorocznej liście najczęściej cytowanych na świecie uczonych - Highly Cited Researchers 2021 - znalazły się 6602 osoby, w tym tylko 6 z Polski.
- Cieszę się, że po raz kolejny znalazłem się w tak zaszczytnym gronie. Traktuję to nie tylko jako sukces osobisty, ale też ważne osiągnięcie dla mojej uczelni. Bez wątpienia umocni to pozycję Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu w międzynarodowych rankingach, na pewno wpłynie na naszą pozycję na liście szanghajskiej – podkreśla prof. Piotr Ponikowski. — Moja obecność na liście to potwierdzenie solidnej pozycji polskiej kardiologii, w Instytucie Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego oferujemy naszym pacjentom takie same możliwości jak nasi koledzy w dowolnym kraju Europy. Na co dzień z nimi współpracujemy i wiem, że nie mamy powodów do kompleksów. To naukowe efekty tej międzynarodowej współpracy owocują liczbą cytowań. Jesteśmy dla europejskich ośrodków partnerami. To pokazuje, że właśnie współpraca i łączenie potencjałów daje najlepsze efekty, stąd tak ważne są dla mnie działania, które rozpoczęliśmy we Wrocławiu — dodaje prof. Ponikowski.
Lista HCR ogłaszana jest przez międzynarodową firmę analityczną Clarivate Analytics w oparciu o bazę Web of Science. Wskazuje ona uczonych, których publikacje znalazły się wśród 1% najbardziej cytowanych w 21 dziedzinach nauki.
Prof. Piotr Ponikowski – kardiolog, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego jako pierwszy w historii Polak odnotowany został w liście opublikowanej przez Clarivate Analytics po raz siódmy z rzędu.
 | |
|
Jubileuszowa konferencja endokrynologiczna |
Jubileuszowa konferencja endokrynologiczna Spóźniona o rok z powodu pandemii konferencja naukowa „Pół wieku ewolucji naukowej w endokrynologii”, zorganizowana w dniach 22-23 października br., poświęcona została pięćdziesięcioleciu działalności Kliniki Endokrynologii we Wrocławiu (obecnie Katedry i Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Leczenia Izotopami). Konferencja miała charakter hybrydowy, a honorowy patronat nad wydarzeniem objął Rektor Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu prof. Piotr Ponikowski. W stacjonarnych obradach brała udział ograniczona liczba uczestników, większość korzystała z transmisji on-line. – Uczestnicy konferencji mieli możliwość wysłuchania osiemnastu wykładów nawiązujących do najważniejszych historycznych osiągnięć w endokrynologii, wkładu polskich i wrocławskich badaczy w rozwój endokrynologii, a także współczesnych możliwości diagnostyczno-terapeutycznych i perspektyw endokrynologii w erze rozwoju nauki, telemedycyny i przewidywanej sztucznej inteligencji – mówi prof. Marek Bolanowski, kierownik Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Leczenia Izotopami. – Wykłady wygłaszali kierownicy klinik endokrynologicznych z całego kraju, konsultant krajowy w dziedzinie endokrynologii prof. dr hab. Andrzej Lewiński i prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego prof. dr hab. Beata Kos-Kudła. Pani profesor w wykładzie inauguracyjnym omówiła działalność Centrum Doskonałości Nowotworów Neuroendokrynnych w Katowicach, afiliowanego przez Europejskie Towarzystwo Guzów Neuroendokrynnych. Wykład cieszył się dużym zainteresowaniem z racji aktualności tematyki oraz faktu, że ośrodek wrocławski, jako jeden z niewielu tradycyjnych ośrodków uniwersyteckich w kraju nie dysponuje możliwościami terapii wysokimi dawkami izotopów, co zmusza nas do kierowania pacjentów na leczenie radioizotopowe do innych miast. Osiągnięcia wrocławskiej endokrynologii przedstawili były i obecny szef kliniki: prof. Andrzej Milewicz i prof. Marek Bolanowski. Mówili m.in. o badaniach wola endemicznego, hormonów steroidowych w tkankach nowotworowych, przełomowym zastosowaniu nowych leków w leczeniu hiperandrogenizmu, niepłodności i guzów przysadki. Miłym akcentem uroczystości otwarcia konferencji było wręczenie medali im. Oskara Minkowskiego trojgu zasłużonym dla rozwoju diabetologii badaczom. Medale otrzymali: prof. dr hab. Renata Wąsik, emerytowana kierownik wrocławskiej Katedry i Kliniki Endokrynologii i Diabetologii Wieku Rozwojowego; prof. Maria Górska, emerytowana kierownik Katedry i Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Wewnętrznych UM w Białymstoku oraz prof. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Kapitułę Medalu tworzą Rektor Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, Prezes Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, Prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego i kierownik wrocławskiej Katedry i Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Leczenia Izotopami. – Oskar Minkowski był niemieckim uczonym o polsko-żydowskich korzeniach, pracował we Wrocławiu, w obecnej siedzibie naszej kliniki przy Wybrzeżu Ludwika Pasteura 4 w latach 1909-1926 – przypomina prof. Bolanowski. – Największym jego osiągnięciem było wykazanie w 1889 r., że usunięcie trzustki wywołuje cukrzycę u psów. Konsekwencją tego było odkrycie insuliny w 1921 r. i zastosowanie jej w leczeniu chorych na cukrzycę. Innym wybitnym odkryciem Minkowskiego było powiązanie akromegalii z przerostem przysadki. **** Historia Wrocławska Klinika Endokrynologii powstała w 1970 r., po podziale II Kliniki Chorób Wewnętrznych, pierwszym kierownikiem był prof. dr hab. Antoni Falkiewicz, który już 13 grudnia1945 r. objął kierownictwo Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu. Prof. Falkiewicz kształcił się we Lwowie i Wiedniu, był doktorem honoris causa AM we Wrocławiu (1971), Dziekanem Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu i Politechniki (1949-1950), Prorektorem ds. Nauki AM, a następnie Rektorem AM (1954-1957), przewodniczącym Zarządu Głównego Towarzystwa Internistów Polskich. W okresie powojennym zainteresowania naukowe kliniki koncentrowały się na wolu endemicznym na Dolnym Śląsku. W latach 1971-1989 Katedrą i Kliniką Endokrynologii kierował doc. dr hab. med. Stanisław Gruszka, znakomity diagnosta i internista, a ponadto pasjonat motyli, posiadacz największego zbioru w Polsce. W tym czasie zajmowano się enzymologią kliniczną i metabolizmem magnezu w endokrynopatiach. W latach 1989-2013 kliniką kierował prof. dr hab. Andrzej Milewicz, który był także prorektorem ds. dydaktyki AM (1996-1999), prezesem Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego (2005-2016), członkiem Zarządu Głównego Europejskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, przewodniczącym komitetu organizacyjnego XVI Kongresu Europejskiego Towarzystwa Endokrynologicznego we Wrocławiu w 2014 r. W czasie kierowania kliniką prof. Milewicz, organizował kursy kształcenia podyplomowego Europejskiej Federacji Towarzystw Endokrynologicznych, Światowy Zjazd Endokrynologii Ginekologicznej, Konferencję Aging Couple in Europe czy Szczyt Unii Europejskiej nt. starzenia się z udziałem ministrów zdrowia z państw UE. W okresie prawie 25 lat kierowania kliniką przez prof. Milewicza wprowadzono nowoczesne metody diagnostyczne: oznaczenia hormonalne metodą RIA, densytometrię, powstała Pracownia Medycyny Nuklearnej. Oddział kliniczny rozwinął działalność diabetologiczną. Klinika kontynuowała współpracę międzynarodową, pracownicy odbywali pobyty naukowe w Holandii, Niemczech, Włoszech, USA, Szwecji, Wielkiej Brytanii, prowadzono liczne granty. Teraźniejszość Obecna nazwa jednostki to Katedra i Klinika Endokrynologii, Diabetologii i Leczenia Izotopami. Kierowana jest przez prof. Marka Bolanowskiego, który był członkiem Zarządu Głównego Europejskiego Towarzystwa Neuroendokrynologii, wiceprzewodniczącym sekcji endokrynologii Europejskiej Unii Lekarzy Specjalistów, współprzewodniczącym komitetu organizacyjnego XVI Kongresu Europejskiego Towarzystwa Endokrynologicznego we Wrocławiu w 2014 r., przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego XVIII Kongresu Europejskiego Towarzystwa Neuroendokrynologicznego we Wrocławiu w 2018 r. Jest przewodniczącym Rady Naukowej dwumiesięcznika Endokrynologia Polska, członkiem redakcji wielu czasopism krajowych i zagranicznych. Klinika organizowała liczne konferencje międzynarodowe, kursy kształcenia podyplomowego pod auspicjami Polskiego i Europejskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, uczestniczy w badaniach klinicznych nowych leków, współpracuje z wieloma jednostkami Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, a także spoza tego ośrodka. Od 2018 r. klinika znajduje się w strukturach USK, posiada oddział 24-łóżkowy, Poradnię Endokrynologiczną, Poradnię Diabetologiczną, Pracownię Medycyny Nuklearnej. Odział kliniczny przeszedł w ubiegłym roku poważny remont (koszt 5 mln zł), obecnie remontowana i modernizowana jest Pracownia Medycyny Nuklearnej. W klinice prowadzone są specjalizacje w dziedzinach endokrynologii, diabetologii i chorób wewnętrznych. Pracownicy kliniki byli bądź są obecnie dolnośląskimi konsultantami wojewódzkimi w dziedzinie endokrynologii (prof. Andrzej Milewicz, prof. Marek Mędraś, prof. Marek Bolanowski), medycyny nuklearnej (dr hab. Diana Jędrzejuk, także dla woj. opolskiego) oraz w dziedzinie seksuologii – prof. Zygmunt Zdrojewicz. Klinika jest wiodącym krajowym ośrodkiem w diagnozowaniu i leczeniu chorych z guzami przysadki (akromegalia, choroba Cushinga), orbitopatią tarczycową, nowotworami neuroendokrynnymi, osteoporozą, otyłością, zaburzeniami metabolicznymi. Pracownicy kliniki prowadzą dydaktykę na Wydziale Lekarskim i ED. Są to zajęcia z chorób wewnętrznych, endokrynologii i medycyny nuklearnej. Kształcą także studentów Wydziału Farmaceutycznego, oddziału Analityki Medycznej w przedmiocie diagnostyka izotopowa. W przeszłości odpowiedzialne funkcje organizacyjne na Wydziale Lekarskim Kształcenia Podyplomowego pełniły także prof. Grażyna Bednarek-Tupikowska (Dziekan) i prof. Bożena Bidzińska-Speichert (Prodziekan). Klinika od dawna jest siedzibą Oddziału Wrocławskiego Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, przez wiele kadencji członkami zarządu Głównego PTE byli prof. A. Milewicz (prezes), prof. M. Bolanowski (sekretarz)i dr hab. D. Jędrzejuk (skarbnik). – Dzięki swoim osiągnięciom i aktywności, a także organizowaniu w krótkim odstępie czasu dwóch największych europejskich kongresów endokrynologicznych, wrocławska Klinika Endokrynologii, Diabetologii i Leczenia Izotopami jest jednym z najlepiej rozpoznawanych za granicą polskich ośrodków endokrynologicznych – podkreśla prof. Marek Bolanowski. |
|