Wrocław, 15 maja 2025 r.
NZJ nie ma granic – codzienność z chorobą, o której wciąż mówimy za mało
Przewlekłe, bolesne, nieprzewidywalne – takie są nieswoiste choroby zapalne jelit (NZJ). To te-mat wciąż niedostatecznie obecny w świadomości społecznej, dlatego w poniedziałek, 19 maja z okazji Światowego Dnia NZJ Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) przygotował bezpłatne konsultacje, gest solidarności – fioletowe światło, a także zapowiada nowy poradnik dla pacjentów. Wszystko po to, by przełamać tabu wokół tych trudnych chorób i pomóc osobom, które zmagają się z nimi na co dzień.
NZJ to grupa chorób przewodu pokarmowego obejmująca wrzodziejące zapalenie jelita grubego oraz chorobę Leśniowskiego-Crohna. Są to schorzenia o charakterze przewlekłym, nieuleczalnym, przebiegające z okresami zaostrzeń i remisji. Objawy? Biegunka, bóle brzucha, utrata masy ciała, zmęczenie. Ale to nie wszystko.
– To choroby układowe – poza jelitami mogą dawać objawy reumatologiczne, dermatologiczne czy okulistyczne. NZJ zwiększa też ryzyko zaburzeń lękowych i depresji oraz niektórych nowotworów. To ogromne wyzwanie nie tylko medyczne, ale i społeczne – tłumaczy prof. dr hab. Katarzyna Neubau-er , kierownik Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.
Chorują już małe dzieci, ale najczęściej NZJ ujawnia się u młodych dorosłych – między 20. a 30. ro-kiem życia – czyli w czasie, gdy kształtują się ich plany zawodowe, rodzinne, życiowe. Diagnoza mo-że wywrócić je do góry nogami.
Codzienność z NZJ: życie w cieniu choroby
100 tysięcy Polaków chorujących na NZJ żyje z nieustanną niepewnością – nie wiedzą, kiedy pojawi się kolejne zaostrzenie, czy będą mogli pójść do pracy, wyjść z domu, uczestniczyć w spotkaniach towarzyskich. Do tego dochodzi stres, przewlekłe zmęczenie i duże ryzyko zaburzeń lękowo-depresyjnych. W badaniach jasno pokazano, że jakość życia pacjentów z NZJ – szczególnie w okre-sie zaostrzenia – jest znacznie obniżona.
– To choroby niewidzialne. Pacjent może wyglądać zdrowo, ale wewnątrz zmaga się z bólem, lękiem i wstydem. Te choroby wciąż wiążą się z tabu, a milczenie pogarsza sytuację – wyjaśnia dr Małgorzata Reszczyńska, gastrolog z Kliniki Gastrologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.
Dlatego międzynarodowe hasło tegorocznych obchodów brzmi: „NZJ nie ma granic” – również tych społecznych i komunikacyjnych.
Nieswoiste zapalenia jelit nie oszczędzają także najmłodszych. W ostatnich latach lekarze obserwu-ją niepokojący wzrost liczby zachorowań wśród dzieci – szczególnie w grupie poniżej 15. roku życia. Szacuje się, że nawet co piąty pacjent z NZJ to dziecko. To wyjątkowo wrażliwa grupa – choroba nie tylko wpływa na układ pokarmowy, ale także może poważnie zaburzyć rozwój fizyczny.
– U dzieci, które powinny rosnąć i przybierać na wadze, przewlekły stan zapalny jelit może prowa-dzić do zaburzeń wzrostu i znacznego niedożywienia. Dlatego tak ważna jest szybka i trafna diagnostyka – wyjaśnia dr Tomasz Pytrus , kierownik Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Żywienia USK we Wrocławiu.
W Klinice działającej w ramach Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu młodzi pacjenci mogą liczyć na dostęp do nowoczesnych terapii, w tym leczenia biologicznego, które pomaga zahamować proces zapalny i dać dziecku szansę na prawidłowy rozwój.
Leczenie coraz skuteczniejsze, ale nadal nie przyczynowe
Choć przyczyny nieswoistych zapaleń jelit wciąż nie są do końca poznane, wiadomo, że kluczową rolę odgrywają predyspozycje genetyczne, czynniki środowiskowe oraz zaburzenia mikrobioty jelitowej. Nie da się tych chorób całkowicie wyleczyć, ale można je coraz lepiej kontrolować.
– W ostatnich latach dokonał się prawdziwy przełom w terapii NZJ. Pojawiły się nowe leki biologiczne i programy terapeutyczne. Pacjenci mają więcej nadziei, choć nadal czasem konieczne jest leczenie chirurgiczne – podkreśla prof. Katarzyna Neubauer.
Zabiegi operacyjne, choć nie są pierwszym wyborem, w niektórych przypadkach stanowią ważną i skuteczną formę terapii, np. w przypadku powikłań choroby Crohna czy masywnych krwawień we wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego. Często w takich przypadkach wyłaniana jest również stomia.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu to wiodący ośrodek leczenia nieswoistych zapaleń jelit na Dolnym Śląsku oferujący ciągłość i kompleksowość terapii od dzieciństwa po dorosłość. Chorzy z NZJ mogą liczyć tu nie tylko na dostęp do nowoczesnych terapii, ale też na zintegrowaną opiekę wielu specjalistów, którzy wspólnie czuwają nad ich zdrowiem, począwszy od precyzyjnej diagnostyki, przez stałe monitorowanie stanu zdrowia, po terapie biologiczne i wsparcie chirurgiczne w razie potrzeby.
Najmłodsi pacjenci trafiają pod opiekę Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Żywienia , gdzie otrzymują specjalistyczną diagnostykę i terapię. Gdy wchodzą w dorosłość, płynnie przejmują ich lekarze z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych , co gwarantuje kontynuację leczenia bez zbędnych przerw i stresów.
– To niezwykle ważne, by pacjent był leczony kompleksowo niezależnie od wieku, a leczenie nie może ograniczać się tylko do jednej specjalizacji. To choroba gastrologiczna, która dotyka całego organizmu, od stawów, przez skórę, po oczy – podkreśla dr Wojciech Pisarek, specjalista chorób wewnętrznych i gastroenterologii z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu. - Dlatego w USK pracujemy zespołowo, a lekarze różnych specjalizacji konsultują się ze sobą na bieżąco. Dzięki temu prowadzimy pacjenta przez całą ścieżkę leczenia, dostosowując terapię do zmieniającego się przebiegu choroby w ciągu całego życia – dodaje specjalista.
Konsultacje i poradnik dla pacjentów
Z okazji Światowego Dnia Nieswoistego Zapalenia Jelit USK we Wrocławiu zaprasza pacjentów na bezpłatne konsultacje. Odbędą się one w dniu obchodów w poniedziałek, 19 maja, w godzinach 11:30–14:00 w klinice dla dzieci – Klinika Pediatrii, Gastroenterologii i Żywienia przy ul. M. Curie-Skłodowskiej 50-52 oraz w klinice dla dorosłych – Klinika Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych przy ul. Borowskiej 213 . Nie jest potrzebne skierowanie, ale wymagana jest wcześniejsza rejestracja mailowa pod adresem
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
.
W przygotowaniu znajduje się również poradnik pt. „Zrozumieć nieswoiste choroby zapalne jelit. Poradnik dla pacjentów” , który ukaże się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Będzie to praktyczne kompendium wiedzy napisane przez lekarzy z wrocławskiej kliniki.
„NZJ nie ma granic” – także w komunikacji
Tegoroczne hasło Światowego Dnia NZJ – „NZJ nie ma granic” – podkreśla potrzebę łamania tabu i budowania otwartej, empatycznej komunikacji.
– Chcemy, by pacjenci nie czuli się wykluczeni. Mówmy o NZJ głośno. To choroby, które mogą dotknąć każdego i które wymagają zrozumienia nie tylko od lekarzy, ale i otoczenia – pracodawców, nauczycieli, bliskich – apeluje dr Anna Zubkiewicz-Zarębska , specjalista gastroenterolog z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych USK.
Właśnie dlatego Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu aktywnie włącza się w międzynarodową kampanię obchodów Światowego Dnia NZJ (World IBD Day), organizowaną przez Europejską Federację Stowarzyszeń Choroby Crohna i WZJG (EFCCA). W ramach działań, w mediach społecznościowych będą publikowane grafiki informacyjne, a fasada budynku przy ul. Borowskiej zostanie w tym okresie symbolicznie podświetlona na fioletowo – kolor solidarności z osobami żyjącymi z nieswoistymi zapaleniami jelit. To wyraz wsparcia, ale też zaproszenie do rozmowy. Bo NZJ nie ma granic – również w komunikacji.
|
Wrocław ma serce do transplantacji – 200 przeszczepów w 4 lata i ambitne plany Instytutu Chorób Serca na przyszłość |
Wrocław, 14 maja 2025 r.
Wrocław ma serce do transplantacji – 200 przeszczepów w 4 lata i ambitne plany
Instytutu Chorób Serca na przyszłość
200 transplantacji serca w zaledwie cztery lata, rekordowa liczba przeszczepów serca w Polsce i ambitny plan rozszerzenia programu na najmłodszych pacjentów – Instytut Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (UMW) podsumowuje swoje działania i otwiera nowy rozdział w historii polskiej transplantologii. Zaprasza również do debaty podczas I Wrocławskiej Majówki Transplantacyjnej, którą zaplanowano na 20 maja.
Pierwsza transplantacja serca we Wrocławiu odbyła się w 2021 roku. To wtedy kardiochirurg dr Roman Przybylski i kardiolog prof. Michał Zakliczyński specjalizujący się w transplantacjach przyjechali do Wrocławia. Wcześniej fachu uczyli się od najlepszych – prof. Zbigniewa Religii i prof. Mariana Zembali. Od tego czasu wrocławski ośrodek rozwija się w błyskawicznym tempie – co piąta transplantacja serca w Polsce została wykonana właśnie tutaj, a zespół chirurgów i specjalistów Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w ścisłej współpracy z kardioanestezjologami z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii stał się jednym z najprężniej działających w kraju.
W samym 2024 roku przeszczepiono 49 serc – jak wynika z danych Poltransplant – to najwięcej w Polsce wśród ośrodków wykonujących transplantacje. Sukcesy te to nie tylko wynik wysokich kompetencji medycznych, ale również rosnącej świadomości społecznej dotyczącej donacji narządów
– Naszym celem od początku było stworzenie ośrodka, który nie tylko leczy, ale wyznacza standardy i daje pacjentom realną nadzieję – niezależnie od ich wieku, miejsca zamieszkania czy stopnia zaawansowania choroby. Dwieście transplantacji w cztery lata to symbol zmiany systemowej, ale też ogromny wysiłek zespołu, który każdego dnia staje do walki o ludzkie życie. Każdy przeszczep to historia nie tylko pacjenta, ale także dawcy, jego rodziny i całego zespołu medycznego. Jesteśmy dumni, że możemy być częścią tej zmiany – podkreśla prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK.
Pacjenci trafiający do ICHS pochodzą z całej Polski. Wśród nich są również ci, którzy wcześniej byli dyskwalifikowani w innych placówkach ze względu na stan zdrowia.
– Dwusetna transplantacja nie różniła się od innych pod względem trudności – i bardzo dobrze. Im mniej niespodzianek w trakcie operacji, tym lepiej dla pacjenta – mówi prof. dr hab. Michał Zakliczyński, kierownik Kliniki Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia. – Specjaliści mogą wtedy łatwiej realizować plan operacyjny i ogranicza się ryzyko ewentualnych powikłań.
Większość z 200 przeprowadzonych transplantacji dotyczyła pacjentów w stanie zagrożenia życia. Od początku roku wykonano 22 transplantacje – z czego tylko jedna była planowana. Pozostali pacjenci oczekiwali pilnie na nowe serce.
– Wszystko przebiegło pomyślnie. 59-letni pacjent, który spędził dwa miesiące w szpitalu w oczekiwaniu na przeszczep, został już wypisany do domu – dodaje prof. Zakliczyński.
W ocenie specjalistów im krótszy czas oczekiwania, tym mniejsze ryzyko, że ciężko chorzy pacjenci tego zabiegu nie doczekają. Faktycznie niektórzy pacjenci czekają bardzo krótko, ale są też tacy, którzy muszą czekać miesiącami. Wszystko zależy od bardzo wielu czynników, leżących nie tylko po stronie szpitala, organizacji czy koordynacji.
– Do transplantacji kwalifikuje się też coraz starszych biorców, bo po prostu coraz dłużej żyjemy – mówi dr Roman Przybylski prof. UMW, kierownik Oddziału Kardiochirurgii, który ma na swoim koncie ponad 500 przeszczepów. – Organy pobieramy również od starszych pacjentów, o ile ich organy są w dobrym stanie. Dla przykładu niedawno dawcą w naszej klinice był siedemdziesięciokilkuletni pacjent, którego nerki zgodnie z programem "Old to old" przeszczepiono pacjentowi w podobnym wieku. Coraz więcej jest też operacji, gdy jednocześnie przeszczepia się kilka narządów, np. serce z wątrobą, serce z trzustką czy serce z nerką.
Kiedy nowe serce staje się koniecznością
– Stabilni pacjenci z niewydolnością serca są pod opieką naszej Poradni Kardiologicznej. W razie pogorszenia stanu zdrowia trafiają na oddział – mówi dr Ewa Mroczek z Kliniki Kardiologii USK. – Szczególnej uwagi wymagają osoby z wrodzonymi wadami serca, które przechodzą z opieki pediatrycznej do naszej placówki.
Specjaliści regularnie wykonują badania pozwalające na ocenę stanu pacjenta, m.in. echo serca, testy wysiłkowe, spirometrię, badania biochemiczne oraz cewnikowanie serca.
– U wielu pacjentów pogorszenie stanu zdrowia następuje stopniowo. Gdy zauważamy taki trend, kwalifikujemy ich do przeszczepienia – tłumaczy dr Mroczek. – Pracuję z młodymi pacjentami, którzy przeszli już liczne operacje, ale mimo to ich komfort życia spada. Coraz częściej są wykluczani z codziennego funkcjonowania. W wielu przypadkach jedyną szansą na poprawę stanu zdrowia jest transplantacja serca.
Z powodu postępu w leczeniu dzieci z wadami serca, coraz więcej pacjentów z powikłaniami wchodzi w dorosłość. Dla wielu z nich przeszczep staje się nieunikniony.
– Podczas wizyt uprzedzamy pacjentów o możliwości konieczności transplantacji w przyszłości. Kluczowe jest uchwycenie właściwego momentu – tak, by nie doszło np. do konieczności jednoczesnego przeszczepienia serca i wątroby – dodaje lekarka.
Eksperci z USK utrzymują kontakt z pacjentami po przeszczepie, obserwując, jak zmienia się ich życie. – To niezwykle poruszające, gdy pacjent może wrócić do aktywności, o których wcześniej tylko marzył – podsumowuje dr Mroczek.
By cały proces mógł zakończyć się sukcesem, niezbędna jest interdyscyplinarna współpraca. Udział anestezjologów i specjalistów intensywnej terapii w transplantologii serca to nie tylko medycyna najwyższej precyzji, ale też ogromna odpowiedzialność emocjonalna.
– Trafiają do nas pacjenci w stanie skrajnie ciężkim – często po nagłym zatrzymaniu krążenia, z zaawansowanym uszkodzeniem mięśnia sercowego, wymagający natychmiastowego wspomagania krążenia. To momenty największego napięcia, kiedy naszym celem jest ustabilizowanie chorego i utrzymanie go przy życiu do czasu znalezienia odpowiedniego dawcy – tłumaczy prof. dr hab. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – To nie byłoby możliwe bez zespołu, który działa jak precyzyjnie zaprogramowany organizm – z doświadczeniem, czujnością i determinacją. Satysfakcja, gdy taki pacjent wraca po przeszczepie do normalnego życia – bezcenna.
Skuteczna koordynacja – więcej przeszczepów
Szansa na serce z zagranicy pojawiła się przy dwusetnym przeszczepie – niestety z powodu zatrzymania krążenia u dawcy procedura została przerwana.
– Miało to być pierwsze w naszym ośrodku serce z Czech. Byliśmy gotowi do transportu, ale sytuacja u dawcy uniemożliwiła realizację procedury – relacjonuje Mateusz Rakowski, kierownik Biura ds. Transplantacji i Donacji USK.
Obecnie w USK na przeszczepienie serca czeka ok. 40 pacjentów, a zgodnie z danymi Poltransplant za 2024 rok, w całej Polsce – około 400. Na Dolnym Śląsku liczba dawców wzrosła z 7,95 na milion mieszkańców do ponad 17.
– To efekt intensywnej pracy Biura Koordynacji Transplantacji i lepszej współpracy ze szpitalami w regionie. Wiele placówek, które wcześniej nie zgłaszały dawców, teraz regularnie to robi – podkreśla Rakowski.
W ocenie regionalnego koordynatora transplantacyjnego, efekty przynoszą także liczne kampanie społeczne, dzięki którym w ostatnim czasie łatwiej się rozmawia z bliskimi osób zmarłych. Rośnie świadomość społeczna i okazuje się, że coraz częściej w rodzinach prowadzi się rozmowy na ten temat i coraz więcej osób wie, jaka była wola zmarłego.
Najmłodszy pacjent, który otrzymał serce w USK, miał 19 lat, najstarszy – 72, zaś średni wiek biorców i dawców to 50 lat.
Nowy kierunek: kardiologia i kardiochirurgia dziecięca oraz transplantacje u najmłodszych
Instytut Chorób Serca planuje rozwój kompleksowego ośrodka kardiologii i kardiochirurgii dziecięcej, który pozwoli także na przeszczepianie serc u dzieci. To odpowiedź na potrzeby najmłodszych pacjentów z wrodzonymi i nabytymi wadami serca, którzy obecnie nie zawsze mają dostęp do kompleksowego leczenia w swoim regionie.
– Naszym obowiązkiem – jako lekarzy, naukowców i częściowo organizatorów systemu – jest stworzenie takiego modelu opieki, który umożliwi dzieciom z ciężkimi wadami serca dostęp do leczenia na najwyższym poziomie, jak najbliżej domu. Mówię to z pełnym przekonaniem. Budowa ośrodka kardiochirurgii dziecięcej i rozwój programu przeszczepów u najmłodszych to nie tylko decyzja strategiczna, ale przede wszystkim wyraz naszej odpowiedzialności za przyszłość tych dzieci i ich rodzin – podkreśla prof. dr hab. Piotr Ponikowski.
Uruchomienie kardiologii pediatrycznej i programu kardiochirurgii dziecięcej umożliwi zapewnienie ciągłości opieki – od diagnozy, przez leczenie chirurgiczne, aż po opiekę po transplantacji – bez konieczności podróżowania poza Dolny Śląsk. To ogromna korzyść zarówno medyczna, jak i psychologiczna. Znaczenie tego obszaru wpisuje się w szerszą strategię Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który rozpoczyna budowę Zintegrowanego Centrum Pediatrii. Będzie to miejsce skupiające przedstawicieli wszystkich specjalności, których zadaniem będzie opieka nad pacjentami z najtrudniejszym i najbardziej skomplikowanymi przypadkami medycznymi.
Wspomniane obszary to jedne z filarów kompleksowej strategii USK i UMW. Wrocławscy specjaliści nie zapominają również o nowoczesnej kardiologii płodowej – zarówno diagnostycznej, jak i interwencyjnej. Ten dynamicznie rozwijający się na świecie obszar medycyny pozwala na identyfikację i leczenie poważnych wad serca jeszcze przed narodzinami dziecka, co w wielu przypadkach może decydować o jego życiu i dalszym rozwoju. Dzięki dostępności specjalistów z zakresu ginekologii, neonatologii, kardiologii dziecięcej i kardiochirurgii, we Wrocławiu możliwe stanie się stworzenie unikatowego w skali kraju modelu opieki nad pacjentem od życia płodowego aż po dorosłość.
W planach zespołu jest również pełne wdrożenie chirurgii robotycznej w kardiochirurgii oraz dalsze doskonalenie systemowego modelu leczenia wstrząsu kardiogennego – stanu krytycznego, który wymaga błyskawicznej i wieloetapowej interwencji. Na rozwiązaniach opracowanych w ICHS już dziś wzorują się inne ośrodki. Jednocześnie Uniwersytecki Szpital Kliniczny i Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu intensyfikują działania zmierzające do utworzenia interdyscyplinarnego centrum doskonałości – miejsca, w którym zintegrowane zostaną leczenie, innowacyjne badania i kształcenie przyszłych kadr medycznych. Taki model to nie tylko odpowiedź na aktualne potrzeby systemu ochrony zdrowia, ale przede wszystkim inwestycja w jego długofalowy rozwój.
– Chcemy stworzyć przestrzeń, w której medycyna najwyższej referencyjności spotyka się z nauką i edukacją. Takie centra pozwalają nie tylko ratować życie w sytuacjach nagłych, ale również wyznaczać kierunki rozwoju medycyny i inspirować kolejne pokolenia specjalistów – podkreśla prof. Piotr Ponikowski. – Możliwość transplantacji serca będzie naturalnym zamknięciem tego, co oferujemy naszym pacjentom pediatrycznym. Biorąc pod uwagę demografię i deficyt kadr, tego rodzaju centra doskonałości są w mojej ocenie najlepszą strategią.
Wrocławska Majówka Transplantacyjna
Już 20 maja specjaliści z całego kraju spotkają się we Wrocławiu podczas I Wrocławskiej Majówki Transplantacyjnej – konferencji organizowanej przez USK. Jednym z tematów będzie m.in. dwusetny przeszczep serca i rozwój donacji w regionie.
– Dwieście transplantacji serca wykonanych w naszym szpitalu to coś znacznie więcej niż liczba zabiegów. To dwieście indywidualnych historii – o nadziei, o powrocie do życia, o drugiej szansie, którą pacjenci otrzymali dzięki zaangażowaniu całego zespołu medycznego. To także setki rodzin, które znów mogą planować wspólną przyszłość – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – D la mnie, jako dyrektora szpitala, to powód do ogromnej dumy, ale też zobowiązanie. Takie osiągnięcie nie byłoby możliwe bez codziennej, niezwykle wymagającej pracy chirurgów, anestezjologów, kardiologów, pielęgniarek i koordynatorów transplantacyjnych – każdej osoby, która tworzy Instytut Chorób Serca i wspiera ICHS.
Jak podkreśla dyrektor, osiągnięcie tego kamienia milowego to również efekt sprawnej organizacji, wzorowej koordynacji i – co szczególnie ważne – rosnącej świadomości społecznej dotyczącej donacji. Coraz więcej osób rozmawia dziś ze swoimi bliskimi o decyzji dotyczącej dawstwa narządów, co pozwala ratować życie innym.
– Naszym zadaniem jako szpitala uniwersyteckiego jest nie tylko leczenie, ale także budowanie nowoczesnego modelu opieki – takiego, który będzie dostępny również dla najmłodszych pacjentów. Dlatego z dumą mogę powiedzieć, że planujemy dalszy rozwój, w tym stworzenie kompleksowego ośrodka kardiologii i kardiochirurgii dziecięcej, który pozwoli na przeszczepianie serc również u najmłodszych pacjentów. To nasza odpowiedzialność za przyszłość tych dzieci i ich rodzin. Chcemy, aby Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu był miejscem, gdzie najnowocześniejsza medycyna spotyka się z nauką, edukacją i przede wszystkim z troską o pacjenta na każdym etapie jego życia – od okresu płodowego aż po dorosłość – podsumowuje dr Marcin Drozd.
|
Ponad sto robotycznych operacji raka jelita w USK we Wrocławiu |
Wrocław, 12 maja 2025 r.
Ponad sto robotycznych operacji raka jelita w USK we Wrocławiu
W ciągu kilkunastu miesięcy specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu wykonali przeszło sto zabiegów z użyciem operacyjnego robota u pacjentów z rakiem jelita grubego. Ponadto w kwietniu br. system da Vinci po raz pierwszy na Dolnym Śląsku wsparł chirurgów USK przy zabiegu usunięcia trzustki. W planach ośrodka są kolejne operacje robotyczne w obszarze onkologii, w tym resekcje żołądka.
System robotyczny da Vinci działa w USK od lipca 2023 r. Początkowo znalazł zastosowanie
w operacjach uroonkologiczych – dotychczas wykonano kilkaset zabiegów tą metodą u chorych na raka prostaty. Pół roku później specjaliści z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej USK
we Wrocławiu przeprowadzili w asyście robota pierwszą resekcję fragmentu jelita, zajętego przez złośliwy nowotwór. Od tego czasu większość operacji raka jelita grubego odbywa się za pomocą systemu da Vinci, a USK ma ich na koncie już ponad setkę.
– To znakomity wynik i dowód na to, że podążamy za ogólnoświatowym trendem – uważa prof. Wojciech Kielan, szef Uniwersyteckiego Centrum Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej, w którego skład wchodzi Klinika Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej. – Obecnie w chirurgii dąży się do stosowania metod jak najmniej inwazyjnych, które są bezpieczniejsze dla pacjentów i gwarantują szybszą rekonwalescencję. Operujemy także laparoskopowo oraz metodą klasyczną, polegającą na otwarciu tkanek, bo tego wymagają czasami wskazania medyczne. Jednak zamierzamy rozwijać w naszym ośrodku chirurgię robotyczną o kolejne procedury.
Prof. Kielan podkreśla, że nawet najbardziej zaawansowany technologicznie robot nie operuje. Mózgiem całego systemu pozostaje człowiek – w tym wypadku chirurg, który posiada odpowiednie przeszkolenie, zakończone zdobyciu certyfikatu. Obecnie w Klinice Chirurgii Onkologicznej USK pracuje dwoje certyfikowanych specjalistów, operujących w asyście systemu da Vinci: dr hab. Julia Rudno-Rudzińska i dr Krzysztof Kotulski. Trzecia osoba jest w trakcie procesu certyfikacji. Dzięki stu operacjom w systemie da Vinci, klinika spełniła ustawowe wymogi do uzyskania finansowania zabiegów robotycznych przez NFZ – konieczne do tego jest wykonanie 50 zabiegów przez jednego operatora.
Rak jelita grubego jest drugą przyczyną zgonów z powodu chorób nowotworowych u mężczyzn,
a trzecią wśród kobiet. W dodatku w ostatnich dekadach liczba zachorowań systematycznie wzrasta, także wśród ludzi młodych. Choroba zdaje się nie mieć granic wiekowych.
– Najmłodszy pacjent, operowany w naszej klinice metodą robotyczną, miał 21 lat, a najstarsza pacjentka – 94 lata – mówi p.o. kierownika Kliniki Chirurgii Onkologicznej dr hab. Julia Rudno-Rudzińska. – Do zabiegu w asyście da Vinci kwalifikujemy niemal wszystkich pacjentów, bardzo rzadko zdarzają się wskazania medyczne, wykluczające takie operacje, jak np. obecność zrostów po poprzednich wielokrotnych zabiegach.
Zdaniem dr hab. Julii Rudno-Rudzińskiej, chirurgia robotyczna zwielokrotnia wszystkie zalety zabiegów laparoskopowych, które do tej pory dominowały w operacjach raka jelita. Robot pozwala na minimalne cięcia, a dodatkową jego zaletą jest wizualizacja 3D i bardzo duże powiększenie. Pomaga to w jeszcze bardziej precyzyjnym wykonaniu zabiegu, a co za tym idzie, w zmniejszeniu liczby powikłań w stosunku nawet do laparoskopii. Dla pacjenta oznacza to mniejszy ból pooperacyjny, mniejsze ryzyko krwawienia śródoperacyjnego i szybszy powrót do zdrowia.
Ostatnio onkolodzy w USK zauważyli tendencję, którą można uznać za optymistyczną:
– Kwalifikujemy do zabiegów znacznie więcej pacjentów z mało zaawansowanym rakiem jelita – zauważa dr hab. Julia Rudno-Rudzińska. – Jak powszechnie wiadomo, im mniej rozwinięty nowotwór złośliwy, tym większa szansa na pomyślne rokowania. Uważam, że wymierne efekty przynosi działający w USK program badań przesiewowych w kierunku raka jelita. Na kolonoskopię w ramach tego programu przychodzą osoby bez objawów. Tymczasem u wielu z nich wykrywane są niepokojące zmiany, które zostają wysłane do badania histopatologicznego. W sytuacji, gdy patolodzy potwierdzą podejrzenie raka, pacjenci są kierowani do naszej kliniki i szybko operowani, jeśli tego wymagają. Dzięki temu wzrasta ich szansa na całkowite wyzdrowienie.
Dotychczas Narodowy Fundusz Zdrowia finansuje operacje robotyczne przy leczeniu raka prostaty, jelita grubego i macicy. Lekarze z Uniwersyteckiego Centrum Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej wprowadzają kolejne procedury, nie czekając nawet na refundację.
– Mamy za sobą pierwszą w regionie resekcję trzustki za pomocą da Vinci, którą wykonaliśmy w kwietniu tego roku. Planujemy kolejne takie zabiegi, bez względu na to, czy będą refundowane. Chcielibyśmy także w najbliższym czasie rozszerzyć zakres onkologicznych operacji robotycznych o resekcje żołądka.
System da Vinci sprawdza się perfekcyjnie i dzięki niemu możemy zaoferować pacjentom najlepszą jakość oraz efektywność leczenia.
Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
|
Pomagają nie tylko leczyć – bezcenne wsparcie dla małych pacjentów i ich rodzin. Tak działa współpraca USK we Wrocławiu z zaprzyjaźnionymi Fundacjami |
Wrocław, 7 maja 2025 r.
Pomagają nie tylko leczyć – bezcenne wsparcie
dla małych pacjentów i ich rodzin. Tak działa współpraca
USK we Wrocławiu z zaprzyjaźnionymi Fundacjami
Kiedy dziecko trafia do szpitala, wsparcia potrzebuje cała rodzina. Walka z chorobą nowotworową to nie tylko leczenie – to codzienność pełna lęku, wyzwań i ogromnych potrzeb, również tych pozamedycznych. Dzięki ścisłej współpracy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu z Fundacją na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową, Fundacją Cancer Fighters i innymi współpracującymi ze szpitalem instytucjami, mali pacjenci i ich najbliżsi nie zostają z tymi trudnościami sami. Nowa wielozmysłowa Sala Doświadczania Świata, z której mogą korzystać mali pacjenci pozostający pod długotrwałą opieką naszego personelu, czy nowoczesny analizator składu ciała pozwalający na jeszcze bardziej precyzyjne ustalanie terapii czy diety, to namacalny efekt dobrego partnerstwa.
– Organizacje takie jak Fundacja na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową czy Fundacja Cancer Fighters budują most pomiędzy światem medycyny a społeczną wrażliwością –
podkreśla dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. –
Dzięki ich działaniom możliwe jest nie tylko sprawniejsze leczenie, ale także tworzenie pewnego rodzaju ekosystemu, środowiska sprzyjającego zdrowieniu w każdym znaczeniu.
O skali wsparcia, oprócz najważniejszego – dziecięcych uśmiechów, świadczą liczby i wartość udzielonej pomocy. W ciągu ostatnich dwóch lat Fundacja na Ratunek przeznaczyła ponad 5 milionów złotych na wsparcie dzieci leczonych w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, znanej również jako Przylądek Nadziei.
Jak zaznacza Anna Apel, prezeska Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową to partnerstwo zawsze miało jeden cel nadrzędny: ratowanie zdrowia i życia dzieci.
– Dzięki zaangażowaniu darczyńców z całej Polski, w tym mieszkańców Wrocławia przekazujących 1,5% podatku, Fundacja może reagować natychmiastowo. Czasem chodzi o sfinansowanie terapii, której koszt sięga kilkuset tysięcy złotych i nie można czekać na wynik tradycyjnej zbiórki publicznej -
wyjaśnia Anna Apel.
- W takich sytuacjach czas ma kluczowe znaczenie, a my możemy działać dosłownie z minuty na minutę.
Efektem współpracy Fundacji ze szpitalem są także unikalne w skali kraju rozwiązania, m.in. pierwsza w Polsce poradnia dla ozdrowieńców onkologicznych działająca w szpitalu klinicznym. Poradnia zapewnia dzieciom, które zakończyły leczenie, kompleksową opiekę medyczną, psychologiczną i społeczną, odpowiadając na ich potrzeby w okresie powrotu do zdrowia i codziennego życia.
Dzięki współpracy z zagranicznymi ośrodkami z Holandii i USA, zespół poradni zyskuje dostęp do najnowszej wiedzy i dobrych praktyk, które wkrótce mogą zostać wdrożone w ramach wizyt studyjnych.
Przy Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu działa także największy w Polsce zespół wsparcia psychospołecznego. Składa się z 20 specjalistów – psychologów, terapeutów, neurologopedy i psychoonkologów – którzy codziennie otaczają troską dzieci i ich rodziny, prowadząc psychoedukację, interwencje kryzysowe i zajęcia terapeutyczne. Dodatkowo, Fundacja koordynuje działania ponad 160 wolontariuszy, którzy są obecni przy pacjentach każdego dnia.
W klinice działa również Sala Doświadczania Świata.
– Wykorzystywana w Sali Doświadczania Świata terapia wielozmysłowa Snoezelen służy relaksacji i aktywizacji –
podkreśla Anna Apel.
– To niezwykłe miejsce pozwala mitygować napady paniki, lęku i stanów depresyjnych oraz tworzy bezpieczną przestrzeń autokontroli, sprawczości, tak potrzebnej dzieciom, które niejednokrotnie spędzają w szpitalu wiele tygodni, a czasem nawet miesięcy.
W Sali Doświadczania Świata pacjenci mogą bezpiecznie eksplorować świat poprzez wzrok, słuch, dotyk, węch, a także inne zmysły. Terapia ma na celu pobudzanie zmysłów, relaksację, wyciszenie oraz wspieranie rozwoju poznawczego i emocjonalnego. Kolejna taka sala powstanie w drugiej połowie roku w USK w budynku głównym przy ul. Borowskiej, by służyć także innym oddziałom pediatrycznym.
– To bezpieczna przestrzeń, która umożliwia dzieciom relaksację, aktywizację i poczucie sprawczości. Daje wytchnienie podczas długotrwałego leczenia –
podkreśla prezes Apel.
10 lat walki o zdrowie dzieci z Fundacją Cancer Fighters
Szczególne miejsce w działaniach na rzecz dzieci – pacjentów USK we Wrocławiu zajmuje także Fundacja Cancer Fighters. Jej założyciel, Marek Kopyść sam przeszedł leczenie onkologiczne w klinice, kiedy mieściła się jeszcze przy ul. Bujwida. Dziś wspiera innych i dzieli się własnym doświadczeniem.
– W wieku 15 lat zachorowałem na ziarnicę złośliwą IV stopnia. W tym czasie byłem młodym, obiecującym sportowcem, więc jak można się domyślić, mój świat wtedy runął –
wspomina prezes fundacji.
– To było 17 lat temu, ale pamiętam jak sam wtedy czułem się zagubiony i potrzebowałem wsparcia. Założenie fundacji wynikało z potrzeby odwdzięczenia się za uratowane życie i zrozumienia potrzeb pacjentów walczących z chorobą.
Cancer Fighters działa dziś w 10 miastach. Fundacja finansuje leczenie, zakup sprzętu, ale równie mocno koncentruje się na poprawie samopoczucia i kondycji psychofizycznej pacjentów.
– Naszą misją jest pokazanie, że diagnoza to nie wyrok, ale impuls do działania. Chcemy motywować dzieci i młodzież, by mimo choroby mogli stawiać sobie cele i czerpać radość z życia –
dodaje Marek Kopyść.
W ramach działalności Fundacji organizowane są również spotkania z popularnymi twórcami internetowymi, a każde z nich ma jeden cel: poprawić samopoczucie młodych pacjentów. Jedną z najbardziej symbolicznych inicjatyw fundacji jest tzw. dzwon zwycięstwa, w który uderzają dzieci po zakończeniu leczenia. Wydarzenie to poprzedza uroczyste przejście po czerwonym dywanie.
Spełnianie marzeń najmłodszych to kolejna aktywność Fundacji Cancer Fighters, w której potrzeby dzieci są doskonale znane. Fundacja realizuje akcję "Skarbnica Marzeń", dzięki której pacjenci otrzymują wymarzone prezenty – od tabletów po rowery. Dotychczas udało się już urzeczywistnić kilkaset takich marzeń.
Dzięki zaangażowaniu organizacji, Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu zyskała m.in. nowoczesny analizator składu ciała, który wspiera lekarzy i dietetyków w planowaniu terapii żywieniowej dopasowanej do potrzeb dzieci.
Urządzenia tego typu pozwalają na precyzyjną ocenę parametrów takich jak masa mięśniowa, tłuszczowa, nawodnienie organizmu czy podstawowa przemiana materii. Badanie jest nieinwazyjne, szybkie i bezpieczne, co czyni je odpowiednim również dla dzieci poddawanych terapii onkologicznej.
W przypadku pacjentów pediatrycznych leczonych na nowotwory, urządzenia te umożliwiają wczesne wykrycie niedożywienia, nieprawidłowej masy ciała oraz zaburzeń wodno-elektrolitowych, które mogą wynikać z działania chemioterapii lub sterydów. Regularna analiza składu ciała wspiera personalizację leczenia, pozwala monitorować postępy terapii i ułatwia dostosowanie opieki żywieniowej oraz rehabilitacyjnej. Tym samym wpływa pozytywnie na tolerancję leczenia i ogólną jakość życia małego pacjenta.
– Naszym celem jest zawsze 100% realizacji zbiórki. Dzięki aktywności online udało się nam w pierwszych czterech miesiącach roku osiągnąć ponad 100 milionów wyświetleń naszych materiałów –
podkreśla Marek Kopyść.
– Ma to realny wpływ na efekty naszych działań, pozwalając na dotarcie do jeszcze większego grona osób, które dołączają do wspierania naszych podopiecznych.
Dobre partnerstwo to realne korzyści dla pacjentów i ich najbliższych
Wspólne działania organizacji wspierających małych pacjentów i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu to przykład efektywnego partnerstwa opartego na zaufaniu, wspólnym celu i realnym wpływie na zdrowie, komfort i przyszłość najmłodszych pacjentów oraz ich rodzin.
Działalność wspomnianych wcześniej fundacji, a także organizacji takich jak Urtica, Fundacja Ronalda McDonalda czy Fundacji Santander umożliwia szybszy dostęp do niezwykle ważnych leków, akcesoriów i wyposażenia oddziałów pediatrycznych USK we Wrocławiu. Przykładem mogą być rozkładane łóżka przeznaczone dla opiekunów dzieci przebywających w Klinikach, lampy bakteriobójcze, stanowiska do poboru krwi i wiele innych. Nawet najmniejsza przekazana rzecz, ma możliwość realnego wsparcia naszych pacjentów. Podkładki pod laptopy stają się cenną pomocą, gdy pacjent nie może wstawać z łóżka, a maszynki do dzielenia leków umożliwiające dostosowanie dawek leków onkologicznych dla młodszych pacjentów leczonych onkologicznie ułatwiają pracę personelu, który codziennie walczy o zdrowie i życie podopiecznych.
|
Majówka z głową – eksperci USK radzą, jak bezpiecznie spędzić długi weekend |
Wrocław, 29 kwietnia 2025 r.
Majówka z głową – eksperci USK radzą,
jak bezpiecznie spędzić długi weekend
Wiosna zachęca do wyjazdów, spacerów i aktywności na świeżym powietrzu – ale niesie też ryzyko alergii, ukąszeń, urazów, a czasem… pokusy sięgnięcia po alkohol – częściej niż zwykle. Jak przygotować się do majówki i nie trafić z grilla czy kajaka prosto na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) – podpowiadają eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK).
– Pogoda sprzyja grillowaniu, można więc spodziewać się, że otwarcie sezonu będzie wiązało się z dolegliwościami ze strony woreczka żółciowego. Przypieczone, ostro przyprawione mięso, a do tego alkohol nie służy pacjentom z wrażliwym przewodem pokarmowym – tłumaczy dr Janusz Sokołowski.
– Właśnie dlatego warto zadbać o odpowiednią, lekkostrawną dietę.
Jak przyznaje wieloletni kierownik SOR w USK we Wrocławiu, dr Janusz Sokołowski, zwykle w majowy weekend do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego zgłasza się mniej pacjentów niż w dni powszednie, jednak nie oznacza to, że nie będzie co robić.
Majówkowe wycieczki i pikniki na świeżym powietrzu mogą też łączyć się z pierwszymi poparzeniami słonecznymi czy przegrzaniem. Dlatego mimo pozimowej tęsknoty za promieniami słońca, warto pamiętać o unikaniu wystawiania się na jego widok w samo południe, używaniu odpowiednich filtrów i nawadnianiu - przypominają specjaliści.
Plaża, słońce, relaks… i zdrowy rozsądek!
Coraz wyższe temperatury oznaczają otwarcie plaż i kąpielisk – ale też sezon na niebezpieczne pomysły. Eksperci przypominają: alkohol i woda to fatalne połączenie. Tak samo jak alkohol i hulajnoga, rower czy samochód.
– Niestety w wolnych dniach wypadków komunikacyjnych, upadków czy zwykłych potknięć jest więcej niż w dniach roboczych – przyznaje dr Janusz Sokołowski. – Nieostrożna jazda hulajnogą czy rowerem, bez kasku i do tego pod wpływem alkoholu czy narkotyków, to duże ryzyko poważnego urazu.
Do różnego rodzaju drobnych urazów dochodzi także, kiedy podejmujemy aktywność fizyczną bez przygotowania. Warto pamiętać o stopniowym zwiększaniu wysiłku. Zakwasy czy naderwanie ścięgno albo zwichnięcie kostki, to efekt nieprzygotowania do aktywności sportowej po zimowym zastoju.
Alkohol zagrożeniem nie tylko od święta
Spożycie alkoholu, zwłaszcza w większych ilościach, to nie tylko zwiększone ryzyko urazów czy niebezpiecznych zachowań, ale również poważne, często bagatelizowane zagrożenie dla zdrowia układu pokarmowego.
– Alkohol drażni błonę śluzową żołądka, zwiększając ryzyko rozwoju uszkodzeń śluzówki a w skrajnych przypadkach może prowadzić nawet do powstawania owrzodzeń i krwawień – tłumaczy dr Radosław Kempiński, specjalista gastroenterologii z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu. – Dodatkowo jego metabolity działają toksycznie na komórki wątroby, co może skutkować stłuszczeniem wątroby, jej zapaleniem, a z czasem prowadzić do rozwoju marskości.
Specjalista zwraca uwagę, że jednorazowe, nadmierne spożycie alkoholu – częste podczas weekendowych grillów czy wyjazdów – może także wywołać ostre zapalenie trzustki, czyli poważne schorzenie wymagające pilnej interwencji lekarskiej. Choroba ta przebiega często gwałtownie i niesie ryzyko poważnych powikłań, a w niektórych przypadkach może być nawet zagrożeniem życia.
Ważne jest również to, że długoterminowo alkohol zwiększa ryzyko rozwoju nowotworów przewodu pokarmowego – przede wszystkim raka przełyku, żołądka, wątroby i jelita grubego. Nawet umiarkowane ilości spożywanego regularnie alkoholu mogą znacząco zwiększyć ryzyko powstania procesu nowotworowego, szczególnie w połączeniu z innymi czynnikami, takimi jak palenie tytoniu czy dieta bogata w tłuszcze i uboga w błonnik.
– Długoterminowe skutki nadużywania alkoholu często rozwijają się po cichu, bez wyraźnych objawów, dlatego tak ważna jest profilaktyka i umiar. Jednorazowe nadużycie w długi weekend może mieć swoje konsekwencje zdrowotne znacznie szybciej niż się wydaje – przestrzega dr Kempiński.
Dlatego planując wypoczynek, warto pamiętać o zachowaniu rozsądku, odpowiednim nawodnieniu, lekkostrawnej diecie i ograniczeniu spożycia alkoholu, zwłaszcza w sytuacjach zwiększonego ryzyka, takich jak pobyt nad wodą czy intensywny wysiłek fizyczny.
Alergicy przed majówką
Dobre przygotowanie do majówkowego wypoczynku to połowa sukcesu. Długi weekend to także w wielu przypadkach dłuższe wyprawy samolotowe czy samochodowe. Osoby narażone na zakrzepicę kończyn dolnych powinny skonsultować się ze swoim lekarzem czy przed podróżą nie jest wskazane profilaktyczne przyjęcie leków przeciwzakrzepowych.
Organizacja logistyczna to jednak nie wszystko. Planując wyjazd, starajmy się wybrać takie rejony, w których nie ma aktualnie okresu pylenia roślin, na które jesteśmy uczuleni.
– W Polsce mamy różne okresy wegetacyjne roślin, a przesunięcie może wynieść nawet kilka tygodni, dlatego warto sprawdzić kalendarz pylenia – tłumaczy dr Robert Pawłowicz, kierujący Kliniką Alergologii i Chorób Wewnętrznych USK. Obecnie w Polsce zaczyna się pylenie brzozy, a następnie już niedługo zaczną pylić trawy. – Pyłki traw to w naszym kraju najczęstszy alergen, z którym problem ma większość alergików. Jest to o tyle uciążliwe, że są praktycznie wszędzie i przy pięknej pogodzie, chcąc spędzać czas na świeżym powietrzu po prostu trudno ich uniknąć.
Najczęstsze objawy alergii na pyłki to katar, kichanie, łzawienie, uczucie spowolnienia czy zmęczenia i senności.
– Wydaje się to prozaiczne, ale ważne jest, aby jadąc na majówkę samochodem zamknąć okna, ograniczając możliwość wpadania czynników alergicznych z całej okolicy wprost do auta. Jeśli jest gorąco najlepiej używać utrzymanej w czystości klimatyzacji, posiadającej odpowiednie dla alergików filtry albo wewnętrznego przepływu powietrza – dodaje specjalista.
Poza tym pomóc mogą też okulary czy czapka z daszkiem, bo mniej alergenów będzie bezpośrednio osiadać na skórze. Oczywiście, jeśli przewidujemy, że będziemy w miejscu, gdzie będzie duże natężenie alergenów, odpowiednio wcześniej zacznijmy regularnie zażywać leki antyhistaminowe, które nie tylko przyniosą ulgę, ale zapobiegną wystąpieniu objawów alergii.
Najlepszym sposobem długofalowego uniknięcia problemów z alergią jest oczywiście odczulanie, które może być bardzo skuteczne, ale trzeba pamiętać, że jest to proces długotrwały.
Osy, pszczoły i inne owady latające
– Osoby uczulone na użądlenia powinny być zaopatrzone w tak zwany zestaw ratunkowy, w którym jest adrenalina, leki przeciwalergiczne i sterydy – przypomina dr Pawłowicz i dodaje, że najlepsze efekty daje immunoterapia na jad owadów błonkoskrzydłych, ponieważ zapobiega powstawaniu najbardziej gwałtownych objawów alergii, czyli skrajnie niebezpiecznego wstrząsu anafilaktycznego.
U każdego, nie tylko u alergików, po użądleniu osy czy pszczoły może pojawić się duży obrzęk, zaczerwienienie lub bolesność. Najczęściej objawy miejscowe nie są jednak spowodowane alergią, tylko toksycznym działaniem jadu owadów i są to zwykle dolegliwości przemijające w niedługim czasie.
– Najbardziej niebezpieczne są reakcje systemowe, obejmujące cały organizm, a nie tylko miejsce użądlenia – przestrzega alergolog i dodaje, że niepokojące jest pojawienie się na przykład zmian skórnych, spadek ciśnienia, napadu astmy czy utraty przytomności. – To są objawy zagrażające życiu i wtedy bezwzględnie, szybko trzeba użyć zestawu ratunkowego i wezwać pomoc.
Warto pamiętać, żeby w upalne dni pijąc napoje, zwłaszcza te słodkie, przed kolejnym łykiem sprawdzać czy w butelce lub używanej przez nas rurce nie ma pływającego owada. Użądlenie w gardło może bowiem szybko zablokować drogi oddechowe, co może skończyć się tragicznie.
Specjaliści USK podkreślają, że przygotowanie, przewidywanie i zdrowy rozsądek pozwoli cieszyć się wolnym czasem i majową pogodą.
Pełzające zagrożenie
Użądlenia i ukąszenia owadów to nie jedyne zagrożenie, o którym powinniśmy pamiętać korzystając z czasu na świeżym powietrzu. Wybierając się do lasu czy w góry warto założyć odpowiednie obuwie chroniące stopy nie tylko przed skręceniami kostki, ale także atakiem żmii zygzakowatej, która jest jedynym jadowitym wężem w Polsce. Choć nie zdarzają się zbyt często, to jednak w ostatnim czasie coraz częściej możemy spotkać te zwierzęta wygrzewające się w słońcu na kamieniach i ścieżkach.
Ukąszenie tych gadów może być niebezpieczne i wymaga konsultacji lekarskiej. Charakterystycznymi objawami są dwa ślady po zębach jadowych, ból, zaczerwienienie i zasinienie w miejscu ukąszenia, a w przypadku wstrzyknięcia jadu, mogą pojawić się dodatkowe objawy ogólnoustrojowe. Należy niezwłocznie unieruchomić ukąszoną kończynę i wezwać pomoc medyczną. Specjaliści dodają, aby nie nacinać miejsca ukąszenia, nie wyciskać i nie próbować wysysać jadu.
Kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego – dr Janusz Sokołowski zaleca, aby zawsze w takim przypadku zgłosić się do lekarza. Każdy SOR powinien mieć co najmniej dwie ampułki antytoksyny na wypadek ukąszenia żmii. Podanie jej nie zawsze jest konieczne, ale to musi ocenić lekarz.
Uwaga na kleszcze
W tym roku te małe pajęczaki nie zrobiły sobie przerwy zimowej. Jak mówi dr Janusz Sokołowski, cały czas do szpitala zgłaszają się pacjenci, którzy doświadczyli ukłucia.
– W trakcie udzielania pomocy medycznej, kleszcza nie badamy, dlatego niema potrzeby przywozić go ze sobą na SOR. Wystarczy umiejętnie go usunąć i zdezynfekować miejsce ukłucia. W aptekach są do tego odpowiednie przyrządy, można też to zrobić przy pomocy patyczka do czyszczenia uszu czy pęsety, ale trzeba pamiętać, żeby go nie urywać, nie wyciskać i nie smarować tłuszczem. Choć to metody często przekazywane jako tradycyjne sposoby radzenia sobie z kleszczami, skorzystanie z nich może przynieść więcej szkody niż pożytku – tłumaczy dr Sokołowski.
Przed wyjściem do parku, na łąkę czy do lasu warto pamiętać o zastosowaniu odpowiednich preparatów ochronnych, ale też obejrzeniu całego ciała po powrocie do domu i wzięciu prysznica z mocnym strumieniem wody, który potencjalnie pomoże zmyć prawie niewidoczne gołym okiem nimfy kleszczy, które również mogą przenosić groźne choroby takie jak borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu (KZM). Specjaliści USK podkreślają, że najlepszą ochroną są szczepionki przeciwko KZM. Choć to schorzenie występuje rzadko, ale ma poważne konsekwencje i może prowadzić do nieodwracalnych powikłań.
fot. Tomasz Król/USK Wrocław
|
Migotanie przedsionków epidemią XXI wieku – specjaliści USK we Wrocławiu wdrożyli nową metodę leczenia |
Wrocław, 25 kwietnia 2025 r.
Migotanie przedsionków epidemią XXI wieku – specjaliści USK we Wrocławiu wdrożyli nową metodę leczenia
Migotanie
przedsionków,
nazywane epidemią XXI wieku, dotyka coraz więcej osób w Polsce. Chorzy skarżą się na kołatanie
serca, duszności i zmęczenie, a choroba znacząco zwiększa ryzyko udaru mózgu. Kardiolodzy z
Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) wprowadzili nowoczesną
metodę
leczenia – elektroporację wspieraną systemem 3D – by jeszcze skuteczniej
pomagać pacjentom.
Z nowej technologii korzysta zaledwie kilkadziesiąt europejskich
ośrodków. Na Dolnym Śląsku, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu
to jedyne miejsce, gdzie można tym sposobem pomóc chorym z
zaburzeniami rytmu serca.
- Elektroporacja,
czyli metoda „nietermiczengo” ablowania tkanek ultrakrótkim przepływem prądu
elektrycznego o dużym napięciu, jest stosowana w naszym ośrodku od prawie dwóch lat – wyjaśnia dr Krzysztof Nowak,
koordynator Obszaru Zaburzeń Rytmu Serca w Instytucie Chorób
Serca USK – Jednak do tej pory do nawigacji cewników w obrębie serca
używaliśmy fluoroskopii, czyli promieniowania rentgenowskiego i ewentualnie
wspomagaliśmy się mapami trójwymiarowym tworzonymi innymi systemami. Udoskonalona
technologia pozwala zobrazować trójwymiarowo serce z bardzo dużą precyzją i co do milimetra
poruszać się po nim bez użycia promieniowania rentgenowskiego.
Trzeba
zniszczyć, żeby wyleczyć
Zabiegi wykonywane metodą elektroporacji są wykonywane w
znieczuleniu ogólnym. Początek zabiegu jest podobny jak w innych rodzajach ablacji.
Cewnik jest wprowadzany do organizmu przez żyłę udową do prawego przedsionka,
następnie wykonywana jest punkcja transseptalna, dzięki której
można przejść z prawego do lewego przedsionka, czyli docelowej jamy serca,
gdzie znajdują się tkanki odpowiedzialne za powstawanie arytmii.
– Teraz dzięki nowym cewnikom ablacyjnym kompatybilnym z
systemem obrazowania 3D możemy zobaczyć miejsce odpowiedzialne za powstawanie
arytmii na ekranie w trójwymiarze.
Po przejściu do lewego przedsionka, na podstawie ruchów cewnika w przestrzeni, tworzymy
precyzyjny cyfrowy „odlew” tej jamy serca nazywany mapą –
wyjaśnia dr Stanisław
Tubek elektrofizjolog z Pracowni Elektrofizjologii
Inwazyjnej USK – Na podstawie analizy sygnałów elektrycznych
rejestrowanych w przedsionku system nanosi na mapę kolory odzwierciedlające
sekwencję przepływu prądu elektrycznego przez tkanki. Nowy system dodatkowo
precyzyjnie analizuje przestrzenne położenie wprowadzonych do serca cewników, umożliwiając
operatorowi dotarcie do źródła arytmii na podstawie stworzonej mapy. To trochę tak jak
jazda samochodem z włączoną nawigacją GPS – żartuje dr Stanisław Tubek i
zaznacza, że również w tym wypadku zadaniem operatora jest bezpieczne dotarcie do
celu.
Na podstawie stworzonej w czasie rzeczywistym trójwymiarowej
mapy operatorzy mogą bezpiecznie i precyzyjnie poruszać się po sercu. Po
odpowiednim ulokowaniu cewnika w przestrzeni, wykonuje się aplikacje, czyli
dostarcza się energię niszczącą tkanki odpowiedzialne za powstawanie arytmii.
Elektroporacja, czyli ablacja polem pulsacyjnym (PFA), w przeciwieństwie do
tradycyjnych metod ablacji RF (prądem o częstotliwości radiowej) lub
krioablacji, nie powoduje uszkodzeń termicznych otaczających serce tkanek.
– Przez tkankę przepuszczany jest prąd o dużym napięciu, w odpowiednich
sekwencjach, który
powoduje rozerwanie błon komórkowych komórek odpowiedzialnych za powstawanie arytmii – wyjaśnia dr Krzysztof Nowak – Nowy
system precyzyjnie oznacza miejsce poszczególnych aplikacji energii, dzięki czemu
możemy wybrać kolejne miejsce aplikacji, tak aby one na siebie zachodziły, aby
nie było żadnej przerwy pomiędzy obszarami uszkodzonej tkanki, co powoduje, że
ryzyko nawrotu arytmii jest mniejsze.
Coraz więcej chorych z migotaniem
przedsionków
Migotanie przedsionków jest nazywane epidemią XXI wieku.
Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne szacuje, że nawet co trzeci Europejczyk
w czasie swojego życia doświadczy migotania przedsionków.
Tylko w Polsce na zaburzenie rytmu serca cierpi ponad milion osób.
Nieleczone migotanie przedsionków zwiększa ryzyko udaru mózgu
oraz śmiertelność.
U niektórych pacjentów z tą arytmią wystarczy leczenie
farmakologiczne. Jednak tam gdzie jest ono nieskuteczne, stosuje się leczenie
inwazyjne czyli ablację, która polega na celowym zniszczeniu fragmentów
mięśnia serca, który odpowiada za powstawanie zaburzenia rytmu serca. W czasie
zabiegu uszkadzane są źródła arytmii, co w założeniu ma doprowadzić
do wyleczenia.
– Jako jeden z wiodących ośrodków kardiologicznych w Polsce,
nieustannie inwestujemy w najnowsze technologie i szkolenie zespołów
medycznych, aby zapewniać naszym pacjentom dostęp do leczenia na światowym
poziomie. Elektroporacja z wykorzystaniem systemu 3D to przełomowa metoda, która nie tylko zwiększa
skuteczność zabiegów,
ale także minimalizuje ryzyko powikłań. To realna zmiana jakości leczenia w
arytmologii, na którą
czekali zarówno
pacjenci, jak i lekarze – mówi dr
Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala
Klinicznego we Wrocławiu.
W USK we Wrocławiu dotychczas przy użyciu nowej technologii
zoperowano czterech pacjentów, kolejni oczekują na zabiegi. Podobne
ablacje wykonywane są jeszcze jedynie w dwóch miejscach w
Polsce. Dzięki elektroporacji nawigowanej systemem 3D, specjaliści z Uniwersyteckiego
Szpitala Klinicznego we Wrocławiu mogą precyzyjnie i bezpiecznie usuwać ogniska
arytmii, minimalizując uszkodzenia zdrowych tkanek. Dla pacjenta oznacza to
większe bezpieczeństwo, krótszy czas powrotu do zdrowia i realną szansę
na trwałe uwolnienie się od objawów zaburzeń rytmu serca. – Nowoczesna medycyna opiera się dziś na współdziałaniu
nauki, technologii i praktyki klinicznej. Migotanie przedsionków to jedno z
najczęstszych schorzeń kardiologicznych naszych czasów, dlatego tak ważne jest, by
pacjenci mieli dostęp do skutecznych i bezpiecznych metod leczenia. Cieszę się,
że to właśnie
Instytut Chorób
Serca, jako część Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i Uniwersyteckiego
Szpitala Klinicznego, wdraża innowacje, które realnie zmieniają jakość terapii.
Szczególnie
dla mnie jako lekarza kardiologa, to wyjątkowo bliska i ważna misja – podsumowuje prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu
Chorób Serca USK.
|
Bajka lepsza niż ekran. W Światowym Dniu Książki USK we Wrocławiu inauguruje kampanię „Bajka na zdrowie – odłóż telefon” |
Wrocław, 23 kwietnia 2025 r.
Bajka lepsza niż ekran. W Światowym Dniu Książki
USK we Wrocławiu inauguruje kampanię
„Bajka na zdrowie – odłóż telefon”
Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu alarmują, codzienność szpitalnych sal coraz częściej przypomina świecące morze ekranów – zamiast książek w rękach rodziców, dzieci „otulane są” niebieskim światłem tabletów i telefonów. Tymczasem nauka mówi jasno: to światło szkodzi. Mózg dziecka, nawet pogrążony w pozornym śnie na Oddziale Intensywnej Terapii, chłonie otaczające bodźce. Głos rodzica, barwna opowieść, to dla niego uspokojenie.
– Chcielibyśmy, aby opiekunowie więcej i częściej czytali naszym pacjentom –
mówi prof. dr hab. Marzena Zielińska, kierująca Oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej USK.
– Głos rodzica lub opiekuna działa na dzieci kojąco. Nawet jeśli dziecko wydaje się nieprzytomne z powodu działania leków, ten znajomy głos może przynieść spokój i ukojenie. Badania pokazują, że nawet osoby w stanie nieświadomości mogą odbierać dźwięki z otoczenia, choć nie reagują na nie w sposób świadomy. Słuch jest jednym z ostatnich zmysłów, które przestają funkcjonować – dlatego tak ważne jest, by do pacjentów mówić, czytać im, a przede wszystkim – być obecnym głosem bliskiej osoby.
W akcję wspierającą codzienne czytanie dzieciom w szpitalu zaangażowali się znani artyści – Justyna Szafran, aktorka i solistka Teatru Muzycznego Capitol oraz Robert Gonera, aktor i producent kreatywny, którzy 23 kwietnia w Światowym Dniu Książki odwiedzili najmłodszych pacjentów USK, żeby poczytać im bajki.
– Żaden mem i żadna rolka nie zastąpi słowa mówionego i czytanego. Czytanie jest dobre, dzięki niemu buduje się atmosfera wspólnego przebywania, pojawia się zapach książki, przebywanie i wspólne przeżywanie jednej historii -
mówi Justyna Szafran.
– Słowo jest najważniejszym nośnikiem różnych emocji, a ponieważ szczególnie mali pacjenci bardzo często wymagają po prostu miłości, jakiegoś rodzaju czułości. Słowa wypowiadane przez nas - kocham Cię, będzie dobrze, jesteś wspaniała, jesteś dzielna-dzielny, nabierają ogromnej mocy –
dopowiada Robert Gonera.
Dobry bodziec na wagę zdrowia
Celem kampanii jest nie tylko promocja czytania, ale też budowanie świadomości, że w szpitalu – szczególnie na oddziałach intensywnej terapii – każdy bodziec ma znaczenie.
– Trudno przez godzinę mówić do dziecka, które nie odpowiada, bo jest podłączone do aparatury, ale właśnie wtedy z pomocą przychodzą książki –
zauważa prof. Zielińska.
– Pamiętam ojca jednego z pacjentów, który codziennie czytał swojemu trzymiesięcznemu dziecku baśnie Andersena – po duńsku. Chciał, by jego dziecko oswajało się z brzmieniem ojczystego języka.
Dziś jednak, jak zauważa profesor, to raczej wyjątek niż reguła. Najczęściej, kiedy lekarze proszą opiekunów, by odwrócili uwagę dziecka od trudnej rzeczywistości szpitalnej, sięgają po telefon i włączają bajkę albo grę.
Skalę problemu potwierdzają niepokojące statystyki, zarówno globalne, jak i krajowe. Według analiz obejmujących dane z całego świata, które objęły ponad 2 miliony osób, co czwarta osoba badanych wykazuje symptomy uzależnienia od smartfona, ponad 17% – od mediów społecznościowych, a prawie 15% – od internetu. Wyniki te jasno pokazują, że tzw. uzależnienie cyfrowe staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem, obejmującym różne formy korzystania z urządzeń elektronicznych. W polskim kontekście alarmujące są dane z badania przeprowadzonego wśród 1017 uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych – aż 12% z nich to osoby problematycznie używające internetu (PUI – Problematic Use of Internet). Problem ten częściej dotyczy dziewcząt - prawie 15%, niż chłopców, których dotyka to w niespełna 10% przypadków. Różnice można dostrzec też w strukturze wiekowej badanych. Problematyczne korzystanie z internetu to domena starszych nastolatków, tj. w wieku od 15 do 17 lat, gdzie odsetek dotkniętych tym zjawiskiem sięga 15,0%. W młodszej grupie, w wieku od 12 do 14 lat, niewłaściwe wzorce korzystania z sieci wykazuje 9,5% populacji. Niepokojący jest również stale zwiększający się czas, który młodzi ludzie spędzają na aktywnościach z wykorzystaniem elektroniki. raport „Internet dzieci 2025” wskazuje, że aż 92% dzieci w wieku od 7 do 14 lat codziennie korzysta z internetu, spędzając online średnio 4,5 godziny dziennie. Specjaliści chcą to zmienić.
– Badania potwierdzają, że długotrwałe korzystanie z urządzeń emitujących niebieskie światło wpływa negatywnie na ośrodkowy układ nerwowy – nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Dodatkowo treści dostępne online rzadko sprzyjają wyciszeniu i koncentracji –
tłumaczy dr hab. Monika Szewczuk-Bogusławska z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Psychicznego, dolnośląski konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
Mądre spędzanie czasu razem
Jak podkreślają specjaliści – wspólne czytanie to nie tylko forma „mądrej zabawy”, ale też szansa na pogłębienie relacji, poprawę komunikacji i rozwój poznawczy dziecka. Dr Szewczuk-Bogusławska przypomina, że dzieci uczą się przez naśladowanie. Żeby zaczęły mówić, muszą najpierw słyszeć nowe słowa.
– Niestety, obserwujemy coraz więcej dwu- i trzylatków z opóźnieniami mowy. W epoce sprzed smartfonów takie problemy występowały rzadziej –
dodaje ekspertka.
Pomimo, że nie ma sztywno określonej granicy wieku jeśli chodzi o korzystanie z telefonów czy tabletów, eksperci podkreślają, że powinniśmy się kierować zdrowym rozsądkiem.
Czytanie to także czas na rozmawianie, objaśnianie świata i tłumaczenia kontekstów. Dziecko ma okazję do zadawania pytań oraz poszerzania słownictwa. Dla opiekunów to także okazja do lepszego zrozumienia dziecka.
– Pobyt w szpitalu może być okazją do wspólnego, wartościowego spędzania czasu, bo w codziennym zabieganym życiu często tłumaczymy się natłokiem obowiązków. Teraz tylko ważne jest, aby nie było to tylko wspólne oglądanie bajek czy filmów –
dodaje dr Monika Szewczuk-Bogusławska.
Na terenie USK działają świetlice wyposażone w gry planszowe i książki, ale – jak zauważa pielęgniarka oddziałowa Anna Leśniewicz z Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej – to wciąż za mało.
– Większość pacjentów i ich opiekunów spędza czas przed ekranami. Chcielibyśmy ich zachęcić, by wracali do rozmów i książek. Chcemy przypominać rodzicom – bohaterowie kreskówek nie zastąpią głosu rodzica.
Specjaliści szpitala mają świadomość, jak trudnym i stresującym czasem zarówno dla dziecka, jak i dla mamy, taty, dla najbliższych, jest pobyt w szpitalu.
– Choć zdajemy sobie sprawę, jak kuszące bywa sięgnięcie po smartfon w chwilach stresu, musimy podkreślić: to nie jest odpowiedni moment. Rodzice i dzieci, którzy spędzają ze sobą niemal całą dobę, powinni w trudnych momentach wzmacniać więź, jaka ich łączy. Dlatego gorąco zachęcamy, by znaleźli w sobie siłę i nawiązali jak najwięcej wspólnych interakcji –
mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
– Chcemy, aby skoncentrowali się na bezpośrednim kontakcie i zamiast oddawać się kuszącemu przewijaniu mediów społecznościowych, sięgnęli po książkę. Pomóżmy dzieciom uciec od zmartwień do świata bajek i baśni, zanurzając je w spokojnej krainie wyobraźni przy kojącym głosie najbliższej osoby.
Kampania „Bajka na zdrowie – odłóż telefon” to apel o obecność – nie tylko fizyczną, ale i emocjonalną. To także przypomnienie, że książka może być mostem między światem chorego dziecka a jego bliskimi. Oczywiście warto pamiętać o tym, że książki też trzeba dobierać odpowiednio do wieku. Zwykle wydawcy już w opisie zamieszczają informację o tym, dla jakiej grupy wiekowej przeznaczona jest bajka, ważne jest, aby obserwować dziecko jak reaguje na czytanie opowieści. Nawet najbardziej klasyczne baśnie, na których wychowały się całe pokolenia, mogą wzbudzać u dzieci niepokój, więc literaturę trzeba dobierać odpowiednio do stanu emocjonalnego dziecka.
|
Uniwersytecki Szpital Kliniczny z certyfikatem ISO 14001. Z troską o zdrowie i o środowisko! |
Wrocław, 23 kwietnia 2025 r.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny z certyfikatem ISO 14001.
Z troską o zdrowie i o środowisko!
Zielone zmiany w służbie zdrowia. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) stawia na ekologię i zdobywa certyfikat ISO 14001. Dzięki konkretnym działaniom, nowym procedurom i zaangażowaniu pracowników, szpital nie tylko leczy, ale chroni też środowisko. Z okazji Dnia Ziemi, przypadającego 22 kwietnia, USK świętuje i zaprasza do odkrywania, jak nowoczesna medycyna może iść w parze z troską o planetę.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym zielone zmiany są dobrze widoczne – od rozszerzonej segregacji odpadów, przez edukację najmłodszych, po nowe miejsca odpoczynku. Wszystko to dzieje się w ramach systemu ISO 14001, który właśnie został oficjalnie potwierdzony certyfikatem.
– Ochrona środowiska to nie tylko modne hasło, ale realne działania, które podejmujemy każdego dnia –
mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
– Naszym celem jest minimalizowanie wpływu działalności medycznej na otaczający nas świat. Wdrażając Zintegrowany System Zarządzania, postawiliśmy na konkretne rozwiązania.
W ramach certyfikacji szpital wprowadził m.in.: procedury reagowania na awarie środowiskowe, systematyczną identyfikację i ocenę aspektów środowiskowych wraz z wewnętrznymi audytami zgodności z normą ISO 14001 czy aktualizację procedur dotyczących gospodarowania odpadami.
– Wprowadzamy procedury, przeprowadzamy audyty, udostępniamy rozdzielne pojemniki na plastik, papier, butelki PET, będziemy wprowadzać nowe oznakowane pojemniki do segregacji –
wymienia
Małgorzata Gdesz
, kierownik Działu Akredytacji i Zintegrowanego Systemu Zarządzania Jakością USK.
Szpital stawia także na edukację i budowanie świadomości ekologicznej – zarówno wśród pracowników, jak i pacjentów oraz ich rodzin. Obchody Dnia Ziemi w USK to nie tylko symboliczny gest, ale realna okazja do wspólnego działania i inspirowania do zmian. Szpital przeprowadził m.in. warsztaty dla dzieci, podczas których powstały unikalne „zielone” dzieła sztuki, spotkanie z pszczelarzem przy ulu edukacyjnym oraz kreatywne plakaty promujące eko-postawy, które pojawiły się w różnych zakątkach szpitala.
Dla pracowników przygotowano relaksacyjny kącik DIY – strefę odpoczynku stworzoną z materiałów z odzysku, takich jak europalety czy skrzynki, a w przyszłości zaplanowane są warsztaty dla pracowników z samodzielnego wykonywania takich mebli. Będzie też wspólny spacer po zielonych terenach szpitala z prezentacją nasadzeń i miejsc do wypoczynku, dodatkowo pojawią się nowe donice z roślinnością oraz gazony, a rowerzyści zyskają stację naprawczą i nowe stojaki.
– Edukacja ekologiczna zaczyna się od prostych działań i dobrych nawyków. Pokazujemy, że zrównoważony rozwój może być częścią codziennej pracy –
mówi
dr Agnieszka Zdęba-Mozoła
, zastępca dyrektora ds. personalnych i jakości.
– Kampania informacyjna, którą prowadzimy, przypomina m.in. o zamykaniu okien w sezonie grzewczym czy odpowiedniej segregacji odpadów.
Dla USK ekologia to nie jednorazowe akcje, ale przemyślany kierunek, który staje się integralną częścią strategii zarządzania. Bo jak podkreślają specjaliści, zdrowie człowieka i zdrowie ekosystemu – idą w parze.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu duże znaczenie przywiązuje również do oszczędzania energii i wody poprzez dbałość o drobne, ale istotne działania, jak gaszenie świateł, czy jak najszybsze usuwanie awarii instalacji. Proekologiczne standardy uwzględniane są również przy planowaniu nowych inwestycji, które muszą spełniać wymagania związane z ochroną środowiska.
– Chcemy inspirować, edukować i działać wspólnie. Jako szpital mamy szczególny obowiązek myślenia o przyszłości – nie tylko w kontekście zdrowia naszych pacjentów, ale również zdrowego środowiska, którego stan ma bezpośredni wpływ na nas –
podkreśla dyrektor Drozd.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny pokazuje, że nowoczesna medycyna i ekologia mogą iść ramię w ramię. Dzień Ziemi to nie tylko święto – to kolejny krok w stronę odpowiedzialnego i świadomego zarządzania ośrodkiem medycznym.
|
Zdrowa Wielkanoc z USK we Wrocławiu – eksperci przypominają o zdrowiu przy świątecznym stole |
Wrocław, 17.04.2025
Zdrowa Wielkanoc z USK we Wrocławiu – eksperci przypominają o zdrowiu przy świątecznym stole
Święta Wielkanocne to czas radości, ale także kulinarnych pokus, które... mogą zakończyć się nawet wizytą na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przypominają o umiarze przy stole, podpowiadają, jak przygotować zdrowsze wersje tradycyjnych potraw i zapewniają – w świąteczny dyżur są w pełni gotowi by nieść pomoc. Również na oddziałach nie brakuje troski o zapewnienie pacjentom choć trochę świątecznej atmosfery, także tym najmłodszym, m.in. przez zajęcia z muzykoterapii przy kojącym dźwięku ukulele.
– Przede wszystkim pamiętajmy o umiarze i przerwach między posiłkami – podkreśla mgr Aleksandra Gąbka, dietetyk kliniczny i psychodietetyk z Uniwersyteckiej Przychodni Specjalistycznej USK we Wrocławiu. – Warto zwrócić uwagę na produkty, których użyjemy. Nikomu nie zaszkodzi porcja tradycyjnej sałatki jarzynowej, ale zamiast majonezu można użyć jogurtu albo przynajmniej zmieszać je pół na pół, obniżając kaloryczność.
Jak podkreśla specjalistka, w trawieniu pomogą też przyprawy i zioła, więc dobrze jest dodać je do potraw albo przygotować zdrowe i wspomagające nasz organizm herbaty, zamiast słodkich napojów.
Święta Wielkiej Nocy nieodłącznie są związane z jajkami, zarówno kulinarnie, jak i symbolicznie. Dietetyczka zaznacza, że można je jeść wręcz „na zdrowie”, ale ważne jest to, jak je przygotujemy. Ekspertka podpowiada, żeby unikać tłustych dodatków do jajecznicy jak boczek czy bekon, zdrowsze od sadzonych czy smażonych będą te gotowane, zwłaszcza na miękko. Również przygotowując tradycyjne pisanki czy kraszanki, zamiast chemicznych barwników, warto jest wybierać naturalne metody barwienia jaj. Może to być okazja do ciekawego spędzenia czasu z najmłodszymi domownikami!
– Oczywiście w święta trudno też odmówić sobie mazurka czy sernika, ale tu znowu kłania się umiar – dodaje dietetyczka.
Trzeba pamiętać, że konsekwencje przejedzenia mogą być naprawdę poważne, z koniecznością skorzystania z pomocy medycznej włącznie.
Szpitalny Oddział Ratunkowy w pełnej obsadzie
– Blisko stuosobowa załoga SOR USK na święta nie może zrobić sobie wolnego. Grafik dyżurów jest już przygotowany i jesteśmy gotowi na przyjęcie pacjentów – zapowiada dr Goutam Chourasia, specjalista medycyny ratunkowej i zastępca kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego USK we Wrocławiu.
Specjalista medycyny ratunkowej podkreśla, że zwykle pierwszy dzień świąt jest spokojny, ale następnego dnia pojawia się więcej pacjentów.
Jak tłumaczą specjaliści, duża część chorych zgłaszających się po pomoc w świąteczny poniedziałek skarży się na problemy gastryczne. Najczęstsze objawy to bóle brzucha, które nie przechodzą mimo środków przeciwbólowych, uporczywe biegunki, nudności i wymioty. Powodem takich kłopotów może być przejedzenie, mieszanie posiłków z alkoholem lub spożycie nieświeżych potraw. W przypadku osób starszych bardzo szybko może dojść do odwodnienia co może także doprowadzić do zaburzeń krążenia i poważnego zagrożenia zdrowia lub życia. Szczęśliwie, większości pacjentom trafiających na SOR w tym okresie, udaje się pomóc w stosunkowo krótkim czasie i bez konieczności długotrwałej hospitalizacji.
Pacjenci w stanie zagrażającym życiu są przyjmowani natychmiast, natomiast Ci z mniej poważnymi dolegliwościami, muszą liczyć się z oczekiwaniem na przyjęcie ze względu na to, że Szpitalny Oddział Ratunkowy USK we Wrocławiu zabezpiecza również potrzeby pacjentów poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych i nie tylko. O skali działalności najlepiej mówią liczby. W ciągu roku przez kliniczny SOR przewija się około 60 tysięcy pacjentów!
Wielkanoc w szpitalu
Mimo najlepszych starań specjalistów, nie wszyscy pacjenci mogą wyjść na święta do domu. Część chorych musi zostać na oddziałach, dlatego personel stara się udekorować świetlice i sale, żeby można było poczuć wyjątkową atmosferę. W tym roku również w Klinice Neonatologii pojawiły się świeże kwiaty, zajączki i kartki z życzeniami.
– Na pewno na oddziale będzie spokojniej niż w zwykły dzień, będzie mniej krzątania się i badań, ale w opiece nad wcześniakami czy noworodkami z wadami wrodzonymi nie ma wolnych dni. Niczego nie można odłożyć na później, bo te dzieci i ich najbliżsi stale wymagają naszej intensywnej pomocy – tłumaczy prof. dr hab. Barbara Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii USK we Wrocławiu.
Co szczególnie ciekawe – zdarza się, że świąteczne przygotowania, wysiłek i emocje przyspieszają akcję porodową i ciężarne trafiają do szpitala. Jak mówi ekspertka, właśnie w tym świątecznym czasie, jest więcej przedwczesnych porodów. W związku z tym obsada kliniki nie jest zmniejszana na świąteczne dni.
Czas w Klinice Neonatologii umila muzykoterapia, która stała się już wizytówką tego miejsca. Trzy razy w tygodniu opiekunowie mają indywidualne sesje, podczas których nie tylko słuchają muzyki, ale także sami śpiewają kołysanki i utulanki dla swoich pociech.
– Wiadomo, że jak słychać ukulele, albo śpiew, to u nas – przyznaje Weronika Serwa, absolwentka Akademii Muzycznej, która w USK prowadzi zajęcia muzykoterapii.
Jak podkreśla prof. Królak-Olejnik, zajęcia to nie tylko terapia muzyczna, ale również forma budowania relacji, stabilizacji emocjonalnej i fizjologicznej, a także tworzenia unikalnych momentów bliskości między rodzicami, a dziećmi.
|
Wrocław docenia wybitnych – prof. Roman Przybylski w gronie 30 Kreatywnych Wrocławia |
Wrocław, 17 kwietnia 2025 r.
Wrocław docenia wybitnych – prof. Roman Przybylski w gronie 30 Kreatywnych Wrocławia
Dr Roman Przybylski prof. UMW – kierownik Oddziału Kardiochirurgii Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu oraz Katedry Kardiochirurgii i Transplantacji Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – znalazł się w gronie laureatów prestiżowego plebiscytu „30 Kreatywnych Wrocławia”, organizowanego przez portal Wroclaw.pl. To już ósma edycja konkursu, którego celem jest wyróżnienie osób wybitnych, nieszablonowych, zmieniających Wrocław na lepsze swoją odwagą, talentem i pracą.
– Największym bogactwem Wrocławia są kreatywni ludzie – mówi Magdalena Okulowska, prezes ARAW S.A., podkreślając, że celem konkursu jest promowanie tych, którzy inspirują, działają na rzecz miasta i przekuwają wizje w rzeczywistość.
Profesor Przybylski to postać wyjątkowa w polskiej medycynie – z jego udziałem odbyło się ponad 500 przeszczepień serca, na zaproszenie prof. dr. hab. Piotra Ponikowskiego - rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, został współtwórcą nowoczesnego ośrodka transplantacyjnego we Wrocławiu, a w związku ze swoją działalnością został także laureat prestiżowego wyróżnienia „Rycerz Prawego Serca”, przyznawanego przez środowisko kardiologiczne. Pod jego kierownictwem w Instytucie Chorób Serca USK we Wrocławiu w ciągu zaledwie czterech lat wykonano blisko 200 przeszczepów serca, co czyni ośrodek liderem w skali kraju.
– Wrocław to dla mnie wisienka na torcie mojej kariery – mówi dr Roman Przybylski prof. UMW, kierownik Katedry Kardiochirurgii i Transplantacji Serca UMW i Oddziału Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Możliwość realizowania misji leczenia i rozwoju nowoczesnej kardiochirurgii w Instytucie Chorób Serca i na naszej uczelni to ogromny zaszczyt.
Kreatywność w służbie życia
Mimo że kardiochirurgia wydaje się dziedziną ścisłą, profesor Przybylski nie ma wątpliwości: bez kreatywności nie byłoby postępu.
– Operując wady wrodzone serca, często musimy działać jak artyści – jak Fidiasz czy Leonardo da Vinci. Każdy przypadek jest inny, nie ma jednego schematu, który da się powtórzyć – tłumaczy.
To właśnie takie podejście – łączące twardą naukę z elastycznym, twórczym myśleniem – sprawia, że prof. Przybylski jest nie tylko skutecznym lekarzem, ale i inspirującym liderem.
– Sukces w kardiochirurgii to wynik pracy zespołu. Trzeba umieć znaleźć w ludziach ich najlepsze cechy i wspierać je – dodaje.
Człowiek, który daje nowe życie
Przez lata kariery prof. Przybylski przeprowadził ponad 500 przeszczepów serca, a wielu pacjentów do dziś świętuje rocznice operacji jako swoje „drugie urodziny”. Zdarza się, że odwiedzają go po latach – niektórzy co pięć lat, inni z nowonarodzonymi dziećmi, których nie byłoby, gdyby nie jego operacje.
Ale profesor nie zapomina także o trudnych momentach – o pacjentach, których nie udało się uratować. Bo jak sam podkreśla – kardiochirurgia to nie tylko nauka i technika, ale również pokora, empatia i… kreatywność.
Wrocław – miasto z sercem
O samym mieście mówi z czułością i szacunkiem.
– Wrocław to fantastyczne, zielone miasto. Można tu dobrze żyć, rozwijać się, a przy tym – chodzić do doskonałej opery – żartuje profesor.
Jego obecność w gronie „30 Kreatywnych Wrocławia” to nie tylko dowód uznania dla indywidualnych zasług, ale także dla całego zespołu Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który każdego dnia walczy o ludzkie zdrowie i życie.
|
Skóra pod czujnym okiem sztucznej inteligencji – USK we Wrocławiu przyspiesza diagnostykę nowotworów |
Wrocław, 15 kwietnia 2025 r.
Skóra pod czujnym okiem sztucznej inteligencji – USK we Wrocławiu przyspiesza diagnostykę nowotworów
Diagnostyka zmian skórnych w stukrotnym powiększeniu – takie możliwości daje nowoczesny wideodermatoskop, z którego od niedawna korzystają pacjenci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). Uniwersyteckie Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej (UCDOiO) ma do dyspozycji jeden z najnowocześniejszych aparatów ze wspomaganiem sztucznej inteligencji do wykrywania zmian skórnych. Do tej pory tego typu narzędzia były dostępne dla osób korzystających z płatnych, komercyjnych usług medycznych.
Liczba nowych zachorowań na czerniaka w Polsce zwiększa się w bardzo dużym tempie. W ciągu dekady uległa ona podwojeniu – do ponad 4 tysięcy rocznie. Jednocześnie wzrasta przeżywalność pacjentów z tym nowotworem. Światowe badania potwierdzają, że wprowadzenia do diagnostyki zaawansowanych technologicznie wideodermatoskopów dwukrotnie zwiększyło rozpoznawalność czerniaków na wczesnym etapie rozwoju.
– Nie tylko wykrywamy więcej niebezpiecznych zmian, ale też diagnozujemy je na wcześniejszym etapie – mówi dr hab. Alina Jankowska-Konsur, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej USK we Wrocławiu i dodaje: – Dzięki wczesnemu wykryciu wystarczy chirurgiczne wycięcie zmiany bez konieczności chemioterapii. To z kolei powoduje, że przeżywalność chorych z czerniakiem rośnie.
Warto pamiętać, że choć kluczowym elementem skutecznej diagnostyki i leczenia nowotworów skóry pozostaje doświadczenie oraz wiedza lekarzy, równie istotne jest zapewnienie im dostępu do nowoczesnych i zaawansowanych technologicznie narzędzi diagnostycznych.
– Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu to miejsce, gdzie nowoczesna medycyna spotyka się ze śmiałymi planami i odwagą w działaniu. Inwestujemy nie tylko w wybitnych specjalistów, ale też w technologie, które zmieniają oblicze diagnostyki. Profesjonalizm naszej kadry to siła, ale dopiero w połączeniu z innowacyjnym zapleczem technologicznym pozwala w pełni wykorzystać ich potencjał. Wprowadzenie wideodermatoskopu ze wsparciem sztucznej inteligencji to kolejny krok w stronę medycyny przyszłości – dostępnej tu i teraz, w publicznym szpitalu uniwersyteckim – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor USK we Wrocławiu.
Nie tylko czerniak straszny
Choć czerniak budzi największe emocje i najczęściej pojawia się w kontekście nowotworów skóry, nie jest jedynym zagrożeniem onkologicznym w tej grupie chorób. Wśród pacjentów coraz częściej diagnozowane są inne nowotwory skóry, takie jak rak podstawnokomórkowy czy kolczystokomórkowy, które – choć rzadziej prowadzą do zgonu – mogą powodować poważne powikłania miejscowe, a nieleczone prowadzić do rozległych uszkodzeń tkanek.
Jak podkreśla prof. dr hab. Joanna Maj z Uniwersyteckiego Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej, nowo wybrana prezes dolnośląskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego, rosnąca liczba zachorowań na nowotwory skóry wiąże się m.in. z dłuższą ekspozycją na promieniowanie UV, starzeniem się społeczeństwa oraz większą liczbą pacjentów przyjmujących leki osłabiające układ odpornościowy.
– Nowotwory skóry wywodzą się z wielu struktur, w tym z gruczołów łojowych, potowych, mieszków włosowych, naczyń limfatycznych i krwionośnych, z tkanki podskórnej i oczywiście z komórek naskórka np. z keratynocytów warstwy kolczystej czy też jak czerniak z melanocytów – tłumaczy ekspertka. – W przeciwieństwie do nowotworów narządów wewnętrznych, których rozpoznanie bywa czasami trudne, wymaga wielu specjalistycznych i kosztownych procedur diagnostycznych, wstępne rozpoznanie nowotworu skóry bardzo często jest możliwe przy wnikliwym badaniu dermatologicznym. Dzięki umiejętności wczesnego rozpoznawania stanów przednowotworowych, zarówno klinicznie, a także przy pomocy dermatoskopii, dermatolog już we wczesnych stadiach rozwoju choroby może prawidłowo ukierunkować dalsze postępowanie.
Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zwracają uwagę, że regularna kontrola dermatologiczna i profilaktyka – zwłaszcza w grupach ryzyka – pozostają kluczowe w zapobieganiu rozwojowi zaawansowanych postaci nowotworów skóry. Dzięki nowoczesnym technologiom, takim jak wideodermatoskopia, możliwe jest wykrycie zmian skórnych na bardzo wczesnym etapie, co znacząco zwiększa skuteczność ich późniejszego leczenia.
Co potrafi innowacyjny wideodermatoskop
Wprowadzony w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu jeden z najnowszych modeli wideodermatoskopu FotoFinder to inteligentny, mobilny i cyfrowy aparat, który przenosi diagnostykę dermatologiczną na nowy poziom. W kilkanaście minut pozwala na wykonanie mapowania całego ciała, automatycznie archiwizuje obrazy, a dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji zapisane obrazy poddaje analizie.
– Oczywiście nawet najbardziej innowacyjny sprzęt nie zastąpi doświadczonego lekarza, ale może być ogromnym wsparciem diagnostycznym – zaznacza lek. Magdalena Łyko z UCDOiO.
Badanie rozpoczyna się od wykonania mapy skóry – lekarz fotografuje ciało pacjenta w różnych pozycjach. Zdjęcia są zapisywane i wykorzystywane do porównań podczas kolejnych wizyt. W kolejnych etapach specjalista bada konkretne zmiany za pomocą ręcznego dermatoskopu, zintegrowanego z systemem wideodermatoskopu. Urządzenie umożliwia również dokładne zobrazowanie znamion w dużym powiększeniu i podpowiada, które z nich mogą być potencjalnie niebezpieczne.
– W zwykle stosowanych ręcznych dermatoskopach zmiana jest oglądana w 20–krotnym powiększeniu, a nasz nowy sprzęt pozwala powiększyć obraz kilkaset razy – wyjaśnia lek. Magdalena Łyko. – Dzięki zaawansowanej technologii aparat analizując zdjęcia, potrafi wyłapać minimalne zmiany, które gołym okiem mogą być zupełnie niewidoczne.
Wskazania do badania wideodermatoskopem
Według dermatologów z systematycznych badań powinny korzystać osoby, które w wywiadzie rodzinnym mają raka skóry, to nie musi być czerniak, to może być najczęściej występujący rak podstawnokomórkowy, kolczystokomórkowy czy inny. Wskazaniem do kontroli jest także duża liczba znamion, przyjmuje się powyżej stu. Ryzyko zachorowania na czerniaka w tej grupie jest nawet dwa razy większe niż wśród reszty społeczeństwa.
Na badania powinni także zgłaszać się pacjenci, którzy sami albo ich bliscy, obserwują nowe znamiona, które na przykład rosną albo podkrwawiają. Ponadto w grupie ryzyka są pacjenci, którzy przyjmują leki immunosupresyjne (osłabiające układ odpornościowy), bo tego typu leki zwiększają podatność na nowotwory skóry. Regularne badania powinny wykonywać także osoby, które w przeszłości miały poparzenia słoneczne albo pracownicy wystawieni przez wiele godzin na działanie silnego słońca.
– W idealnym scenariuszu każdy powinien raz w roku przejść badania wideodermatoskopem albo chociaż pokazać się lekarzowi rodzinnemu, który obejrzy pacjenta od stóp do głów i w razie wątpliwości skieruje do specjalisty – podkreśla prof. Maj.
Wideodermatoskop może być także wykorzystany w badaniu włosów. Jak podkreślają specjaliści USK, wcześniej lekarze musieli polegać na oglądaniu skóry głowy pod lupą, co uniemożliwiało dostrzeżenie wielu cech skóry głowy. Trychoskopia jest nowatorskim badaniem skóry głowy i łodygi włosa. Wykorzystuje cztery różne rodzaje świateł i przybliżeń, które są pomocne w diagnostyce chorób skóry. Badanie wykonuje się najczęściej w przypadku wypadających włosów lub problemów skórnych, takich jak, łysienie, łupież czy swędzenie skóry głowy.
– Podobnie jak w przypadku badania skóry, możemy zrobić zdjęcie włosów i skóry głowy, zapisać w systemie i urządzenie przeanalizuje obrazy. Sztuczna inteligencja może podpowiedzieć nam, ile procent włosów jest w danej fazie wzrostu i dzięki temu możemy łatwiej postawić diagnozę, stwierdzić na przykład jaki to jest typ łysienia i monitorować skuteczność terapii – dodaje dr hab. Jankowska-Konsur.
Sezon urlopowy za pasem – jak zadbać o skórę?
Co roku przed sezonem letnim specjaliści powtarzają, aby zbytnio nie wystawiać skóry na działanie słońca, zwłaszcza w godzinach południowych. Kierownik Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej dr hab. Alina Jankowska-Konsur dodaje, że w ostatnich latach widoczna jest większa świadomość i stopniowo wprowadzana jest wręcz moda na jaśniejszą, nie nadmiernie opaloną skórę.
– Stosowanie kremów z filtrem przeciwsłonecznym jest coraz bardziej powszechne, mało kto dziś chodzi do solarium, nie jest powszechny „spalony” odcień opalenizny latem, raczej lekkie muśnięcie słońcem. To jest w modzie – podkreśla specjalistka. – Pacjenci wiedzą, że zbyt mocna opalenizna, to nie tylko ryzyko poparzenia czy raka, ale także szybsze starzenie się skóry.
Dr hab. Jankowska-Konsur dodaje, że warto pamiętać o tym, że filtry chroniące skórę nie działają od razu.
– Trzeba posmarować się 30 minut przed wyjściem na słońce, po dwóch godzinach trzeba nałożyć filtr ponownie, tak samo po wyjściu z wody trzeba nałożyć krem z filtrem na nowo. Warto też pamiętać o używaniu filtrów, nawet kiedy przebywamy w pomieszczeniu przy nasłonecznionym oknie albo w samochodzie oraz ochronie całego ciała także uszu czy dłoni – tłumaczy.
Specjalistka przy tym dodaje, że nie bez znaczenia są przyjmowane leki, które mogą wywoływać uczulenie podczas silnej ekspozycji na słońce albo zioła. Dla przykładu, z popularnego dziurawca powinno się korzystać z umiarem, zwłaszcza w okresie upałów. Zawarta w tej roślinie hiperycyna zwiększa wrażliwość skóry na promieniowanie UV i może dojść do poparzenia lub uczulenia.
|
70 lat wrocławskiej kardiochirurgii |
Wrocław, 11.04.2025 r.
70 lat wrocławskiej kardiochirurgii
Czołowi polscy kardiochirurdzy spotkali się w piątek 11 kwietnia na wspólnej konferencji naukowej w Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Okazją był jubileusz 70-lecia wrocławskiej kardiochirurgii.
- To dla mnie historia szczególna – opowieść o tym, że warto marzyć o rzeczach wielkich i tylko wielkie cele sobie stawiać. One przy odpowiednim zaangażowaniu, pasji i umiejętności współpracy realnie zmieniają naszą rzeczywistość. Tak było z kardiochirurgią i marzeniem prof. Wiktora Brossa. Tak było
z marzeniem prof. Bogdana Łazarkiewicza, naszego byłego rektora, któremu obiecałem, że doczeka pierwszej transplantacji serca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. Słowa dotrzymałem i dziś mogę dodać, że to nie było nasze ostatnie słowo; wciąż mamy wielkie marzenia – zapowiada prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Obecnie pacjenci z Dolnego Śląska, wymagający leczenia kardiochirugicznego, leczeni są w trzech ośrodkach: Instytucie Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, 4. Wojskowym Szpitalu Specjalistycznym z Polikliniką oraz Dolnośląskim Centrum Chorób Serca im. prof. Zbigniewa Religi MEDINET. Początki wrocławskiej kardiochirurgii sięgają 1955 r., gdy 31 marca prof. Wiktor Bross przeprowadził w kierowanej przez siebie II Klinice Chirurgii ówczesnej Akademii Medycznej we Wrocławiu pierwszą komisurotomię mitralną.
Powstająca po wojnie od podstaw Akademia Medyczna we Wrocławiu odegrała historyczną rolę. Jako miejsce swojej pracy stolicę Dolnego Śląska wybrali wybitni naukowcy i lekarze, w dużej części
z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Odnajdując się w swojej nowej ojczyźnie, dokonywali rzeczy wielkich w swoich dziedzinach. Pierwsza w Polsce operacja na otwartym sercu (zamknięcie ubytku w przegrodzie międzyprzedsionkowej), pierwszy zabieg w krążeniu pozaustrojowym – to przykłady działalności jednego z nich, prof. Wiktora Brossa, który był twórcą i pierwszym szefem II Katedry i Kliniki Chirurgii Akademii Medycznej we Wrocławiu, pełniąc tę funkcję od 1950 r. Był to okres dynamicznego rozwoju tej jednostki, a mimo izolacji i nieustannych braków finansowych, udawało się wprowadzać nowe techniki chirurgiczne i poszerzać zakres zabiegów. Formalnie Klinika Chirurgii Serca powstała w 1972 r., z podziału II Kliniki Chirurgii na trzy jednostki (chirurgii serca, klatki piersiowej
i ogólnej). Nową kliniką prof. Bross kierował do 1973 r., kiedy przeszedł na emeryturę. Następcą został jego wieloletni uczeń prof. Anatol Kustrzycki, który współpracował z nim jeszcze od czasów studenckich we wczesnych latach 50., a w 1955 r. przeprowadził pierwsze we Wrocławiu cewnikowanie serca. Za czasów prof. Anatola Kustrzyckiego klinika została rozbudowana i zyskała nowe skrzydło, w którym umieszczono blok operacyjny, oddział intensywnej opieki pooperacyjnej, pracownię hemodynamiki
i laboratorium. W 1974 r. doc. Bronisław Olejak wykonał pierwszą we Wrocławiu koronarografię,
a prof. Anatol Kustrzycki – pierwszą rewaskularyzację wieńcową. Po jego śmierci w 1987 r. kierownictwo kliniki objął prof. Tadeusz Bross, a następnie, w latach 1997–2001, funkcję tę pełnił dr
Roman Krupacz. Od 2001 r. do 2016 r. kliniką kierował prof. Wojciech Kustrzycki.
– Jednym z moich celów jako szefa kliniki było zwiększenie liczby zabiegów radykalnych i to się udało – mówi prof. Wojciech Kustrzycki. – Jednak kolejny cel, czyli poprawę warunków socjalnych dla pacjentów, udało się zrealizować tylko częściowo. Dziesięcioosobowe sale chorych w budynku przy ul. Skłodowskiej-Curie podzieliliśmy na mniejsze, poprawiliśmy także zaopatrzenie kliniki w sprzęt. Jednak to wszystko za mało, by uznać warunki leczenia pacjentów za godne. Miałem w związku z tym nieustająco złe samopoczucie. Mówiąc wprost: odczuwałem wstyd przed pacjentami i ich rodzinami.
Nadzieja na poprawę warunków pojawiła się wraz z decyzją o przeprowadzce kliniki na ul. Borowską, do której ostatecznie doszło w 2011 r.
W czasie, gdy prof. Kustrzycki kierował uniwersytecką kliniką, we Wrocławiu powstało Centrum Chorób Serca Medinet (2002 r.) oraz Klinika Kardiochirurgii w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką SP ZOZ (2003 r.).
– Nie traktowaliśmy się jak konkurencję. Dzięki wytężonej pracy wszystkich trzech ośrodków udaje się zbilansować potrzeby trzymilionowej dolnośląskiej populacji w obszarze kardiochirurgii – dodaje profesor Kustrzycki.
W 2016 r. kierownictwo kliniki po wygranym konkursie objął prof. Marek Jasiński.
– Za swój największy sukces jako szefa kliniki uważam osiągnięcie najniższej śmiertelności w kraju
w latach 2018–2019 wśród ośrodków kardiochirurgicznych – mówi prof. Marek Jasiński.
– Niewątpliwym sukcesem jest też wprowadzenie nowych procedur kardiochirurgicznych związanych
z zastawkami aortalnymi.
Klinika Kardiochirurgii weszła w strukturę nowej jednostki, utworzonej z inicjatywy prof. Piotra Ponikowskiego – Centrum Chorób Serca (obecnie Instytut Chorób Serca) w 2019 r. W 2021 r. zaproszenie prof. Piotra Ponikowskiego do pracy w Instytucie Chorób Serca i udziału w tworzeniu ośrodka transplantacyjnego przyjął dr Roman Przybylski – uznany transplantolog, mający na koncie setki przeszczepień, w tym ówcześnie w Polsce najwięcej wykonanych u dzieci, jedyny operator
w kraju, który przeprowadził autotransplantację serca.
W 2021 r. w Instytucie Chorób Serca ruszył program transplantacji serca i mechanicznego wspomagania krążenia. W ten sposób Instytut Chorób Serca stał się jedynym dolnośląskim ośrodkiem, w którym przeprowadza się obie te procedury.
Zgodę Ministerstwa Zdrowia na wykonywanie transplantacji wrocławski ośrodek otrzymał jako szósty w kraju, 3 lutego 2021 r. Pierwsza na Dolnym Śląsku transplantacja odbyła się niespełna trzy tygodnie później – 25 lutego 2021 r. W pierwszym roku działania programu w Instytucie Chorób Serca przeprowadzono 40 transplantacji, w kolejnych latach 44 i 46. W 2024 r. liczba tych zabiegów była rekordowa – 49 serc, podczas gdy w całej Polsce wykonano 200 takich przeszczepień.
– Niesamowicie satysfakcjonujące jest tworzenie czegoś od początku – mówi dr Roman Przybylski, prof. UMW, kierownik Katedry Kardiochirurgii i Transplantacji Serca UMW, kierownik Oddziału Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – To jest nowa jakość. Zwłaszcza gdy chodzi o ośrodek wypełniający białą plamę na transplantologicznej mapie Polski. W rejonie południowo-zachodnim nikt nie przeszczepiał serca.
Powstanie ośrodka przeszczepowego stworzyło też możliwość implantowania pomp wspomagania serca najnowszej generacji HeartMate III, z którymi pacjent może po prostu iść do domu i przez dłuższy czas normalnie żyć. Według polskiego prawa zgodę na ich stosowanie mają jedynie ośrodki przeszczepowe.
Instytut Chorób Serca to zarówno setki rutynowych procedur w kardiologii i kardiochirurgii, jak i tych dostępnych tylko w nielicznych ośrodkach. Lista zabiegów i procedur, które Instytut Chorób Serca wprowadzał jako pierwszy ośrodek w Polsce (i nie tylko) jest długa. To właśnie tu przeprowadzono pierwsze na świecie hybrydowe przezcewnikowe zabiegi zamknięcia ubytków w przegrodzie międzyprzedsionkowej i międzykomorowej, pierwsze w Europie zabiegi nowatorską metodą naprawy wrodzonej wady zastawki aortalnej. W Instytucie Chorób Serca po raz pierwszy w kraju wszczepiono pompy Impella 5.5.
Wśród planów ośrodka uniwersyteckiego we Wrocławiu jest poszerzenie działalności klinicznej
i naukowej o obszar kardiologii i kardiochirurgii dziecięcej. Wiąże się to z powstaniem w ciągu najbliższych lat Zintegrowanego Centrum Pediatrycznego UMW i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.
– Umożliwi to objęcie holistyczną, kompleksową opieką pacjentów kardiologicznych od urodzenia aż do końca życia – mówi dr Ewa Mroczek z Instytutu Chorób Serca. – A nawet jeszcze przed urodzeniem, ponieważ część wad wrodzonych diagnozuje się już w okresie prenatalnym. Na ogół trzeba je operować jak najwcześniej po przyjściu dziecka na świat. Obecnie wiąże się to głównie z rozdzieleniem matki
i noworodka: kobieta rodzi gdzie indziej, dziecko musi być operowane w innym ośrodku, nierzadko odległym, co także dodatkowo jest obarczone ryzykiem wynikającym z transportu. Zapewnienie opieki nad pacjentką jeszcze na etapie ciąży i wdrożenie leczenia kardiologicznego lub przeprowadzanie zabiegu kardiochirurgicznego u dziecka w jednym miejscu ma głęboki sens. I jest możliwe tylko w wielospecjalistycznym szpitalu.
Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Fot. Archiwum UMW
|
Wrocławscy specjaliści leczą serce bez skalpela |
Wrocław, 10 kwietnia 2025 r.
Wrocławscy specjaliści leczą serce bez skalpela. Przełomowe terapie w USK we Wrocławiu
Czy można „odkurzyć” serce z zakrzepów i wszczepić zastawkę… bez otwierania klatki piersiowej? Takie zabiegi przeprowadzają już kardiolodzy z Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). To pierwsze tego typu procedury na Dolnym Śląsku. Nowoczesna technologia i doświadczenie zespołu pozwalają pomóc pacjentom, którzy wcześniej nie kwalifikowali się do operacji..
64-letnia pacjentka z masywnym zakrzepem w sercu trafiła do specjalistów z Wrocławia po wcześniejszym leczeniu w szpitalu w Nysie. Ze względu na inne problemy zdrowotne w tym onkologiczne nie mogła przejść klasycznej operacji. Z pomocą przyszedł nowoczesny system AngioVac – urządzenie, które pozwala usunąć skrzepliny za pomocą specjalnego ssaka medycznego.
– Klasyczna operacja byłaby dla tej pacjentki zbyt ryzykowna. Zdecydowaliśmy się na zabieg przeznaczyniowy, tj. z dostępu przez żyłę udową z wykorzystaniem systemu AngioVac – mówi dr Ewa Mroczek , kardiolog i koordynator Obszaru Wad Wrodzonych i Nadciśnienia Płucnego z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. – Do współpracy zaprosiliśmy dr Sebastiana Stefaniaka z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, doświadczonego eksperta w tym zakresie.
Zabieg wykonano w znieczuleniu ogólnym, z pełnym zabezpieczeniem kardiochirurgicznym. Lekarzom udało się skutecznie odessać bardzo dużą skrzeplinę zarówno z prawego przedsionka, jak i komory serca. Nawet ekspert w tej dziedzinie, dr Stefaniak przyznaje, że pomimo wykonania kilkudziesięciu takich zabiegów, jak dotychczas nie spotkał się nigdy ze skutecznym przeznaczyniowym usunięciem tak dużej skrzepliny z prawej komory.
Pacjentka kilka dni po zabiegu w USK, w dobrym stanie, wróciła do szpitala w Nysie.
– Inwestycja w ten nowy system była konieczna, bo daje realną alternatywę dla klasycznych operacji. Pozwala usunąć zakrzepy bez dużej utraty krwi, bez otwierania klatki piersiowej, a do tego przekłada się na krótszy pobyt w szpitalu. To ogromna korzyść dla pacjentów – podkreśla dr hab. Wiktor Kuliczkowski , prof. UMW, kierownik Pracowni Hemodynamiki Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu.
Innowacyjne zastawki ratują serca młodych dorosłych
Wrocławscy lekarze jako pierwsi na Dolnym Śląsku wszczepili także nowoczesne zastawki płucne Venus P-Valve. To przełom w leczeniu pacjentów z wrodzonymi wadami serca, którzy często przeszli już kilka operacji i mają poważne uszkodzenia zastawek.
– Dotąd stosowaliśmy mniejsze zastawki, ale nie mogły być stosowane u pacjentów z bardzo poszerzoną tętnicą płucną. Zastawki Venus są większe i możemy je wprowadzać przez żyłę udową, bez otwierania klatki piersiowej – tłumaczy dr Ewa Mroczek.
Pierwsze dwa zabiegi pacjentek – 19 i 27 lat – przebiegły bez komplikacji. Nowe zastawki funkcjonują dobrze, pozwalają pacjentom szybciej wrócić do zdrowia.
– To bezpieczniejsza alternatywa dla osób, które były już wiele razy operowane. Mniej inwazyjna procedura, bez skomplikowanej operacji kardiochirurgicznej jest nie tylko bezpieczniejsza, ale też skraca czas rekonwalescencji – podkreśla dr Ewa Mroczek.
Leczenie dla najtrudniejszych przypadków
Instytut Chorób Serca we Wrocławiu to jeden z najważniejszych ośrodków w kraju. Trafiają tu pacjenci z całej Polski, także ci w najcięższym stanie i najbardziej skomplikowanej sytuacji medycznej. Korzystają z najnowocześniejszych technologii, które są nieodłącznie wpisane dziś w medycynę.
– Mamy wszystko co potrzebne – wiedzę, doświadczenie i co kluczowe – ekspertyzę w wielu obszarach medycyny – mówi prof. dr hab. Piotr Ponikowski , rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK. Dodaje, że kierowana przez niego jednostka w modelowy sposób wykorzystuje połączone potencjały dobierając za każdym razem opcję najlepszą dla danego pacjenta.
– Codziennie rano organizujemy tzw. Heart Team, w którym biorą udział specjaliści z kardiologii, kardiochirurgii, a jeśli jest potrzeba to anestezjologii, chirurgii naczyniowej, a także innych specjalizacji. Każdy przypadek poddany jest dyskusji, by wypracować optymalne leczenie. I dzieje się to z reguły – co bardzo ważne – w obecności pacjenta i jego rodziny. Zdarzają się sytuacje, które konsultujemy z ekspertami zagranicznymi – dzięki współpracy naukowej, mamy takie możliwości na wyciągnięcie ręki. Dzięki temu każdy z pacjentów traktowany jest indywidualnie i otrzymuje leczenie najlepiej odpowiadające jego stanowi zdrowia – podkreśla prof. Ponikowski.
Nowości w Instytucie Chorób Serca – jak to działa?
AngioVac to zamknięty system ssący (aspiracyjny) , wspierany przez pompę pozaustrojową i filtr, umożliwiający usuwanie zakrzepów i materiału zatorowego z serca oraz dużych naczyń – bez potrzeby otwierania klatki piersiowej. Zabieg przeprowadzany jest w znieczuleniu ogólnym i wymaga zespołu interdyscyplinarnego. Kluczowym warunkiem skuteczności jest wiek skrzepliny – do 14 dni – i jej miękka konsystencja.
Venus P-Valve to samorozprężalna biologiczna zastawka płucna , stosowana u pacjentów z ciężką niedomykalnością i poszerzoną drogą odpływu z prawej komory serca. Dzięki dostępności większej gamy rozmiarów (od 28 do 36mm), umożliwia leczenie przezskórne u chorych, którzy dotychczas kwalifikowali się wyłącznie do klasycznych operacji. Zastawki wprowadzane są przez żyłę udową i uwalniane pod kontrolą obrazowania.
USK we Wrocławiu jako pierwszy ośrodek na Dolnym Śląsku wdrożył oba rozwiązania. Zabiegi wykonywane są z udziałem ekspertów USK oraz we współpracy z międzynarodowymi proktorami, co pozwala zapewnić najwyższy poziom personalizacji dla pacjenta i bezpieczeństwa terapii.
|
Wrocław, 4 kwietnia 2025 r.
Zdrowie neurologiczne na co dzień – 11 kwietnia USK we Wrocławiu zaprasza na dzień otwarty poświęcony chorobie Parkinsona
Bezpłatne konsultacje ze specjalistami Uniwersyteckiego Centrum Neurologii i Neurochirurgii (UCNiN), możliwość poznania najnowszych informacji na temat diagnostyki i leczenia choroby Parkinsona warsztaty, porady dietetyczne i nie tylko – wszystko to w ramach Dnia Otwartego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Z okazji przypadającego w piątek, 11 kwietnia Światowego Dnia Choroby Parkinsona, eksperci szpitala zapraszają do uczestnictwa w wydarzeniu dedykowanemu temu schorzeniu.
Podczas wydarzenia specjaliści opowiedzą, jak wygląda proces diagnostyczny, kiedy należy szukać pomocy oraz jakie terapie – farmakologiczne i zabiegowe – są obecnie dostępne. Jedną z metod leczenia zaawansowanej postaci choroby jest głęboka stymulacja mózgu, pozwalająca na poprawę jakości życia pacjentów.
Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w Polsce chorobę Parkinsona zdiagnozowano u ok. 80 tys. osób. Eksperci alarmują, że rzeczywista liczba chorych może być znacznie wyższa.
W ramach dnia otwartego zaplanowano konsultacje z dietetykiem, psychologiem, fizjoterapeutą, a także warsztaty dla pacjentów i ich opiekunów prowadzone przez lekarzy neurologów. Farmaceuci kliniczni podobnie jak w trakcie poprzednich obchodów Światowego Dnia Choroby Parkinsona zaoferują swoją unikalną usługę - bezpłatny przegląd lekowy. Eksperci wytłumaczą jak i kiedy powinno przyjmować się swoje lekarstwa, sprawdzą czy np. nie wchodzą wzajemnie w interakcje lub nie są przeterminowane (uczestnicy mogą zabrać leki ze swojej apteczki lub przygotować wcześniej listę z nazwami i dawkami poszczególnych lekarstw).
Na miejscu w godzinach od 10:00 do 14:00 obecni będą także przedstawiciele Dolnośląskiego Oddziału NFZ – opowiedzą o programach profilaktycznych, korzyściach wynikających z wykorzystania programów Dieta NFZ i Akademia NFZ, umożliwią wykonanie analizy składu ciała, pomogą założyć w telefonie aplikacje MojeIKP i mojeFizjo+ oraz wyrobić kartę EKUZ, co może być szczególnie wartościowe tuż przed zbliżającym się sezonem urlopowym.
Uczestnikom Dnia Otwartego będą towarzyszyć także studentki i studenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którzy od godz. 9:00 do 16:00 przeprowadzą akcję rejestracji osób, które chciałyby zostać dawcami szpiku w bazie Fundacji DKMS.
Dzień otwarty odbędzie się w piątek, 11 kwietnia 2025 r. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej 213. Część konsultacyjna zaplanowana jest w godz. 9:00–12:00 w holu głównym szpitala, a warsztaty rozpoczną się o godz. 12:00 w sali konferencyjnej 3.48 (II piętro, bud. H, z możliwością wjazdu windą) i potrwają do 14:00. Udział w wydarzeniu jest bezpłatny i nie wymaga wcześniejszej rejestracji.
|
Nominacja prof. Joanny Maj |
9.04.2025
Nominacja prof. Joanny Maj
Prof. dr hab. Joanna Maj została wybrana na stanowisko prezesa oddziału dolnośląskiego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Prof. Maj jest jednocześnie członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Jest także współautorem wielu stanowisk Grupy Ekspertów PTD, dotyczących między innymi chłoniaków pierwotnie skórnych, diagnostyki i leczenia chorób przenoszonych drogą płciową, chorób pęcherzowych, raków skóry (BCC i SCC), postępowania w pokrzywce, leczenia łuszczycy, bielactwa, fototerapii, twardziny.
Prof. Joanna Maj w przeszłości pełniła już rolę sekretarza, a także prezesa oddziału dolnośląskiego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego przez dwie kadencje, od 2012 do 2020 roku.
Od wielu lat prof. Joanna Maj aktywnie uczestniczy w życiu uczelni, jest i była członkiem Uczelnianej Komisji Etyki, Przewodniczącą Rady Dyscypliny Nauki Medyczne, a w tej kadencji została wybrana do Senatu UMW.
- Wybory, które odbyły się w ubiegłą środę, miały niesamowity przebieg. Zwykle, w ostatnich latach, na posiedzeniach Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego było ok. 30 osób, a tym razem przyjechało ponad 140 dermatologów z całego Dolnego Śląska, w tym z Opola. Postanowiłam wystartować jeszcze raz, bo wciąż mogę coś zrobić dla dermatologii, która jest nie tylko moim zawodem, ale też pasją. 7 maja br. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego na ul. Borowskiej zaplanowałam pierwsze spotkanie naukowo-szkoleniowe oddziału dolnośląskiego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Podczas tych cyklicznych spotkań będziemy się szkolić, przypominać i poszerzać wiedzę, dyskutować nad trudnymi przypadkami, bo dermatologia nie jest łatwą dziedziną, jeśli chodzi o diagnostykę. Spotkanie będzie miało charakter otwarty, odbędzie się o godz. 15.00 w sali 3.38.
Prof. Joanna Maj związana jest z Uniwersytetem Medycznym we Wrocławiu od początku. Tutaj studiowała, w 1992 r. obroniła doktorat, w 2011 r. habilitację, a w 2017 roku została profesorem nauk medycznych.
Prof. Maj jest laureatką wielu indywidualnych i zbiorowych nagród JM Rektora UMW za osiągnięcia naukowe. Otrzymała Srebrny Krzyż Zasługi (2002 r.) na wniosek uczelni oraz Złoty Krzyż Zasługi (2009 r.) nadany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek izb lekarskich. Przez wiele lat pracowała w Sądzie Lekarskim Dolnośląskiej Izby Lekarskiej – jako sędzia, a także przez jedną kadencję jako zastępca przewodniczącego Okręgowego Sądu Lekarskiego.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego pracuje w Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej jako zastępca kierownika kliniki. Prof. Maj specjalizuje się w leczeniu chłoniaków pierwotnie skórnych T- i B-komórkowych, piodermii zgorzelinowej, a także w diagnostyce licznych, czasami trudnych, przypadków dermatologicznych. Jest wykładowcą na wielu konferencjach naukowych, w tym interdyscyplinarnych.
W 2009 r. Dolnośląska Izba Lekarska przyznała jej Medal im. prof. Jana Mikulicza-Radeckiego w uznaniu zasług dla społeczności lekarskiej. Wyróżniona została również Medalem Komisji Edukacji Narodowej (2006 r.) przyznanym przez uczelnię.
W latach 2014-2018 prof. Maj pełniła funkcję krajowego konsultanta ds. dermatologii.
- Dla mnie jedną z cenniejszych nagród jest nagroda „Liderzy dydaktyki”, którą przyznają anonimowo studenci i rezydenci. Cieszę się z każdej pozytywnej opinii na temat zajęć, które prowadzę. Bardzo lubię pracę z młodymi ludźmi, ze studentami, rezydentami, lekarzami innych specjalności. Prowadząc przez wiele lat oddziały w dawnej Klinice Dermatologii, przekazywałam wiedzę młodszym kolegom, którzy do dzisiaj kontaktują się ze mną w trudnych przypadkach dermatologicznych. Byłam kierownikiem specjalizacji 31 lekarzy, większość z nich zdała egzamin specjalizacyjny z wyróżnieniem – dodaje prof. Joanna Maj.
Tekst: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Fot. Tomasz Król/USK
|
Wrocław, 30 marzec 2025 r.
|
Student Asystentem Lekarza |
Wrocław, 25 marzec 2025 r.
Student Asystentem Lekarza
Zdobędą doświadczenie i zobaczą, jak w praktyce będzie wyglądała ich praca. Wesprą lekarzy w codziennych obowiązkach, a przy okazji podreperują studencki budżet. Tak w skrócie można opisać założenia programu "Student Asystentem Lekarza", którego pilotaż uruchamiają właśnie Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu (UMW) i Uniwersytecki Szpital Kliniczny (USK).
Program skierowany jest do studentów IV-VI roku kierunku lekarskiego UMW. Wezmą w nim udział: Instytut Chorób Serca, Klinika Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych, Klinika Neurologii oraz Szpitalny Oddział Ratunkowy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Już jednak wiadomo, że inne oddziały także są zainteresowanie współpracą ze przyszłymi lekarzami.
Pomysł wyszedł od studentów
– O takiej formie włączenia studentów w pracę naszego szpitala mówiliśmy od jakiegoś czasu – przyznaje dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW, który od kilku miesięcy pełni funkcję dziekana Wydziału Lekarskiego. – Dla mnie był to jeden z ważniejszych postulatów do realizacji. Po pierwsze dlatego, że sami studenci wielokrotnie podkreślali, że chcieliby mieć taką możliwość, a po drugie jako lekarz wiem, że bezpośrednia praca na oddziale jest bezcenna i idealnie uzupełnia wiedzę przekazywaną na zajęciach.
Zdaniem dr. hab. Roberta Zymlińskiego, prof. UMW nie bez znaczenia jest fakt, że szpital przewidział wynagrodzenie dla studentów. – Dzięki temu nie będą musieli wybierać między pracą zarobkową a taką, która wzmocni ich kompetencje w zawodzie lekarza – podkreśla.
Program składa się z dwóch etapów. Pierwszym jest wolontariat, na czas którego każda klinika, biorąca udział w projekcie, przyjmie pięć osób. Będzie to okres przygotowujący do zatrudnienia. Dodatkowo i student, i jego szpitalny opiekun ocenią, czy współpraca ich zadowala i czy chcą ją kontynuować. Jeśli odpowiedź obu stron będzie twierdząca, trzy osoby otrzymają ofertę pracy na umowę zlecenie. W szpitalu zostaną więc najlepsi. Najlepsi też zostaną do programu zakwalifikowani.
Podczas rekrutacji pod uwagę brane będą m.in. średnia ocen z toku studiów, działalność naukowa (tj. czynny udział w konferencjach czy publikacje w czasopismach), aktywna działalność w studenckim kole naukowym lub organizacji działającej na uczelni oraz wcześniejsza działalność wolontariacka w USK.
– Zasady programu opracowali sami studenci, oddaliśmy im decyzyjność jako osobom najbardziej zainteresowanym tą inicjatywą. Zaangażowanie było bardzo duże, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że uruchamiamy potrzebny i wyczekiwany projekt – dodaje dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW.
Dobre przygotowanie do stażu
Zakres obowiązków przygotuje przyszłych lekarzy do pracy zawodowej, zapewni im zdobycie klinicznego doświadczenia oraz zapoznanie się z organizacją pracy w szpitalu. Ważne jest także wsparcie, które dzięki studentom otrzymają pracownicy szpitala.
Do zadań asystentów będzie należała m.in. praca z dokumentacją medyczną, wystawianie skierowań i zwolnień lekarskich (po uzyskaniu stosownych uprawnień), obsługa systemów informatycznych czy udzielanie informacji i wsparcia logistycznego pacjentom. Są to czynności, które pochłaniają sporo czasu, ale są wpisane w codzienne obowiązki lekarzy. Poza tym, jak się okazuje, właśnie z takimi zadaniami młodzi medycy mają największy problem, zaczynając pracę w placówce medycznej. Oznacza to, że udział w programie "Student Asystentem Lekarza" może być dobrym przygotowaniem np. do stażu podyplomowego.
– W pracy lekarza istotna jest nie tylko wiedza, ale również praktyka i zaangażowanie. Z tych też powodów w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym podjęliśmy się organizacji i poprowadzenia programu "Student Asystentem Lekarza", który pozwoli młodym adeptom medycyny stanąć ramię w ramię z naszymi ekspertami i doświadczyć prawdziwej pracy na oddziałach. Nie szukamy biernych obserwatorów, szukamy ludzi gotowych do działania i nauki. Chcemy, aby studenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu nie tylko zdobywali cenne doświadczenie, ale także stali się realnym wsparciem dla lekarzy i pacjentów. To niepowtarzalna szansa, aby już na studiach poczuli, co znaczy być częścią zespołu ratującego zdrowie i życie. To nie tylko program, to przepustka do świata medycyny wielu specjalizacji – tłumaczy dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Będą częścią zespołów medycznych
Dzięki programowi studenci będą mogli obserwować i uczyć się, jak wygląda komunikacja lekarzy z pacjentami, jak przebiega prowadzenie procesu diagnostycznego i terapeutycznego, a także na czym polega współpraca zespołowa, która jest podstawą dobrze funkcjonujących oddziałów szpitalnych.
– Program otworzy przed nami zupełnie nowe możliwości zaangażowania w kliniczną działalność szpitala. To szansa na zdobywanie cennego doświadczenia, ale również realne zaangażowanie w pracę oddziałów i poczucie przynależności do zespołu medycznego – twierdzi Andrzej Mrożek, student Wydziału Lekarskiego, przewodniczący Studenckiego Koła Naukowego Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, koordynator ds. współpracy w ramach realizacji programu i dodaje: – To także sposób na docenienie tych studentów, którzy już teraz poświęcają wolny czas na rozwijanie umiejętności i poszerzanie wiedzy medycznej. Wielu z nas angażuje się w działalność naukową, wolontariat i dodatkowe aktywności, kierując się autentycznym powołaniem do zawodu lekarza. Teraz znajdzie to formalne uznanie.
Udział w programie to także okazja, aby lepiej poznać wybraną specjalizację. – Możliwość pracy na konkretnym oddziale pozwoli nam na głębsze zrozumienie specyfiki danej dziedziny medycyny, co z pewnością ułatwi podejmowanie decyzji dotyczących przyszłej ścieżki zawodowej – uważa Andrzej Mrożek. – Mamy nadzieję, że "Student Asystentem Lekarza" stanie się stałym elementem edukacji przyszłych lekarzy na naszej uczelni.
Źródło tekstu: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Fot. Tomasz Król/USK
|
W USK we Wrocławiu rusza pierwsza w Polsce w szpitalu uniwersyteckim Poradnia Długofalowej Opieki Ozdrowieńczej dla osób po leczeniu onkologicznym |
Wrocław, 25 marzec 2025 r.
W USK we Wrocławiu rusza pierwsza w Polsce w szpitalu uniwersyteckim Poradnia Długofalowej Opieki Ozdrowieńczej dla osób po leczeniu onkologicznym
Zakończenie leczenia onkologicznego to tak naprawdę początek powrotu do zdrowia dzieci i dorosłych zmagających się z nowotworami. Chemio- i radioterapia choć pomagają skutecznie leczyć, w przypadku nawet 70% leczonych pacjentów mogą wywołać tzw. odległe następstwa leczenia. By wspierać pacjentów, którzy zakończyli leczenie onkologiczne, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) we współpracy z Fundacją Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową uruchamia pierwszą w Polsce w szpitalu uniwersyteckim Poradnię Długofalowej Opieki Ozdrowieńczej.
– Współczesna medycyna osiąga spektakularne sukcesy, umożliwiając coraz większej liczbie dzieci i nastolatków pokonanie chorób nowotworowych. Jednak zakończenie intensywnego leczenia to nie koniec, lecz początek nowego etapu życia, w którym pacjenci – ozdrowieńcy – potrzebują dalszego wsparcia. Konsekwencje terapii, takie jak problemy hormonalne, sercowo-naczyniowe czy obniżona odporność, mogą utrzymywać się przez wiele lat. Do tego dochodzą wyzwania psychologiczne, między innymi lęk przed nawrotem choroby oraz trudności z adaptacją do codziennego życia po długim okresie leczenia – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Szczególnej uwagi wymaga okres przejściowy, tzw. „transition”, kiedy młodzi pacjenci przechodzą z opieki pediatrycznej do dorosłej. W odpowiedzi na te potrzeby powstają kliniki długofalowej opieki ozdrowieńczej, które oferują kompleksowe wsparcie medyczne, psychologiczne i społeczne.
Jak tłumaczy dyrektor szpitala, poradnia ma być miejscem, w którym nie tylko monitoruje się stan zdrowia pacjentów, dba o ich rozwój i pomaga płynnie przejść do kolejnego etapu życia.
– Każdemu, kto stawił czoła chorobie nowotworowej, nie tylko powinniśmy dawać szansę na przeżycie, ale również pomóc w powrocie do możliwie pełnego i satysfakcjonującego życia. Jako liderzy w dziedzinie ochrony zdrowia, wierzymy, że inwestycja w poradnie długofalowej opieki ozdrowieńczej to inwestycja w przyszłość naszych podopiecznych. Razem możemy stworzyć system wsparcia, który pozwoli młodym ludziom odzyskać równowagę, poczuć bezpieczeństwo i patrzeć optymistycznie w przyszłość. To zaproszenie do wspólnego działania na rzecz lepszego jutra dla wszystkich, którzy odważyli się stawić czoła chorobie.
Nowy punkt multidyscyplinarnej opieki nad Ozdrowieńcami na mapie Polski
Szacuje się, że nawet 70% ozdrowieńców doświadcza tzw. odległych następstw leczenia choroby nowotworowej, takich jak powikłania kardiologiczne, endokrynologiczne, laryngologiczne, okulistyczne czy neurologiczne. Dzięki nowo powstałej poradni byli pacjenci będą mogli liczyć na długofalowe wsparcie medyczne, psychologiczne oraz socjalne.
– Długofalowa opieka nad ozdrowieńcami rozpoczyna się już w momencie diagnozy. To wtedy możemy skutecznie przeciwdziałać późniejszym konsekwencjom terapii przeciwnowotworowej – zarówno w wymiarze medycznym, jak i psychospołecznym. Dzięki współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym udało się stworzyć miejsce, w którym byli pacjenci będą mieli zapewnioną kompleksową pomoc zgodną z najwyższymi standardami europejskimi – mówi Anna Apel, prezes Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.
Projekt realizowany jest przy wsparciu Fundacji, która zadbała o wyposażenie i odpowiednie przygotowanie pomieszczeń. Inicjatywa ma charakter pionierski w skali kraju, co podkreśla znaczenie USK we Wrocławiu jako ośrodka wdrażającego innowacyjne rozwiązania opieki zdrowotnej. Poradnia będzie pierwszym w kraju ośrodkiem zapewniającym skoordynowaną, multidyscyplinarną opiekę nad ozdrowieńcami – pacjentami, którzy zakończyli leczenie onkologiczne, ale nadal wymagają monitorowania i wsparcia w zakresie zdrowia fizycznego oraz psychospołecznego.
Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu chcą otoczyć dedykowaną opieką zarówno dzieci, jak i dorosłych Ozdrowieńców.
– Okazuje się, że szczęśliwe zakończenie leczenia nie jest ostatnią batalią dla tych młodych osób – nawet połowa długoterminowych ozdrowieńców będzie się zmagała z przynajmniej jednym przewlekłym problemem zdrowotnym, który jest związany z przebytym wcześniej leczeniem. Ważne jest by odpowiednio prowadzona obserwacja i edukacja przyczyniły się do szybkiego rozpoznania problemu medycznego, a gdy to możliwe – była również zastosowana odpowiednia terapia – mówi prof. dr hab. Bernarda Kazanowska, zastępca kierownika Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK. – O ile rozpoznanie tego drugiego problemu medycznego zazwyczaj leży po stronie specjalistów onkologii pediatrycznej, z racji posiadanej wiedzy, to monitorowanie i leczenie musi być prowadzone przez innych specjalistów, zależnie od zdiagnozowanego powikłania i czasu jego ujawnienia. Często rozpoznanie takie przypada na okres rozpoczęcia pracy zawodowej czy też moment zakładania rodziny u młodego człowieka, co może przyczynić się do obciążenia psychicznego w momencie, gdy spodziewamy się największej produktywności i cieszenia się życiem, co staramy się zapewnić poprzez szerokie wsparcie psychospołeczne.
Jednym z najbardziej newralgicznych momentów jest wspomniany wcześniej okres tzw. tranzycji.
– Poradnia ozdrowieńców łączy dwa aspekty – diagnostykę i niwelowanie późnych efektów leczenia oraz wsparcie psychologiczne dla dzieci, które zakończyły leczenie onkologiczne, a także zapewnienie opieki dla tej grupy pacjentów po wkroczeniu w dorosłość. Do ukończenia osiemnastego roku życia pacjenci pozostają pod opieką poradni w ramach struktury Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK, a po osiągnięciu pełnoletności automatycznie przechodzą do poradni w strukturach naszej kliniki, gdzie obejmowani są opieką dedykowaną dorosłym pacjentom – tłumaczy dr hab. Katarzyna Madziarska, prof. UMW, kierująca Kliniką Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.
Jak mówią eksperci USK we Wrocławiu, nowoczesna opieka kliniczna wymaga ścisłej współpracy między specjalistami różnych dziedzin medycyny, co dzieje się właśnie w przypadku uruchamianej poradni.
Partnerstwo Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu z fundacjami, takimi jak Fundacja Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową, odgrywa niezwykle ważną rolę w zapewnianiu kompleksowego wsparcia pacjentom. Współpracujące ze szpitalem fundacje angażują się nie tylko w pomoc przy organizacji przestrzeni i doposażenie szpitala, ale także umożliwiają realizację innowacyjnych rozwiązań medycznych i psychospołecznych, m.in. zapewniając dostęp do zespołu specjalistów psychologii, którzy codziennie pomagają pacjentom USK we Wrocławiu lub organizując spotkania z idolami dzieci, które mają pozytywny wpływ na dobrostan psychiczny najmłodszych.
|
Wrocław, 19 marca 2025 r.
Eksperci USK alarmują i przypominają: błonica, krztusiec, odra – powinny brzmieć jak archaizmy, szczepienia znacząco zmniejszają ryzyko infekcji chorobami zakaźnymi
W czasach, gdy szczepienia pozwalają coraz skuteczniej kontrolować zachorowalność na choroby zakaźne, rośnie liczba osób, które z różnych przyczyn rezygnują z tej formy ochrony zdrowia. Eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) przypominają – szczepienia pozostają najcenniejszą bronią w walce z groźnymi bakteriami i wirusami, które stanowią bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia człowieka. Wielu zdrowotnych powikłań i trudności da się po prostu uniknąć.
Wielu osobom choroby takie jak błonica, krztusiec czy odra wydają się odległe i powinny brzmieć jak coś co ludzkość ma dawno za sobą. Niestety, coraz częściej można zaobserwować1 powrót tych schorzeń, co jest bezpośrednią konsekwencją spadającego poziomu wyszczepialności społeczeństwa.
– Błonica, krztusiec, odra czy poliomyelitis, tworzyły środowisko chorób występujących 100 lat. Dlaczego znów wracamy do minionej epoki i zapomnianych nazw? Oczywiście skala problemu jest zupełnie inna, ale wcześniej dzieci umierały i stawały się kalekami z wyroków losu, dzisiaj niestety sami albo – w przypadku właśnie najmłodszych – decyzją ich opiekunów, narażane są na następstwa zakażeń rezygnując ze szczepień pod wpływem m.in. często wątpliwych internetowych argumentów. Przesłanką do zastanowienia się dla naszej lokalnej społeczności, powinny być ostatnie wrocławskie wydarzenia i komunikaty z ostatnich dni – mówi prof. dr hab. Leszek Szenborn , kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych.
Specjaliści z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu rocznie pomagają ponad 4600 pacjentom. Bazując na liczbie hospitalizowanych dzieci, doświadczenie i wiedza ekspertów USK są niezwykle cenne, dlatego chętnie dzielą się nimi z kolegami z innych ośrodków, często wspierając ich w leczeniu najbardziej skomplikowanych przypadków. Przykład takiej sytuacji to pierwszy od wielu lat przypadek błonicy w Polsce. Prof. Leszek Szenborn wspiera fachowców z ośrodka, który walczy o zdrowie dziecka.
Decyzje na wagę zdrowia społeczeństwa
Szczepienia chronią nie tylko pojedyncze osoby, ale także całe społeczeństwo poprzez przygotowanie organizmów zaszczepionych osób na kontakt z daną bakterią lub wirusem, a w efekcie ograniczenie ryzyka transmisji groźnych patogenów. W przypadku spadku liczby osób, które podejmują decyzję o skorzystaniu ze szczepionek, ochrona zbiorowa (tzw. odporność populacyjna) zostaje naruszona. Jak tłumaczą specjaliści, jest to doskonale widoczne w czasie szczytów sezonowych infekcji np. wirusem grypy. Całe przedszkola, szkoły lub zakłady pracy pustoszeją z powodu masowych zakażeń wirusami i wystąpienia pełnoobjawowej choroby.
– Stąd tak ważny jest wysoki poziom wszczepialności (w praktyce sięgający 95%) ponieważ on gwarantuje odporność populacyjną nie tylko w kontekście chorób zakaźnych wieku dziecięcego, o których właściwie zapomnieliśmy, a życie brutalnie o nich w ostatnim czasie przypomniało. Odporność populacyjna szczególnie związana z chorobami zakaźnymi wieku dziecięcego to nie tylko ochrona dzieci przed skutkami tych chorób, ale także opiekunów – rodziców czy dziadków. Jeżeli dzieci są wyszczepione na odpowiednio wysokim – populacyjnym poziomie, to pozostałe osoby są chronione, ponieważ mają bardzo małe szanse na kontakt z osobą zakażaną – mówi prof. dr hab. Jarosław Drobnik , naczelny epidemiolog USK we Wrocławiu. – Pamiętajmy, że bezpieczeństwo epidemiologiczne wynika zasadniczo z dwóch elementów: wyszczepialności i naszego stylu życia. Przecież jeździmy w różne egzotyczne, jak się okazuje nie zawsze bezpieczne pod względem infekcyjnym miejsca i z tych miejsc przyjeżdżają do nas także osoby o niepewnym statusie epidemiologicznym. Stąd jedynym skutecznym sposobem unikania jakże uciążliwych i często bardzo niebezpiecznych chorób zakaźnych są szczepienia.
Jak tłumaczy ekspert, w sytuacji wystąpienia objawów infekcji wirusowej czy bakteryjne zasadą jest samoizolacja, kontakt z lekarzem lub wykonanie coraz powszechniej dostępnych testów antygenowych. Gdy musimy opuścić miejsce zamieszkania powinniśmy pamiętać o maseczce i unikaniu niepotrzebnych kontaktów z innymi osobami. Taka postawa to zwykła troska o zdrowie, a czasami życie innych ludzi.
Obecnie w Polsce i Europie rośnie liczba zachorowań na choroby, które jeszcze niedawno wydawały się niemal zapomniane. W ostatnich latach odnotowano niepokojący wzrost liczby przypadków odry i krztuśca, chorób groźnych zwłaszcza dla najmłodszych pacjentów oraz dorosłych z np. deficytem odporności.
– Są tylko dwie drogi nabycia specyficznej odporności – albo przebyć zakażenie objawowo lub bezobjawowo, albo zaszczepić się. Izolacja jest metodą uciążliwą i pozbawiającą nas radości życia, możemy jej uniknąć. Co szczególnie istotne, choroby wieku dziecięcego, jeśli wystąpią u dorosłych, przebiegają o wiele ciężej niż u dzieci i są trudniejsze do rozpoznania – podkreśla prof. Szenborn.
Specjaliści zwracają uwagę na to, że coraz częściej zapominamy, że odporności zwykle nie nabywamy na całe życie i najczęściej 10 lat po ostatnim szczepieniu tracimy zabezpieczenie. Każdy rok od tej daty to mniejsza ilość przeciwciał krążących w krwiobiegu i większe ryzyko ominięcia systemu odpornościowego przez patogen. Dodatkowo istotne jest też pojawianie się nowych mutacji w obrębie jednego wirusa, tak jak w przypadku grypy lub COVID-19.
– Biorąc powyższe pod uwagę (spadający poziom wszczepialności, sezonowość niektórych chorób oraz mutacje patogenów) w obecnej sytuacji koniecznym staje się podawanie szczepionek przypominających – tzw. boosterów. Szczepionki te, właściwie takie same jak te przyjmowane przez nasze dzieci, stymulują od nowa naszą odporność na określone choroby zakaźne. Boostery powinniśmy przyjmować co 10 lat w przypadku np. chorób zakaźnych wieku dziecięcego lub co roku jak w przypadku grypy czy covida. Należy podkreślić, że takie postępowanie jest bardzo bezpieczne i efektywne. Jest to prosty i skuteczny sposób na „odnowienie” naszej odporności, a tym samym ochronę przed chorobami zakaźnymi na które się szczepimy, a o których już zwykle nie pamiętamy – zaznacza prof. Drobnik.
Szczególnie ważne jest to w przypadku: błonicy, krztuśca, odry, poliomyelitis, tężca czy WZW typu A. Zdaniem eksperta to jedyna sprawdzona recepta na zdrowie, ale także sposób na bezpieczne podróże, szczególnie te egzotyczne.
Wyzwania w intensywnej terapii najcięższych przypadków
Oddział Kliniczny Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu mierzy się z wyzwaniami związanymi z leczeniem najcięższych przypadków zachorowań najmłodszych pacjentów, w tym powikłań związanych z chorobami zakaźnymi. Szczególnie niepokojącym problemem są przypadki infekcji, którym można było skutecznie zapobiec dzięki szczepieniom profilaktycznym.
Choroby takie jak odra, krztusiec czy inwazyjna choroba meningokokowa, choć możliwe do uniknięcia, wciąż stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia dzieci.
Część chorób infekcyjnych u dzieci może przebiegać w miarę łagodnie. Gorączka, kaszel ból gardła, złe samopoczucie mijają po kilku dniach prawidłowego leczenia. Niestety taki przebieg nie zawsze ma miejsce. Bywa – i to stosunkowo często, że niewinnie rozpoczynająca się infekcja przybiera postać sepsy, a nawet wstrząsu septycznego, który już jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia. Wtedy dziecko, czy też dorosły pacjent trafiają na oddział intensywnej terapii. Tam rozpoczyna się ciężka walka o ich życie. Czy zawsze zakończona sukcesem?
– Niestety nie. Śmiertelność we wstrząsie septycznym u dorosłych może sięgać nawet 56%, a u dzieci waha się między 15 a 50%. Bywa też tak, że dziecko wstrząs przeżyje, ale w trakcie jego trwania dochodzi do nieodwracalnych powikłań – tłumaczy prof. dr hab. Marzena Zielińska , kierująca Oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dzieci USK we Wrocławiu. – Zdarza się to np. w przebiegu sepsy meningokokowej, a także tej wywołanej paciorkowcem ropnym, gdzie może dojść do powstania martwicy dystalnych części kończyn dziecka, które wymagają późniejszej amputacji.
Infekcje wywołane przez pneumokoki doprowadzają do tworzenia się ropniaków opłucnej, które leczy się zabiegowo. Tym dzieciom zakłada się drenaż jamy opłucnowej. Bywa też, że koniecznym jest u nich przeprowadzenie zabiegu tzw. dekortykacji płuc. Jednym słowem powikłania tych chorób są bardzo poważne i wymagają wielospecjalistycznego i długotrwałego leczenia.
– Doświadczenia ostatniej pandemii bardzo wyraźnie pokazały nam intensywistom, jak istotny dla przebiegu infekcji był fakt zaszczepienia pacjenta. Wtedy, gdy szczepionka byłą już dostępna szansę na wyzdrowienie mieli w znakomitej większości tylko ci pacjenci leczeni na oddziałach intensywnej terapii, którzy byli zaszczepieni przeciwko COVIDowi. Wszyscy ci, których w tym okresie nie udało się uratować to były osoby niezaszczepione. Oczywiście, że szczepionka nie chroniła wszystkich w 100%, ale nawet jeżeli osoba zaszczepiona zachorowała to przebieg tej choroby był u niej znacząco lżejszy – dodaje prof. Zielińska.
Specjaliści podkreślają znaczenie profilaktyki, gdyż wielu z tych dramatycznych sytuacji można byłoby uniknąć, przestrzegając kalendarza szczepień obowiązkowych i zalecanych.
– Bezpieczny to nie znaczy całkowicie wolny od ryzyka. To ostatnie jest naturalnie wpisane w każdą czynność w naszym życiu. Niepożądane objawy związane ze szczepieniem o ile w ogóle wystąpią, są przemijające. Jednocześnie następstwa zakażeń mogą być trwałe i nawet ostateczne. Bezpieczeństwo i tolerancja szczepień jest ważnym i ciągle monitorowanym zagadnieniem, dlatego naprawdę, nie powinniśmy obawiać się szczepień – mówi prof. Leszek Szenborn.
Dzięki świadomym decyzjom rodziców możemy realnie zmniejszyć liczbę najmłodszych pacjentów wymagających leczenia na oddziałach intensywnej terapii. Edukacja, rzetelna rozmowa i dostęp do sprawdzonych informacji to klucz do bezpieczniejszej przyszłości dzieci.
– Musimy zdać sobie sprawę, że decyzja o szczepieniu to nie tylko wybór indywidualny, ale również odpowiedzialność za zdrowie swoich najbliższych i całej społeczności – podsumowują eksperci USK.
|
W USK we Wrocławiu przeprowadzono pierwszą na Dolnym Śląsku operację robotyczną z udziałem kardiochirurgów |
Wrocław, 13 marca 2025 r.
W USK we Wrocławiu przeprowadzono pierwszą na Dolnym Śląsku
operację robotyczną z udziałem kardiochirurgów
Po pomyślnym wdrożeniu programu transplantacji serca, w ramach którego przeprowadzono już blisko 200 przeszczepień, Instytut Chorób Serca (IChS) Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) oraz Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (UMW) zapowiada wdrażanie kolejnych nowoczesnych narzędzi. Wśród nich znajduje się m.in. wykorzystanie systemów robotycznych w kardiochirurgii.
13 marca przeprowadzono w USK pierwszą w regionie operację kardiochirurgiczną z wykorzystaniem robota da Vinci. To niezwykle rzadkie operacje, które wykonywane są jedynie w Warszawie. Podczas małoinwazyjnego zabiegu pomostowania aortalno-wieńcowego (MIDCAB), tętnica piersiowa wewnętrzna została pobrana przy użyciu systemu robotycznego. Procedurę tę przeprowadzili prof. dr hab. Piotr Suwalski oraz dr Radosław Smoczyński z Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, natomiast operację pomostowania wykonali prof. Roman Przybylski i dr Maciej Rachwalik z Kliniki Kardiochirurgii Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu.
– Technologia zmienia medycynę każdego dnia na skalę dotychczas niespotykaną. Wdrożenie nowych narzędzi i technik wymaga czasu, pieniędzy i otwartości na wychodzenie ze strefy komfortu. Instytut Chorób Serca stwarza takie możliwości. Chcemy się uczyć i rozwijać, być miejscem, do którego z całego kraju ściągać będą ludzie, którzy chcą być najlepsi. Dzięki możliwości współpracy z czołowymi ośrodkami w kraju i za granicą, mamy szansę uczyć się od najlepszych. Cieszę się, że prof. Piotr Suwalski zgodził się podzielić z nami swoim doświadczeniem. Potem sami będziemy szkolić i w ten sposób system ochrony zdrowia w Polsce systematycznie będzie poszerzał pulę świadczeń oferowanych pacjentom. Będziemy bezpieczniej i skuteczniej pomagać w najtrudniejszych przypadkach. Pamiętajmy, że na ośrodkach akademickich spoczywa szczególna odpowiedzialność – to naturalne środowisko do wdrażania innowacji. Trudno wyobrazić sobie do tego lepsze miejsce niż Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu – najlepsza polska uczelnia w światowych rankingach –
podkreśla prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę dzisiaj odwiedzić moich przyjaciół z Instytutu Chorób Serca, z którymi znamy się wiele lat i cieszę się bardzo, że wspólnie wykonaliśmy dzisiaj pierwszą robotyczną operację kardiochirurgiczną tutaj –
mówi prof. dr hab. Piotr Suwalski, dyrektor Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, kardiochirurg.
- Jestem człowiekiem, który głęboko wierzy w rozwój robotyki i cieszę się, że w tak znakomitym ośrodku ten program możemy wspólnie zacząć.
Precyzja na wagę zdrowia
Dzięki precyzyjnej pracy robota, pobranie tętnicy odbywa się przy minimalnym uszkodzeniu otaczających tkanek, co zmniejsza ból pooperacyjny i przyspiesza rekonwalescencję. Zabieg przeprowadzany jest na bijącym sercu, obniżając ryzyko powikłań neurologicznych. Dodatkowo, lepsza wizualizacja i dostęp do pola operacyjnego umożliwiają dokładniejszą analizę przypadku oraz efektywniejsze szkolenie personelu medycznego.
– Pierwszy etap zabiegu wykonali nasi goście z Warszawy. Następnie, operacja pomostowania wykonana przez nasz wrocławski zespół wspólnie z doktorem Maciejem Rachwalikiem była dowodem na to, jak połączenie nowoczesnych technologii i doświadczenia lekarzy pozwala na przeprowadzanie jeszcze mniej inwazyjnych operacji –
mówi prof. Roman Przybylski, kierownik Oddziału Kardiochirurgii w Instytucie Chorób Serca USK i UMW.
– Takie interdyscyplinarne podejście jest teraźniejszością nowoczesnej kardiochirurgii.
Aktualnie operacje kardiochirurgiczne z użyciem systemu da Vinci były przeprowadzane jedynie w Warszawie, w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA. Dzięki współpracy wrocławskiego ośrodka z krajowymi liderami w kardiochirurgii, Dolny Śląsk jest na dobrej drodze, by stać się drugim ośrodkiem, w którym pacjenci mają dostęp do najbardziej innowacyjnych metod leczenia.
– Wdrożenie robotyki w obszar leczenia chorób serca w naszym ośrodku to konieczność. Już dziś chcemy i możemy sięgnąć po najnowocześniejszą technologię, która powoli staje się standardem –
podkreśla prof. Ponikowski.
Dydaktyka i rozwój obszarów leczniczych
Profesor Piotr Suwalski podkreśla, że roboty często są dedykowane do konkretnego rodzaju operacji m.in. urologicznych czy ginekologicznych i znakomicie tam działają, ale trzeba pamiętać, że tak naprawdę dzisiejsze roboty zostały wymyślone przez kardiochirurgów.
– Bardzo się cieszę, że w ostatnich latach widzimy, że robotyka wraca do kardiochirurgów –
mówi prof. Suwalski i dodaje:
– Wsparcie robotyczne dla pacjenta często oznacza szybsze wyjście do domu, niekoniecznie pobyt na intensywnej terapii, o wiele mniejszy ból. I kosmetyka, która może nie jest najważniejsza, ale dla wielu osób jest istotna i musimy to uszanować. A myślę, że dla zespołów ochrony zdrowia również możliwość operowania większej liczby pacjentów, ze względu na to, że ten powrót do zdrowia jest po prostu znacznie szybszy.
Profesor dr hab. Piotr Suwalski, dyrektor Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, to jeden z największych światowych ekspertów w obszarze kardiochirurgii. Jako jedyny Polak i jeden z dwóch Europejczyków należy do XXI Century Cardiac Surgery Society, które zrzesza 57 innowacyjnych kardiochirurgów z całego świata. W kierowanej przez niego Klinice Kardiochirurgii i Transplantologii PIM MSWiA realizowane są, podobnie jak w Uniwersyteckim Centrum Chirurgii Robotycznej USK we Wrocławiu, operacje robotyczne z użyciem dwóch konsol. Podłączenie drugiej konsoli to przepustka do obserwowania każdego ruchu ramion robota w czasie rzeczywistym przez lekarzy i studentów, pozwalając na jednoczesne szkolenie i mentoring przez doświadczonych w robotyce specjalistów.
Możliwość podpatrywania ekspertów ze współpracującego z USK ośrodka to ważny krok w kierunku dalszego rozwoju minimalnie inwazyjnej kardiochirurgii we Wrocławiu. Jest to szczególnie istotne biorąc pod uwagę plany związane z rozpoczęciem leczenia najmłodszych pacjentów w obszarze chorób serca.
– Kliniki Kardiologii i Kardiochirurgii USK z ogromnym sukcesem leczą już dorosłych pacjentów. W ciągu czterech lat nasz zespół przeprowadził prawie 200 przeszczepień serca, stając się liderem w Polsce. Jestem z tego dumny i bardzo wszystkim pracownikom Instytutu Chorób Serca za to dziękuję. To jest ogrom pracy, także organizacyjnej, często kosztem rodzin i życia prywatnego. To ogromny stres, bo leczą najciężej chorych pacjentów. Dlatego tak ważne jest dla mnie podkreślanie takich przełomowych momentów, bo one pokazują, że warto, że to realnie pomaga naszym chorym i udowadnia, że Uniwersytecki Szpital Kliniczny jest miejscem, gdzie można liczyć na pomoc w najtrudniejszych przypadkach –
mówi prof. Ponikowski i dodaje.
– Wierzę, że w przeciągu roku te najtrudniejsze przypadki kardiologiczne obejmą też dzieci. Uniwersyteckie Centrum Pediatrii będzie oferować wielospecjalistyczną opiekę wspartą możliwościami całego szpitala. Dodamy to tego kompleksowe leczenie chorób serca u dzieci, łącząc kardiologię interwencyjną i kardiochirurgię dziecięcą. To naturalna kolej rzeczy. I wielka potrzeba społeczna – o tym nie możemy zapominać. Właśnie takie ośrodki jak Uniwersytecki Szpital Kliniczny, zapewniające kompleksową opiekę, posiadające kadrę, środki i nieograniczone możliwości współpracy są do tego rodzaju zadań stworzone.
Pacjent w centrum uwagi innowacyjnej kardiochirurgii
Nieustanny rozwój Instytutu Chorób Serca USK i UMW oznacza dla pacjentów dostęp do nowoczesnych metod leczenia, które zwiększają szanse na szybszą rekonwalescencję i lepsze wyniki terapii.
– Przy operacjach wspomaganych robotycznie bardzo istotna jest zdecydowanie lepsza wizualizacja oraz wygodny dostęp do pola operacyjnego. Daje to zdecydowanie szersze możliwości analizy danego przypadku, technik wykorzystywanych do przeprowadzenia operacji, a także szkolenia –
tłumaczy prof. Bartosz Małkiewicz, koordynator ds. Uniwersyteckiego Centrum Chirurgii Robotycznej i kierownik Kliniki Urologii Małoinwazyjnej i Robotycznej USK we Wrocławiu.
– W zabiegach zrealizowanych przez nasz ośrodek przy użyciu robota, docenialiśmy niezwykłą precyzję ruchów ramion urządzenia, które często przewyższają zakres ruchu ręki człowieka. W tak delikatnym środowisku jak obszar serca, ta zaleta to jednocześnie czysta korzyść zarówno dla operatora, jak i ostatecznie dla pacjenta.
Pierwsza operacja kardiochirurgiczna z wykorzystaniem robota da Vinci we Wrocławiu już wkrótce ma się stać nowym etapem w leczeniu chorób serca w regionie. Dzięki zastosowaniu innowacyjnych technologii pacjenci mogą liczyć na jeszcze skuteczniejszą i mniej obciążającą terapię, a dolnośląska kardiochirurgia wkracza w nową erę minimalnie inwazyjnych procedur.
– Wdrażanie chirurgii robotycznej w kolejnych obszarach to element naszej długoterminowej strategii dążenia do unowocześniania i rozbudowy szpitala również jako centrum referencyjnego dla zaawansowanej kardiochirurgii. Nieustannie inwestujemy w nowoczesne rozwiązania, stąd nasze kolejne przedsięwzięcia zarówno pod względem zakupu topowych narzędzi dla naszych specjalistów, jak i wielkoskalowe inicjatywy, takie jak budowa Uniwersyteckiego Centrum Pediatrycznego, w którym będziemy leczyć m.in. dzieci z chorobami serca. Już teraz widzimy, że jeden robot to za mało, więc planujemy zakup kolejnego urządzenia –
dodaje dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Uczelnia i szpital stawiają również na medycynę precyzyjną.
– Inwestujemy w rozwój, bo wiemy, że precyzyjna medycyna oznacza lepsze efekty terapii i większe szanse dla pacjentów –
podsumowuje prof. dr hab. Piotr Ponikowski.
– Chciałbym, by za kilka lat nie tylko w całej Polsce, ale i dalej było jasne, że to Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest miejscem, do którego zgłaszać się powinni wszyscy eksperci marzący o rozwoju naukowym i klinicznym, że tylko tu będą mieli szansę realizować nawet najbardziej nowatorskie pomysły służące lepszej opiece nad naszymi pacjentami
– zdradza rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
|
NLPZ a zdrowie nerek – eksperci USK we Wrocławiu będą rozmawiać o ukrytych zagrożeniach i nowych wyzwaniach w leczeniu Przewlekłej Choroby Nerek |
Wrocław, 5 marca 2025 r.
NLPZ a zdrowie nerek – eksperci USK we Wrocławiu
będą rozmawiać o ukrytych zagrożeniach i nowych wyzwaniach
w leczeniu Przewlekłej Choroby Nerek
Niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ), powszechnie dostępne bez recepty, mogą stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia nerek. Eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) alarmują, że stosowane w nadmiarze NLPZ w połączeniu z innymi lekami i bez odpowiedniego nadzoru uszkadzają nerki. Podkreślają też, że lekarze powinni o tym informować swoich pacjentów. O tym problemie, a także o nowoczesnych metodach leczenia przewlekłej choroby nerek (PChN) będą dyskutować specjaliści w obszarze zdrowia nerek podczas konferencji „Postępy w chorobach nerek", organizowanej przez USK w sobotę, 8 marca 2025 r. na Wydziale Farmaceutycznym we Wrocławiu.
Nefrolodzy podkreślają, że przewlekła choroba nerek to rosnące wyzwanie, które obecnie dotyczy około 10% populacji. Bez odpowiedniego leczenia, chorzy będą musieli korzystać z terapii nerkozastępczej: hemodializy, dializy otrzewnowej czy przeszczepienia nerki. Trzeba podkreślić, że powyżej 65. roku życia odsetek chorych z przewlekłą chorobą nerek rośnie do około 30%.
– Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu ma pod opieką tysiące pacjentów, dlatego może dzielić się swoimi doświadczeniami i rekomendować rozwiązania, które będą najlepsze dla chorych
– podkreśla prof. dr hab. Mirosław Banasik, kierownik Kliniki Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.
O doświadczeniu ośrodka najlepiej świadczy liczba hospitalizacji pacjentów, którzy zdecydowali się skorzystać ze wsparcia USK we Wrocławiu – w ubiegłym roku klinika przyjęła prawie 4300 chorych. Z pomocy poradni w tym czasie skorzystało ponad 11 tysięcy pacjentów. W 2024 roku udało się wykonać 59 przeszczepień nerek, w tym 4 od dawców żywych. Co szczególnie istotne, pod stałą opieką Poradni Transplantologicznej znajduje się około 1400 pacjentów po przeszczepieniu nerki w tym osoby funkcjonujące z przeszczepioną nerką nawet 30 lat. Potwierdza to wysoki poziom opieki i skuteczności terapii prowadzonej w ośrodku. Warto podkreślić , że pierwszą nerkę w Polsce przeszczepiono w ośrodku wrocławskim 7 września 1965 roku co oznacza, że w tym roku obchodzimy 60 rocznicę od pierwszego przeszczepienia.
Przeszczepy od żywych dawców – konieczne zmiany
– Liczba przeszczepów utrzymuje się w ostatnim czasie na stabilnym poziomie, ale wyzwaniem jest zwiększenie liczby żywych dawców -
przyznaje prof. Banasik.
– Obecnie w Polsce przeszczepy od żywych dawców to około 5% wszystkich transplantacji, chcielibyśmy osiągnąć poziom 20% lub wyższy –
dodaje kierownik kliniki.
Wzorem są kraje skandynawskie, Holandia czy Stany Zjednoczone, gdzie przeszczepy od żywych dawców są wykonywane znacznie częściej.
– Nerka przeszczepiona od żywego dawcy ma szanse na dłuższe, dobre funkcjonowanie –
tłumaczy prof. Banasik, który podkreśla, że oczywiście można przeszczepić nerkę po raz drugi, trzeci czy nawet czwarty, ale najlepiej byłoby, gdyby pierwsza mogła służyć 20 lat albo i dłużej.
– W USK prowadzimy intensywne i z sukcesami badania nad rolą przeciwciał w procesie odrzucania przeszczepów oraz wydłużeniem przeżycia nerki przeszczepionej, co przyczynia się do rozwoju całego obszaru transplantologii nerek.
Podczas sobotniego spotkania specjaliści chcą w trakcie dyskusji przekonać między innymi lokalne stacje dializ, że przeszczep nerki to najlepsze rozwiązanie, dla pacjentów, którzy muszą korzystać właśnie z dializoterapii.
Nowoczesne terapie nefroprotekcyjne
– Co trzeci pacjent powyżej 65 roku życia zmaga się z przewlekłą chorobą nerek i potrzebuje odpowiedniego leczenia. Po pierwsze potrzebna jest właściwa diagnoza, dostosowanie dawek przyjmowanych leków i zastosowanie leczenia nefroprotekcyjnego, które jest dostępne –
wylicza dr hab. Oktawia Mazanowska, prof. UMW, specjalistka z Kliniki Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych. –
Warto wspomnieć refundowane w Polsce flozyny, czyli tak zwane inteligentne leki stosowane z powodzeniem także przez kardiologów i diabetologów. Pacjenci stosujący te leki dłużej mogą funkcjonować bez konieczności stosowania terapii nerkozastępczej.
Flozyny to stosunkowo nowa grupa leków obniżających stężenie glukozy we krwi, o ciekawym mechanizmie działania. Powodują one bowiem utratę glukozy z moczem, przez co zmniejsza się jej ilość we krwi, w mechanizmie, który nie uszkadza nerek.
Nowoczesne metody dializ i diagnostyki
Konferencja dotycząca postępów w chorobach nerek to także okazja do rozmowy o nowoczesnych metodach dializowania pacjentów. W ramach działalności Kliniki funkcjonuje 16-stanowiskowy Oddział Dializ. Chorzy leczeni w trybie stacjonarnym w Oddziale Nefrologicznym otrzymują terapię zgodną ze schematami obowiązującymi aktualnie na świecie.
Eksperci zwracają uwagę, że podstawą szczegółowej diagnostyki nerek, oprócz rutynowo wykonywanej biopsji narządowej, są badania immunologiczne i immunohistochemiczne, których wyniki dostępne są już w ciągu 24–48 godzin. Dzięki temu możliwe jest szybkie wdrożenie odpowiedniego leczenia, co zwiększa skuteczność terapii i poprawia rokowania pacjentów. Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu rozwija również stosowanie dializy otrzewnowej – metody leczenia niewydolności nerek, którą pacjenci mogą wykonywać samodzielnie w domu. Eliminuje to konieczność częstych podróży do stacji dializ, oszczędzając czas i poprawiając komfort życia, a jednocześnie przynosi wymierne korzyści socjoekonomiczne.
Konferencja "Postępy w chorobach nerek" – szczegóły wydarzenia
Konferencja odbędzie się 8 marca 2025 roku w sali W1 na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu przy ul. Borowskiej 211. Rozpocznie się o godzinie 10:00.
Organizatorami są:
· Katedra i Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych,
· Katedra i Klinika Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych,
· Katedra i Klinika Nefrologii Pediatrycznej,
· Oddział Dolnośląski Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego.
To wydarzenie to nie tylko okazja do poszerzenia wiedzy, ale także ważny krok w kierunku poprawy opieki nad pacjentami z przewlekłą chorobą nerek. Eksperci USK we Wrocławiu zapraszają wszystkich zainteresowanych lekarzy, specjalistów oraz studentów medycyny do udziału w dyskusji o przyszłości nefrologii w Polsce.
|
W USK we Wrocławiu ratują pacjentów z ciężkimi obrzękami – leczenie zmienia ich życie |
Wrocław, 6 marca 2025 r.
W USK we Wrocławiu ratują pacjentów z ciężkimi obrzękami
– leczenie zmienia ich życie
Obrzmiałe nogi lub ramiona, to poważny problem, którego nie można lekceważyć – przypominają eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w Światowym Dniu Obrzęku Limfatycznego. Placówka jest jednym z nielicznych ośrodków w kraju, w którym pacjenci znajdują kompleksową diagnozę i leczenie. USK ma szansę dołączyć do sieci centrów doskonałości LE&RN Centers of Excellence (COE).
Kierownik Kliniki Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu prof. dr hab. Andrzej Szuba podkreśla, że przypadający 6 marca Światowy Dzień Obrzęku Limfatycznego to okazja do zwrócenia uwagi na skalę problemu, pokazanie możliwości skutecznego leczenia i potrzeby tej grupy pacjentów. W ocenie profesora większość pacjentów pozostaje nieleczona lub jest leczona niewłaściwie. Stan ten wynika zarówno z braku wiedzy na temat tego schorzenia wśród lekarzy, jak i braku specjalistycznych ośrodków.
– Niestety widzimy, że trzeba w dalszym ciągu edukować zarówno pacjentów, jak i lekarzy. Ważna jest także umiejętność rozpoznania obrzęków pierwotnych, które mogą pojawić się już u małych dzieci –
podkreśla prof. Szuba.
Pacjenci szukają pomocy we Wrocławiu
O renomie wrocławskiego ośrodka świadczą liczby. W ubiegłym roku do poradni USK zajmującej się między innymi obrzękami limfatycznymi zgłosiło się ponad pół tysiąca pacjentów, z czego blisko 90 wymagało leczenia szpitalnego. Większość z nich to chorzy z całego kraju, którzy przez lata szukali pomocy.
– Mieliśmy niedawno 40-letniego pacjenta, który był nieskutecznie leczony przez wiele lat. W efekcie czego jego udo osiągnęło obwód 140 centymetrów – opowiada prof. Andrzej Szuba. – W ciągu trzech tygodni leczenia udało nam się zmniejszyć obrzęk o 70 kilogramów. Leczyliśmy też młodszych pacjentów, np. 19-latka z obrzękiem obu nóg, który podczas dwóch tygodni terapii w naszej klinice stracił 50 kilogramów.
Profesor Szuba wspomina też chorego, który przez 10 lat nigdzie w Polsce nie uzyskał pomocy w obrzęku moszny. Mężczyzna trafił do kliniki USK we Wrocławiu z ogromnym obrzękiem genitaliów i licznymi powikłaniami.
– To temat, o którym rzadko mówi się otwarcie, choć problem jest realny, a pacjenci w desperacji szukają pomocy. W przypadku tego mężczyzny zagrożone było nie tylko jego zdrowie fizyczne, ale i psychiczne – przyznaje ekspert. – Na szczęście, dzięki temu, że trafił do naszego ośrodka oraz współpracy wielu specjalistów, udało się skutecznie mu pomóc.
Czym jest obrzęk limfatyczny i dlaczego powstaje
Jedną z najczęstszych przyczyn obrzęków limfatycznych jest uszkodzenie układu limfatycznego w trakcie leczenia chorób nowotworowych, w wyniku usunięcia węzłów chłonnych lub radioterapii.
– Obrzęki limfatyczne po operacji raka piersi występują u około 30 procent pacjentek po roku obserwacji. Problem dotyka również kobiet po leczeniu narządów rodnych oraz chorych po zabiegach prostaty czy pęcherza – podkreśla dr Angelika Chachaj z Kliniki Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu. – Czasami obrzęki limfatyczne są wynikiem wad wrodzonych, czyli wrodzonego uszkodzenia układu limfatycznego. W niektórych przypadkach mogą jednak wystąpić w wyniku chorób, których lekarze nie są w stanie dokładnie określić.
Specjaliści są zgodni co do tego, że każdy obrzęk wymaga wczesnego zdiagnozowania i odpowiedniego leczenia, aby można było go redukować i kontrolować. Pozostawiony sam sobie grozi poważnymi powikłaniami.
Leczenie obrzęków
– Obrzęk limfatyczny łatwo zauważyć, ale dużo trudniej rozpoznać jego przyczynę –
tłumaczy prof. Andrzej Szuba.
W ocenie specjalisty Klinika Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu jest jedynym ośrodkiem w Polsce, który kompleksowo diagnozuje i leczy obrzęki limfatyczne oraz obrzęki tłuszczowe. Terapia obrzęków wymaga współpracy zespołów multidyscyplinarnych oraz badań diagnostycznych. Pełny obraz daje zwykle komplet badań USG, rezonansu magnetycznego, limfoscyntygrafii i badań genetycznych. Część pacjentów może być leczona ambulatoryjnie. Po dokładnej diagnostyce zalecany jest np. manualny drenaż limfatyczny (czasem określany jako masaż limfatyczny), wielowarstwowe bandażowanie kompresyjne, gimnastyka odbarczająca oraz masaż pneumatyczny. Skuteczność takiego postępowania została potwierdzona badaniami klinicznymi.
– Za pomocą odpowiedniego bandażowania można zmniejszyć obrzęk o 50-60 procent, więc to już może być dla pacjenta duża ulga –
wyjaśnia mgr Monika Sowicz, fizjoterapeutka Uniwersyteckiego Centrum Rehabilitacji USK we Wrocławiu.
W przypadkach, gdy metody zachowawcze zawodzą, konieczne jest leczenie chirurgiczne, w tym mikrochirurgiczne lub liposukcja. W każdym przypadku po leczeniu pacjent musi być zaopatrzony w rękaw lub pończochę uciskową o odpowiednim stopniu ucisku. W czasie leczenia pacjenci otrzymują również instrukcję dotyczącą samodzielnego drenażu limfatycznego oraz bandażowania, aby mogli kontynuować leczenie w domu.
– Ważnym elementem terapii, już po zmniejszeniu obrzęku, jest dobranie odpowiedniego rękawa lub nogawki uciskowej z tak zwanej tkaniny płaskodzianej. Są one robione na zamówienie, dla konkretnego pacjenta, który ma zmierzone obwody na wielu poziomach, tak aby idealnie utrzymywały kończynę w pożądanym rozmiarze. Te wyroby są dość drogie, od niedawna na szczęście są w 70 procentach refundowane przez NFZ –
podkreśla dr Angelika Chachaj.
Wyroby uciskowe podtrzymują to, co udało się uzyskać intensywną terapią. Dodatkowo poprawiła się dostępność urządzeń z rzepami, którymi można samodzielnie regulować obrzęk.
– Dobrze byłoby wprowadzić także refundację zalecanych w warunkach domowych pomp do kompresji pneumatycznej –
dodaje prof. Andrzej Szuba.
– Na razie jest to koszt kilku tysięcy złotych i nie każdy może sobie na taki wydatek pozwolić.
Co jeszcze można zrobić dla chorych z obrzękami?
– Pacjenci powinni otrzymywać więcej informacji na temat możliwych powikłań obrzęków limfatycznych po leczeniu operacyjnym czy onkologicznym. To jest coś, nad czym pracujemy i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości się to poprawi –
przekonuje kierownik kliniki.
Kluczowa jest profilaktyka oraz nadzór nad pacjentem po leczeniu onkologicznym. Zdaniem specjalisty widoczny jest też brak programu rehabilitacji, która z powodzeniem funkcjonuje na przykład w kardiologii. Profesor Szuba przytacza jako przykład amerykański model profilaktyki obrzęków, gdzie pacjenci po operacji co 3 miesiące są sprawdzani pod kątem obrzęków i nawet przy minimalnych objawach, otrzymują rękaw uciskowy i drenaż limfatyczny, który nie jest kosztowny.
– W Polsce także prowadzony był pilotażowy program profilaktyki obrzęków po leczeniu raka piersi, który wykazał skuteczność tego typu sposobu działania –
dodaje prof. Szuba.
– Reagujmy jak najszybciej, najlepiej jeszcze zanim pojawi się obrzęk, a najpóźniej przy pierwszych niepokojących objawach. Zwlekanie z podjęciem odpowiednich działań może prowadzić do poważniejszych komplikacji, utrudniając leczenie i wydłużając czas powrotu do zdrowia. Wczesna interwencja to klucz do uniknięcia dalszych problemów i zapewnienia skuteczniejszej terapii –
podsumowuje.
Na liście potrzeb medyków zajmujących się leczeniem obrzęków limfatycznych jest także refundowane badanie genetyczne dzieci czy noworodków. Znalezienie przyczyny obrzęku na wczesnym etapie pozwoliłoby uniknąć w przyszłości wielu powikłań i problemów, które pozostawiają ślady na całe życie. Bazując na wiedzy i doświadczeniu specjalistów Kliniki Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu, szpital ma szansę dołączyć do sieci centrów doskonałości LE&RN Centers of Excellence (COE). Zgłoszenie zostało już wysłane i oczekuje na rozpatrzenie.
|
Pandemia COVID-19, która zmieniła wszystko – pięć lat doświadczeń USK |
Wrocław, 3 marca 2025 r.
Pandemia COVID-19, która zmieniła wszystko – pięć lat doświadczeń USK
Właśnie mija pięć lat od momentu, gdy świat stanął w obliczu jednego z największych kryzysów zdrowotnych. Pandemia COVID-19, która rozpoczęła się w Chinach, błyskawicznie ogarnęła kolejne kraje, a dokładnie 4 marca 2020 roku dotarła do Polski, zmieniając życie milionów ludzi. Na Dolnym Śląsku jedną z kluczowych placówek w walce z pandemią był Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, przez który przewinęły się tysiące pacjentów wymagających specjalistycznej opieki. Dziś, po pięciu latach, wracamy do tamtych wydarzeń.
– Już pod koniec 2019 roku dramatyczne informacje docierały do Polski i było wiadomo, że w końcu wirus do nas dotrze – przyznaje prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Po tym, co widzieliśmy na świecie, wszyscy mieliśmy świadomość, że to jest poważna choroba, ale nie bardzo wiedzieliśmy, jak ją leczyć.
Prof. Goździk przyznaje, że przed szpitalem stanęło ogromne wyzwanie organizacyjne.
Naczelny epidemiolog USK we Wrocławiu dr hab. Jarosław Drobnik, prof. UMW nie ukrywa, że w pierwszej fazie szpital był zdany sam na siebie.
– Brakowało skoordynowanych działań na szczeblu centralnym oraz jasnych wytycznych dla ośrodków medycznych i dla społeczeństwa. Żaden szpital, nie tylko w Polsce, nie był przygotowany na taką skalę problemu – zaznacza. – Właściwie przez pierwsze pół roku uczyliśmy się na żywym organizmie jak zarządzać tym zdarzeniem.
Zaczęło się poszukiwanie sprzętu, z którym jak wiadomo na początku były ogromne problemy. Maski, kombinezony, respiratory – wszystko było potrzebne natychmiast. Potrzebne były też izolowane miejsca dla zarażonych.
– Chodziło o to, aby poza przyjmowaniem zakażonych dalej prowadzić w miarę normalną działalność, bo przecież nikt „nie odwołał” zawałów, udarów czy nowotworów – dodaje epidemiolog i podkreśla, że ogromnym wyzwaniem było takie zorganizowanie pracy, aby pacjenci zakażeni i niezakażeni nie mieli ze sobą kontaktu.
W szpitalu działał zespół kryzysowy, który każdego dnia podejmował kluczowe decyzje dotyczące organizacji pracy i zarządzania personelem, który był narażony na zakażenie.
– W drugiej fali, jesienią 2020 roku szpital stał na skraju wydolności, wręcz nad przepaścią – obrazowo przypomina sobie ten czas prof. Jarosław Drobnik. Jak tłumaczy, szpital nie mógł stać się wyłącznie ośrodkiem covidowym, bo byli też pacjenci potrzebujący innej pomocy. Dzięki wielkiemu wysiłkowi udało się stworzyć strefy buforowe i oddzielne obszary, tylko dla zarażonych.
Z każdym dniem przybywało pacjentów wymagających intensywnej terapii. Powstało kilka takich dedykowanych miejsc, ale to szybko okazało się niewystarczające. Potem udało się zorganizować 16 stanowisk wentylacji mechanicznej w starym kampusie przy ul. M. Curie-Skłodowskiej.
– Chorzy, którzy trafiali na intensywną terapię byli w bardzo ciężkim stanie – wspomina prof. Goździk. – Nikt z nas wcześniej nie widział czegoś takiego. To był piorunujący przebieg. Najgorsza była Delta, ona rzeczywiście zabijała i to bardzo szybko – dodaje. – Nawet jeśli udawało się nam przeprowadzić tych pacjentów przez terapię, to szkody wyrządzone przez tę chorobę były potworne. Oni mieli po prostu zniszczone płuca i te konsekwencje widać do dzisiaj. Choć trzeba powiedzieć, że jak na te dramatyczne warunki, mieliśmy dobre wyniki leczenia z wykorzystaniem ECMO. Co drugi nasz pacjent podłączony do tej aparatury przeżywał, co w świecie nie było tak częste.
Na granicy życia i śmierci
Wirus SARS-Cov-2 nie wybierał, ciężko chorowali nie tylko ludzie starsi czy schorowani, ale także młodzi. Jednym z takich pacjentów był 28-latek z Wałbrzycha. Mateusz Rambacher zachorował w listopadzie 2020 roku. Myślał, że to zwykłe przeziębienie, ale wysoka gorączka nie ustępowała. Trafił najpierw do szpitala w Wałbrzychu, później w Dzierżoniowie, a ostatecznie do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Jego stan był krytyczny. Miał obustronne zapalenie płuc. Przez półtora miesiąca był w śpiączce. Lekarze zdecydowali się na terapię ECMO, czyli tzw. płucoserce. Był podłączony do aparatury przez sześć tygodni, w tym czasie dwa razy doszło do zatrzymania akcji serca.
– Pamiętam, że został zakwalifikowany do przeszczepu płuc w Gdańsku, ale na szczęście dzień przed wyjazdem płuca podjęły pracę – wspomina prof. Waldemar Goździk
Pan Mateusz spędził w szpitalach w sumie niemal cztery miesiące. Przed wyjściem z USK ćwiczył klękanie na jedno kolano, bo chciał oświadczyć się swojej dziewczynie. Dziś jest już po ślubie, wrócił do pracy, ale jak mówi, o koronawirusie nie da się zapomnieć.
Na ciele zostały blizny, 18 blizn, po aparaturze ECMO, po drenach w płucach, po wkłuciach centralnych, ale śmieje się, że to są blizny wojenne. Tą bitwę udało się wygrać dzięki lekarzom z USK.
– Zawdzięczam im życie i nigdy o tym nie zapomnę – podkreśla Mateusz Rambacher.
Szpital tymczasowy
W marcu 2021 roku we Wrocławiu został uruchomiony szpital tymczasowy, który w założeniach mógł przyjąć nawet 400 pacjentów. Do prowadzenia tej placówki wojewoda wyznaczył Uniwersytecki Szpital Kliniczny, jego szefem został kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego dr Janusz Sokołowski, który na tzw. pierwszej linii frontu był od początku do końca pandemii. Jak mówi, restrykcyjne zalecenia epidemiologiczne, izolacje, kwarantanny, zakazy gromadzenia się itp. początkowo przyniosły efekt i w Polsce nie było tak dramatycznie, jak na przykład we Włoszech, a potem było lato i mniej zakażeń. Kryzys przyszedł jesienią i każdego dnia do szpitala przy ul. Borowskiej, a potem do szpitala tymczasowego, byli przywożeni kolejni ciężko chorzy pacjenci.
W pawilonach przy ulicy Rakietowej było 20 stanowisk do wentylacji mechanicznej, które obsługiwała załoga z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. Dzięki temu można było stosować u pacjentów z niewydolnością oddechową tlenoterapię z wysokimi przepływami tzw. high flow, która często pozwalała uniknąć podłączenia do respiratora. W sumie od początku pandemii do marca 2022 r. w szpitalu tymczasowym hospitalizowanych było około 1 300 chorych.
– Po pandemii na długo pozostało zmęczenie, po nieprzespanych nocach, ale do dziś pamiętam zaangażowanie personelu USK – wspomina dr Janusz Sokołowski – Mimo ogłoszonej rekrutacji oraz licznych apeli o wsparcie, ostatecznie leczeniem chorych na COVID-19 zajmował się jedynie personel medyczny, delegowany z USK.
Przy ul. Rakietowej dyżur pełniło naprzemiennie 260 lekarzy, blisko 150 pielęgniarek, ratownicy i opiekunowie medyczni, jak również pracownicy administracji. Do pracy w tych dramatycznie trudnych warunkach zgłosili się też studenci i absolwenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Prof. dr hab. Katarzyna Madziarska, kierownik Kliniki Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu, która w czasie pandemii była lekarzem kierującym szpitalem tymczasowym, wspomina tamten okres jako jeden z najtrudniejszych w swojej karierze.
– Każdy dzień był walką o życie pacjentów, a także o nasze własne zdrowie. Pracowaliśmy w ekstremalnych warunkach, niejednokrotnie podejmując decyzje pod ogromną presją. Pamiętam pacjentów, którzy jeszcze chwilę wcześniej byli w dobrym stanie, a po kilku godzinach musieli być podłączani do urządzeń wspomagających. Były momenty zwątpienia, ale także niesamowitej solidarności w zespole – podkreśla prof. Katarzyna Madziarska. – To doświadczenie nas z pewnością bardzo zmieniło, ale i wzmocniło. To również bardzo dobre doświadczenie, jeśli chodzi o organizację. Choć początkowo było trudno, to w dość szybkim tempie szpital tymczasowy działał bardzo sprawnie. Ta rocznica to świetna okazja, żeby jeszcze raz podziękować każdemu, kto był w naszym zespole.
Oddanie, które ratowało życie
Obecny dyrektor USK, a wówczas dyrektor ds. lecznictwa dr Marcin Drozd, podkreśla, że najbardziej zapamiętał ogromne zaangażowanie pracowników szpitala.
– Było jak na froncie. Każdy z pracowników był narażony na zakażenie, chorowali, tracili bliskich, odchodzili ich koledzy. Wirus nie znał granic ani profesji. Wszystkim zaangażowanym w tamtym czasie zawsze należą się pamięć i podziękowania – podkreśla dr Drozd. – Dla mnie najważniejsza była misja stworzenia w szpitalu tymczasowym dobrej atmosfery współpracy. Warto pamiętać, że jednego dnia w nowym zespole znaleźli się lekarze i pielęgniarki z różnych klinik, a mimo to musieli natychmiast przystąpić do leczenia pacjentów.
Dyrektor zaznacza, że była to niezwykła mobilizacja i współpraca specjalistów różnych dziedzin, która pokazała, jak istotne jest interdyscyplinarne działanie i otwartość na nowe rozwiązania.
– Pacjenci mieli doskonałą opiekę. W dyżurce lekarskiej szpitala tymczasowego dyżurowali lekarze nawet siedmiu specjalności – wspomina dr Marcin Drozd. – To sytuacja wyjątkowa, na co dzień niespotykana. Nie mieliśmy takich doświadczeń, ale doskonale pamiętam, jak potrafili współpracować, rozmawiać o pacjentach i profesjonalnie się nimi zajmować. To właśnie dzięki tej elastyczności i determinacji udało się uratować tak wiele ludzkich istnień.
Nadzieja na życie – kolejki do punktów szczepień
Pierwsze szczepionki pojawiły się w Polsce 26 grudnia 2020 roku. 10 tys. sztuk preparatu firm Pfizer i BioNTech zatwierdzonych przez Europejską Agencję Leków dotarło do naszego kraju w sobotę. Następnego dnia zaczęły się szczepienia. Początkowo zainteresowanie było ogromne, Ministerstwo Zdrowia ustaliło zasady, zgodnie z którymi w pierwszej kolejności miały być zaszczepione osoby szczególnie narażone na zakażenie. Do tak zwanej „grupy zero” należeli w pierwszej kolejności medycy oraz pracownicy aptek, stacji sanitarno-epidemiologicznych, domów pomocy społecznej oraz studenci i wykładowcy uczelni medycznych. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu był jednym z 73 szpitali w kraju, do których trafiła pierwsza partia szczepionek. Na czele zespołu ds. szczepień stanął wtedy dr Edwin Kuźnik, który pamięta pierwszy transport.
– To był 27 grudnia 2020 roku, niedziela rano. Mieliśmy gotową listę lekarzy, którzy w pierwszej kolejności mieli dostać szczepionkę. Już pierwszego dnia udało się zaszczepić około 150 osób – wspomina dr Edwin Kuźnik, ówczesny szef Zespołu ds. szczepień przeciwko COVID-19. – W sumie przez cały okres pracy dwóch klinicznych punktów, przy ul. M. Curie-Skłodowskiej i przy Borowskiej, udało się zaszczepić ponad 400 tysięcy osób. Najwięcej chętnych zgłosiło się w maju 2021 roku, tylko w tym miesiącu szczepionki dostało około stu tysięcy osób. W miarę jak wirus stawał się mniej zjadliwy, zainteresowanie ochroną malało, aż w końcu punkty szczepień zostały zamknięte.
Stan epidemii został w Polsce zniesiony 16 maja 2022 roku, jednak w dalszym ciągu obowiązywał stan zagrożenia epidemicznego. Ostatecznie został on zniesiony 1 lipca 2023 roku.
Czy COVID-19 to już tylko historia?
Naczelny epidemiolog USK dr hab. Jarosław Drobnik, prof. UMW jest przekonany, że COVID-19 to nadal nie jest tylko historia, on ciągle jest, chociaż nauczyliśmy się z nim żyć.
– Wirus mutował, żeby przetrwać i złagodniał, ale to nie znaczy, że nie stwarza problemów – mówi prof. Drobnik.
Ekspert podkreśla, że teraz wirus ma inne oblicze, ma twarz powikłań odległych związanych ze spowolnieniem psychomotorycznym, z osłabieniem, czasami uszkodzeniem nerek czy serca.
– Dziś już nie zabija, ma raczej charakter ambulatoryjny, ale mimo łagodnego przebiegu widzimy odroczone powikłania – dodaje prof. Drobnik i ocenia – Dziś jako szpital jesteśmy mentalnie i organizacyjnie lepiej przygotowani na podobne wydarzenie, ale w przyszłości konieczne będzie systemowe i merytoryczne zarządzanie na szczeblu krajowym oraz lepsze komunikowanie zadań, aby uzyskać większą skuteczność w przypadku tak poważnego zagrożenia.
Niezwykle istotną rolę odgrywają szczepienia, które pozostają najskuteczniejszym narzędziem w zapobieganiu ciężkim przypadkom COVID-19 oraz hospitalizacji. Obecnie dostępne szczepionki są na bieżąco aktualizowane, aby skuteczniej chronić przed dominującymi wariantami wirusa. W Polsce można skorzystać z kolejnych dawek przypominających, które pozwalają na utrzymanie odporności i ograniczenie ryzyka poważnych konsekwencji zdrowotnych. Specjaliści podobnie jak w przypadku grypy, zachęcają do szczepień, podkreślając, że choć wirus nie wywołuje już globalnych lockdownów, to wciąż wymaga czujności i odpowiedzialnego podejścia w zakresie profilaktyki zdrowotnej.

|
Choroby rzadkie to problem nawet 145 000 Dolnoślązaków – program USK we Wrocławiu dla najmłodszych pacjentów z naszego regionu |
Wrocław, 28 lutego 2025 r.
Choroby rzadkie to problem nawet 145 000 Dolnoślązaków – program USK we Wrocławiu dla najmłodszych pacjentów z naszego regionu
Potencjalnie aż 145 000 Dolnoślązaków może zmagać się z jedną z chorób rzadkich. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu od lat angażuje się we wczesne wykrywanie wad rozwojowych i chorób rzadkich. W Światowym Dniu Chorób Rzadkich podsumowano również wojewódzki program polityki zdrowotnej, realizowany przez USK, którego celem jest wczesne wykrywanie wad i takich chorób u noworodków oraz niemowląt. Jak podkreślają specjaliści USK wyniki za ubiegły rok są wręcz spektakularne.
Choroby rzadkie dotyczą około 6% populacji, a w 75% przypadków objawy pojawiają się w pierwszych dwóch latach życia. Wszystkie wrodzone zaburzenia rozwojowe u dzieci zalicza się do tej kategorii i obejmują m.in. strukturalne anomalie, zespoły wad oraz zaburzenia neurorozwojowe. Wczesna identyfikacja takich problemów pozwala na szybsze wdrożenie odpowiednich działań diagnostycznych i terapeutycznych, co znacząco poprawia jakość życia dzieci i ich rodzin.
Choć określenie „rzadkie” sugeruje incydentalność ich występowania, to w Polsce dotkniętych nimi może być ponad 2 mln osób. Dotychczas zidentyfikowano i opisano niemal 8,5 tys. jednostek chorobowych, w których liczba stwierdzonych przypadków jest nie większa niż 5 na 10 tys. mieszkańców. Większość z nich to choroby uwarunkowane genetycznie (80%), ujawniają się u dzieci przed 2 rokiem życia (w 70%), towarzyszy im opóźnienie w rozwoju psychoruchowym, intelektualnym, społecznym i behawioralnym (w 50%) znacznie upośledzając jakość życia pacjenta i jego rodziny oraz aż w 65% mają ciężki przebieg.
– Na całym świecie rodzice dziecka z chorobą rzadką posługują się określeniem „odyseja diagnostyczna” mając na uwadze czas jaki upływa do postawienia właściwej diagnozy i migrację związaną z chorobą dziecka po systemach zdrowotnych. Natomiast po postawieniu rozpoznania pojawia się kolejna niekończąca się podróż pacjentów „odyseja terapeutyczna” – mówi prof. dr hab. Robert Śmigiel, kierownik Kliniki Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych – Obecnie nowoczesne terapie celowane, zwane potocznie przyczynowymi, są dostępne dla około 7 proc. pacjentów z chorobami rzadkimi. Spośród 8,5 tys. znanych schorzeń, precyzyjne leczenie opracowano dla około 650 z nich. W przypadku pozostałych pacjentów stosuje się głównie terapię objawową, która wspiera ich codzienne funkcjonowanie.
Bardzo często wczesna diagnostyka podejmowana jest już w oddziałach noworodkowych, tuż po narodzinach.
– Choroby rzadkie najczęściej manifestują się przed drugim rokiem życia, ale tak naprawdę często już w okresie noworodkowym zauważamy dyskretne objawy, które mogą nas zaniepokoić – mówi prof. dr hab. Barbara Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii USK we Wrocławiu. – Mając możliwość diagnostyki, zwłaszcza diagnostyki genetycznej, w tak bardzo wczesnym okresie życia, wyprzedzamy najcięższe konsekwencje. Kiedy objawy jeszcze nie dają o sobie znać w pełnym wymiarze, bo przecież nie rozpoznajemy upośledzenia umysłowego czy zaburzeń rozwoju psychoruchowego, intelektualnego, społecznego lub behawioralnego. W okresie noworodkowym i niemowlęcym, możemy odpowiednio zapobiegać pewnym powikłaniom, chociażby wdrażając intensywną rehabilitację, psychoterapię, a czasami jest możliwe podjęcie terapii również lekami.
Rzadkie choroby u dzieci – jakie objawy skłaniają rodziców do wizyty u lekarza?
Choroby rzadkie mogą objawiać się już w pierwszych tygodniach życia dziecka. Rodzice i lekarze zwracają uwagę na nietypowe symptomy, takie jak nieprawidłowe napięcie mięśniowe, problemy z ssaniem i połykaniem, trudne do wyjaśnienia drgawki, nietypowe cechy dysmorficzne twarzy oraz niepokojące wyniki badań laboratoryjnych sugerujące zaburzenia metaboliczne. Obserwując rozwój dziecka, rodzice często zgłaszają się do pediatry lub specjalisty neonatologii, jeśli zauważą brak reakcji na bodźce, opóźnienia w ruchu lub inne nietypowe zachowania.
W ramach programu dzieci, u których podejrzewa się wadę rozwojową lub chorobę rzadką, trafiają pod opiekę konsylium specjalistów w USK we Wrocławiu. Diagnostyka odbywa się w kilku etapach, obejmujących przede wszystkim e-konsultację wielospecjalistyczną na podstawie dokumentów medycznych pacjenta zebranych od osoby zgłaszającej. Kolejno pacjent jest zapraszany na konsultację osobistą do konkretnych specjalistów. W przypadku podejrzenia choroby genetycznej w ramach projektu wykonywane są specjalistyczne wysokoprzepustowe badania genetyczne, nierefundowane w innych przypadkach. Po zakończeniu procesu diagnostycznego każdy pacjent otrzymuje Paszport Pacjenta – dokument zawierający opis stanu zdrowia, wyniki badań oraz zalecenia dotyczące dalszej opieki i leczenia.
Nakład pracy daje wymierne efekty
Przez dwa lata funkcjonowania Programu Polityki Zdrowotnej w zakresie wczesnego wykrywania wad rozwojowych u noworodków i niemowląt – poprawa opieki perinatalnej na terenie województwa dolnośląskiego na lata 2023 – 2025, który USK we Wrocławiu prowadzi we współpracy z Urzędem Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, udało się pomóc ponad 500 dzieciom. Przeprowadzono m.in. 445 osobistych konsultacji lekarskich, 200 konsultacji psychologicznych oraz blisko 100 szerokoprzepustowych badań genetycznych.
Stosując takie podejście u ok. 70 proc. dobrze zdefiniowanych klinicznie pacjentów, u których zlecono szerokoprzepustowe badania genetyczne, przerwano odyseję diagnostyczną, która mogłaby trwać jeszcze kilka lat.
– Właśnie taki był cel projektu, który udało się nam osiągnąć. To sukces i realne wsparcie naszych pacjentów – zaznacza profesor Robert Śmigiel.
Kluczem do efektywności jest szybkie e-konsylium wielu specjalistów, którzy wspólnie analizują problem konkretnego dziecka zgłoszonego do programu. Istotną rolę odgrywa także koordynator, który przeprowadza rodziców pacjenta przez proces diagnostyczny, udzielając im wszelkich potrzebnych informacji. Dzięki temu specjaliści zostają odciążeni, a rodzice nie gubią się w systemie ochrony zdrowia. Dodatkowo, możliwość wykonywania szerokoprzepustowych badań genetycznych znacząco przyspiesza diagnozę choroby genetycznej.
– Projekt trwa do końca 2025 roku, zachęcamy do zgłaszania dzieci do pierwszego roku życia z jakimikolwiek problemami rozwojowymi. Lekarze z oddziałów szpitalnych, gabinetów ambulatoryjnych, lekarze pediatrzy i neonatolodzy, lekarze pierwszego kontaktu, położne, pielęgniarki i sami rodzice mogą mailem zgłaszać dziecko do wielospecjalistycznej e-konsultacji. Na podstawie dokumentacji przy udziale różnych specjalistów ustalamy, jakiego typu diagnostyki wymaga pacjent – tłumaczy prof. Śmigiel.
Najciekawsze przypadki i sukcesy diagnostyczne
Nie ma takiej choroby, której częstość występowania byłaby tak rzadka, że nie wymagałaby szczególnej uwagi.
W ramach programu udało się zdiagnozować i wdrożyć terapię dla dzieci z takimi schorzeniami jak zespół Pradera-Williego, który charakteryzuje się hipotonią mięśniową u noworodków oraz po 2 roku życia nadmiernym apetytem prowadzącym do skrajnej otyłości w późniejszym okresie. Diagnostyka obejmowała również wrodzone wady metabolizmu, które dzięki rozpoznaniu mogą być skutecznie leczone. Niezmiernie istotne są padaczki ujawniające się w wieku niemowlęcym, uwarunkowane genetycznie, którym dedykowane jest precyzyjne leczenie konkretnymi lekami przeciwpadaczkowymi.
Przyszłość diagnostyki chorób rzadkich w USK
Oprócz realizacji tego typu projektów, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu planuje dalszy rozwój diagnostyki i terapii chorób rzadkich, możliwy również dzięki budowie Uniwersyteckiego Centrum Pediatrycznego (UCP). Nowa jednostka skonsoliduje działalność klinik pediatrycznych, co umożliwi jeszcze szybszą diagnostykę i kompleksową opiekę nad dziećmi zmagającymi się z tą grupą chorób.
Jedną z kluczowych możliwości terapeutycznych dla dzieci z chorobami ultrarzadkimi jest transplantacja komórek hematopoetycznych, którą USK we Wrocławiu stosuje od lat w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej.
– Przeprowadziliśmy już blisko 200 transplantacji we wrodzonych niedoborach odporności i ponad 50 we wrodzonych chorobach metabolicznych. Rewolucją jest jednak wprowadzenie terapii genowych. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest liderem w tym obszarze. Jednym z najbardziej spektakularnych osiągnięć było zastosowanie terapii genowej u dziecka z wrodzonym niedoborem odporności – mówi prof. dr hab. Krzysztof Kałwak, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu. – Pierwszym pacjentem był pięciomiesięczny chłopiec. Dziecko spędziło w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK blisko 4 miesiące, tuż przed świętami Bożego Narodzenia wyszło do domu i obecnie czuje się doskonale. Co warte odnotowania – był to dopiero czwarty taki zabieg na świecie. W tym roku Klinika ma szansę stać się tzw. Quality Treatment Center do leczenia terapią genową dzieci z leukodystrofią metachromatyczną. Warto też wspomnieć, że już 3 marca minie 5 lat od rozpoczęcia stosowania w naszym szpitalu jednej z najbardziej spektakularnych procedur, terapii CAR-T, która zmieniła życie dziesiątek dzieci.
Obszar chorób rzadkich doskonale wpisuje się w trwającą obecnie inwestycję budowy UCP, którego zakończenie jest planowane na 2028 rok. Potrzebę realizacji takiej inwestycji w regionie już od wielu lat zgłaszało środowisko pediatrów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
– Obecnie pacjenci leczeni w jednostkach pediatrycznych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu z założenia należą do grupy wymagających, są rekrutowani z całego Dolnego Śląska, często z innych regionów. Zwykle byli wcześniej leczeni w innych jednostkach, wymagają bardzo specjalistycznej, niedostępnej gdzie indziej diagnostyki oraz kosztownej terapii. Wiele unikatowych obszarów jak chirurgia noworodka, czy onkohematologia dziecięca jest obecnie realizowanych właśnie przez jednostki pediatryczne USK – podkreśla dr Tomasz Pytrus, kierownik Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Żywienia USK we Wrocławiu i jednocześnie Pełnomocnik Rektora ds. Budowy ZCP – W nowym Centrum znajdą swoje miejsce wszystkie tzw. niezabiegowe oddziały specjalistyczne z wyjątkiem naszej onkohematologii dziecięcej, która znajduje się w oddzielnym budynku znanym jako „Przylądek Nadziei”. W nowym centrum znajdą się również nowe obszary takie właśnie jak choroby rzadkie, neurologia dziecięca, reumatologia dziecięca, których dotąd nie było, a są niezbędne również w procesie dydaktyki.
Współpraca, która zmienia życie
Wspierany przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego Program Polityki Zdrowotnej w zakresie wczesnego wykrywania wad rozwojowych u noworodków i niemowląt – poprawa opieki perinatalnej na terenie województwa dolnośląskiego na lata 2023 – 2025, dedykowany jest noworodkom i niemowlętom z wadami rozwojowymi lub podejrzeniem zaburzeń, urodzonym w latach 2023-2025 na terenie Dolnego Śląska. Warunkiem uczestnictwa jest wyrażenie zgody przez rodziców lub opiekunów prawnych dziecka.
Dzięki wysokiemu poziomowi specjalistycznej opieki w naszym szpitalu możemy skutecznie diagnozować rzadkie schorzenia i dawać pacjentom szansę na szybsze wdrożenie odpowiedniego leczenia. Podsumowanie pierwszego pełnego roku realizacji programu pokazuje, że nasza wspólna inicjatywa realnie wpływa na przyszłość wielu dzieci.
- Osiągnięte rezultaty, w tym wysoka skuteczność diagnostyczna, potwierdzają, jak istotna jest współpraca między samorządem a wiodącymi ośrodkami medycznymi. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu realizuje wiele podobnych programów, łącząc nowoczesną medycynę z innowacyjnymi rozwiązaniami organizacyjnymi, by zapewnić pacjentom jak najlepszą opiekę – podkreśla dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
***
Zgłoszenie pacjenta do programu jest przyjmowane pod adresem e-mail:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
lub telefonicznie tel. 885 853 127 (kontakt z Koordynatorem programu), zgodnie z kryteriami włączenia. Osoba zgłaszająca pacjenta do programu musi przedstawić dokumenty medyczne pacjenta. Zgłaszającymi do programu mogą być: lekarz, pielęgniarka patronażowa, fizjoterapeuta, neurologopeda oraz rodzice. Za merytoryczne zakwalifikowanie pacjenta do programu odpowiada przewodniczący Konsylium i stali członkowie Konsylium (lekarze).
|
|