Zgodnie z Ustawa z dnia 14 czerwca 2024 r. o ochronie sygnalistów jeśli byłeś świadkiem naruszenia, możesz zgłosić tą sytuację na adres: naruszenia@usk.wroc.pl
Z ostatniej chwili
40 lat po pierwszej transplantacji serca w Polsce – w USK we Wrocławiu podwójne święto, wykonano dwa przeszczepienia w jeden dzień
Wrocław, 5 listopada 2025
40 lat po pierwszej transplantacji serca w Polsce – w USK we Wrocławiu podwójne święto, wykonano dwa przeszczepienia w jeden dzień
Dokładnie 40 lat po historycznej pierwszej transplantacji serca w Polsce, wykonanej przez zespół prof. Zbigniewa Religi, lekarze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) mieli podwójną okazję do świętowania. W okrągłą rocznicę eksperci USK wykonali dwa zabiegi transplantacyjne. W jedną z akcji transportowych zaangażowany był śmigłowiec Policji oraz nowoczesny system Sherpa Pack, który pozwala na bezpieczny transport serca w kontrolowanych warunkach.
To już 224 transplantacja wykonana przez zespół USK we Wrocławiu. Dla specjalistów to dowód sukcesu, jakim było uruchomienie programu transplantacji serca w Instytucie Chorób Serca utworzonym przez prof. Piotra Ponikowskiego, rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Pokazuje to też jak bardzo rozwinęła się transplantologia w ostatnich dekadach – i jak ważną rolę odgrywa dziś wrocławski ośrodek.
– Transplantologia to nie tylko historia, to szansa na nowe życie konkretnego człowieka. Jestem dumny, że właśnie dziś dokładnie 40 lat od pierwszego przeszczepu serca historia zatacza koło i we Wrocławiu, w USK ratujemy życie kolejnych pacjentów przeszczepiając dwa serca w tym samym dniu. Marzenia się spełniają - wiemy że było warto podjąć to wyzwanie przed kilkoma laty – podkreśla prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. Dla nas ta rocznica ma wymiar bardzo praktyczny – pokazuje, że polska medycyna nie stoi w miejscu. Dziś dysponujemy technologią, doświadczeniem i zespołami, które pozwalają działać szybko, skutecznie i bezpiecznie.
W 1985 roku, kiedy prof. Zbigniew Religa dokonywał pierwszej w Polsce transplantacji serca, sama idea przeszczepiania narządów nie była już medyczną nowością. Nowatorskim obszarem pozostawało natomiast mechaniczne wspomaganie krążenia – technologia, której prof. Religa był gorącym orędownikiem i wizjonerem. Dziś ta metoda stanowi integralną część nowoczesnej transplantologii, a w USK we Wrocławiu wykorzystywana jest z ogromną skutecznością w terapii pacjentów z ciężką niewydolnością serca.
– To piękne domknięcie pewnej idei – mówi prof. Michał Zakliczyński, kierownik Oddziału Transplantacji Mechanicznego Wspomagania Krążenia USK. – Dziś nie tylko kontynuujemy dzieło prof. Religi, ale też rozwijamy technologie, o których on marzył. Mechaniczne wspomaganie krążenia, które kiedyś było eksperymentem, stało się skutecznym, bezpiecznym i szeroko stosowanym leczeniem pomostowym i docelowym.
Wrocławski ośrodek od kilku lat należy do krajowej czołówki w zakresie transplantologii serca. Od początku programu transplantacji wykonano tu już ponad 200 transplantacji serca, w samym 2024 roku było to 49 przeszczepień – najwięcej w Polsce u dorosłych pacjentów, a w tym roku, do początku listopada, 43. Zespół Instytutu Chorób Serca USK stale wdraża innowacyjne rozwiązania, które zwiększają bezpieczeństwo pacjentów i skuteczność leczenia.
– Nowoczesne systemy transportowe, takie jak Sherpa Pack, pozwalają utrzymać serce w optymalnej temperaturze i warunkach przez cały czas podróży – od momentu pobrania do implantacji. To nie tylko technologia, ale realne narzędzie, które przekłada się na wyniki leczenia – dodaje prof. Zakliczyński.
System Sherpa Pack został wykorzystany po raz pierwszy w Polsce przez zespół USK we Wrocławiu jesienią 2025 roku. Urządzenie pozwala utrzymać stałą, niską temperaturę serca i monitorować warunki transportu, co minimalizuje ryzyko uszkodzenia tkanek.
– Każda minuta i każde wahanie temperatury ma znaczenie. W tej dziedzinie nie ma miejsca na przypadek – precyzja logistyki, koordynacja i współpraca są równie ważne, jak sama operacja. Dzięki doświadczeniu zespołu i wsparciu nowoczesnych rozwiązań możemy zapewnić naszym pacjentom najwyższy poziom bezpieczeństwa – zaznacza dr Roman Przybylski prof. UMW, kierownik Kliniki Kardiochirurgii USK.
Transplantacje serca w USK to efekt pracy kilkudziesięciu osób – lekarzy, pielęgniarek, perfuzjonistów, anestezjologów, koordynatorów i zespołów transportowych.
– To zawsze praca zespołowa. Za każdą taką operacją stoją ludzie, którzy potrafią działać w pełnej synchronizacji, często w nocy, pod presją czasu. To właśnie ta współpraca pozwala nam mówić o sukcesie – podkreśla Beata Freier, zastępca Dyrektora ds. Medycznych w Obszarze Zabiegowym i Onkologicznym USK.
Równolegle do dynamicznego rozwoju klinicznego dołącza się także środowisko naukowe. Polscy specjaliści z ośrodków transplantacyjnych, w 40 lat po pierwszej transplantacji serca powołują Polskie Towarzystwo Transplantacji Serca, Płuc i Mechanicznego Wspomagania Krążenia – organizację, która ma integrować ekspertów, promować najwyższe standardy leczenia i wspierać jeszcze silniejszy rozwój tego obszaru medycyny w kraju.
12 dolnośląskich szpitali połączyło siły. USK we Wrocławiu koordynatorem pierwszej w Polsce Sieci Udarowej
Wrocław, 4 listopada 2025
12 dolnośląskich szpitali połączyło siły.
USK we Wrocławiu koordynatorem pierwszej w Polsce
Sieci Udarowej
Na Dolnym Śląsku powstał pionierski w skali kraju projekt medyczny – Dolnośląska Sieć Udarowa. To zintegrowany system oparty na nowoczesnej technologii i współpracy 12 szpitali regionu, który ma usprawnić diagnostykę i leczenie udarów mózgu. Dla pacjentów oznacza to szybszy dostęp do najskuteczniejszych terapii, a tym samym – większą szansę na pełny powrót do zdrowia i uniknięcie trwałej niepełnosprawności, niezależnie od tego, w której części województwa potrzebują pomocy.
Rolę lidera konsorcjum objął Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK), dysponujący największym w regionie zapleczem klinicznym, naukowym i dydaktycznym w zakresie neurologii oraz leczenia udarów. Zespół specjalistów USK odpowiada za koordynację wdrożenia nowoczesnych narzędzi diagnostycznych i organizacyjnych oraz za prowadzenie szkoleń dla personelu medycznego w ośrodkach partnerskich.
Na potrzebę jeszcze lepszej i szybszej diagnostyki od dawna zwraca uwagę dr Marta Nowakowska-Kotas, dolnośląski konsultant wojewódzki ds. neurologii, specjalistka w Klinice Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Jak sama przyznaje, idea narodziła się z codziennych obserwacji i doświadczeń wyniesionych z pracy na oddziale.
– Jako lekarz dyżurujący na neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego mam do czynienia z pacjentami przywożonymi do Wrocławia z różnych zakątków Dolnego Śląska. Nie wszystkim byliśmy w stanie pomóc, bo czas dotarcia do szpitala i postawienie diagnozy był zbyt długi – mówi dr Marta Nowakowska-Kotas.
– Pewnego dnia, po szczególnie trudnym dyżurze na neurologii, napisałam list do Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Zawarłam w nim apel o wsparcie i stworzenie systemu, dzięki któremu każdy mieszkaniec regionu, niezależnie od miejsca zamieszkania, miałby równy i szybki dostęp do najlepszej diagnostyki i leczenia udaru mózgu.
Projekt o wartości blisko miliona złotych został sfinansowany ze środków Urzędu Marszałkowskiego i wpisuje się w strategię tworzenia nowoczesnej, zintegrowanej opieki zdrowotnej w regionie.
Sztuczna inteligencja pomoże neurologom
Sieć będzie wspierało innowacyjne oprogramowanie Brainomix wykorzystujące sztuczną inteligencję (AI) do błyskawicznej analizy badań tomografii komputerowej. Narzędzie to zostanie wdrożone we wszystkich 12 oddziałach udarowych w regionie. Już jest wdrożone w trzech.
– To potężne narzędzie pomagające w analizie obrazów. By przeanalizować ogrom danych wystarczy teraz 9 minut. W warunkach ostrego dyżuru – czyli w kluczowych, pierwszych minutach od przyjazdu pacjenta do szpitala – pomaga nam, neurologom i radiologom, podejmować krytyczne decyzje diagnostyczne –
wyjaśnia dr Nowakowska-Kotas.
Jak podkreślił prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK, z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że żyjemy w czasach przełomu technologicznego.
– Medycyna korzysta z technologii od zawsze, dziś coraz bardziej skomplikowane algorytmy są w stanie wesprzeć lekarzy. W naturalny sposób wdrażamy je w USK – który jest wysokospecjalistycznym szpitalem i idealnym miejscem do realizacji takich projektów. Na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę – na zapisaną w naszej strategii współpracę. Ten projekt dobrze ją ilustruje. Współpraca szpitali z Dolnego Śląska staje się benchmarkiem dla całego kraju –
podkreślił rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Piotr Ponikowski.
Lek. Maciej Kamiński
, zastępca Dyrektora ds. Medycznych w Obszarze Zachowawczym i Pediatrycznym USK we Wrocławiu USK we Wrocławiu dodaje, że projekt jest przykładem nowoczesnej organizacji leczenia opartej na współdziałaniu i technologii.
– To rozwiązanie, które łączy szpitale, a przede wszystkim – łączy ludzi w trosce o życie drugiego człowieka –
zaznacza lek. Maciej Kamiński, Zastępca Dyrektora ds. Medycznych.
– Dolnośląska Sieć Udarowa to nie tylko technologia, ale przede wszystkim nowoczesna organizacja opieki, w której liczy się czas, współpraca i wymiana wiedzy. Dzięki wspólnemu systemowi diagnostycznemu i telemedycynie zyskujemy możliwość szybszej konsultacji między ośrodkami, a to oznacza, że pacjent może otrzymać właściwe leczenie nawet w szpitalu powiatowym, zanim trafi do ośrodka referencyjnego. To ogromna wartość, zwłaszcza dla oddziałów zachowawczych, gdzie liczy się trafna diagnoza, szybkie wdrożenie leczenia i ciągłość opieki. Cieszy nas, że kolejny raz nasi specjaliści przyczyniają się do zwycięstwa w tej walce – o zdrowie, sprawność i życie pacjentów z całego regionu.
Telemedycyna i szybsze decyzje o leczeniu
System w czasie rzeczywistym odpowiada na kluczowe pytania: czy pacjent ma udar, jakiego jest on rodzaju (niedokrwienny czy krwotoczny) oraz czy doszło do zablokowania dużej tętnicy mózgowej.
– Co więcej, jeśli pacjent został znaleziony i nie wiemy dokładnie, kiedy udar wystąpił, oprogramowanie potrafi oszacować czas zachorowania i pokazać, czy jest jeszcze obszar mózgu, który możemy uratować. To potężne narzędzie, które pomaga nam kwalifikować pacjentów do najnowocześniejszych terapii, takich jak podanie leków trombolitycznych czy trombektomia mechaniczna –
dodaje dr Nowakowska-Kotas.
Drugim filarem sieci jest telemedycyna, czyli usprawniona komunikacja między szpitalami. Gdy system wykryje niedrożność dużego naczynia, lekarz z lokalnego ośrodka może natychmiast skonsultować przypadek z jednym z trzech wysokospecjalistycznych centrów referencyjnych – USK we Wrocławiu, Dolnośląskim Szpitalem Specjalistycznym im. T. Marciniaka oraz Zespołem Opieki Zdrowotnej w Bolesławcu – które wykonują zabiegi trombektomii mechanicznej.
– Do tej pory konsultacje opierały się na słownym przekazie. Teraz lekarz, oprócz danych klinicznych, będzie mógł udostępnić obrazy z tomografu w czasie rzeczywistym. Dzięki temu radiolog interwencyjny, czyli specjalista wykonujący trombektomię, od razu widzi, czy zabieg jest technicznie możliwy. Decyzja o transporcie pacjenta zapada szybciej i jest w pełni obiektywna –
podkreśla dr Nowakowska-Kotas.
Czas na wagę życia
W leczeniu udaru czas ma kluczowe znaczenie. Każda minuta opóźnienia to ryzyko nieodwracalnych zmian w mózgu.
– Każde 15 minut szybszego wdrożenia leczenia to jest o 4% mniejsze ryzyko trwałej niepełnosprawności. Lekarz wyposażony w urządzenie do telemonitoringu będzie działał szybciej, sprawniej, a diagnoza będzie dokładniejsza –
mówi dr Nowakowska-Kotas.
Dzięki sieci, pacjenci z całego Dolnego Śląska zyskają równy dostęp do nowoczesnych metod leczenia – bez względu na to, jak daleko od Wrocławia wystąpi udar.
– Uruchomienie Dolnośląskiej Sieci Udarowej to bardzo ważna chwila dla Dolnośląskiej Ochrony Zdrowia, bo oprócz talentu i doświadczenia naszych medyków, nowoczesnego sprzętu, to czas jest tym elementem, który często decyduje, czy pacjent odzyska zdrowie, czy wręcz uratujemy jego życie –
podkreśla Jarosław Rabczenko, członek zarządu województwa dolnośląskiego. – Chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyłożyli rękę do bardzo ważnego projektu, jakim jest spięcie dwunastu szpitali w Dolnośląską Sieć Udarową. Dziękuję pomysłodawcy, dziękuję wszystkim, którzy będą za moment ratowali zdrowie i życie, ale też chciałbym podziękować radnym. Inicjatywa, która jest unikalna w skali kraju, ale również w skali światowej, będzie jeszcze lepiej służyła nie tylko Dolnoślązakom.
Symboliczne podpisanie umowy konsorcjum Dolnośląskiej Sieci Udarowej odbyło się 4 listopada i było elementem procesu wdrażania oprogramowania w poszczególnych placówkach, który ma zakończyć się do końca roku.
– W 2024 roku udaru mózgu doznało ponad 5000 mieszkańców Dolnego Śląska, a liczby te rosną z roku na rok. Pacjenci są coraz młodsi. Statystyki Światowej Organizacji Udaru Mózgu są nieubłagane: jeden na czterech z nas dostanie udaru. Tworząc tę sieć, nie tylko pomagamy naszym pacjentom – pracujemy dla nas wszystkich, dla naszych rodzin i dla siebie –
podsumowuje dr Marta Nowakowska-Kotas.
Informacja organizacyjna dla pacjentów – 10 listopada dniem wolnym
Informacja organizacyjna dla pacjentów –
10 listopada dniem wolnym
Szanowni Państwo,
uprzejmie informujemy, że 10 listopada 2025 r. (poniedziałek) będzie w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu dniem wolnym od pracy.
Tego dnia nie będą czynne: część administracyjna szpitala, rejestracja, poradnie specjalistyczne oraz pracownie diagnostyczne wykonujące badania dla pacjentów ambulatoryjnych. Nie będą również realizowane planowe przyjęcia do oddziałów szpitalnych.
Nie ulega natomiast zmianie praca Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, w tym czasie będzie funkcjonować w trybie całodobowym.
Prosimy o uwzględnienie tej informacji przy planowaniu wizyt i badań.
Decyzja została podjęta zgodnie z przepisami Kodeksu pracy i wynika z organizacji pracy szpitala w związku ze świętem przypadającym w sobotę 1.11.2025 r.
Dodatkowe godziny pracy Punktu Pobrań w Strzelinie
Dodatkowe godziny pracy Punktu Pobrań w Strzelinie
Od dawcy do biorcy - bezpieczna podróż serca
Wrocław, 23 października 2025 r.
Od dawcy do biorcy – bezpieczna podróż serca. W USK we Wrocławiu pierwszy raz w Polsce wykorzystano nowy system transportu organu
Każda udana transplantacja serca to nie tylko sukces medycyny, ale przede wszystkim nowa szansa na życie dla pacjenta – podkreślają specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Dlatego eksperci ośrodka pierwszy raz w Polsce wykorzystali nowoczesny system transportu organów, który pozwala utrzymać serce dawcy w optymalnych warunkach od momentu pobrania aż do przeszczepienia. Innowacyjne rozwiązanie, stosowane dotąd w czołowych ośrodkach Europy i Stanów Zjednoczonych, znacząco zmniejsza ryzyko uszkodzenia tkanek i poprawia wyniki leczenia po transplantacji. Dla zespołu Instytutu Chorób Serca USK to kolejny krok w kierunku zapewnienia pacjentom najwyższych standardów terapii i jakości opieki – na poziomie światowej czołówki transplantologii.
Wykorzystanie nowego systemu transportu organów wpisuje się w konsekwentnie realizowaną strategię rozwoju Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu – ośrodka, który od lat wyznacza kierunki rozwoju nowoczesnej kardiologii, kardiochirurgii i transplantologii w Polsce. Dla pacjentów to gwarancja jeszcze większego bezpieczeństwa, szansa na krótszy czas rekonwalescencji i lepsze wyniki leczenia po przeszczepie.
Specjaliści USK podkreślają, że każdy etap procedury transplantacyjnej ma ogromne znaczenie, a transport serca dawcy to moment szczególnie wrażliwy. Dlatego zespół Instytutu Chorób Serca, gdy tylko jest taka możliwość, wykorzystuje rozwiązania, które podnoszą standardy bezpieczeństwa i jakości leczenia, dając pacjentom pewność, że organ trafiający do biorcy jest w możliwie najlepszym stanie.
Od początku programu transplantacji serca w USK wykonano 222 procedury, w samym tylko 2024 roku w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu przeszczepiono 49 serc – to, jak wskazują dane Poltransplantu, najwyższy wynik w kraju wśród ośrodków wykonujących transplantacje serca u dorosłych. Ten sukces to efekt nie tylko najwyższych kompetencji zespołu medycznego, lecz także rosnącej świadomości społecznej w zakresie donacji narządów.
Stabilne warunki – lepsze wyniki leczenia
Dotychczas organy transportowano w warunkach statycznego chłodzenia – w pojemnikach z lodem i dedykowanym płynem. Choć metoda ta była stosowana przez dziesięciolecia, nie pozwalała na pełną kontrolę temperatury i środowiska, w jakim przechowywano serce. Nowy system umożliwia utrzymanie stabilnych warunków przez cały czas transportu, co minimalizuje ryzyko uszkodzenia tkanek i poprawia jakość organu w chwili przeszczepienia.
System SherpaPak CTS to urządzenie, które pozwala także na bieżące monitorowanie parametrów środowiska oraz lokalizacji organu, dzięki czemu personel ma pełną kontrolę nad procesem i może natychmiast reagować w razie jakichkolwiek odchyleń. Badania prowadzone w wiodących ośrodkach transplantacyjnych w Europie i USA potwierdzają, że wykorzystanie zamkniętych, kontrolowanych systemów transportu poprawia przeżywalność pacjentów i ogranicza ryzyko powikłań po przeszczepie. Z analizy rejestru GUARDIAN-Heart prowadzonego przez producenta urządzenia wynika, że zastosowanie systemu wiąże się m.in. z mniejszą koniecznością stosowania mechanicznego wspomagania krążenia w pierwszej dobie po przeszczepie, spadkiem ryzyka ciężkiej dysfunkcji przeszczepionego serca, redukcją niewydolności prawej komory oraz wzrostem rocznego przeżycia.
Zespół, technologia i doświadczenie – przepis na sukces przeszczepu
Zakup systemu sfinansowano z funduszy własnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w ramach działań strategicznych, których celem jest podnoszenie jakości opieki nad pacjentami i rozwój innowacyjnych procedur medycznych.
– Zastosowanie tego systemu to dowód, że polska transplantologia kardiologiczna dorównuje czołowym ośrodkom europejskim. Dzięki doświadczeniu naszych specjalistów i nowoczesnym metodom zabezpieczenia oraz monitorowania organu możemy jeszcze lepiej chronić to, co dla naszych pacjentów najcenniejsze – podkreśla prof. Roman Przybylski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii USK.
Jak zauważa prof. Michał Zakliczyński, kierownik Oddziału Transplantacji Mechanicznego Wspomagania Krążenia USK, skuteczna transplantacja to nie tylko mistrzostwo chirurgiczne, ale również doskonale skoordynowany proces. – Od momentu pobrania narządu do jego implantacji liczy się zgranie całego zespołu, każda minuta i możliwość pełnej kontroli każdego elementu procedury. Dzięki takim rozwiązaniom mamy pełną kontrolę nad tym, co dzieje się z sercem w czasie podróży, a to bezpośrednio wpływa na powodzenie przeszczepu – zaznacza.
Znaczenie wykorzystania nowego rozwiązania podkreśla także Mateusz Rakowski, kierownik Biura ds. Transplantacji i Donacji USK: – Każda nowoczesna technologia wprowadzana do praktyki klinicznej przekłada się na realne korzyści dla pacjentów. Dla osób po przeszczepie oznacza to większe bezpieczeństwo, stabilniejszy przebieg rekonwalescencji pooperacyjnej i szansę na szybszy powrót do pełni życia.
Inwestycja w jakość i przyszłość
Zakup systemu sfinansowano z funduszy własnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w ramach działań strategicznych, których celem jest podnoszenie jakości opieki nad pacjentami i rozwój innowacyjnych procedur medycznych.
– Wprowadzanie takich rozwiązań to nie tylko kwestia innowacji, ale także odpowiedzialności. Naszym obowiązkiem jako szpitala uniwersyteckiego jest zapewnienie pacjentom najwyższego możliwego poziomu bezpieczeństwa oraz stworzenie zespołom medycznym warunków pracy opartych na wiarygodnych danych – mówi Beata Freier, zastępca Dyrektora ds. Medycznych w Obszarze Zabiegowym i Onkologicznym USK.
Instytut Chorób Serca USK we Wrocławiu pozostaje jednym z wiodących ośrodków kardiologicznych i kardiochirurgicznych w Polsce, prowadząc kompleksową diagnostykę, leczenie i transplantacje serca oraz implantacje zaawansowanych systemów wspomagania krążenia. Wprowadzenie nowoczesnego systemu transportu organów to kolejny krok w rozwoju wrocławskiej transplantologii i potwierdzenie, że Dolny Śląsk pozostaje miejscem, gdzie pacjenci otrzymują leczenie na najwyższym światowym poziomie.
Ponad 700 dzieci objętych programem wczesnego wykrywania wad rozwojowych w USK we Wrocławiu – jest jeszcze szansa na zgłoszenia
Wrocław, 20 października 2025 r.
Ponad 700 dzieci objętych programem wczesnego wykrywania wad rozwojowych w USK we Wrocławiu – jest jeszcze szansa na zgłoszenia
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) prowadzi program wczesnego wykrywania wad rozwojowych u noworodków i niemowląt. Projekt realizowany przez Klinikę Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych oraz Uniwersyteckie Centrum Chorób Rzadkich, ma na celu skrócenie drogi do trafnej diagnozy i wczesnego rozpoczęcia terapii u dzieci do 12. miesiąca życia. W najbliższych tygodniach klinika może przyjąć na badana jeszcze kilkuset młodych Dolnoślązaków.
Od momentu uruchomienia programu – w maju 2023 roku – pomocą objęto już ponad 700 dzieci z całego regionu, a do końca roku klinika może przyjąć jeszcze kilkuset najmłodszych pacjentów. Finansowe wsparcie zapewnia Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. Jak zwracają uwagę eksperci, wczesna diagnoza to fundament skutecznej terapii.
– Podstawą każdej terapii jest diagnostyka, która z założenia musi być szybka i skuteczna – podkreśla prof. dr hab. Robert Śmigiel, kierownik Kliniki Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych USK. – W chorobach rzadkich to skomplikowane wyzwanie, ale nasze badania pokazują, że inwestycja w ten obszar po prostu się opłaca. Korzystają absolutnie wszyscy – pacjent, rodzina, lekarze i cały system ochrony zdrowia.
Jak dodaje ekspert, wczesne rozpoznanie zaburzeń rozwojowych ma ogromne znaczenie dla dalszego życia dziecka. Pozwala nie tylko na szybkie wdrożenie leczenia, ale też na odpowiednie wsparcie terapeutyczne i psychologiczne całej rodziny.
Od początku 2024 roku zespół kliniki zrealizował 1041 konsultacji lekarskich, 511 konsultacji psychologicznych, 82 ultrasonograficzne badania diagnostyczne, 160 konsultacji fizjoterapeutycznych oraz 175 szerokoprzepustowych badań genetycznych.
– Badania WES solo i trio oraz panele NGS to narzędzia, które umożliwiają postawienie diagnozy tam, gdzie inne metody zawodzą. Dzięki nim udało się rozpoznać rzadkie choroby genetyczne i rozpocząć leczenie na wczesnym etapie, co w wielu przypadkach może zatrzymać lub ograniczyć skutki choroby – dodaje prof. Śmigiel.
Historie, które zmieniają życie
Jednym z przykładów skuteczności programu jest historia Leona, chłopca urodzonego z achondroplazją – rzadką chorobą genetyczną prowadzącą do niskorosłości.
– W standardowych warunkach jego diagnoza mogłaby trwać miesiącami, a nawet latami. Jednak dzięki pionierskiemu programowi wczesnego wykrywania wad rozwojowych neonatolodzy błyskawicznie skontaktowali się z naszym zespołem. Leon nie tylko otrzymał szybkie rozpoznanie, ale jako jeden z pierwszych pacjentów w regionie został włączony do innowacyjnego programu lekowego. Dziś ma szansę na normalne życie i rozwój – mówi mgr Marlena Telenga, koordynatorka projektu.
Historia Leona to tylko jedna z wielu. Wśród przebadanych dzieci są także Pola, Marysia i Adaś – pacjenci, u których wczesne wykrycie wad rozwojowych pozwoliło na szybkie wdrożenie leczenia i kompleksową opiekę specjalistów.
Według danych z programu przesiewowego z początku września skuteczność diagnostyczna badań genetycznych sięga 68 procent. Oznacza to, że u blisko siedmiorga na dziesięcioro dzieci udaje się znaleźć genetyczną przyczynę problemów zdrowotnych – wynik, który w praktyce klinicznej uznawany jest za bardzo wysoki.
Bezpłatna diagnostyka nadal dostępna
Do programu można zgłaszać dzieci zamieszkałe na Dolnym Śląsku, które nie ukończyły 12. miesiąca życia. Co istotne, nie jest wymagane skierowanie od specjalisty ani długa historia leczenia.
– Zgłaszać mogą się do nas wszyscy rodzice, lekarze i terapeuci, którzy mają jakikolwiek niepokój związany z rozwojem małego pacjenta – tłumaczy Marlena Telenga. – Przyjmujemy dzieci z problemami, które pojawiły się tuż po urodzeniu, jak i te, które ujawniły się w kolejnych miesiącach. Mogą to być wady słuchu, wady narządów, ale także opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Jeśli rozwój dziecka budzi wątpliwości – warto się zgłosić.
Program obejmuje również dzieci przebywające w pieczy zastępczej lub w trakcie procesu adopcyjnego. W takich przypadkach szybka diagnostyka pozwala potwierdzić lub wykluczyć genetyczne przyczyny problemów zdrowotnych, w tym np. alkoholowy zespół płodowy (FAS). To z kolei znacząco przyspiesza procedury adopcyjne i zwiększa szanse dziecka na znalezienie nowego domu.
Jak się zgłosić?
Zgłoszenia do programu realizowanego przez specjalistów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przyjmowane są bez skierowania.
W wiadomości e-mail należy podać:
● imię i nazwisko dziecka,
● dane opiekuna prawnego,
● numer telefonu kontaktowego,
● krótki opis obserwowanych objawów oraz, jeśli to możliwe, dołączyć dotychczasową dokumentację medyczną.
Wiadomość należy wysłać na adres poczty elektronicznej:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
.
Po analizie dokumentacji przez konsylium lekarskie koordynator kontaktuje się z opiekunem, aby ustalić indywidualną ścieżkę diagnostyczną i terminy badań.
Dzieci włączone do programów lekowych
Dzieci włączone do programów lekowych otrzymają terapię
W związku z pytaniami rodziców dzieci chorych na achondroplazję Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zapewnia, że nie wstrzyma terapii lekowej u żadnego z dzieci włączonego do programu. Jednostka oferuje wysokospecjalistyczne rozwiązania niedostępne w większości ośrodków.
Dyrekcja jest w stałym kontakcie z kierownictwem Dolnośląskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, dlatego nie ma wątpliwości co do zrozumienia wagi sprawy i chęci znalezienia rozwiązania. Programy lekowe, zwłaszcza te dotyczące najmłodszych pacjentów, będą w pierwszej kolejności finansowane. Wszystkie dzieci włączone do leczenia, będą je kontynuować, dla żadnego z nich nie zabraknie leku.
Zmiana organizacji ruchu
Szanowni Państwo,
informujemy o zmianie organizacji ruchu na drodze prowadzącej do jednostek szpitala zlokalizowanych w Uniwersyteckim Centrum Wsparcia Badań Klinicznych (z tyłu budynku Wydziału Farmaceutycznego UMW przy ul. Borowskiej 211).
Kogo dotyczą zmiany?
Pacjentów Kliniki Alergologii i Chorób Wewnętrznych:
* oddział jednodniowy (diagnostyczne pobyty dzienne, immunoterapia na jady owadów)
* ośrodek prowadzenia programów lekowych NFZ
* poradnia alergologiczna
Pacjentów Kliniki Reumatologii i Chorób Wewnętrznych:
* ośrodek prowadzenia programów lekowych NFZ
* ośrodek badań klinicznych
* oddział jednodniowy
Co się zmieniło?
Dotychczasowe drogi prowadzące do wspomnianych jednostek szpitala przez ul. B. Bobrańskiego będą niedostępne dla ruchu pieszego oraz samochodów.
Przygotowane zostały nowe trasy komunikacyjne.
Prosimy o zapoznanie się z mapą, na której zaznaczone zostały nowe trasy:
* droga przejścia z głównego budynku szpitala – kolor żółty
* droga przejścia z przystanku MPK – kolor różowy
* droga dojazdu dla samochodów – niebieskie kropki
Zmiany mają związek z rozpoczęciem prac budowlanych nowego budynku dydaktycznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Przepraszamy za wszelkie utrudnienia i dziękujemy za wyrozumiałość.
Oświadczenie w sprawie powierzenia usług pomocniczych
Oswiadczenie w sprawie powierzenia firmie zewnętrznej usług pomocniczych w USK
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu nieustannie inwestuje w rozwiązania, które bezpośrednio przekładają się na zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów. Naszym celem jest skrócenie czasu oczekiwania na badania, szybsza diagnostyka i szerszy dostęp do nowoczesnych terapii. Już dziś realizujemy projekty warte kilkadziesiąt milionów złotych – od budowy laboratorium diagnostyki genetycznej wspierającego leczenie chorób rzadkich, hematologicznych i onkologicznych, przez wymianę tomografu komputerowego, po instalację drugiego systemu robotycznego da Vinci i uruchomienie nowej sali hybrydowej. Planujemy rozbudowę intensywnej terapii, poszerzenie opieki nad dziećmi w zakresie kardiologii i kardiochirurgii oraz podniesienie standardu sal izolacyjnych dla pacjentów z chorobami nowotworowymi krwi. W perspektywie kilku lat powstaną także dwa strategiczne ośrodki – Uniwersyteckie Centrum Pediatryczne i nowy kompleks hematoonkologii z radioterapią – które zmienią oblicze opieki nad pacjentami we Wrocławiu i regionie
Pacjenci oczekują od nas szybkiej, nowoczesnej i bezpiecznej opieki – i właśnie w tym kierunku konsekwentnie zmierzamy.
Po analizach ekonomicznych zdecydowaliśmy o powierzeniu usług pomocniczych firmie zewnętrznej. Dzięki temu rozwiązaniu w ciągu najbliższych czterech lat zaoszczędzimy od 18 do 20 milionów złotych rocznie. Te środki w całości wrócą do pacjentów – w postaci skróconych kolejek, dokładniejszych badań, dostępu do innowacyjnych terapii i większego komfortu leczenia.
Mamy świadomość, że zmiana ta dotyka osób, które przez lata pracowały na rzecz szpitala. Dlatego podstawowym warunkiem udziału w przetargu jest przejęcie pracowników działu higieny wraz z zachowaniem dotychczasowych zasad wynagradzania i zabezpieczeniem stabilnych form zatrudnienia, zgodnie z art. 23¹ k.p. Zależy nam, aby pracownicy zachowali bezpieczeństwo zawodowe i mogli w pełni skupić się na swojej pracy. Decydując się na skorzystanie z usług wyspecjalizowanego podmiotu, kierujemy się bowiem nie tylko dobrem pacjentów, lecz także i naszych pracowników.
Podobne rozwiązania są już od lat stosowane w wielu szpitalach w Polsce i w innych sektorach usług publicznych. Praktyka pokazuje, że powierzenie usług pomocniczych zewnętrznym firmom pozwala placówkom skoncentrować wszystkie zasoby na tym, co najważniejsze – na szybkim i skutecznym leczeniu pacjentów. Takie doświadczenia mamy również w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej, znanej również jako Przylądek Nadziei, gdzie współpraca z wyspecjalizowaną firmą umożliwia skoncentrowanie się na medycynie najwyższej jakości i ma wyraźnie więcej plusów niż minusów.
Chcemy podkreślić, że sprawa ma charakter merytoryczny i na tym poziomie chcemy prowadzić dialog – z pacjentami, pracownikami i całym otoczeniem szpitala.
W imieniu Dyrekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu
dr Marcin Drozd
Dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu
Gigantyczny projekt USK we Wrocławiu – powstanie Uniwersyteckie Centrum Onkologii z Ośrodkiem Radioterapii
Wrocław, 6.10.2025 r.
Gigantyczny projekt USK we Wrocławiu – powstanie Uniwersyteckie Centrum Onkologii z Ośrodkiem Radioterapii
Prawie 400 mln zł pochłonie budowa Uniwersyteckiego Centrum Onkologii z Ośrodkiem Radioterapii. Zupełnie nowy projekt Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu został ogłoszony w poniedziałek, 6 października. Nieprzypadkowo, bo październik to miesiąc, gdy dużo uwagi poświęca się profilaktyce i leczeniu nowotworów. Wybudowany z wykorzystaniem najnowszych technologii, sześciokondygnacyjny budynek o powierzchni ponad 21 tys. m kw. powstanie w głównym kampusie szpitala przy ul. Borowskiej. Wkrótce ruszają prace projektowe. Potwierdzeniem znaczenia inwestycji jest fakt, że projekt USK znalazł się na najnowszej liście rankingowej projektów strategicznych przeznaczonych do dofinansowania z Funduszu Medycznego.
Projekt zakłada skonsolidowanie kluczowych kompetencji i zasobów w jednym, funkcjonalnie połączonym centrum, co skróci czas diagnostyki i poprawi komfort leczenia pacjentów.
– Uniwersyteckie Centrum Onkologii z Ośrodkiem Radioterapii to kolejny ważny krok w rozwoju naszego szpitala i uczelni.
Stworzymy nowoczesny ośrodek onkologiczny, w którym pacjent otrzyma kompleksową, holistyczną opiekę – od diagnostyki po najnowocześniejsze terapie – a warto pamiętać,
że pierwsze w Polsce akademickie komórki CAR-T podano właśnie u nas. To również szansa na przeniesienie oddziałów z historycznych budynków do przestrzeni
odpowiadających współczesnym standardom leczenia. Nowa przestrzeń pozwoli to wszystko zorganizować lepiej - w jednym miejscu i w
pełni wykorzystać potencjał naukowy oraz kliniczny, z wymierną korzyścią dla pacjentów, specjalistów i studentów - mówi prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Obecnie finalizowany jest wybór wykonawcy projektu, który założenia ma przełożyć na konkretne rozwiązania funkcjonalne – krótsze i bardziej intuicyjne trasy pacjentów, logiczne połączenia między jednostkami oraz bezpieczną separację stref czystych i brudnych.
– Konsolidacja rozproszonych dziś jednostek w jednym, logicznie zaprojektowanym budynku to lepsza logistyka leczenia, krótsze
czasy oczekiwania między etapami diagnostyki i terapii, a dla personelu bardziej ergonomiczne warunki pracy – podkreśla dr Marcin Drozd,
dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Zaplanowaliśmy szerokie konsultacje z zespołami klinicznymi i działami wspierającymi,
aby rozwiązania projektowe precyzyjnie odpowiadały realnym potrzebom.
Jedna ścieżka dla pacjenta: Od diagnozy po innowacyjne terapie
Równolegle dopracowywane są rozwiązania organizacyjne z naciskiem na hospitalizację jednodniową i skrócone ścieżki ambulatoryjne, co pozwoli na pomoc większej liczbie pacjentów i podniesie komfort terapii. Nowy budynek będzie funkcjonalnie połączony z istniejącymi już obiektami szpitala przy ul. Borowskiej.
– Hematoonkologia to dziedzina, w której o wyniku leczenia decyduje synergia:
doświadczenie zespołu, dostęp do procedur wysokospecjalistycznych i właściwa organizacja opieki.
Nowe warunki w nowoczesnym obiekcie zapewnią jednolitą ścieżkę pacjenta – od poradni i diagnostyki obrazowej oraz medycyny nuklearnej,
przez hospitalizację jednodniową, po leczenie stacjonarne, transplantacje komórek krwiotwórczych i terapie komórkowe, w tym CAR-T,
a także radioterapię – zaznacza prof. dr hab. Tomasz Wróbel, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku USK.
– Dzięki temu spodziewamy się dalszej poprawy wyników i bezpieczeństwa terapii. Obecna baza starego kampusu jest do rozwoju już zwyczajnie niedopasowana.
W nowym obiekcie znajdą się m.in. oddziały hematologiczny i onkologiczny wraz z jednostkami pobytu dziennego, oddział transplantacji szpiku z pracownią aferezy oraz izby przyjęć, poradnie (hematologiczną, onkologiczną, transplantologiczną, chirurgii i ginekologii onkologicznej z gabinetami diagnostyczno-zabiegowymi), a także zaplecze diagnostyczne: rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa, rentgenodiagnostyka, densytometria, medycyna nuklearna i pozytonowa tomografia emisyjna. Integralną częścią projektu jest Ośrodek Radioterapii – oddział stacjonarny z 14 łóżkami, poradnia, pracownie teleradioterapii i brachyterapii – oraz bank tkanek i komórek, dział nadzoru radiologicznego, medyczne laboratorium diagnostyczne wraz z przestrzenią administracyjną.
– Dla pacjentów onkologicznych liczy się nie tylko dostęp do nowoczesnych terapii, ale także poczucie bezpieczeństwa i ciągłość opieki.
Nowe centrum pozwoli nam prowadzić diagnostykę i leczenie w jednym, zintegrowanym miejscu – od badań obrazowych i ambulatoryjnych konsultacji,
po hospitalizację i radioterapię. To ogromna wartość, bo w chorobach nowotworowych czas i sprawna koordynacja działań mają kluczowe znaczenie – podkreśla
lek. Izabella Dębicka, pełnomocnik rektora UMW i dyrektora USK ds. onkologii.
Priorytet: Komfort i bezpieczeństwo. Nowoczesne warunki i zapewnione finansowanie
Całość inwestycji pochłonie 380 mln zł. Ponad 170 mln zł zainwestuje USK, pozostałą kwotę - prawie 210 mln zł - placówka może pozyskać z Funduszu Medycznego. Projekt USK znalazł się na opublikowanej niedawno liście rankingowej konkursu na wybór propozycji projektów strategicznych z obszaru onkologicznego.
– Zabezpieczenie tak znaczących środków finansowych to dowód zaufania i potwierdzenie, że nasza wizja rozwoju onkologii została doceniona.
Rozpoczynamy od przygotowania projektu i dokumentacji, wymaganych uzgodnień i decyzji administracyjnych oraz dopracowania
założeń organizacyjnych dla jednostek przenoszonych do nowego obiektu. To gigantyczna praca, która nie byłaby możliwa bez zaangażowania zespołu fachowców,
którym należą się podziękowania – dodaje Agata Lisiewicz-Kaleta, zastępca dyrektora ds. operacyjnych USK.
Uniwersyteckie Centrum Onkologii z Ośrodkiem Radioterapii – to sześciokondygnacyjny budynek o powierzchni ponad 21 000 m kw. Według planu przewidziano 83 miejsca dla pacjentów hospitalizowanych w pokojach jedno- i dwuosobowych z własnymi łazienkami oraz 48 miejsc na oddziałach pobytu dziennego (18 w części hematologicznej i 30 w części onkologicznej). W tej liczbie łóżek znajdziemy dodatkowe 5 miejsc w Oddziale Klinicznym Transplantacji Szpiku oraz 6 w Oddziale Klinicznym Hematologicznym Pobytu Dziennego. Przedsięwzięcie zakłada realizację obiektu wraz z infrastrukturą towarzyszącą – drogami wewnętrznymi, terenami zielonymi i miejscami postojowymi – a także kompleksowym wyposażeniem wnętrz. Projekt kładzie nacisk na aspekt ekonomiczny i środowiskowy, w tym niskoenergetyczną eksploatację oraz doposażenie i wymianę przestarzałej aparatury medycznej i niemedycznej.
Skupienie świadczeń w jednym miejscu oznacza skrócenie czasu diagnozy, łatwiejszą koordynację terapii, szybszy dostęp do konsultacji wielospecjalistycznych i zaawansowanej diagnostyki. Dla pacjentów to wyższy komfort i bezpieczeństwo leczenia, a dla zespołów klinicznych – spójne standardy postępowania i ściślejsza współpraca.
Sama budowa ma się rozpocząć jeszcze w 2026 r. i zakończyć w trzy lata.
Klinika Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku USK corocznie udziela około 18 000 porad ambulatoryjnych, realizuje blisko 5 000 hospitalizacji jednodniowych i około 1 200 hospitalizacji stacjonarnych, wykonuje również około 1 000 aferez leczniczych oraz nawet 140 transplantacji.
Achondroplazja: nowa nadzieja dla dzieci — terapia celowana dostępna w USK we Wrocławiu
Wrocław, 26.09.2025 r.
Achondroplazja: nowa nadzieja dla dzieci —
terapia celowana dostępna w USK we Wrocławiu
Przełomowe leczenie dla dzieci z achondroplazją dostępne jest już dla pacjentów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). To rzadka choroba genetyczna, która powoduje między innymi niskorosłość. Włączenie do drogiego, ale refundowanego leczenia wymaga precyzyjnej kwalifikacji, ale efekty są spektakularne - potwierdzają lekarze i rodzice chorych.
Szacuje się, że w Polsce z achondroplazją żyje około 200 osób. W Klinice Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych USK we Wrocławiu do nowoczesnej terapii lekiem celowanym zakwalifikowano 21 pacjentów, z czego 17 już otrzymuje wosorytyd - lek, który pozwala ograniczyć negatywne skutki choroby. Kierownik kliniki, prof. dr hab. Robert Śmigiel, podkreśla, że zastosowanie tej terapii ma kolosalne znaczenie, ponieważ widoczny niski wzrost to tylko jeden z problemów.
– Achondroplazja jest źródłem niepełnosprawności, bólu i niekończącego się cierpienia, dlatego że dotyczy wszystkich kości, nie tylko kości długich, ale też kręgosłupa, czaszki czy stawów biodrowych. Wraz z wiekiem problemy pogłębiają się, stają się coraz bardziej uciążliwe i bolesne –
wyjaśnia prof. Śmigiel.
Osoby z achondroplazją z powodu nietypowego wyglądu często spotykają się z wykluczeniem społecznym, przemocą i brakiem zrozumienia. W konsekwencji mają też zwiększone ryzyko zachorowania na depresję czy inne choroby będące efektem chronicznego stresu.
Nowoczesne leczenie zmienia życie chorych
Przez lata jedyną formą leczenia było bolesne i kontrowersyjne chirurgiczne wydłużanie kości. Niektórym pacjentom proponowana była operacja metodą Ilizarowa, pochodzącą z lat 50. XX wieku. Kości były najpierw łamane, potem rozciągane specjalnym aparatem. Pacjent po operacji wymagał wielomiesięcznej rehabilitacji, a czasem nigdy nie wracał do całkowitej sprawności. Często dzieci leczone tą metodą doświadczały traumy wynikającej z długotrwałego bólu i ograniczonych możliwości ruchu. Genetyk, prof. Śmigiel przyznaje, że pojawienie się w Polsce na początku 2025 roku nowej terapii celowanej było przełomowe dla chorych na achondroplazję.
– To jest po prostu dla mnie cud medycyny. Pojawiło się precyzyjne leczenie, lek wosorytyd, który działa bezpośrednio na przyczynę choroby, odblokowując receptor FGFR3 hamujący wzrost kości –
podkreśla kierownik kliniki.
– Wosorytyd nie tylko sprzyja wzrostowi, ale przede wszystkim znacząco zmniejsza ryzyko poważnych powikłań, takich jak zwężenie kanału kręgowego, ucisk na rdzeń kręgowy i chroniczny ból. To oznacza, że możemy leczyć chorobę, która do tej pory była uznawana za nieuleczalną –
dodaje.
Koszty leczenia i kryteria kwalifikacji
Lek jest dostępny w Polsce w ramach programu lekowego od stycznia 2025 roku i podawany jest w postaci codziennych zastrzyków. Jest przeznaczony dla dzieci w wieku od 4 miesięcy do zakończenia wzrostu kości, co zazwyczaj ma miejsce między 16. a 18. rokiem życia. Eksperci z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego podkreślają, że wczesne rozpoczęcie leczenia ma kluczowe znaczenie dla jego skuteczności.
– Im szybciej lek zostanie wprowadzony, tym lepszy efekt można osiągnąć. Szacuje się, że terapia może zwiększyć ostateczny wzrost pacjenta nawet o 20 cm, co dla mężczyzny oznacza osiągnięcie wzrostu około 150 cm –
wyjaśnia dr Aleksandra Bodetko z Kliniki Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych USK we Wrocławiu.
– Podawanie leku wymaga codziennych zastrzyków, ale jest na tyle proste, że rodzice mogą nauczyć się je wykonywać w domu po krótkiej hospitalizacji.
Leczenie wozorytydem jest bardzo kosztowne – rocznie to ponad milion złotych. Terapia jest w pełni refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia, ale wymaga precyzyjnej kwalifikacji.
– Ośrodkiem referencyjnym na Dolnym Śląsku jest Klinika Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych USK we Wrocławiu, gdzie prowadzimy leczenie wielu rzadkich chorób u dzieci –
informuje prof. Robert Śmigiel.
– O kwalifikacji decyduje Zespół Koordynacyjny do spraw Leczenia Chorób Ultrarzadkich, który zbiera się raz w miesiącu. Trzeba mieć potwierdzoną genetycznie achondroplazję. Dziecko musi mieć wykonany szereg dodatkowych badań, które robimy w ramach hospitalizacji. Niestety łagodniejsza postać choroby, hipochondroplazja, nie jest refundowana. Trwają jeszcze badania kliniczne, które oceniają skuteczność tego leczenia –
tłumaczy ekspert.
Historia Julka, który zyskał nadzieję
Obecnie w klinice USK we Wrocławiu nowoczesną terapię otrzymuje 17 pacjentów. Czterech kolejnych jest przygotowywanych do włączenia do programu lekowego, ale finansowanie nie jest pewne.
Jednym z pacjentów jest 11-letni Julian, który korzysta z terapii od maja tego roku. Jak mówi jego mama, Joanna Hodun-Ogonowska, na pełne efekty leczenia trzeba jeszcze poczekać, ale już widać poprawę.
– Mierzymy jego rączki, nóżki i trochę ruszyło się, więc jesteśmy wniebowzięci. Wiemy, że to są działania długofalowe i trzeba dać sobie jeszcze trochę czasu. Obserwując opisy osób, które dłużej przyjmują lek, jesteśmy pełni nadziei –
opowiada.
Mama Julka wspomina, że na początku codzienne zastrzyki były trudne, ale syn jest już na tyle duży, że rozumie, iż to leczenie ułatwi mu życie.
Efekty nie tylko medyczne
Celem leczenia jest nie tylko poprawa wzrostu, ale także poprawa jakości życia, zmniejszenie bólu i umożliwienie pacjentom wykonywania codziennych czynności, takich jak choćby samodzielne wstawanie po upadku. Dzięki temu lek ma znaczenie nie tylko medyczne, ale i społeczne.
– Chcielibyśmy pokazać przede wszystkim fenomen rozwoju medycyny w dziedzinie chorób rzadkich. Nowoczesny lek w sposób celowany, precyzyjny potrafi dotrzeć do źródła choroby i tam ją leczyć –
podsumowuje profesor.
Mama Julka dodaje, że mentalność społeczna się zmienia i jej syn jest już traktowany lepiej niż jeszcze kilka lat temu.
– Generalnie mamy szczęście do ludzi, Julek ma dużo wsparcia od kolegów –
wyznaje.
– Natomiast jak gdzieś wyjeżdżamy, wzbudza zainteresowanie i komentarze. No, bo jest inny, ale powinniśmy oswajać społeczeństwo, a nie chować się w domach. Wspomina również, że z mężem aktywnie działali na rzecz zmiany postrzegania achondroplazji, doprowadzając do usunięcia zdjęcia „człowieka z cyrku” z Wikipedii.
Według statystyk w Europie częstość występowania achondroplazji wynosi 3,72 na sto tysięcy urodzeń. W naszym regionie, zdaniem specjalistów, rodzi się około dwojga dzieci na sto tysięcy urodzeń rocznie. W klinice USK we Wrocławiu leczone są dzieci z Dolnego Śląska, a także z województw opolskiego i lubuskiego.
– Jako szpital uniwersytecki mamy obowiązek i przywilej wyznaczania nowych standardów leczenia w Polsce. To, że nasi pacjenci mogą korzystać z leczenia uważanego jeszcze niedawno za nieosiągalne, jest dla nas ogromnym sukcesem, ale również motywacją, aby walczyć o dostęp do nowoczesnych terapii dla każdego pacjenta. Dla całego zespołu naszego szpitala to dowód, że wspólnym wysiłkiem nauki i klinicystów oraz wsparciem systemu ochrony zdrowia można realnie zmieniać życie dzieci i ich rodzin –
podkreśla dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Wstrząśnięci, niezmieszani. Specjaliści USK we Wrocławiu tworzą grupę wsparcia dla pacjentów po wstrząsie kardiogennym
Wrocław, 29.09.2025 r
Wstrząśnięci, niezmieszani. Specjaliści USK we Wrocławiu tworzą grupę wsparcia dla pacjentów po wstrząsie kardiogennym
Pacjenci po wstrząsie kardiogennym podkreślają, że leczenie medyczne to nie wszystko – równie ważna jest pomoc w radzeniu sobie z emocjami i powrót do codzienności po traumatycznym doświadczeniu. Odpowiadając na tę potrzebę, zespół ekspertów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) formuje grupę wsparcia psychologicznego dla pacjentów, którzy przeszli wstrząs kardiogenny. Decyzja ta to efekt pierwszego w Polsce spotkania tego typu, podczas którego chorzy niedawno mieli okazję porozmawiać z lekarzami, pielęgniarkami i rehabilitantami tworzącymi tzw. SHOCK TEAM w USK. Eksperci Instytutu Chorób Serca USK opowiadają o tej inicjatywie w Światowym Dniu Serca, który przypada na 29 września.
Wstrząs kardiogenny to ciężkie, bezpośrednie zagrożenie życia – serce nie jest w stanie pompować wystarczającej ilości krwi, przez co narządy pozostają niedotlenione. Wymaga natychmiastowej interwencji, by zapobiec niewydolności wielonarządowej i zgonowi.
Inicjatywa spotkania pacjentów z zespołem medycznym powstała na wzór podobnych wydarzeń organizowanych w innych europejskich ośrodkach. W Polsce po raz pierwszy zorganizowaną ją niedawno właśnie we Wrocławiu.
– Chcieliśmy, aby pacjenci mogli nie tylko zobaczyć osoby, które leczyły ich w najtrudniejszych chwilach, ale też porozmawiać o doświadczeniach – mówi dr hab. Wiktor Kuliczkowski, prof. UMW, kierownik Pracowni Hemodynamiki w Instytucie Chorób Serca USK we Wrocławiu, będący jednocześnie koordynatorem zespołu SHOCK TEAM. – Z drugiej strony, dla nas – lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów – to niezwykle ważne spotkanie, bo mogliśmy zobaczyć pacjentów, którzy dzięki naszej pracy żyją i funkcjonują. To daje ogromną motywację.
W trakcie pierwszego spotkania zorganizowanego niedawno w ramach projektu „Wstrząśnięty, niezmieszany” pacjenci podkreślali, że po wypisie ze szpitala często mierzą się z wieloma trudnościami. Wiele osób doświadcza objawów stresu pourazowego – lęku o życie, powracających wspomnień i obaw przed kolejnym kryzysem zdrowotnym. Często każdy ból w klatce piersiowej czy zaburzenie rytmu serca wywołuje u nich panikę i prowadzi do kolejnych wizyt na SOR-ze.
Grupa wsparcia psychologicznego – kontynuacja leczenia
Właśnie dlatego specjaliści USK powołują grupę wsparcia psychologicznego, którą poprowadzą specjaliści z Kliniki Psychiatrii USK we Wrocławiu. Będzie to miejsce, w którym pacjenci spotkają się z osobami o podobnych doświadczeniach, a jednocześnie uzyskają fachową pomoc psychologiczną.
– Wielu chorych przyznaje, że nie ma z kim rozmawiać o tym, co przeżyli. Część szuka pomocy u psychologów czy psychiatrów, ale to rozwiązania doraźne. Naszą ambicją jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni, gdzie pacjenci będą mogli liczyć na specjalistów, którzy znają ich historię i rozumieją, przez co przeszli – tłumaczy dr Dorota Szczęśniak z Kliniki Psychiatrii USK.
SHOCK TEAM – współpraca, która ratuje życie
Wstrząs kardiogenny to jeden z najcięższych stanów w kardiologii, związany z bardzo wysoką śmiertelnością. W Polsce około 60% pacjentów z tym rozpoznaniem umiera w szpitalu. W Instytucie Chorób Serca USK i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, dzięki pracy interdyscyplinarnego zespołu SHOCK TEAM, śmiertelność wewnątrzszpitalną udało się obniżyć do 35%.
SHOCK TEAM to zespół kardiologów, kardiochirurgów i anestezjologów, którzy wspólnie podejmują decyzje o leczeniu i działają w trybie natychmiastowym. To model pracy stosowany w najlepszych ośrodkach na świecie. Od 2020 roku, kiedy rozpoczął działalność, wrocławski SHOCK TEAM przyjął także wielu pacjentów z innych szpitali Dolnego Śląska, zapewniając im dostęp do najnowocześniejszych metod leczenia, takich jak mechaniczne wspomaganie krążenia (Impella, ECMO) czy transplantacja serca.
– Udało nam się osiągnąć wyniki zbliżone do tych notowanych w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej – podkreśla prof. Wiktor Kuliczkowski, który wraz z zespołem jest autorem tego unikatowego projektu i dodaje: – To efekt połączenia nowoczesnych technologii i pracy zespołowej. Ale równie ważne jest to, by pacjent nie został sam po opuszczeniu szpitala. Grupa wsparcia psychologicznego będzie naturalnym uzupełnieniem tego, co robimy na oddziale.
Nowy etap opieki
Planowana grupa wsparcia to kolejny krok w budowaniu kompleksowej opieki nad pacjentami po wstrząsie kardiogennym. W przyszłości zespół USK rozważa także stworzenie dedykowanej ścieżki konsultacyjnej dla tych chorych, aby mieli łatwiejszy i szybszy dostęp do lekarza w razie wątpliwości.
– Wysiłek naszych zespołów obserwuję na co dzień. Widzę zaangażowanie non-stop: informację i reakcję niezależnie od pory i dnia tygodnia. To nie są tylko słowa - to codzienna rzeczywistość, która ratuje życie. To szczególnie ważne, bo wstrząs kardiogenny to jedno z najtrudniejszych wyzwań medycznych. Kiedy mówimy o procentach i statystykach, łatwo zapomnieć, że za nimi stoją konkretni ludzie - pacjenci i ich rodziny, którzy przeżyli traumę śmiertelnego zagrożenia. Dlatego cieszę się, że Instytut Chorób Serca nie poprzestał na doskonałej opiece interwencyjnej. Dzięki modelowi SHOCK TEAM, skoordynowanej pracy kardiologów, kardiochirurgów, anestezjologów i perfuzjonistów, udało się obniżyć śmiertelność wewnątrzszpitalną i to jest ogromny sukces, z którego wszyscy możemy być dumni – mówi prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK i dodaje: – Medycyna to nie tylko procedury i urządzenia - choć i one mają zasadnicze znaczenie (mówię tu o mechanicznych systemach wspomagania krążenia, o operacjach ratujących życie, o możliwościach przeszczepowych). Równie ważna jest opieka po wyjściu ze szpitala: pomoc psychologiczna, wsparcie rehabilitacyjne, dostęp do informacji i poczucie bezpieczeństwa. Inicjatywa „Wstrząśnięty, niezmieszany” oraz powoływana grupa wsparcia psychologicznego to naturalne uzupełnienie naszych działań medycznych. Dają one pacjentom przestrzeń, by opowiedzieć swoją historię, przepracować lęk i odbudować codzienność.
Uniwersytet Medyczny i Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zacieśniają współpracę z dolnośląskimi szpitalami
Wrocław, 25.09.2025 r.
Uniwersytet Medyczny i Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zacieśniają współpracę z dolnośląskimi szpitalami
Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu (UMW) oraz Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK), podczas ostatniego posiedzenia Senatu UMW powołały wspólnego Pełnomocnika ds. Uniwersyteckiej Sieci Edukacji Klinicznej (USEK). Ta decyzja stanowi kluczowy krok w zacieśnianiu strategicznej współpracy z dolnośląskimi szpitalami, a jej nadrzędnym celem jest podniesienie jakości kształcenia kadr medycznych oraz opieki zdrowotnej w całym regionie.
Nowym pełnomocnikiem została Anna Paluchiewicz, kierownik Działu Zarządzania Zespołami Ludzkimi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
– Uniwersytecka Sieć Edukacji Klinicznej to platforma współpracy mająca na celu ścisłą integrację edukacji, badań naukowych i praktyki klinicznej – wyjaśnia Anna Paluchiewicz. – Projekt zakłada stworzenie spójnego systemu, który umożliwi wspólne kształcenie studentów kierunków medycznych oraz zapewni warunki do systematycznego rozwoju zawodowego personelu.
Główne zadania sieci obejmują rozwój kadr medycznych, wdrażanie wspólnych standardów leczenia oraz optymalizację procesów i procedur, a w następstwie lepsze wykorzystania istniejących zasobów i infrastruktury szpitalnej. Inicjatywa będzie również wspierać rozwój innowacji oraz realizację wspólnych projektów badawczych, co pozwoli na efektywne łączenie najnowszych osiągnięć nauki z codzienną praktyką medyczną.
Działania podejmowane w ramach USEK mają bezpośrednio przyczynić się do rozwoju kompetencji personelu medycznego i systematycznej poprawy bezpieczeństwa pacjentów na Dolnym Śląsku. Wspólne powołanie Pełnomocnika wyznacza kolejny etap w realizacji tego ambitnego przedsięwzięcia, które ma trwale wzmocnić system opieki zdrowotnej w regionie.
– Współczesna medycyna opiera się na współpracy i ciągłym rozwoju. Powołanie USEK to fundament pod budowę silnego ekosystemu medycznego na Dolnym Śląsku – podkreśla dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Ta platforma nie tylko zoptymalizuje wykorzystanie naszych wspólnych zasobów, ale przede wszystkim stworzy unikalne warunki do kształcenia najlepszych studentów i rozwoju zawodowego kadry medycznej. To inwestycja w ludzi, którzy stanowią o sile naszego szpitala i całej regionalnej opieki zdrowotnej.
– Udało nam się osiągnąć wyniki zbliżone do tych notowanych w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej – podkreśla prof. Wiktor Kuliczkowski, który wraz z zespołem jest autorem tego unikatowego projektu i dodaje: – To efekt połączenia nowoczesnych technologii i pracy zespołowej. Ale równie ważne jest to, by pacjent nie został sam po opuszczeniu szpitala. Grupa wsparcia psychologicznego będzie naturalnym uzupełnieniem tego, co robimy na oddziale.
Nowy etap opieki
Planowana grupa wsparcia to kolejny krok w budowaniu kompleksowej opieki nad pacjentami po wstrząsie kardiogennym. W przyszłości zespół USK rozważa także stworzenie dedykowanej ścieżki konsultacyjnej dla tych chorych, aby mieli łatwiejszy i szybszy dostęp do lekarza w razie wątpliwości.
– Wysiłek naszych zespołów obserwuję na co dzień. Widzę zaangażowanie non-stop: informację i reakcję niezależnie od pory i dnia tygodnia. To nie są tylko słowa - to codzienna rzeczywistość, która ratuje życie. To szczególnie ważne, bo wstrząs kardiogenny to jedno z najtrudniejszych wyzwań medycznych. Kiedy mówimy o procentach i statystykach, łatwo zapomnieć, że za nimi stoją konkretni ludzie - pacjenci i ich rodziny, którzy przeżyli traumę śmiertelnego zagrożenia. Dlatego cieszę się, że Instytut Chorób Serca nie poprzestał na doskonałej opiece interwencyjnej. Dzięki modelowi SHOCK TEAM, skoordynowanej pracy kardiologów, kardiochirurgów, anestezjologów i perfuzjonistów, udało się obniżyć śmiertelność wewnątrzszpitalną i to jest ogromny sukces, z którego wszyscy możemy być dumni – mówi prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK i dodaje: – Medycyna to nie tylko procedury i urządzenia - choć i one mają zasadnicze znaczenie (mówię tu o mechanicznych systemach wspomagania krążenia, o operacjach ratujących życie, o możliwościach przeszczepowych). Równie ważna jest opieka po wyjściu ze szpitala: pomoc psychologiczna, wsparcie rehabilitacyjne, dostęp do informacji i poczucie bezpieczeństwa. Inicjatywa „Wstrząśnięty, niezmieszany” oraz powoływana grupa wsparcia psychologicznego to naturalne uzupełnienie naszych działań medycznych. Dają one pacjentom przestrzeń, by opowiedzieć swoją historię, przepracować lęk i odbudować codzienność.
Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Odporność populacyjna to nasza tarcza. Ekspert USK we Wrocławiu o nadchodzącym sezonie infekcyjnym, znaczeniu szczepień i dezinformacji
Wrocław, 16.09.2025 r.
Odporność populacyjna to nasza tarcza.
Ekspert USK we Wrocławiu
o nadchodzącym sezonie infekcyjnym,
znaczeniu szczepień i dezinformacji
Nowa szczepionka przeciw grypie jest już dostępna, a 22 września pojawi się zaktualizowany preparat na COVID-19. Mimo to w Polsce wciąż szczepi się zaledwie kilka procent populacji. O ryzyku bagatelizowania grypy i znaczeniu szczepień mówi ekspert z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Szczepienia to jedna z najskuteczniejszych metod profilaktyki zdrowotnej – chronią nie tylko osobę zaszczepioną, ale też jej bliskich i całe społeczeństwo. W przypadku grypy czy COVID-19 szczepionka zmniejsza ryzyko ciężkiego przebiegu choroby, hospitalizacji, a także groźnych powikłań, takich jak zapalenie płuc, niewydolność krążeniowo-oddechowa czy nawet udar i zawał. Eksperci podkreślają, że koszt szczepienia – często dostępnego bezpłatnie – jest nieporównywalnie niższy od kosztów leczenia i długotrwałej rekonwalescencji.
Budowanie tzw. odporności populacyjnej ma kluczowe znaczenie, zwłaszcza w sezonie zwiększonej zachorowalności. Im więcej osób się zaszczepi, tym mniejsze są szanse na szybkie rozprzestrzenianie się wirusa i tym lepiej chronione są osoby szczególnie narażone – seniorzy, przewlekle chorzy czy pacjenci z obniżoną odpornością. To właśnie w tej grupie grypa i COVID mogą prowadzić do najpoważniejszych powikłań, a nawet zgonów.
Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przypominają, że najlepszy moment na szczepienie przeciw grypie to początek sezonu jesienno-zimowego, zanim liczba zachorowań gwałtownie wzrośnie. Z kolei zaktualizowana szczepionka przeciw COVID-19, dostępna już od konca września, pozwala przygotować organizm na nowe warianty wirusa.
Choć wciąż niewielu Polaków decyduje się na szczepienia, eksperci apelują: to najprostszy sposób, by uniknąć powikłań, a często uratować życie. Realnym zagrożeniem i czymś co zniechęca do tej formy zabezpieczenia zdrowia, mogą być rozsiewane fake newsy i dezinformacja.
W dobie mediów społecznościowych niezwykle ważna jest czujność wobec tych zjawisk często dotykających tematyki szczepień. Fałszywe informacje często bazują na emocjach i mogą negatywnie nastawiać do działań profilaktycznych, które ratują zdrowie i życie. Eksperci apelują, by korzystać wyłącznie ze sprawdzonych źródeł – takich jak komunikaty Ministerstwa Zdrowia, Głównego Inspektoratu Sanitarnego czy rekomendacje lekarzy. To wiedza oparta na badaniach naukowych, a nie na opiniach z forów internetowych, pozwala podejmować bezpieczne i odpowiedzialne decyzje zdrowotne.
Warto też pamiętać, że współczesna dezinformacja przybiera coraz bardziej wyrafinowane formy. Dzięki narzędziom sztucznej inteligencji można dziś w kilka chwil wygenerować realistyczne obrazy czy nagrania, które mają uwiarygodnić fałszywe treści. Takie materiały bywają trudne do odróżnienia od prawdziwych i mogą wywoływać nieuzasadniony lęk lub poczucie fałszywego bezpieczeństwa. W ostatnim czasie zaczęły się pojawiać fałszywe nagrania i materiały, wykorzystujące wizerunek ekspertów USK. Choć wyglądają na realne, to materiały te są fałszywe. Dlatego tak ważne jest krytyczne podejście do informacji znalezionych w internecie oraz weryfikowanie ich w sprawdzonych źródłach – u lekarzy, w oficjalnych komunikatach USK, czy wspomnianych instytucji zdrowia publicznego lub stronach organizacji naukowych.
„Rozsądek i profilaktyka to nasza najlepsza broń” – podkreśla prof. dr hab. Jarosław Drobnik – naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
* * *
Poniżej przesyłamy pełny tekst wywiadu z prof. dr. Hab. Jarosławem Drobnikiem, naczelnym epidemiologiem USK we Wrocławiu.
Czy to jest nowy rodzaj szczepionki przeciw grypie i czy można już decydować się na szczepienie?
Tak, powoli trafia na rynek. To nie jest zupełnie nowa szczepionka, raczej kolejne warianty tej, którą znamy od lat. Co roku eksperci analizują prawdopodobieństwo wystąpienia określonych mutacji wirusa grypy i na tej podstawie przygotowuje się preparat na nadchodzący sezon. Od kilku lat dostępne są szczepionki czterowalentne, które zabezpieczają przed wszystkimi najczęściej występującymi wariantami.
Tyle że poprzednie lata pokazują bardzo niskie zainteresowanie – raptem 3–5 procent Polaków się szczepi. Widać teraz większy ruch?
Na szczęście nie maleje, ale nadal to zdecydowanie za mało. Kilkuprocentowa wyszczepialność jest absolutnie niezadowalająca. Młodzi często myślą, że „są niezniszczalni” i nawet jeśli zachorują, przejdą grypę lekko. To mit. A osoby starsze, szczególnie z grup ryzyka, powinny pamiętać o szczepieniu bezwzględnie. Warto podkreślić, że badania pokazały: po przechorowaniu grypy w ciągu kilku tygodni rośnie ryzyko udaru i zawału. Szczepionka zmniejsza to ryzyko. Do tego często jest darmowa, a leczenie objawowe i tak kosztuje – i to nie tylko pieniądze, ale też absencję w pracy i powrót do łóżka. Trudno mi zrozumieć, dlaczego ludzie z tego nie korzystają.
Przeciwnicy szczepień podnoszą argument o powikłaniach po szczepionce. Spotyka się Pan z tym w praktyce?
A dlaczego nie mówią o powikłaniach po samej grypie? O kosztach, o zgonach wśród osób starszych? Kilka lat temu w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym analizowaliśmy wpływ grypy na seniorów z wielochorobowością. Wyniki jasno pokazały: ryzyko zgonu u tych pacjentów jest sześciokrotnie wyższe niż w innych grupach. Grypa obciąża serce, płuca, szybko prowadzi do niewydolności krążeniowo-oddechowej, zapaleń płuc czy oskrzeli. To prosta droga do poważnych powikłań. Namawiam wszystkich znajomych seniorów do szczepienia – wielu z nich korzysta. Niestety, w tym roku widziałem kilka przypadków osób starszych, które się nie zaszczepiły i zmarły właśnie z powodu takich powikłań.
Wrzesień to dopiero początek sezonu infekcyjnego. Widać już wzrost zachorowań?
Na grypę jeszcze nie – to dopiero czas na szczepienie, najlepszy moment, by zbudować odporność. Jeśli chodzi o COVID – rzeczywiście obserwujemy lekkie „drgnięcie”, ale w moim szpitalu na razie nie ma problemu. Przypadków jest trochę więcej, ale to nadal poziom ambulatoryjny.
Szef GIS mówił o 10 tysiącach zachorowań tygodniowo.
Tak i to bardzo prawdopodobne. Większość przypadków COVID ma dziś przebieg ambulatoryjny, ale bywa uciążliwy. Ostatnio wielu moich znajomych miało objawy gastryczne, przypominające tzw. „grypę jelitową”, bardzo oporną na leczenie. Widzimy też sporo dolegliwości ze strony górnych dróg oddechowych i pokarmowych. Szczęśliwie, nie wymagają one hospitalizacji. Natomiast u osób, które przeszły COVID, obserwujemy utrzymujące się osłabienie, problemy z koncentracją, okresowe „przymgławienie”. To ewidentnie efekt zakażenia.
Za chwilę, 22 września, ma być nowa szczepionka na COVID – na nowy wariant?
Tak, technologia mRNA pozwala dość szybko aktualizować preparaty. Oczywiście wirusa nie dogonimy, bo mutuje znacznie szybciej niż grypa, ale szczepionka zawsze pobudza układ odpornościowy. Nawet jeśli nie zapobiega samemu zakażeniu, to znacząco – właściwie całkowicie – chroni przed ciężkim przebiegiem choroby.
Czwartą dawkę przyjęło niewiele osób. Czy liczy Pan, że piąta spotka się z większym zainteresowaniem?
Organizacja czwartej dawki rzeczywiście była niefortunna – weszła późno, na szczycie zachorowań, do tego z problemami z dostępnością. Liczę, że teraz nowe rozporządzenia poszerzą dostęp, zwłaszcza w aptekach. Już pierwsze punkty POZ szczepią, dostępność poprawia się z dnia na dzień.
Co do masowych szczepień – nie jestem optymistą. Brakuje edukacji zdrowotnej, a dyskusja o zdrowiu w szkołach sprowadzana jest do polityki. To dla mnie jako lekarza, epidemiologa i ojca naprawdę przykre. Liczę przede wszystkim na rozsądek tych, którzy już się szczepili i mogą zachęcać innych.
Czy można przyjąć jednocześnie szczepionkę na grypę i COVID?
Tak, nie ma przeciwwskazań. Trzeba tylko pamiętać, żeby nie podawać obu dawek w to samo ramię. Może pojawić się lekkie złe samopoczucie, ale doświadczenie pokazuje, że to w pełni bezpieczne i bardzo praktyczne rozwiązanie.
Rodzice dają przykład dzieciom. A czy rozważa się obowiązkowe szczepienia dla personelu medycznego?
Na razie nie – nie ma rejestru, nie ma przymusu. Obowiązek dotyczy tylko WZW typu B. Ale uważam, że temat powinien być szerszy. Nie tylko medycy powinni dawać przykład. Moim zdaniem w okresach wzrostu zachorowań przyjęcia planowe do szpitala mogłyby być warunkowane szczepieniem – bo pacjent może być bezobjawowym nosicielem i zarazić innych.
Ale takich wymogów teraz nie stosujecie.
Nie mamy takich narzędzi. Przed pandemią wprowadziliśmy w naszym szpitalu zasadę, że na oddziałach wysokiego ryzyka, np. internistycznych czy geriatrycznych, planowe przyjęcia w sezonie grypowym były uzależnione od szczepienia. Początkowo budziło to emocje, ale starsi pacjenci rozumieli sytuację i akceptowali ten warunek. Niestety COVID przerwał ten projekt.
Dziś pozostaje więc jedynie zalecenie.
Tak. Jeśli trafiasz do szpitala, pamiętaj: twój stan zdrowia sprawia, że jesteś podatniejszy na zakażenia. Spotykasz też innych pacjentów i odwiedzających, którzy mogą być nosicielami. To dodatkowe ryzyko, więc szczepienie to po prostu rozsądny wybór.
Kontakt:
Tomasz Król, Rzecznik Prasowy USK we Wrocławiu
tel. 71 733 10 55, 662 232 599, e-mail:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Co czwarty pacjent ma zmiany przedrakowe. Wywiad z ekspertem USK we Wrocławiu o profilaktyce raka jelita grubego
Wrocław, 19.09.2025 r.
Co czwarty pacjent ma zmiany przedrakowe.
Wywiad z ekspertem USK we Wrocławiu
o profilaktyce raka jelita grubego
Ponad 25 procent pacjentów badanych profilaktycznie w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu ma zmiany, które mogą prowadzić do rozwoju raka jelita grubego. Najbardziej niepokojące jest to, że większość z nich o tym nie wie, bo nie ma żadnych objawów. Jest jednak proste rozwiązanie, które ratuje życie: kolonoskopia. Nadal jednak pacjenci mają obawy przed badaniem. Jak przełamać strach? Jak wygląda badanie w znieczuleniu? Kto może skorzystać z bezpłatnych badań przesiewowych? O tym wszystkim opowiada Jarosław Wierzbicki, kierownik Działu Diagnostyki Endoskopowej USK we Wrocławiu, ekspert z ponad 30-letnim doświadczeniem.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu wykonywanych jest ponad 2000 badań przesiewowych rocznie. Aż u co czwartego pacjenta wykrywane są zmiany przedrakowe, które w wielu przypadkach można usunąć od razu podczas kolonoskopii. Co szczególnie istotne, to najskuteczniejsze badanie profilaktyczne w kierunku raka jelita grubego – nowotworu, który co roku diagnozowany jest u tysięcy Polaków. Dzięki temu pacjent unika rozwoju choroby nowotworowej, często nawet nie zdając sobie sprawy, że był w grupie ryzyka – większość osób nie ma bowiem żadnych objawów.
Procedura jest bezpieczna, przeprowadzana w znieczuleniu i z zachowaniem pełnej intymności. Pacjent otrzymuje specjalne jednorazowe spodenki, a komfort zapewnia sedacja dożylna, którą stosuje się w standardzie. Kolonoskop wyposażony w kamerę pozwala lekarzowi dokładnie obejrzeć jelito, usunąć ewentualne polipy i pobrać materiał do badania histopatologicznego. Przy odpowiednim przygotowaniu – przede wszystkim oczyszczeniu jelita dzień przed badaniem – kolonoskopia jest szybka i wiarygodna, a po jej zakończeniu pacjent może wrócić do codziennych czynności.
Specjaliści USK podkreślają, że profilaktyka ratuje życie. Program badań przesiewowych dostępny jest bez skierowania dla osób w wieku 50–65 lat oraz dla pacjentów po 40. roku życia z obciążeniami rodzinnymi. Wystarczy spełnić kryteria wiekowe i zgłosić się do pracowni endoskopowej.
– Zdarza się, że pacjenci odkładają badanie z obawy przed dyskomfortem, ale to właśnie profilaktyczna kolonoskopia daje największą szansę, by w porę zapobiec chorobie i uniknąć skomplikowanego leczenia onkologicznego – zaznaczają eksperci.
* * *
Poniżej przesyłamy pełny tekst wywiadu z drem Jarosławem Wierzbickim, kierownikiem Pracowni Endoskopowej USK we Wrocławiu.
Pracownia endoskopowa działająca przy USK należy do jednej z największych w regionie. Ilu pacjentów zgłasza się na kolonoskopię?
– Wykonujemy ponad 14 000 badań przewodu pokarmowego rocznie, w tym ponad 2000 kolonoskopii przesiewowych, dedykowanych pacjentom w wieku 50–65 lat (bez podejrzeń raka) oraz osobom po 40. roku życia z obciążeniami rodzinnymi. Program przesiewowy, dostępny bez skierowania, przynosi wymierne korzyści – wykrywalność polipów gruczołowych (stanów przedrakowych) wynosi ponad 25%. Dla wielu pacjentów to duże zaskoczenie, bo nie mieli żadnych objawów. Być może właśnie to, że zdecydowali się na badanie profilaktyczne, uratowało im życie. Choć u niektórych zdarzały się sporadyczne krwawienia, często wiązane z hemoroidami, większość pacjentów zgłasza się bez jakichkolwiek symptomów. Do programu można przystąpić bez objawów i bez skierowania – wystarczy spełnić kryteria wiekowe lub rodzinne. Warunkiem jest również to, by w ciągu ostatnich 10 lat nie była wykonywana kolonoskopia.
Co dzieje się w przypadku wykrycia zmiany w jelicie grubym?
– U większości pacjentów polipy, które mają do 15 mm, usuwamy od razu w pierwszym badaniu. Bardzo duże polipy usuwamy, odsyłając pacjenta do polipektomii w warunkach naszego szpitala. Usunięte zmiany poddawane są badaniu histopatologicznemu i na tej podstawie ustalane jest dalsze postępowanie. Może to być kolejna kolonoskopia za kilka lat, albo nadzór, jeśli była to zmiana w postaci dużej dysplazji lub przedinwazyjnego raka. Pacjent może być również kwalifikowany do leczenia operacyjnego, jeśli zmiana jest inwazyjna.
Kolonoskopia wciąż budzi obawy i skrępowanie. Jak w praktyce wygląda badanie?
– Staramy się maksymalnie zadbać o intymność pacjenta. Badany ma możliwość przebrania się w osobnym pomieszczeniu i otrzymuje jednorazową bieliznę – do kolonoskopii są to specjalne spodenki. Badania wykonujemy w sedacji dożylnej (znieczuleniu). Wyjątek stanowią pacjenci, którzy wyraźnie proszą o badanie bez znieczulenia. Standardem jest jednak znieczulenie dożylne. Bardzo ważne jest zapewnienie komfortu pacjentowi, ponieważ badania te są często wykonywane wielokrotnie. Jeśli pacjent zrazi się przy pierwszym podejściu, to później albo nie przyjdzie, albo będzie unikał badania. To ważne, aby miał komfort w trakcie i po badaniu, i żeby nie był do tego zniechęcony.
Bez znieczulenia kolonoskopia może być bolesna?
– To badanie może być co najmniej nieprzyjemne, zwłaszcza u pacjentów, którzy mają skomplikowaną budowę jelita, a tacy też się zdarzają. Przede wszystkim u pacjentów po przebytych zabiegach operacyjnych, szczególnie kobiet po dużych zabiegach ginekologicznych. W miejsce usuniętych narządów rodnych wchodzi jelito, powstają zrosty, zagięcia nieanatomiczne, co utrudnia przejście i czyni badanie bardziej bolesnym.
Wielu pacjentów zastanawia się, jak wygląda samo narzędzie i jak przebiega badanie. Może Pan opisać krok po kroku, na czym polega kolonoskopia?
– Są to kolonoskopy specjalnie przystosowane do wykonywania tych badań. Są dłuższe od większości endoskopów do badania górnego odcinka przewodu pokarmowego. Grubość wynosi około 11-12 mm, w zależności od typu urządzenia. Do światła jelita podaje się gaz – można wykonywać w atmosferze powietrza albo w atmosferze dwutlenku węgla. Badania w dwutlenku węgla są lepiej tolerowane przez pacjentów, łatwiej jest wykonać nawet badanie bez znieczulenia, a uczucie wzdęcia po badaniu szybciej znika. Na końcu kolonoskopu znajduje się kamera, która umożliwia nam obejrzenie wszystkich zmian po rozpompowaniu światła przewodu pokarmowego. Mamy też możliwość płukania w trakcie badania, pobierania wycinków szczypcami oraz wprowadzania narzędzi do usunięcia zmian w świetle jelita.
Jak głęboko wprowadzany jest kolonoskop i czy pacjent może się obawiać, że uszkodzi Pan jelito?
– Standardowe kolonoskopy mają długość 130 lub 160 cm, to tak zwane długie endoskopy. Staramy się osiągać blisko 100% długości całego jelita. Nie musimy wprowadzać endoskopu na całą głębokość, bo przy prawidłowo założonym endoskopie jelito nasuwa się na endoskop. Osiągnięcie kątnicy, czyli końcówki jelita grubego, najczęściej mamy na 60-80 cm.
Jak przygotować się do badania, żeby było ono jak najbardziej wiarygodne?
– Bardzo ważne jest kilkudniowe zachowanie odpowiedniej diety. Pacjent jest informowany przy rejestracji, jaka to powinna być dieta przez kilka dni. Dzień przed badaniem trzeba wypić płyn, którym jelito jest oczyszczone. To może być nieprzyjemne, ale staramy się stosować takie środki, które są lepiej tolerowane, jeśli chodzi o wymioty. Przeciętnie przed badaniem trzeba wypić od 3 do 4 litrów płynu. Są stosowane różne środki, niektóre z nich są całkiem dobrze tolerowane, nie przypominają już wody z mydłem, są smakowe. Wystarczy wypić małą ilość płynu, popijając dużą ilością wody, i to jest łatwiejsze do zniesienia
Kiedy najlepiej zrobić kolonoskopię?
– Programy profilaktyczne są konstruowane tak, aby uzyskać największy efekt przy określonych nakładach finansowych, więc dotyczą grup największego ryzyka i największej szansy na wychwycenie stanów przednowotworowych. Natomiast sporadycznie zdarza się, że groźne polipy gruczołowe występują u osób nawet w wieku 18, 19 lat, a zdecydowanie poniżej 40 czy 50 roku życia. Na pewno wcześniej niż przewiduje to program przesiewowy powinny zgłaszać się na badanie osoby, u których pojawiają się niepokojące objawy, np. krew utajona w stolcu, a już szczególnie, jeśli obserwują ewidentnie jawne krwawienie z odbytu, albo osoby obciążone po 40. roku życia, w szczególności te obciążone nowotworami w rodzinie.
Czym ryzykujemy nie badając się?
– W złym scenariuszu rozwojem raka jelita grubego, który jest jednym z najczęstszych i najgroźniejszych nowotworów. Konsekwencje mogą być różne: od leczenia operacyjnego, konieczności poddania się radio- lub chemioterapii, lub obu jednocześnie. Istnieje zagrożenie pojawienia się przerzutów i zagrożenie życia. Nie wszyscy z inwazyjnym rakiem przeżywają, mimo że mamy do dyspozycji coraz bardziej zaawansowane i skuteczne terapie.
W swojej wieloletniej praktyce widzi Pan, że za późno się zgłaszamy?
– Zgłaszalność pacjentów zdecydowanie poprawia się w ostatnich latach, choć nie można mówić o radykalnym wzroście. Natomiast zdarzają się pacjenci, którzy już mieli usuwane groźne zmiany, potem sobie zlekceważyli problem i przychodzą z rakiem. To jest ich duża niefrasobliwość, bo wiedzieli, że mają na przykład obciążenie rodzinne, mieli polipy i wiedzieli, że mieli wykonać badanie po kilku latach, a przychodzą po 10 czy kilkunastu latach już z inwazyjnym rakiem. Takie przypadki niestety też się zdarzają
Jak już kogoś przekonaliśmy, że warto się badać, to powiedzmy jeszcze, jak długo trzeba czekać?
– Na badanie przesiewowe pacjenci czekają zazwyczaj nie dłużej niż miesiąc, choć zależy to od okresu. Zdarzają się momenty, gdy zgłasza się ich więcej i czas oczekiwania nieco się wydłuża, ale bywa też odwrotnie – w okresach wakacyjnych czy świątecznych badanie można wykonać szybciej, nawet w czasie krótszym niż miesiąc. Znacznie dłużej trzeba czekać ze skierowaniem od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej – w trybie planowym termin sięga prawie roku. Takie są średnie realia we Wrocławiu, jeśli chodzi o planowe kolonoskopie. Warto jednak pamiętać, że zmiany w jelicie grubym nie rozwijają się błyskawicznie, dlatego czas oczekiwania – poza sytuacjami pilnymi – nie jest czynnikiem decydującym. W przypadku pacjentów zakwalifikowanych jako pilni, kolejka wynosi około trzech miesięcy. Oczywiście zdarzają się indywidualne przypadki, w których – po konsultacji i uzasadnieniu medycznym – badanie można przeprowadzić wcześniej. Trzeba podkreślić, że w ostatnich latach NFZ znacząco zwiększył liczbę kontraktowanych świadczeń, co stanowi duży krok naprzód. Rośnie także świadomość społeczna, a wraz z nią zapotrzebowanie na tego typu badania. Co istotne, świadczenia endoskopowe nie są limitowane, co pokazuje, jak duża i wciąż rosnąca jest potrzeba ich wykonywania.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu walczy z nowotworami głowy i szyi – nie zwlekaj, nie ignoruj objawów, zadzwoń
Wrocław, 18.09.2025 r.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu
walczy z nowotworami głowy i szyi – nie zwlekaj,
nie ignoruj objawów, zadzwoń
„Równy Dostęp – Równe Szanse” – to hasło XIII edycji Europejskiego Tygodnia Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi. W akcję aktywnie włącza się Klinika Otolaryngologii, Chirurgii Głowy i Szyi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). Celem kampanii, trwającej od 15 do 20 września, jest zwiększenie społecznej świadomości na temat objawów oraz czynników ryzyka.
Klinika Otolaryngologii, Chirurgii Głowy i Szyi USK już od jej pierwszej edycji w 2013 roku aktywnie uczestniczy w europejskiej kampanii. Jak mówi prof. dr hab. Tomasz Zatoński, kierownik kliniki, głównym celem jest dotarcie do potencjalnych pacjentów i objęcie ich kompleksowym leczeniem już na początkowym etapie rozwoju choroby.
– Edukacja jest skierowana nie tylko do potencjalnych pacjentów, ale także do lekarzy rodzinnych, stomatologów, pielęgniarek, a nawet członków rodziny czy sąsiadów. Ich czujność może pomóc w zauważeniu symptomów, które osoba chorująca może przeoczyć – zaznacza prof. Zatoński.
Specjaliści z wrocławskiej kliniki podkreślają, że nowotwory głowy i szyi coraz częściej dotyczą osób młodych i aktywnych, a obok tradycyjnych czynników ryzyka, takich jak długotrwałe palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu, coraz większe znaczenie ma wirus brodawczaka ludzkiego (HPV). Kluczowe jest zwrócenie uwagi na objawy, które mogą być łatwe do zbagatelizowania. Prof. Zatoński apeluje, by każdy, kto zaobserwuje u siebie jeden z kluczowych objawów, utrzymujący się dłużej niż trzy tygodnie, zgłosił się do laryngologa.
– Niepokojąca powinna być przewlekła chrypka, ból, drapanie gardła, jednostronny wyciek z nosa, zmiany na błonie śluzowej, jamy ustnej czy języka albo guz na szyi – wymienia ekspert.
– To są takie objawy, które nie powinny trwać dłużej niż kilka dni, a jeżeli trwają dłużej niż trzy tygodnie, to na pewno jest to powód, żeby zgłosić się do laryngologa.
W ramach XIII Europejskiego Tygodnia Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu udostępnia specjalny numer telefonu do konsultacji. Jak tłumaczy prof. Zatoński każdy, kto ma wymienione wyżej objawy, a oprócz tego jest palaczem, ma ryzyko infekcji wirusem brodawczaka ludzkiego i chce się zbadać, może zatelefonować na ten numer.
– Po wstępnej ocenie telefonicznej pacjenci zostaną zaproszeni na badanie endoskopowe nosa, nosogardła, gardła i krtani bez skierowania i niepotrzebnych formalności. W razie potrzeby wykonywane będą także dalsze badania, takie jak USG szyi, tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny, a także biopsje w celu potwierdzenia charakteru histopatologicznego guza – wyjaśnia.
Rocznie na Dolnym Śląsku diagnozuje się około 200-230 przypadków nowotworów głowy i szyi. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zapewnia pełen zakres potrzeb zabiegowych, realizując procedury chirurgiczne wykonywane przez otolaryngologów i chirurgów szczękowo-twarzowych, w zależności od lokalizacji guza. Szpital oferuje również leczenie niechirurgiczne, takie jak radioterapia i chemioterapia.
– Jesteśmy w stanie realizować procedury chirurgiczne, które tym pacjentom mogą zapewnić zdrowie czy uratować życie. Jeżeli tylko dotrą do nas w odpowiednio wczesnym stadium choroby – dodaje prof. Zatoński.
Wrocławska klinika zajmuje się diagnostyką i leczeniem nowotworów jamy ustnej, gardła, krtani, ślinianek, nosa, nosogardła, zatok, uszu, a także zmian w węzłach chłonnych szyi, które mogą być zmianami przerzutowymi lub mieć etiologię hematologiczną.
– Dzięki działaniom edukacyjnym obserwowana jest rosnąca świadomość społeczeństwa. Coraz rzadziej trafiamy takie monstrualnie duże guzy, które 10, 15 lat temu zdarzały się w centrum Wrocławia i nikt na to nie reagował. Sąsiadka, rodzina, nikt nie zwracał uwagi na to, że proszę pani, ma pani na szyi guz wielkości grejpfruta, to chyba trzeba pójść z tym do laryngologa. Teraz takie sytuacje są rzadsze - wyjaśnia.
Kampania edukacyjna ma również za zadanie zwalczać błędne opinie i nieprawdziwe informacje krążące w internecie, na przykład twierdzenie, że lepiej guza nie ruszać, bo się rozsieje.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zachęca do czujności i skorzystania z oferowanej pomocy w ramach XIII Europejskiego Tygodnia Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi.
Zadzwoń i skonsultuj się 24 września (środa) w godz. 10.00-13.00 pod nr tel. +48 519 303 211.
Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu wprowadza akademicką terapię CAR-T w leczeniu chłoniakó
Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu wprowadza
akademicką terapię CAR-T w leczeniu chłoniaków
W Klinice Hematologii, Terapii Komórkowych i Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego (UMW) we Wrocławiu w sierpniu br. podano pierwsze w Polsce akademickie komórki CAR-T
w terapii chłoniaka. To wydarzenie jest ważne nie tylko dla samej uczelni, lecz także całego systemu ochrony zdrowia. Po raz pierwszy w kraju zastosowano bowiem terapię CAR-T opracowaną
i wytworzoną w ośrodku akademickim. Było to możliwe dzięki dofinansowaniu przez Agencję Badań Medycznych projektu badawczego oraz prywatnym darowiznom, wspierającym działania naukowe kliniki.
Terapia CAR-T polega na wykorzystaniu własnych limfocytów pacjenta, które – po odpowiedniej modyfikacji genetycznej – są zdolne do rozpoznawania i niszczenia komórek nowotworowych. Zmodyfikowane limfocyty pacjenta rozpoznają określony antygen (w przypadku chłoniaków jest to CD19) i skutecznie eliminują komórki nowotworowe, które go posiadają.
Zalety terapii akademickiej
Rozwój tej metody na świecie toczy się dwoma równoległymi torami. Z jednej strony są to komercyjne produkty firm farmaceutycznych, a z drugiej projekty prowadzone przez uniwersytety i ośrodki badawcze. Obie te ścieżki wzajemnie się uzupełniają.
– Wersja opracowywana w ośrodkach akademickich wyróżnia się kilkoma istotnymi zaletami – tłumaczy prof. Tomasz Wróbel, kierownik Kliniki Hematologii, Terapii Komórkowych i Chorób Wewnętrznych UMW. – Przede wszystkim jest znacznie tańsza od terapii komercyjnych – koszt jej wytworzenia jest co najmniej trzykrotnie niższy. Równie ważny jest czas. Cały proces, od momentu pobrania komórek do ich podania pacjentowi, jest nawet dwukrotnie szybszy niż w przypadku preparatów komercyjnych. Ma to ogromne znaczenie w leczeniu agresywnych nowotworów, gdzie czas odgrywa kluczową rolę.
Ważny jest także fakt, że akademicka terapia CAR-T otwiera możliwość leczenia pacjentów, którzy mają wskazania medyczne, ale z różnych powodów nie kwalifikują się do refundowanej terapii komercyjnej.
– Dotyczy to zwłaszcza osób starszych, po 70. roku życia, a także chorych z nietypowymi podtypami chłoniaka, którzy nie mieszczą się w kryteriach komercyjnych programów refundacyjnych – wyjaśnia prof. Anna Czyż, z-ca kierownika Kliniki Hematologiii, Terapii Komórkowych i Chorób Wewnętrznych UMW. – Dzięki temu ośrodki akademickie poszerzają dostęp do nowoczesnej immunoterapii. 76-letni pacjent ze wznową agresywnego chłoniaka, któremu jako pierwszemu podano w naszej klinice komórki CAR-T, nie miałby szans na refundację takiej terapii w wersji komercyjnej.
5 lat przygotowań
Projekt został sfinansowany przede wszystkim z grantu Agencji Badań Medycznych w wys. blisko 15 mln zł. Jego początki były możliwe także dzięki prywatnym darowiznom. Fundacje rodzin pacjentów, których bliscy zmarli na chłoniaka, jeszcze przed rozwojem tej technologii przekazały łącznie około 1,1 mln zł.
Środki te przeznaczono na zakup sprzętu i odczynników, co umożliwiło rozpoczęcie badań
i przygotowanie projektu. Wsparcie prywatne uzupełniło zatem te obszary, które nie mogły być objęte finansowaniem grantowym, a jednocześnie stanowiło dowód zaufania i determinacji bliskich chorych
w walce o rozwój nowych metod leczenia.
Droga do wdrożenia terapii na UMW była długa i wymagająca. Cały proces trwał około pięciu lat, z czego dwa lata poświęcono na fazę badawczo-produkcyjną. Najtrudniejsze okazały się kwestie formalnoprawne, wynikające z nowości technologii i dynamicznie zmieniających się regulacji w Polsce. Reprezentująca Agencję Badań Medycznych dr Kinga Stańczak-Mrozek poinformowała, że wrocławskiemu zespołowi jako pierwszemu w Polsce udało się pokonać wiele problemów, także regulacyjnych.
– Wasz sukces jest także sukcesem Agencji Badań Medycznych, która takie projekty, jak CAR-T, traktuje jako strategiczne inwestycje w rozwój polskiej medycyny – powiedziała. – Jest to także poświadczenie, że polskie ośrodki są w stanie rozwijać najnowocześniejsze terapie. Dzięki synergii nauki, kliniki
i dofinansowaniu ze środków publicznych, polscy pacjenci mają szansę na leczenie na najwyższym poziomie.
Rektor UMW prof. Piotr Ponikowski podkreślił wagę pierwszego w Polsce zastosowania akademickiego CAR-T w kontekście ambicji Polski na polu medycznych innowacji.
– Cieszę się i jestem dumny, że UMW prowadzi innowacyjne badania kliniczne I i II fazy inicjowane przez naszych lekarzy – powiedział prof. Piotr Ponikowski, gratulując zespołowi pasji i determinacji w dążeniu do celu. – Akademickie CAR-T na Uniwersytecie Medycznym i w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu to przykład tego, jak można wygrać w wyścigu o wprowadzanie prawdziwych innowacji w leczeniu chorych ludzi.
Kluczowe dla projektu okazało się nawiązanie ścisłej współpracy z Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa (RCKiK) w Poznaniu, które dysponuje odpowiednimi warunkami do wytwarzania komórek. To właśnie tam, we współpracy zespołów RCKiK i UMW, produkowane są CAR-T, a następnie preparat w formie zamrożonej trafia z powrotem do Wrocławia, gdzie jest podawany pacjentowi. Produkcja komórek trwa 14 dni, a cała procedura od pobrania komórek do ich podania dwadzieścia jeden dni. Dyrektor RCKiK w Poznaniu dr Roman Klupieć nie krył satysfakcji z tego, że kierowana przez niego jednostka ma realny wpływ na leczenie pacjentów.
Terapia CAR-T, podobnie jak inne metody immunologiczne, może powodować działania niepożądane wynikające z gwałtownej aktywacji układu odpornościowego. Z tego powodu pacjent po podaniu preparatu musi pozostawać pod ścisłą obserwacją szpitalną przez co najmniej cztery tygodnie. Pierwsze efekty terapii można ocenić zwykle po miesiącu, choć w niektórych przypadkach pełna odpowiedź kliniczna rozwija się dopiero w ciągu trzech miesięcy od podania komórek.
– Wprowadzenie pierwszej w Polsce, w pełni akademickiej terapii CAR-T to dla nas bardzo ważny krok, dzięki któremu możemy zaoferować pacjentom innowacyjne leczenie, które jest przede wszystkim skuteczne podkreśla lek. Beata Freier, zastępca dyrektora ds. medycznych w obszarze zabiegowym
i onkologicznym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Co ważne, pacjent po podaniu CAR-T wymaga ścisłej obserwacji i kompleksowego wsparcia medycznego. Dlatego program prowadzimy w bezpiecznych warunkach klinicznych, z pełnym monitoringiem i procedurami reagowania. Rolą Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego jest, by innowacyjne terapie immunologiczne były dostępne szerszej grupie chorych jako realna opcja leczenia we wczesnych, kluczowych momentach choroby.
Perspektywy na przyszłość
Wrocławskie badanie obejmuje chorych na agresywne chłoniaki B-komórkowe, które są najczęściej występującym typem chłoniaka w Polsce. Każdego roku diagnozuje się 1-1,5 tysiąca nowych przypadków. Terapia akademicka we wrocławskiej klinice została włączona u pacjentów z wczesnym nawrotem choroby, występującym w ciągu 12 miesięcy od wcześniejszego leczenia, a także u osób obciążonych wysokim ryzykiem chemiooporności we wznowie chłoniaka.
– Nie jest to „ostatnia deska ratunku”, tylko wprowadzenie możliwie najwcześniej najbardziej skutecznej metody, aby wyleczyć chorych z wysokim ryzykiem oporności na inne metody leczenia – podkreśla prof. Tomasz Wróbel.
W pierwszej fazie badania przewidziano udział od dziewięciu do osiemnastu dorosłych pacjentów z całej Polski. Rekrutacja potrwa około półtora roku i jest otwarta dla pacjentów w całym kraju, kierowanych zwykle za pośrednictwem ośrodków hematologicznych z całej Polski.
W przyszłości wrocławskie projekty badawcze oparte na wypracowanych metodach produkcyjnych mogą objąć kolejne wskazania – ostrą białaczkę limfoblastyczną u dzieci, szpiczaka plazmocytowego, chłoniaka Hodgkina oraz ostrą białaczkę szpikową.
– Metoda ta ma także duży potencjał zastosowań poza hematologią – dodaje prof. Anna Czyż. – Jest skuteczna w leczeniu szeregu chorób autoimmunizacyjnych, w tym chorób reumatologicznych, neurologicznych, nefrologicznych, a także w terapii guzów litych, na przykład glejaków. Aby jednak ten rozwój był możliwy, konieczne jest stworzenie odpowiedniej infrastruktury.
Akademickie projekty nie tylko rozwijają technologię, lecz także poszerzają wskazania o przypadki niszowe, mniej atrakcyjne z perspektywy przemysłu farmaceutycznego, ale niezwykle istotne dla pacjentów z rzadkimi rozpoznaniami. Własne zaplecze biotechnologiczne daje uczelni niezależność od zagranicznych technologii, a w przyszłości może prowadzić do patentowania rozwiązań i ich komercjalizacji. To także inwestycja w naukę i miejsca pracy dla absolwentów kierunków biologicznych i biotechnologicznych, którzy mogą łączyć badania podstawowe z praktyką kliniczną.
– Celem naszego projektu jest nie tylko poszerzenie dostępu do tej terapii, ale również stworzenie stabilnej platformy do dalszych badań uniwersyteckich, obejmujących szersze wskazania i nowe technologie – podsumowuje kierownik kliniki. – To, że udało nam się doprowadzić projekt do tego etapu, jest przede wszystkim zasługą stworzenia multidyscyplinarnego zespołu. Właśnie tu leży przyszłość nie tylko terapii CAR-T, ale wszystkich terapii zaawansowanych. Bez profesjonalnego zarządzania projektem, doświadczonego zespołu badawczego, pisarskiego i wytwórczego, realizacja takiego badania byłaby niemożliwa. Dofinansowanie Agencji Badań Medycznych pozwoliło nam zbudować taki zespół i nabyć unikalne kompetencje. Wierzymy, że to pierwszy pacjent w jednym z wielu projektów, które w przyszłości umożliwią chorym dostęp do tej niezwykłej technologii. Dzisiejszy sukces to także moment podsumowań i koniecznych podziękowań – darczyńcom prywatnym, Agencji Badań Medycznych, władzom uczelni którzy zaufali, że mimo opóźnień uda nam się dokonać tego przełomu. Najbardziej jednak dziękuję moim bliskim współpracownikom – zespołowi CARMEN i wytwórczemu w RCKiK, którzy wierzyli w projekt i realizowali go pomimo wielu trudności.
Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Eksperci USK we Wrocławiu podpowiadają jak zaliczyć zdrowy start w nowy rok szkolny
Eksperci USK we Wrocławiu podpowiadają jak zaliczyć zdrowy start w nowy rok szkolny
Czy pierwszy dzwonek będzie dla dziecka powodem do radości czy źródłem stresem? Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przygotowali praktyczne porady dla rodziców i opiekunów: jak wybrać tornister, dlaczego warto chodzić na WF, co zabrać na drugie śniadanie oraz jakie produkty powinny znajdować się w szkolnym sklepiku, by wspierać zdrowie i koncentrację uczniów.
Dla wielu dzieci powrót do szkoły po wakacyjnej przerwie to prawdziwy powód do radości, w dodatku sporo z nich mówi o tym, że tęskni za kolegami czy koleżankami. Jednak już od pierwszych chwil muszą zmierzyć z wysiedzeniem w skupieniu 45 minut w szkolnej ławce, co jest nie lada wyzwaniem szczególnie dla małych dzieci. Specjaliści podkreślają, że umiejętność koncentracji można wyćwiczyć, choćby przez wspólne czytanie czy rozwiązywanie łamigłówek, ale dużo zależy też od nauczycieli, którzy prowadzą zajęcia. Pedagodzy mają swoje sposoby na zaangażowanie uczniów i sprawienie, aby lekcja nie była nudna i nie wymagała nieruchomego siedzenia na krześle. Jeśli zajęcia będą ciekawe, angażujące i wymagające interakcji, to jest duża szansa, że dzieciom może się spodobać i nie będą odliczać każdej minuty do następnego dzwonka co ma niebagatelny wpływ na efekty nauczania.
– W pierwszych dniach nowego roku szkolnego uczniowie, opiekunowie, nauczyciele i wychowawcy mają czas na wzajemne poznawanie się. Szczególnie kiedy dziecko rozpoczyna naukę w nowej placówce, warto wcześniej przyjść do szkoły, wziąć udział w spotkaniu klasowym, przedstawić się, poznać zasady panujące w nowej szkole – podpowiada Katarzyna Nowak, specjalistka psychologii klinicznej, specjalistka psychoterapii dzieci i młodzieży z Kliniki Psychiatrii USK we Wrocławiu.
– Nowe obowiązki, nowe miejsce, nowe znajomości – to wszystko może budzić niepokój, dlatego warto posłuchać dziecka, z jakimi emocjami podchodzi do rozpoczęcia roku szkolnego.
Uczniowie, którzy mają pozytywne doświadczenia z poprzednich lat, będą cieszyć się ze spotkania z rówieśnikami, ale dla niektórych dzieci powrót do szkoły po wakacyjnej przerwie może oznaczać lęk. Często wiąże się on ze spotkaniem z grupą rówieśniczą, nauką i wymaganiami ze strony nauczycieli lub rodziców. Może pojawić się sporo obaw i pytań, dlatego bardzo ważne jest, aby właściwie rozpoznać przyczynę narastającego stresu.
Terapeutka zaleca, aby znaleźć czas dla dziecka, pytać i aktywnie słuchać, nie oceniać i nie komentować i co bardzo ważne, zadeklarować wsparcie.
– Nie należy bagatelizować obaw, nawet jeśli nam wydają się błahe, niepotrzebne czy nierealne. Rolą opiekunów jest zaproszenie do rozmowy, wspólne rozwiązywanie pojawiających się problemów oraz zachęcenie dziecka do otwarcia się na nowe doświadczenia. Warto także przećwiczyć potencjalne, trudne sytuacje. To może być odegranie scenki z udziałem dziecka, tak aby wiedziało, jak odpowiedzieć na ewentualną krytykę czy przejaw dezaprobaty – podkreśla ekspertka.
Powodów do obaw może być sporo, wylicza specjalistka.
– To mogą być opowieści z egzotycznych wakacji, modne ubrania czy drogie telefony, na które nie wszystkie dzieci stać. Dzieci potrafią być wobec siebie bardzo krytyczne i wymagające, dlatego warto pracować nad budowaniem poczucia wartości, różnorodności i wyjątkowości każdego człowieka.
Zdaniem Katarzyny Nowak trzeba tłumaczyć dziecku, że nie trzeba być najlepszym ze wszystkiego, nie każdy musi być olimpijczykiem, warto postawić na indywidualne zainteresowania i rozwijanie zdolności oraz talentów. Ważne, aby nauka czy zajęcia pozalekcyjne sprawiały dziecku radość, a nie były spełnieniem ambicji rodziców.
Warto też wiedzieć, gdzie można szukać pomocy, że zawsze można skorzystać z doświadczenia szkolnego pedagoga, psychologa lub psychiatry. Młodzi ludzie i ich najbliżsi mogą również czerpać korzyści z uczestnictwa w pozaszkolnych treningów umiejętności społecznych.
Szkoła oczami ortopedy
– To, że dziecko idzie do szkoły z ciężkim plecakiem i siedzi tam godzinami zdecydowanie pogarsza ogólną kondycję uczniów – zauważa dr Krzysztof Kołtowski, ortopeda i traumatolog z Oddziału Klinicznego Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej Dziecięcej USK we Wrocławiu. – To jest diametralna zmiana w porównaniu do okresu wakacyjnego, gdzie jest zdecydowanie więcej ruchu na świeżym powietrzu. Dlatego warto wybrać odpowiedni, ergonomiczny plecak i sprawdzić, czy nie jest zbyt ciężki. Często uczniowie noszą na plecach rzeczy zupełnie zbędne, a do tego – jeśli korzystają z plecaków – to zakładają je na jedno ramię.
Specjalista podkreśla, że wybierając plecak, nie wystarczy kierować się kolorystyką czy modą, ale trzeba zwrócić uwagę na to, żeby stelaż był wzmocniony, koniecznie trzeba go nosić równomiernie, rozkładając ciężar symetrycznie na dwóch ramionach, a szelki muszą być odpowiednio dopasowane do sylwetki. Plecak nie powinien ważyć więcej niż pięć kilogramów, chociaż ten parametr w głównej mierze zależy od wagi i wzrostu dziecka. Rodzice również powinni zwracać uwagę na to, żeby nie było w nim niepotrzebnych rzeczy.
– Zeszyt nie musi być 96-kartkowy, może być cieńszy, książki można zostawiać w szkole albo nosić na zmianę z koleżanką czy kolegą z ławki mieszkającym blisko. Do tego warto sprawdzać, czy w tornistrze nie ma np. kanapek z całego tygodnia.
Codzienny ruch to podstawa zdrowia, dlatego jeśli to tylko możliwe i dopóki jest jeszcze ciepło, najlepiej do szkoły chodzić spacerem lub dojechać rowerem, koniecznie z kaskiem! Niektóre placówki celowo ograniczyły możliwość podjeżdżania samochodami pod samą bramę budynku, po to właśnie, żeby dzieci – a przy okazji opiekunowie – chodzili pieszo. Jak zauważa ekspert, siedzenie po 45 minut na lekcjach to naprawdę duże obciążenie dla kręgosłupa.
Z badań biomechanicznych wynika, że kręgosłup w odcinku lędźwiowym jest najbardziej obciążony właśnie w pozycji siedzącej, dlatego tak ważne są krótkie przerwy w czasie zajęć choćby na szybkie wyprostowanie się, odgięcie do tyłu i rozciągnięcie. Specjalista nie poleca popularnych “pajączków” czy innych sztucznych ortez, które mają mechanicznie prostować plecy. W ocenie specjalisty, poprawna pozycja powinna być utrzymywana czynnie poprzez układ mięśniowy, wystarczy o tym pamiętać. Warto też pamiętać, aby przerwy między lekcjami wykorzystywać na chodzenie, a nie siedzenie pod ścianą.
– Zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego, o ile to nie jest uzasadnione medycznie na przykład z powodu urazu, to nie jest dobry pomysł – przekonuje ortopeda. Jak mówi, w swojej praktyce bardzo rzadko wystawia zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego, nawet w przypadku dzieci ze skoliozami.
– Trzy godziny zajęć fizycznych w szkole, to idealny czas dla zdrowia. Zadaniem nauczyciela jest dobranie odpowiednich ćwiczeń, bo to ma być tak naprawdę zabawa ruchowa, w której dzieci będą chętnie uczestniczyć – dodaje specjalista.
Zdrowe przekąski do szkoły
– Długie godziny w szkole to nie tylko siedzenie w ławce. Po pewnym czasie spędzonym w szkolnych murach, najmłodsi sięgają po drugie śniadanie. Jeśli dajemy dziecku do szkoły kanapki, to pieczywo powinno być pełnoziarniste, a w śniadaniówce powinny znaleźć się też pokrojone warzywa czy owoce – podpowiada Olgierd Dróżdż z Kliniki Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu. – Na szczęście szkolne sklepiki dziś już nie przypominają tych sprzed lat, kiedy królowały słodkie bułki, chipsy czy zapiekanki. Większość z nich oferuje sprawdzone produkty, zalecane przez dietetyków.
Eksperci podkreślają, że ważne też jest by dziecko miało ze sobą coś do picia, bo w szkole spędzi co najmniej kilka godzin. Niektóre szkoły mają swoje poidełka, ale jeśli nie, to przygotujmy dziecku niewielką butelkę z wodą. Zdecydowanie odradzane są słodzone napoje, podobnie jak batony czy cukierki.
Warto zwrócić uwagę na to, co jedzą uczniowie, bo statystyki są bardzo alarmujące. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia polskie dzieci tyją najszybciej w Europie, a to prosta droga do cukrzycy typu drugiego. Raport WHO wskazał, że nadwagę i otyłość odnotowano już aż u 32 proc. polskich dzieci w wieku 7-9 lat.
Szacuje się, że każdego roku w naszym kraju będzie przybywać 400 tys. dzieci z nadmierną masą ciała, w tym 80 tys. będzie chorowało na otyłość. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że obecnie ponad 22 proc. uczniów ma zbyt wysoką wagę, podczas gdy w latach 70. XX wieku problem dotyczył mniej niż 10 procent.
Zdaniem diabetologa rozwój technologii ułatwił dzieciom z cukrzycą typu pierwszego udział w zajęciach lekcyjnych czy w aktywności fizycznej. Dziś uczniowie z cukrzycą nie muszą kłuć się kilka razy dziennie, żeby kontrolować poziom cukru. Sensory monitorowania glikemii w czasie rzeczywistym przesyłają na telefon poziom cukru we krwi. Urządzenie wskazuje też tendencje i alarmuje, jeśli poziom jest zbyt niski.
– To rozwiązanie daje poczucie bezpieczeństwa uczniom, rodzicom i nauczycielom, którzy mają czas, aby odpowiednio zareagować w alarmowej sytuacji. W przypadku kiedy dziecko jest przytomne, zalecane jest przyjęcie 15 gramów węglowodanów, to może być nawet słodki sok, batonik czy cukierek. Po 15 minutach trzeba sprawdzić poziom cukru i jeśli się unormował, to jest po problemie. W przypadku ciężkiej hipoglikemii doraźnie należy zaaplikować glukagon, tzn. hormon peptydowy podwyższający poziom glukozy we krwi. Osoby chorujące na cukrzycę typu pierwszego są przeszkolone, mają taki zestaw przy sobie i wiedzą jak go użyć. Zresztą obsługa tego urządzenia jest tak prosta, że nie ma najmniejszego problemu, aby nawet osoba postronna mogła zaaplikować lek – przekonuje Olgierd Dróżdż.
Cukrzyca nie jest powodem do zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego, także osoby z osobistymi pompami insulinowymi, mogą normalnie uczestniczyć w zajęciach. Wysiłek fizyczny dobrze wpływa na poziomy cukru, trzeba jedynie dostosować dawki insuliny, tak aby nie doprowadzić do hipoglikemii.
Ogłoszenie o zamiarze zniszczenia dokumentacji medycznej
Działając na podstawie art. 29 ust. 2 Ustawy z dnia 6 listopada 2008 o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (tekst jednolity: Dz. U. 2024.581) oraz §6 pkt. 7 Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 6 kwietnia 2020 r. w sprawie rodzajów, zakresu i wzorów dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania (Dz U. 2024.798) Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu, ul. Borowska 213 informuje, że zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, indywidualna dokumentacja medyczna z poniżej wymienionych jednostek, po upływie okresów przechowywania, zostanie zniszczona w sposób uniemożliwiający identyfikację pacjenta, którego dotyczyła:
1.Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej z 2004 r.,
2.Kliniki Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej i Endokrynologicznej z 2004 r.,
3.Kliniki Chorób Wewnętrznych, Alergologii i Geriatrii z 2004 r.,
4.Kliniki Angiologii, Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii z 2004 r.,
5.Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej z 2004 r.,
6.Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii z 2004 r.,
7.Kliniki Chirurgii Przewodu Pokarmowego z 2004 r.,
8.Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki z 2004 r.,
9.Kliniki Nefrologii Pediatrycznej z 2002 r.,
10.Kliniki Ginekologii z 2002 r.,
11.Kliniki Chorób Wewnętrznych i Zawodowych z 2004 r.,
12.Kliniki Chirurgii Serca z 2004 r.,
13.Kliniki Chirurgii Szczękowej z 2004 r.,
14.Kliniki Endokrynologii Wieku Rozwojowego z 2002 r.,
15.Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej z 2002 r.,
16.Kliniki Dermatologii 2003 - 2004 r.,
17.Kliniki Endokrynologii, Diabetologii, Leczenia Izotopami 2003 – 2004 r.,
18.Kliniki Pediatrii i Gastroenterologii 2001 - 2002 r.,
19.Kliniki Kardiologii 2004 r.,
20.Kliniki Ginekologiczno-Położniczej z 2002 r.,
21.Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych z 2002 r.,
22.Kliniki Pediatrii, Alergologii i Kardiologii z 2002 r.,
23.Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii z 2003 - 2004 r.,
24.Kliniki Otolaryngologii, Chirurgii Głowy i Szyi SPSK1 z 2000 – 2004 r.,
25.Kliniki Hematologii i Chorób Rozrostowych Krwi z 2003 – 2004 r.,
26.Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej SPSK1 z 2002 – 2004 r.,
27.Poradni Elektrostymulacji i Zaburzeń Rytmu Serca z 2003 – 2004 r.
Dokumentacja indywidualna wewnętrzna przewidziana do zniszczenia może zostać wydana za pokwitowaniem, na wniosek pacjenta lub osoby przez niego upoważnionej do uzyskania dokumentacji.
W związku z powyższym, prosimy osoby zainteresowane odbiorem własnej indywidualnej dokumentacji medycznej, aby zgłaszały się do Archiwum Zakładowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu, ul. Borowska 213 do dnia 07 września 2025 roku z dowodem osobistym lub innym dokumentem tożsamości ze zdjęciem w dniach: środa i czwartek, w godz. od 8 do 14 po uprzednim umówieniu się pod numerem telefonicznym (71) 733 16 10 lub (71) 733 15 11.
Po ww. terminie dokumentacja medyczna, zgodnie z obowiązującą procedurą, zostanie zniszczona.
Dyrektor USK
Eksperci USK we Wrocławiu ostrzegają: WZW A nie robi sobie wakacji – zaszczep się i myj ręce
Wrocław, 29 lipca 2025 r.
Eksperci USK we Wrocławiu ostrzegają: WZW A nie robi sobie wakacji – zaszczep się i myj ręce
Mycie rąk i szczepienia – to podstawowe zasady uniknięcia zakażenia wirusowym zapaleniem wątroby (WZW) – szczególnie podczas wakacji – przypominają specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). Badania potwierdzają, że brudne ręce są przyczyną licznych chorób, a w niektórych regionach świata nawet śmierci. W Polsce od 2021 roku odnotowuje się wzrost zachorowań.
U dorosłych zakażenie wirusem HAV wywołującym WZW typu A, potocznie nazywane żółtaczką pokarmową i chorobą brudnych rąk, ma z reguły nagły początek i przebieg wymagający pobytu w szpitalu. Wystarczy odruchowo dotknąć nieumytymi rękami okolic oczu, nosa czy ust i jesteśmy narażeni na ogromne ryzyko infekcji.
– – Najlepszym zabezpieczeniem przed tak zwaną chorobą brudnych rąk, czyli wirusowym zapaleniem wątroby typu A jest szczepienie, warto je zrealizować i mieć spokojną głowę, tym bardziej że są szczepionki dwuwalentne, czyli połączenie szczepionki przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. W ten prosty sposób zabezpieczamy się długoterminowo, na około 10 lat – podkreśla prof. dr hab. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB wynika, że w 2022 roku w Polsce zgłoszono 233 przypadki wirusowego zapalenia wątroby typu A, czyli ponad dwa razy więcej niż w 2021 r. W 2024 to już 319 osób, natomiast w tym roku odnotowano dwukrotny wzrost liczby przypadków WZW A w stosunku do tego okresu przed rokiem. Eksperci podkreślają, że prawdziwa skala zakażeń może być znacznie większa – spora grupa osób przechodzi chorobę bezobjawowo i nie jest diagnozowana. Chociaż Polska należy do krajów o bardzo niskiej zachorowalności na WZW A, nie możemy jednak tracić czujności – przypominają eksperci USK w związku z niedawnym Światowym Dniem WZW, który obchodzony jest rokrocznie 28 lipca.
Higiena przede wszystkim – jedzenie i podróże bez ryzyka
Ważnym aspektem jest higiena. Mycie rąk to prosty i skuteczny sposób, by zatrzymać rozprzestrzenianie się zakażeń, niestety często jest bagatelizowany. Staranne mycie rąk mydłem i wodą może spowodować ograniczenie liczby przypadków biegunki prawie o połowę.
– – W sytuacji, kiedy siadamy do posiłku, bezwzględnie musimy pamiętać o umyciu rąk, szczególnie po skorzystaniu z toalety, ale nie tylko. Warto też np. w restauracji przetrzeć podane przez obsługę sztućce – przypomina prof. Drobnik.
Ekspert przypomina także, że jeśli lubimy w czasie wyjazdów korzystać ze street foodów, zwróćmy uwagę na to, w jakich warunkach są przygotowywane posiłki. Oczywiście nie przeprowadzimy kontroli na zapleczu, ale czasem da się zauważyć bałagan i jeśli coś budzi nasze wątpliwości, to lepiej zrezygnować i zjeść w bezpiecznym miejscu. Jeśli ktoś brudnymi rękami przygotowuje dla nas posiłek, to nawet jeśli sami zachowamy zasady higieny, istnieje ryzyko zakażenia.
Specjalista dodaje, że najbezpieczniejsze są tak zwane „potrawy z ognia”, bo jest szansa, że w ten sposób unikniemy chorób wirusowych, jak i bakteryjnych związanych z zakażeniem przewodu pokarmowego.
– – Starajmy się nie jeść od razu owoców czy warzyw zakupionych na bazarze czy przy drodze. Zawsze powinniśmy je przepłukać. Natomiast w miejscach, gdzie warunki sanitarne odbiegają od standardów europejskich, warto zwrócić uwagę na wodę i używać jej tylko z oryginalnie zamykanych butelek. Warto pamiętać o kostkach lodu do napojów, bo one też mogą być przygotowywane z wody bieżącej, a nie przegotowanej czy butelkowanej – dodaje prof. Drobnik.
ABC objawów i leczenia
Typowe objawy wirusowego zapalenia wątroby typu A (WZW A) ze strony układu pokarmowego to nudności, wymioty, brak apetytu, bóle brzucha, wzdęcia. Może także pojawić się żółtaczka lub objawy przypominające przeziębienie jak: gorączka, osłabienie, bóle mięśni i stawów.
– Nie u wszystkich takie objawy się pojawią, niektórzy przejdą to zakażenie łagodnie, w niemal stu procentach objawy są uleczalne – podkreśla dr Jakub Zelig, specjalista chorób wewnętrznych, gastroenterologii i chorób zakaźnych z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.
U dzieci zazwyczaj choroba ma łagodniejszy przebieg, często też bezobjawowy. Natomiast dorośli chorują ciężej, zazwyczaj pełnoobjawowo. Dolegliwości pojawiają się około 2 do 7 tygodni od momentu zakażenia i mogą trwać przez wiele tygodni, a nawet miesięcy. Niestety starszy wiek ma wpływ na ciężkość przebiegu choroby.
Dr Jakub Zelig zaznacza, że zakażenie onkogennym wirusem HBV wywołującym wirusowe zapalenie wątroby typu B (WZW B) często daje podobne objawy jak w typie A, ale u większości pacjentów pozostaje na długo lub nawet na zawsze. Do zakażenia dochodzi głównie przez krew lub niezabezpieczone kontakty seksualne.
– Jeśli ktoś raz miał kontakt z wirusem HBV, to prawdopodobnie niewielka ilość materiału genetycznego tego wirusa pozostaje w jądrach komórkowych hepatocytów. U niektórych chorych może to być postać utajona, bez objawów, ale u innych możemy mieć do czynienia z przewlekle aktywnym WZW B – wyjaśnia dr Zelig. – U tych pacjentów możemy podawać leki, które spowodują, że wirus przestanie być aktywny, ale takie leczenie można przerwać tylko w szczególnych sytuacjach, bo wirus wróci do swojej aktywności.
Podobnie, jak w przypadku WZW B, zakażenie wirusem wywołującym WZW C przenoszone jest drogą krwiopochodną.
– Wirusowe zapalenie wątroby typu C zazwyczaj nie ma ostrej fazy, ona się zdarza rzadko, najczęściej jest to takie ciche zakażenie bez objawów, aż ktoś się zorientuje, że coś się dzieje niedobrego z wątrobą. Może występować zmęczenie, złe samopoczucie czy obniżenie nastroju. W takim przypadku ważna jest diagnostyka. Lekarz POZ może zlecić badania w kierunku HBV, HCV i HIV lub skierować pacjenta do specjalistycznej poradni – tłumaczy dr Zelig.
Chociaż w przypadku wirusowego zapalenia wątroby typu C nie ma szczepionki, to dostępne jest leczenie, które trwa zazwyczaj 2-3 miesiące i ma prawie stuprocentową skuteczność.
Unikalna operacja rekonstrukcji tchawicy
Wrocław, 24 lipca 2025 r.
Międzynarodowa ekipa lekarzy uratowała Hanię – unikalna operacja rekonstrukcji tchawicy w USK we Wrocławiu
Przyjechali po pomoc z drugiego końca Polski. Specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) podjęli się skomplikowanej operacji wrodzonej wady tchawicy u 4-letniego dziecka. Niezwykle rzadki zabieg, unikalny w skali świata, poprzedzony wielomiesięcznymi przygotowaniami i konsultacjami międzynarodowymi, daje szansę na pełen oddech u małej Hani. A to wszystko przy „wyłączonym” oddechu dziecka.
Dziewczynka urodziła się z wrodzoną wadą tchawicy – przez pierwsze lata życia rodzice i lekarze obserwowali charakterystyczny świszczący oddech, który początkowo uznawano za przejściową sapkę niemowlęcą. Diagnoza była jednak zdecydowanie poważniejsza – znaczne zwężenie światła tchawicy oraz dodatkowe niefizjologiczne odgałęzienie tchawicy wymagały specjalistycznej interwencji chirurgicznej. Po dwóch latach badania, diagnozowania i szukania rozwiązania w Szczecinie stało się jasne, że bez operacji się nie obejdzie. Rodzinie wskazano Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, jako miejsce oferujące najwyższy poziom kompetencji w zakresie leczenia chirurgicznego tego typu złożonych wad wrodzonych.
– Hania rozwijała się podobnie do innych dzieci, ale od urodzenia głośno oddychała i z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Lekarze liczyli na to, że wraz ze wzrostem problemy miną – opowiada pani Wioletta , mama dziewczynki. – Niestety w pewnym momencie lekarz poinformował nas, że wada jest poważna i nikt w Szczecinie nie podejmie się operacji, ale jednocześnie wskazał, gdzie szukać pomocy. To wtedy dowiedzieliśmy się, że najlepszym adresem będzie USK we Wrocławiu i prof. Dariusz Patkowski, uznany ekspert zajmujący się chirurgią dziecięcą.
Diagnoza i decyzja o operacji
Dokumentacja ze szczecińskiego szpitala została przesłana do USK, wtedy rozpoczął się długi okres konsultacji i przygotowań.
– Największym problemem u Hani było to, że na długości około 5 centymetrów, tchawica była zwężona do średnicy około trzech milimetrów, a powinna mieć co najmniej 6-8 milimetrów – tłumaczy prof. dr hab. Dariusz Patkowski , kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej USK we Wrocławiu. – W związku z tym dziewczynka miała ograniczony dostęp do odpowiedniej ilości powietrza, szczególnie przy wysiłku. O ile jeszcze w spoczynku, to mogło wystarczyć, to już przy jakiejkolwiek aktywności fizycznej pojawiała się duszność. Hania miała bardzo dużo szczęścia, dlatego że jakakolwiek większa infekcja dróg oddechowych mogłaby spowodować niewydolnością oddechową.
Niezbędna współpraca wielu zespołów
Zabieg był poprzedzony wielomiesięcznymi przygotowaniami zarówno ze strony zespołu anestezjologów, kardiochirurgów i chirurgów dziecięcych, w tym konsultacjami międzynarodowymi. Do Wrocławia na zaproszenie prof. Patkowskiego przyjechał prof. Patricio Varela – uznany specjalista z Chile, posiadający jedno z najbogatszych w świecie doświadczeń w leczeniu wad tchawicy.
Operacja polegała na przeprowadzeniu tzw. sliding tracheoplasty (operacyjna metoda leczenia długoodcinkowego zwężenia tchawicy, polegająca na podłużnym przecięciu tchawicy w płaszczyźnie przednio-tylnej, zsunięciu jej końców i ich ponownym zespoleniu w celu trwałego poszerzenia światła). Ryzyko związane z zabiegiem było ogromne, a w przypadku niepowodzenia brak alternatywnych rozwiązań. Co więcej w trakcie operacji konieczne było również wyłączenie własnego oddechu dziecka i wprowadzenie krążenia pozaustrojowego.
– Niezbędna była precyzyjna koordynacja zespołu anestezjologów, perfuzjonistów i kardiochirurgów – podkreśla dr Roman Przybylski, prof. UMW , kierownik Oddziału Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, odpowiedzialny za część kardiochirurgiczną operacji. – Zastosowaliśmy optymalne rozwiązania, które pozwoliły podłączyć płuco-serce i bezpiecznie przeprowadzić pacjentkę przez najbardziej krytyczne etapy zabiegu.
W operację zaangażowanych było łącznie kilkadziesiąt osób – anestezjolodzy, kardiochirurdzy, perfuzjoniści, chirurdzy dziecięcy, pielęgniarki i wielu więcej specjalistów. Zespoły działały w pełnej koordynacji, a całość poprzedzały liczne symulacje i scenariusze przygotowujące do procedury. Wydrukowano także model tchawicy dziewczynki, na którym planowano szczegóły zabiegu.
– Ten zabieg to przykład najwyższego poziomu medycyny zespołowej i dowód, że interdyscyplinarność i doświadczenie naszych specjalistów mogą realnie zmieniać rokowania w najtrudniejszych przypadkach – podkreśla dr Marcin Drozd , dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Tego rodzaju operacje pokazują, czym naprawdę jest szpital najwyższego stopnia referencyjności. Tylko w tak dużym, wielospecjalistycznym ośrodku możliwe jest zintegrowanie wiedzy, doświadczenia i zaplecza technologicznego różnych zespołów – od chirurgii dziecięcej po kardiochirurgię i perfuzję. To także ogromne wyzwanie organizacyjne, które wymaga sprawnego zarządzania i precyzyjnej logistyki, dlatego szczerze gratuluję wszystkim zespołom. Ta operacja i wiele innych potrzeb najmłodszych pacjentów, które spotykamy na co dzień pokazują, że nasz plan na uruchomienie kardiologii pediatrycznej i programu kardiochirurgii dziecięcej, jako element zapewnienie ciągłości opieki – od diagnozy, przez leczenie chirurgiczne – jest niezbędny.
Efekty i rokowania
Przez cały czas trwania operacji przed drzwiami czekali rodzice Hani. Dziś wspominają, że to była wieczność.
– Prof. Dariusz Patkowski obiecał nam, że jak tylko będzie mógł, wyjdzie z bloku operacyjnego i opowie o przebiegu zabiegu. I rzeczywiście, kiedy lekarz pojawił się w drzwiach i powiedział, że wszystko poszło dobrze, mogliśmy odetchnąć z ulgą – mówią poruszeni rodzice. – Dopiero tu we Wrocławiu przekonaliśmy się, jak bardzo poważna była ta sytuacja i jak skomplikowana była sama operacja.
Na finalne efekty operacji trzeba jeszcze poczekać, bo u dziewczynki muszą się wygoić blizny, ale wszystko wskazuje na to, że udało się osiągnąć zamierzony cel, i że Hania będzie mogła oddychać pełną piersią. Teraz pozostaje rehabilitacja i obserwacja.
Rodzice Hani przyznają, że w pierwszych dniach po operacji łapali się na tym, że w nocy przykładali ucho do piersi córki, bo nie było słychać jej oddechu, a oni byli przyzwyczajeni, że z drugiego pokoju było słychać świst. Dzisiaj dziewczynka czuje się dobrze i właśnie, po blisko miesiącu spędzonym w szpitalu wraca do domu.
***
prof. Patricio Jose Varela Balbontin – chirurg dziecięcy, profesor Universidad de Chile, uzyskał tytuł doktora medycyny na Uniwersytecie Chilijskim. Rezydenturę chirurgiczną odbył w Szpitalu Dziecięcym Mackenna w Chile. Jego specjalizacja z chirurgii dziecięcej obejmowała chirurgię małoinwazyjną w Centrum Medycznym Le Bonheur Children w Memphis w stanie Tennessee. Prof. Varela zyskał międzynarodowe uznanie dzięki swojej specjalizacji w zakresie wad rozwojowych klatki piersiowej i chirurgii tchawicy u dzieci.
Podczas swojego pobytu we Wrocławiu dodatkowo wykonał zabieg korekcyjny lejkowatej klatki piersiowej, wygłosił także dwa wykłady pt.: „ Congenital Tracheal Anomalies” oraz „Pectus Excavatum. Where we came from” , które były transmitowane przez internet w ramach międzynarodowej organizacji „International Pediatric Live Surgery Online Group” , której prezesem jest prof. Dariusz Patkowski
prof. dr hab. Dariusz Patkowski – specjalista chirurgii i urologii dziecięcej, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, od 1986 roku nieprzerwanie związany z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu.
Laureat nagrody „Best of the best in Pediatric Surgery 2024”, nagrody Miasta Wrocławia, wyróżniony medalem prof. Jana Kossakowskiego przez Polskie Towarzystwo Chirurgów Dziecięcych.
Wybitny ekspert w dziedzinie chirurgii endoskopowej dzieci, szczególnie noworodków z wadami wrodzonymi. Autor laparoskopowej techniki PIRS stosowanej od 20 lat w leczeniu przepukliny pachwinowej u dzieci na całym świecie. Jako pierwszy w Polsce wykonał torakoskopowe zespolenie zarośniętego przełyku u noworodka. Wprowadził autorską technikę operacyjną wewnętrznej trakcji w leczeniu długoodcinkowego zarośnięcia przełyku. Należy do nielicznego grona chirurgów dziecięcych na świecie z największą liczbą wykonanych zabiegów endoskopowych u noworodków ze zarośnięciem przełyku (ponad 400 pacjentów). Operacje wykonał w ponad 20 krajach.
Organizator i wykładowca na kongresach i kursach w kilkudziesięciu państwach, w tym w IRCAD (Francja). Był zapraszany do wygłoszenia prestiżowych wykładów m.in.:
• Wykładu im. Karla Storza: “Thoracoscopic approach for esophageal atresia, a game changer?” na zjeździe British Association of Pediatric Surgeons (BAPS), Birmingham, Wielka Brytania (2022),
• Wykładu European Journal of Pediatric Surgery: “Esophageal atresia – what could make a difference?” na zjeździe European Union of Pediatric Surgeons Associations (EUPSA), Bolonia, Włochy (2024),
• Wykładu Journal of Pediatric Surgery: “Open your mind, not the chest” na zjeździe International Pediatric Endosurgery Group (IPEG), Las Vegas, USA (2024).
Mózg pod presją.
Wrocław, 21 lipca 2025 r.
Mózg pod presją.
Neurolodzy USK we Wrocławiu biją na alarm:
choroby mózgu to epidemia XXI wieku
Żyjemy coraz dłużej, ale niekoniecznie zdrowiej. Choroby mózgu – przez dekady marginalizowane – dziś stanowią największe zagrożenie dla samodzielności i jakości życia milionów ludzi. W Światowy Dzień Mózgu, który przypada 22 lipca eksperci z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przypominają: choroby neurologiczne są dziś pierwszą przyczyną niepełnosprawności i drugą najczęstszą przyczyną zgonów na świecie. W Polsce – podobnie jak w całej Europie – liczba pacjentów z udarem czy otępieniem rośnie lawinowo. Dotyka już nie tylko seniorów.
W Polsce rocznie 80–90 tysięcy osób doznaje udaru mózgu. Coraz więcej z nich to ludzie młodzi – przed czterdziestką. Jeszcze kilka lat temu stanowili mniej niż 10% pacjentów, dziś to już prawie 20% przypadków. Jednocześnie – jak ostrzegają neurolodzy – co kilkanaście lat podwaja się liczba osób starszych cierpiących na choroby otępienne.
– To nie jest już wyłącznie problem medyczny, ale społeczny. Choroby neurologiczne często odbierają ludziom samodzielność, czynią ich zależnymi od opieki bliskich lub instytucji. Nie wiem czy my, jako społeczeństwo, jesteśmy na to gotowi
– podkreśla dr hab. Sławomir Budrewicz, prof. UMW, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Neurologii i Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK).
– Potrzeba wielu specjalistów, programów wsparcia, ale też edukacji. Tymczasem zachorować może każdy z nas.
Zaczęło się od zjazdu, dziś to globalny apel – czas przestać ignorować fakty
Światowy Dzień Mózgu obchodzony jest każdego roku 22 lipca – na pamiątkę założenia Światowej Federacji Neurologii w 1975 r. Od tamtej pory neurologia zmieniła się diametralnie. I choć współczesna medycyna przynosi spektakularne postępy, choroby mózgu są dziś jednym z najpoważniejszych wyzwań zdrowotnych świata.
Choroby neurodegeneracyjne mają wiele przyczyn – to m.in. starzenie się organizmu, czynniki genetyczne i naczyniowe, ale w dużej mierze styl życia.
– Wysoki cholesterol, cukrzyca, choroby naczyniowe czy palenie papierosów – wszystko to wprost przekłada się na zdrowie neurologiczne –
wylicza dr Paweł Urbanowski, specjalista neurologii z Uniwersyteckiego Centrum Neurologii i Neurochirurgii USK.
– Mózg nie boli, ale choruje – cicho i długo. Często zbyt długo.
Tylko do USK we Wrocławiu trafia rocznie ponad 1500 pacjentów z udarem mózgu – to średnio 30 nowych osób tygodniowo. Dzięki nowoczesnym metodom leczenia – takim jak tromboliza dożylna i trombektomia mechaniczna – wiele z tych osób wraca do samodzielności. Szpital dysponuje jednym z najlepiej rozwiniętych systemów leczenia ostrej fazy udaru w regionie, z zespołem dostępnym 24/7. Ale jak podkreślają specjaliści – czas reakcji od wystąpienia objawów do rozpoczęcia leczenia ma kluczowe znaczenie, bo każda minuta niedokrwienia to miliony obumierających komórek nerwowych.
I uczulają na łańcuch przeżycia - Utrudniona mowa, Dłoń opadająca, Asymetria ust, Reaguj natychmiast.
Przełomy w neurologii. Od leczenia objawowego do leczenia przyczynowego
Do początku XXI wieku neurologia była dziedziną, w której większość chorób leczono wyłącznie objawowo. Pacjenci i ich rodziny musieli przez lata mierzyć się z postępującą utratą sprawności, bez realnej nadziei na zatrzymanie choroby. Dziś wiele z tych chorób można leczyć przyczynowo. Przykład? Rdzeniowy zanik mięśni (SMA), choroba genetyczna, która jeszcze niedawno prowadziła do nieuchronnej śmierci. Teraz, dzięki terapiom genowym, dzieci mogą rozwijać się i żyć normalnie.
Lipiec przyniósł kolejny przełom. Międzynarodowy zespół naukowców Światowego Konsorcjum Proteomiki Neurodegeneracyjnej opublikował jedną z największych zharmonizowanych baz danych proteomicznych, czyli białek odpowiedzialnych za choroby neurodegeneracyjne.
– To milowy krok. Teraz wiemy, które białko odpowiada za którą chorobę. Możemy celować precyzyjnie – nie tylko w skutki, ale w źródło problemu. W najbliższych latach możemy spodziewać się nowych przyczynowych terapii tych nieuleczalnych schorzeń –
wyjaśnia dr Urbanowski.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu pacjenci z chorobami neurologicznymi mają dostęp do nowoczesnych terapii, w tym również leczenia zaawansowanej postaci choroby Parkinsona. Stosuje się tu zarówno leczenie operacyjne, jak i terapie infuzyjne – dojelitowe wlewy lewodopy oraz podskórne podawanie apomorfiny, dobierane indywidualnie do stanu chorego. Prowadzone są także kwalifikacje do głębokiej stymulacji mózgu DBS i nowoczesnych form podawania leków, a cały proces – od diagnostyki po kontynuację leczenia – odbywa się w jednym ośrodku.
– To jedyne miejsce w regionie oferujące tak kompleksowe podejście do leczenia chorób zwyrodnieniowych układu nerwowego, łączące opiekę neurologiczną, neurochirurgiczną i wsparcie długoterminowe –
podkreśla dr hab. Sławomir Budrewicz, prof. UMW.
– Jako ośrodek uniwersytecki prowadzimy także kwalifikacje do innowacyjnych terapii biologicznych i terapii w ramach badań klinicznych.
Rzadkie, ale nie marginalne. Neurologia w centrum uwagi
Ponad 50 procent wszystkich chorób rzadkich dotyczy układu nerwowego – to najwięcej spośród wszystkich dziedzin medycyny. Choć pojedyncze schorzenia występują zwykle rzadko, jako grupa stanowią ogromne wyzwanie diagnostyczne, terapeutyczne i społeczne. Pacjenci często latami szukają rozpoznania, a kiedy je otrzymują – brakuje ośrodków, które oferują specjalistyczne leczenie.
– Nie da się budować nowoczesnej opieki zdrowotnej bez inwestycji w neurologię. To właśnie tu technologia, genetyka i farmakologia zmieniają się najszybciej – i mogą zmieniać ludzkie życie naprawdę radykalnie –
podsumowuje prof. Budrewicz.
– Światowy Dzień Mózgu to nie święto neurologów. To apel do nas wszystkich. Zadbajmy o to, co najcenniejsze – nasze zdolności poznawcze, pamięć, samodzielność. Gdy mózg zawodzi, cierpi całe życie.
Tylko kilka takich operacji w Polsce w roku – pacjent USK we Wrocławiu w ciągu jednego dnia dostał nowe serce, nową nerkę i szansę na życie
Wrocław, 18 lipca 2025 r.
Tylko kilka takich operacji w Polsce w roku – pacjent USK we Wrocławiu w ciągu jednego dnia dostał nowe serce, nową nerkę i szansę na życie
W ciągu jednej, słonecznej niedzieli dostał nowe serce i nową nerkę – 42 letni pacjent Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu otrzymał szansę na życie. Na ten skomplikowany i rzadko wykonywany zabieg przez blisko pół roku czekał w szpitalnej sali. Co ważne, w skali całej Polski rocznie przeprowadza się tylko kilka takich procedur. Ten dzień odmienił również życie dwóch innych pacjentów, którzy otrzymali nowe nerki.
Jednoczasowe zabiegi, podczas których dochodzi do transplantacji serca i nerki, wykonuje się niezwykle rzadko, statystycznie w skali Polski jest ich mniej niż pięć w ciągu roku (w 2024 r. – dwa).
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym takich operacji do tej pory było w sumie cztery i co najważniejsze za każdym razem z pełnym sukcesem, pacjenci wrócili do zdrowia – oceniają klinicyści.
– Na taki podwójny przeszczep od dawna czekał pacjent z przewlekłą niewydolnością serca i przewlekłą chorobą nerek. W ostatnich miesiącach przed zabiegiem nie można już było go wypisać do domu, jego serce utraciło zdolność pracy – tłumaczy prof. dr hab. Michał Zakliczyński, kierownik Oddziału Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia Instytutu Chorób Serca USK
we Wrocławiu.
Znalezienie odpowiedniego dawcy, który mógłby przekazać oba narządy jednej osobie, jest bardzo trudne, dlatego takie operacje wykonuje się bardzo rzadko.
– Pacjent prawie mieszkał na naszym oddziale, przy czym był bardzo cierpliwy – przyznaje prof. Zakliczyński. – W miesiącach poprzedzających transplantację był zależny od dożylnego podawania leków inotropowych, które wspomagały jego serce. Próbowaliśmy go wypisać do domu, chociaż na kilka dni, żeby mógł odpocząć od szpitala, ale wracał szybciej niż się tego można było spodziewać i dalej czekał.
Mężczyzna znajdował się na pilnej liście do przeszczepu, był na jej szczycie, bo do życia potrzebował dwóch organów. Po jednej nieudanej próbie, szczęście się do niego uśmiechnęło. Znalazł się dawca idealny dla 42-latka. Dzięki dobrze rozwiniętej współpracy między ośrodkami przeszczepowymi, narządy błyskawicznie trafiły do szpitala przy ul. Borowskiej, co jest szczególnie ważne w przypadku kondycji serca do przeszczepu.
– Chronologicznie wyglądało to tak, że o godzinie 8:00 rano serce było już na sali operacyjnej, o godzinie 12:00 kardiochirurdzy skończyli przeszczep serca, ustabilizowali pacjenta, a o godzinie 18:00 zespół chirurgów naczyniowych przeszczepił mu nerkę – wspomina Mateusz Rakowski, kierownik Biura
ds. Transplantacji i Donacji USK we Wrocławiu. – Tego samego dnia, o godzinie 22:30 pacjent był już przytomny i kazał pozdrowić kolegów z oddziału.
Tak skomplikowany proces wymagał nie tylko błyskawicznej logistyki, ale przede wszystkim perfekcyjnej koordynacji wszystkich zaangażowanych zespołów medycznych.
– Jednoczasowa transplantacja jest trudniejsza od pojedynczego zabiegu, wymaga połączenia
i skoordynowania pracy dwóch zespołów chirurgicznych. Również pacjent musi być odpowiednio przygotowany do takiego zabiegu. Ważne jest, aby przeprowadzana w pierwszej kolejności transplantacja serca, przebiegła bez komplikacji. Pacjent musi być w stabilnym stanie, aby można było rozpocząć kolejną transplantację – mówi dr Maciej Bochenek, kardiochirurg, transplantolog z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu.
Ten typ operacji jest najlepszy w przypadku pacjentów, którzy potrzebują nowego serca i nerki, jeśli tylko wskazania medyczne na niego pozwalają.
– W tym przypadku samo serce nie rozwiązałoby problemu, bo nerki tego pacjenta od dawna były niewydolne i żył tylko dzięki dializoterapii – wyjaśnia prof. dr hab. Dariusz Janczak, kierownik Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej USK. – Co nas bardzo cieszy, nowa nerka od razu podjęła pracę, co doskonale rokuje dla tego chorego.
Wspomniana niedziela była szczególna nie tylko ze względu na jednoczasowe przeszczepienie dwóch narządów. Tego samego dnia, oprócz jednoczasowego przeszczepienia serca i nerki, w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu przeprowadzono również dwie inne procedury przeszczepowe nerek u innych pacjentów.
Cztery transplantacje narządów w ciągu doby pokazują wyjątkową mobilizację i doświadczenie zespołów medycznych i logistyki. W sytuacjach, gdy każda minuta jest cenna, wsparcie ze strony policji czy wojska pozwala skrócić czas od pobrania do przeszczepienia, co ma bezpośrednie przełożenie na skuteczność zabiegów i rokowania pacjentów.
To dzięki takiemu podejściu USK we Wrocławiu stał się jednym z liderów transplantologii. Według danych rejestru transplantacyjnego we wrocławskim ośrodku w zaledwie 4 lata wykonano 212 transplantacji serca (najwięcej w Polsce w 2024 r.), a tylko w tym roku aż 33 takie procedury. Od 1992 roku we wrocławskim ośrodku wykonano 1123 przeszczepień nerek, z czego tylko w tym roku 47.
Eksperci podkreślają, że choć rozwój medycyny transplantacyjnej w Polsce pozwala dziś skutecznie ratować życie pacjentów oczekujących na przeszczep, to liczba dostępnych narządów wciąż pozostaje niewystarczająca w stosunku do potrzeb. Dlatego niezwykle istotne jest nie tylko wspieranie idei dawstwa pośmiertnego, ale także promowanie przeszczepień od żywych dawców – zwłaszcza
w przypadku nerek, które mogą być przekazywane przez osoby bliskie: członków rodziny, partnerów życiowych czy przyjaciół.
– Przeszczepy od żywych dawców charakteryzują się bardzo dobrą przeżywalnością przeszczepionego narządu i często krótszym czasem oczekiwania na zabieg. Są to procedury planowane z dużym wyprzedzeniem, poprzedzone kompleksowymi badaniami i kwalifikacją medyczną oraz psychologiczną obu stron – dawcy i biorcy. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że może pomóc swoim bliskim jeszcze
za życia, dzieląc się tym, co najcenniejsze. Wystarczy decyzja i odwaga, by zrobić ten krok – mówi
prof. dr hab. Mirosław Banasik, kierownik Kliniki Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych USK. – To forma świadomej troski i solidarności, której nie sposób przecenić.
Rozmowa o dawstwie w gronie rodziny, znajomych czy współpracowników ma kluczowe znaczenie. Buduje świadomość, zmniejsza lęk i uprzedzenia, a w wielu przypadkach może stanowić pierwszy krok do uratowania życia osobie bliskiej. Dlatego lekarze apelują: warto rozmawiać, warto być gotowym – bo decyzja o dawstwie to decyzja o szansie na życie.
– Szpital uniwersytecki w systemie ochrony zdrowia pełni szczególną rolę. To jednostka najwyższej referencyjności, która jest w stanie zapewnić pacjentom z całego regionu wysokospecjalistyczną, interdyscyplinarną i zgodną z najnowszymi trendami opiekę medyczną. Tak widzimy swoją rolę, dlatego rozwijamy obszary wymagające największej ekspertyzy i tak duży nacisk kładziemy na jakość kształcenia dobrze przygotowanych do zawodu kadr medycznych. Są niedziele, w które zdarzają się spektakularne historie, ale sztuka polega na tym, by dzień po dniu nasi pacjenci leczeni byli sprawnie, skutecznie
i z dostępem do najnowszych technologii. To jest cel, który sobie stawiamy – podkreśla prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca.
Kontakt:
Stefan Augustyn
Pełnomocnik Dyrektora ds. Komunikacji
e-mail:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
tel. +48 885 835 033, 71 733 10 56
Liczy się moc słowa - dziennikarze czytają dzieciom w ramach kampanii „Bajka na zdrowie” w USK we Wrocławiu
Wrocław, 10 lipca 2025 r.
Liczy się moc słowa - dziennikarze czytają dzieciom w ramach kampanii „Bajka na zdrowie” w USK we Wrocławiu
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) po raz kolejny zaprosił swoich najmłodszych pacjentów w podróż do świata wyobraźni. Po pierwszej, wiosennej edycji kampanii „Bajka na zdrowie”, w której bajki czytali znani wrocławscy artyści, tym razem do akcji dołączyli dziennikarze – na co dzień relacjonujący życie regionu. Przedstawiciele wrocławskich redakcji sięgnęli po najnowszą książkę stworzoną przez zespół USK dla dzieci i ich rodzin, by przypomnieć, że nic nie zastąpi ciepłego głosu drugiego człowieka.
Kampania ma na celu zwrócenie uwagi na ogromną rolę czytania w szpitalnej codzienności – szczególnie na oddziałach dziecięcych i intensywnej terapii.
– Chcemy zachęcać rodziców, by zamiast sięgać po telefon lub tablet, wybierali książkę i własny głos. To coś pozornie błahego, ale jak podkreślają również nasi specjaliści, może mieć wielkie znaczenie – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Obecność bliskiej osoby i wspólna lektura potrafią skutecznie oswoić lęk, odciągnąć uwagę dziecka od trudnych procedur, a przede wszystkim – budować więź. Wszystko to ma pozytywny wpływ na proces leczenia. Właśnie dlatego jako Uniwersytecki Szpital Kliniczny, jeden z największych polskich szpitali, w którym co roku leczymy tysiące dzieci, organizujemy tę kampanię. Cieszę się, że przedstawiciele mediów dołączyli do naszej akcji i razem możemy zrobić coś fajnego dla naszych najmłodszych pacjentów. Jest to tym bardziej wartościowe, że na co dzień często współpracujemy przy realizacji redakcyjnych materiałów, które również wspierają budowanie postaw prozdrowotnych. Dla odmiany dzisiaj kolejny raz pokazujemy, że te starania mogą wychodzić poza ramy stricte leczenia, że ważne jest kompleksowe ujęcie procesu powrotu do zdrowia.
Dodajmy, że w pierwszej edycji inicjatywy, zrealizowanej w Światowy Dzień Książki 23 kwietnia 2025 roku, w rolę lektorów wcielili się Justyna Szafran, aktorka i solistka Teatru Muzycznego Capitol, oraz Robert Gonera, aktor i producent kreatywny. Akcja miała nie tylko promować czytanie, ale także zwracać uwagę na problem nadużywania elektroniki w szpitalnej rzeczywistości.
– Coraz częściej widzimy, że dzieci w salach są „otulane” nie niebem opowieści, a niebieskim światłem ekranów. Tymczasem badania jasno pokazują: mózg dziecka, nawet uśpiony przez leki, rejestruje dźwięki, emocje, głos bliskiej osoby – mówiła w kwietniu prof. dr hab. Marzena Zielińska, kierująca Oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej USK. – Czytanie to jeden z najprostszych i najskuteczniejszych sposobów, by pomóc dziecku oswoić trudne chwile.
Książeczki na zdrowie, bez recepty
W akcję włączono czytanie książek stworzonych specjalnie z myślą o małych pacjentach onkologicznych.
Pierwsze trzy publikacje opracowane w USK we Wrocławiu były tłumaczeniami wersji poradnika przygotowanego przez brytyjską organizację chorych na białaczkę – Children’s Cancer and Leukemia Group. Szpital dostał zgodę na adaptację tekstów do polskich warunków i sam opracował stronę graficzną. Publikacje przygotowane dzięki wsparciu sponsorów oraz partnerów projektu - Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową i firmy Nettle – spotkały się z tak pozytywnym przyjęciem, że są obecnie wykorzystywane dla polskich pacjentów leczonych w Anglii i Irlandii. Książki – pięknie ilustrowane i dostosowane do możliwości poznawczych dzieci – poruszają trudne tematy w sposób delikatny i zrozumiały. „Mój brat lub siostra ma nowotwór” tłumaczy sytuację rodzeństwu chorego dziecka. „Ani wypadają włosy” oswaja temat utraty włosów i reakcji otoczenia. „Wojtek i Zosia idą na radioterapię” pomaga przygotować się do procedury naświetlań.
Najnowsza publikacja – poradnik „Kuba i Martynka w szpitalu” tłumaczy, czym są długoterminowe dostępy naczyniowe – takie jak Broviac czy port. Choć na co dzień niewidoczne, odgrywają kluczową rolę w leczeniu – ułatwiają terapię, zmniejszają ból, towarzyszą pacjentom przez wiele miesięcy.
Opracowano ją w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, w ramach współpracy Działu Farmacji Klinicznej USK, Katedry i Zakładu Farmakologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Autorkami pomysłu są dr Olga Fedorowicz, dr Krystyna Okoniewska i mgr Ewa Zygadło-Kozaczuk.
– Naturalnym odbiorcą naszych działań są dzieci z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK, które często nie rozumieją, co dzieje się wokół nich – mówi dr Olga Fedorowicz z Działu Farmacji Klinicznej, koordynatorka projektu. – O szczegółach leczenia informowani są zazwyczaj dorośli, a najmłodsi pacjenci pozostają w świecie domysłów i niepokoju. Dlatego tak ważne było dla nas przygotowanie m.in. książeczki „Kuba i Martynka w szpitalu”, która w prosty, zrozumiały sposób tłumaczy szpitalną rzeczywistość – dodaje.
Pokazuje, że szpital to nie tylko zabiegi i badania, ale również miejsce, w którym można zadawać pytania, czuć się bezpiecznie i odnaleźć rytm codzienności. Książeczka powstała na podstawie doświadczeń pacjentów i zespołu terapeutycznego – tak, by jak najlepiej odpowiadać na realne potrzeby najmłodszych.
– To dla nas jedna z najważniejszych publikacji – podkreśla dr Olga Fedorowicz. – Pomaga dziecku zrozumieć, co się dzieje z jego ciałem, dlaczego niektóre rzeczy wyglądają inaczej niż dotychczas i że wszystko, co dzieje się wokół, ma swój sens i cel. Daje poczucie sprawczości i zmniejsza lęk – a to ogromnie ważne w procesie terapii.
Jak mówią twórcy, adresatami wszystkich publikacji są nie tylko dzieci, ale także ich opiekunowie, którzy dostają poradnik o tym, jak rozmawiać z małym pacjentem i prawidłowo opiekować się chorym. Na końcu każdej książeczki jest też miejsce na opisanie przez dziecko własnej historii. Co istotne, najnowsze wydanie – „Kuba i Martynka w szpitalu”, zostało w całości opracowane w USK we Wrocławiu, a autorką tekstu jest jedna z pomysłodawczyń, mgr Ewa Zygadło-Kozaczuk.
Powstanie serii książeczek edukacyjnych było możliwe dzięki zaangażowaniu partnerów i sponsorów. To dzięki ich wsparciu finansowemu możliwe było przygotowanie publikacji, ich druk oraz bezpłatne udostępnienie pacjentom i ich rodzinom.
Słowa, które mogą leczyć
Specjaliści podkreślają, że wspólne czytanie nie tylko wspiera rozwój dziecka i pogłębia relację z rodzicem, ale może także działać terapeutycznie. Tymczasem wciąż obserwuje się niepokojące trendy – dzieci coraz więcej czasu spędzają przed ekranami. Według raportu „Internet dzieci 2025” już 92% dzieci w wieku 7–14 lat korzysta z internetu codziennie, spędzając online średnio 4,5 godziny dziennie.
– Zależy nam, by w szpitalnych salach wracała kultura wspólnego czytania i obecności – mówi dr hab. Monika Szewczuk-Bogusławska, dolnośląski konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, specjalistka z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Psychicznego USK we Wrocławiu – Literatura daje możliwość rozmowy, opisu emocji i wspólnego przeżywania. To nie tylko zdrowy nawyk, ale też skuteczna forma wspierania dziecka w chorobie.
Specjaliści od słów mają moc
– Cieszy mnie, że redaktorzy i redaktorki na co dzień współtworzący z nami materiały edukacyjne i informacyjne o terapii nowotworów, tym razem osobiście dołączyli do wsparcia naszych małych pacjentów – mówi prof. dr hab. Krzysztof Kałwak, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK. – Ich zaangażowanie ma szczególną wartość – pokazuje dzieciom i rodzinom, że są widziani i ważni również poza salą szpitalną.
Dziennikarze odwiedzili dzieci w Klinice i przeczytali im fragmenty najnowszej książeczki oraz inne, wybrane przez najmłodszych tytuły. W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele telewizji TVN24, TVP3 Wrocław, Gazety Wrocławskiej, Radia Wrocław i RMF FM. Ich obecność i zaangażowanie w kampanię miały wymiar symboliczny i terapeutyczny zarazem – podkreślały, że w świecie zdominowanym przez technologię warto wrócić do prostego aktu czytania i budowania relacji przez słowo.
Kampania „Bajka na zdrowie” to nie tylko akcja promująca czytanie – to przypomnienie, że słowo ma moc. Wystarczy usiąść, otworzyć książkę i przeczytać dziecku bajkę – a czasem po prostu powiedzieć: jestem przy Tobie, będzie dobrze.
Trampoliny, hulajnogi i skoki do wody – letnie zagrożenia oczami lekarzy USK we Wrocławiu
Wrocław, 27 czerwca 2025 r.
Trampoliny, hulajnogi i skoki do wody –
letnie zagrożenia oczami lekarzy USK we Wrocławiu
Wakacje to czas zwiększonej liczby urazów – do Oddziału Klinicznego Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu trafia nawet trzy razy więcej pacjentów niż w innych miesiącach. Najczęściej są to dzieci i młodzież z kontuzjami po zabawie na świeżym powietrzu, ale rośnie też liczba poważnych wypadków z udziałem rowerzystów, motocyklistów i użytkowników hulajnóg. W przededniu rozpoczęcia wakacji specjaliści z USK we Wrocławiu apelują o rozwagę i ostrożność.
W okresie wakacyjnym do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) trafia znacznie więcej pacjentów z urazami niż w innych porach roku – przypominają specjaliści. Zwiększona aktywność fizyczna, dłuższy czas spędzany na świeżym powietrzu oraz mniejsza kontrola dorosłych nad młodzieżą i dziećmi sprawiają, że latem liczba kontuzji wzrasta nawet kilkakrotnie.
– Najczęściej są to pacjenci z urazami kończyn górnych i dolnych, które powstają wskutek upadków z roweru, hulajnogi, deskorolki czy podczas zabawy na trampolinie –
mówi dr hab. Wiktor Urbański, który od kilku tygodni kieruje pracami Oddziału Klinicznego Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej Dziecięcej USK we Wrocławiu, specjalista neurochirurgii.
– Letnie miesiące sprzyjają aktywności, ale niestety nie zawsze idzie za tym zachowanie zasad bezpieczeństwa, zwłaszcza u dzieci i nastolatków.
Z obserwacji lekarzy wynika, że w wakacje urazów wśród dzieci może być nawet dwa do trzech razy więcej niż w pozostałych miesiącach. Przez cały 2024 rok pod opiekę ortopedów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu trafiło 691 dzieci, a w bieżącym roku, do trzeciej dekady czerwca przyjęto już 398 dzieci. Wśród najmłodszych wakacyjnych pacjentów dominują – na szczęście – niegroźne złamania, skręcenia i stłuczenia, jednak już u starszej młodzieży i dorosłych częściej dochodzi do poważniejszych uszkodzeń. W takich przypadkach pomoc nierzadko muszą nieść również specjaliści z Kliniki Neurochirurgii.
– Wypadki przy wysokiej prędkości na hulajnodze, motocyklu czy rowerze, szczególnie w połączeniu z brakiem kasku, mogą skutkować urazami głowy, złamaniami kręgosłupa, a nawet trwałym kalectwem –
podkreśla dr Krzysztof Kołtowski
, ortopeda i traumatolog z Oddziału Klinicznego Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej Dziecięcej USK we Wrocławiu.
– Urazy najczęściej dotyczą nie tylko kierujących, ale także przechodniów, którzy niespodziewanie znajdą się na torze jazdy.
Szybka zabawa, długotrwałe skutki
Zespół specjalistów USK szczególną uwagę zwraca również na skutki wypadków motocyklowych, których liczba rośnie już od maja – wraz z początkiem sezonu. Do szpitala regularnie trafiają osoby z wielomiejscowymi obrażeniami, które wymagają natychmiastowej, skoordynowanej pomocy wielu zespołów klinicznych.
Wśród wakacyjnych urazów powracającym zagrożeniem są także skutki skoków do wody – szczególnie na tzw. „główkę” w nieznanym miejscu lub płytkiej wodzie. Skok może prowadzić do urazu głowy, utraty przytomności, a nawet uszkodzenia rdzenia kręgowego.
– W najgorszym przypadku może dojść do uszkodzenia rdzenia kręgowego i czterokończynowego porażenia. Liczne kampanie społeczne przynoszą efekty, bo jeszcze kilka lat temu w wakacje tak zwany skoczek trafiał się co najmniej raz w tygodniu, teraz to jest raczej jeden taki przypadek na miesiąc, ale i tak. To dalej o jeden przypadek za dużo –
zaznacza dr Goutham Chourasia, z-ca kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego USK we Wrocławiu.
W ramach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego USK we Wrocławiu funkcjonuje jedyne na Dolnym Śląsku Centrum Leczenia Urazów Wielonarządowych i Mnogich. Miejsce, gdzie w pierwszej kolejności trafiają dzieci z najcięższymi, nie tylko wakacyjnymi obrażeniami, które następnie po wstępnej kwalifikacji, przekazywane są pod dalszą opiekę ekspertów m.in. z Oddziału kierowanego przez dra Urbańskiego. Dzięki doświadczeniu specjalistów USK i nowoczesnemu zapleczu, najmłodsi pacjenci mogą liczyć na szybką i skuteczną pomoc. To tu medycyna ratunkowa działa na najwyższym poziomie – także w czasie wakacji.
Rozmowy na wagę zdrowia
Latem do szpitali trafiają również osoby poszkodowane w wyniku zażycia alkoholu lub substancji psychoaktywnych. Eksperci zwracają uwagę na wzrost liczby upadków z wysokości, niestety często związanych z próbami samobójczymi wśród młodzieży i młodych dorosłych. Dlatego w wakacje warto obserwować swoich najbliższych i rozmawiać z nimi. Czasem jedno słowo może odwieść kogoś od tragicznych w skutkach decyzji.
Mimo zwiększonej liczby nagłych interwencji, Oddział Kliniczny Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej Dziecięcej USK nie przerywa zaplanowanych wcześniej hospitalizacji. Eksperci dostrzegają też, że część rodzin po „wewnętrznych” ustaleniach decyduje się celowo wykorzystać czas wakacyjny na przeprowadzenie planowych zabiegów ortopedycznych, tak aby dzieci mogły wrócić do pełnej sprawności przed rozpoczęciem roku szkolnego. Eksperci sugerują, że przy lżejszych zabiegach to może być dobry pomysł, jednak okres upałów nie jest wskazany do planowania rozległych zabiegów chirurgicznych, które wymagają dłuższego leczenia ran w domu, z uwagi na niesprzyjające temu temperatury i możliwość utrudnionego gojenia.
– W przededniu wakacji apelujemy do rodziców i opiekunów o większą czujność, a do młodzieży o rozwagę. Wakacje to czas odpoczynku i nie powinien kończyć się na szpitalnym oddziale –
podsumowuje dr hab. Wiktor Urbański.
Ranking U.S. News
Ranking U.S. News: kardiolodzy z Uniwersytetu Medycznego
i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego
we Wrocławiu w światowej elicie badań nad chorobami serca
W najnowszym zestawieniu U.S. News Best Global Universities 2025–2026 – jednym z trzech najbardziej prestiżowych rankingów oceniających uczelnie wyższe - Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu znalazł się na 13. miejscu na świecie w obszarze badań chorób serca i układu krążenia – spośród ponad 2 250 klasyfikowanych uczelni. To wyróżnienie potwierdza, że Wrocław należy do grona kluczowych ośrodków kardiologicznych na świecie.
Za sukcesem stoi zespół Instytutu Chorób Serca działający w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, który w ciągu zaledwie kilku lat stał się jednym z kluczowych filarów naukowych i klinicznych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu; widocznym i uznawanym w środowisku międzynarodowym. Ranking, oparty wyłącznie na twardych danych bibliometrycznych z Web of Science, światowej bazy naukowej – takich jak cytowalność, jakość publikacji, skala współpracy zagranicznej – wskazuje, że to właśnie uniwersytecka kardiologia we Wrocławiu wyznacza dziś standardy w Europie.
W kategoriach udziału prac wśród 1% i 10% najczęściej cytowanych artykułów, wrocławska kardiologia uplasowała się w pierwszej dziesiątce światowej – co świadczy nie tylko o wysokiej produktywności, ale przede wszystkim o jakości badań naukowych prowadzonych w Instytucie.
Jednostka, której naukowcy współpracują z najlepszymi zespołami z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Francji i Kanady, stała się przykładem jak połączyć nowoczesne podejście kliniczne
z badaniami, które kształtują światową wiedzę o chorobach serca. To właśnie ta synergia – między nauką a praktyką – sprawia, że Instytut Chorób Serca to dziś najbardziej rozpoznawalny naukowo obszar badawczy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Za naukowym sukcesem w rankingu stoją nie tylko dane bibliometryczne, lecz także wpływ ekspertów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu na kształtowanie globalnych standardów leczenia
w ostatnich 10 latach.
- Polska kardiologia nie powinna mieć kompleksów, wręcz przeciwnie jest narodowym powodem
do dumy - udowadniamy to na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu - najlepszej polskiej uczelni medycznej w światowych rankingach. Dysponujemy nieporównywalnie mniejszym zespołem
i budżetem niż większość ujętych w zestawieniu uczelni. Stawiając jednak zawsze jakość badań
na pierwszym miejscu znaleźliśmy sposób na niwelowanie tych różnic. Cieszę się, że kolejne pokolenie moich współpracowników zaczyna zasiadać w gremiach decydujących o europejskich wytycznych, organizuje badania we współpracy z zagranicznymi partnerami z najlepszych uczelni na świecie, planuje współpracę z międzynarodowymi koncernami w ramach wieloośrodkowych badań klinicznych. Tylko działając w dużej skali, w międzynarodowych grupach jesteśmy w stanie zbudować widoczność
i rozpoznawalność. Dziś kluczowym wyzwaniem dla Instytutu jest stworzenie takiego środowiska pracy, by młodzi, ambitni naukowcy z całego świata chcieli właśnie tu zaczynać swoją ścieżkę kariery. Na takim modelu oparte są najlepsze zespoły badawcze w Europie i USA. Aktualnie planujemy stworzenie naukowego i klinicznego konsorcjum z uczelniami z Wielkiej Brytanii i Niemiec, które stanie się centrum doskonałości w zakresie kompleksowego leczenia kardiomiopatii w tej części Europy. Mamy świadomość, że dziś przewagę naukową budują interdyscyplinarne zespoły i tak chcemy pracować. Ten ranking niewątpliwie nam w tym pomoże – mówi prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, dyrektor Instytutu Chorób Serca.
Zespół z Wrocławia aktywnie uczestniczy w wielu międzynarodowych, wieloośrodkowych badaniach klinicznych o przełomowym znaczeniu, których wyniki nie tylko trafiają do prestiżowych czasopism,
ale realnie zmieniają praktykę kliniczną na całym świecie.
Kluczowe dane
• 2. miejsce na świecie – za wpływ naukowy publikacji (tzw. znormalizowany wskaźnik cytowań, NCI), który pokazuje jak często i jak znacząco prace z Wrocławia są cytowane przez innych naukowców na świecie.
• 4. miejsce na świecie – pod względem udziału publikacji należących do 1% najczęściej cytowanych globalnie – to badania, które realnie zmieniają światową wiedzę o chorobach serca.
• 10. miejsce na świecie – za udział publikacji w top 10% najczęściej cytowanych artykułów,
co potwierdza utrzymującą się wysoką jakość prac naukowych
• 20. miejsce na świecie – w kategorii współpraca międzynarodowa (w relacji do średniej krajowej), co pokazuje, że naukowcy z Wrocławia pracują globalnie, w międzynarodowych konsorcjach.
• 42. miejsce na świecie – pod względem łącznej liczby cytowań w dziedzinie chorób serca.
• UMW jest liderem w Polsce pod względem cytowań, odpowiada za ok. 23% wszystkich cytowań w kardiologii w Polsce.
To jedne z najwyższych pozycji w historii polskiej nauki nie tylko w dziedzinie nauk medycznych.
Innowacje z Wrocławia zmieniają praktykę kliniczną
Instytut Chorób Serca łączy najwyższą jakość naukową z wdrożeniami klinicznymi:
• Ponad 200 przeszczepów serca w 4 lata – najszybciej rozwijające się centrum transplantologii serca w Polsce.
• Pionierski w kraju i jeden z nielicznych w Europie program leczenia wstrząsu kardiogennego.
• Program leczenia pozaszpitalnych nagłych zatrzymań krążenia z implantacją systemu ECMO
• Rozwój nowych technik leczenia ostrej niewydolności serca
• Leczenie kardiochirurgiczne złożonych wad wrodzonych serca u dorosłych
• Pierwsza w Polsce przezcewnikowa implantacja zastawki mitralnej Tendyne – zabieg na bijącym sercu, bez otwierania klatki piersiowej.
• Zabiegi AngioVac – usuwanie zakrzepów z serca bez skalpela, z minimalnym ryzykiem.
O Instytucie Chorób Serca
Instytut Chorób Serca – jednostka Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu działająca w ramach Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego – działa zaledwie od sześciu lat, a już dziś pełni funkcję jednostki referencyjnej dla kraju. Jego działalność opiera się na szybkiej i kompleksowej diagnostyce pozwalającej na wybór najlepszej metody leczenia, maksymalnie krótkim pobycie w szpitalu oraz zintegrowanej ambulatoryjnej opiece specjalistycznej w zakresie chorób układu sercowo-naczyniowego.
Dzięki tej strategii, Instytut zyskał szerokie uznanie nie tylko w rankingach naukowych, ale także
w praktyce klinicznej – wdrażając rozwiązania, które w Polsce często były stosowane po raz pierwszy.
Choć to najmłodszy ośrodek transplantacyjny w kraju, w ciągu zaledwie 4 lat eksperci z instytutu przeprowadzili ponad 200 przeszczepów serca oraz 80 systemów długoterminowego wspomagania pracy lewej komory, stając się liderem w tej dziedzinie.
Przed kilkoma tygodniami wrocławski zespół jako pierwszy w Polsce wykonał zabieg przezcewnikowej implantacji zastawki mitralnej Tendyne na bijącym sercu, bez konieczności otwierania klatki piersiowej – po zakończeniu międzynarodowych badań klinicznych. To przykład skutecznego połączenia wiedzy kardiologów, kardiochirurgów, echokardiografistów i anestezjologów.
W Instytucie stosuje się nowoczesne metody leczenia zaburzeń rytmu serca w tym leczenie migotania przedsionków z wykorzystaniem elektroporacji wspieranej systemem 3D.
Instytut przygotowuje się również do otwarcia kompleksowego centrum kardiologii i kardiochirurgii dziecięcej – z myślą o najmłodszych pacjentach z wadami serca.
Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Polskie Towarzystwo Patologów wybrało władze
Wrocław, 24 czerwca 2025 r.
Polskie Towarzystwo Patologów wybrało władze
Podczas XXIII Zjazdu Polskiego Towarzystwa Patologów, który odbył się we Wrocławiu, prof. Piotr Donizy został wybrany na stanowisko prezesa elekta PTP. Funkcję tę będzie pełnił w kadencji 2025–2028.
Prof. Piotr Donizy to specjalista patomorfolog z Katedry Patologii Klinicznej i Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz Zakładu Patomorfologii i Cytologii Klinicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół patologii nowotworów skóry, w szczególności czerniaka i raka z komórek Merkla, a także nefropatologii i patologii transplantacyjnej. Prowadzi badania nad markerami prognostycznymi i predykcyjnymi oraz nowoczesnymi metodami diagnostyki histopatologicznej.
Współpracuje z renomowanymi ośrodkami naukowymi na świecie, takimi jak Harvard Medical School, Massachusetts General Hospital czy Instytut Curie. Jest autorem ponad 90 publikacji naukowych (łączne IF > 270), które były cytowane ponad 1200 razy. Laureat wielu prestiżowych wyróżnień, m.in. Nagród Naukowych „Polityki”, tytułu „Supertalentu w Medycynie”, Stypendium Ministra Edukacji i Nauki, stypendium Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA) oraz nagrody Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej.
Prof. Donizy odbył liczne staże naukowo-diagnostyczne w uznanych ośrodkach zagranicznych, w tym na Harvard Medical School, Columbia University, Institut Curie, University Hospital of Basel oraz University of Bari. Od 2022 roku pełni funkcję przewodniczącego Oddziału Wrocławskiego Polskiego Towarzystwa Patologów.
Łączy działalność naukową, dydaktyczną i kliniczną, angażując się w kształcenie nowych pokoleń patomorfologów. Ceniony jest za nowoczesne podejście do diagnostyki oraz aktywne zaangażowanie w rozwój polskiej patomorfologii.
Pierwszy w Polsce zabieg Tendyne
Wrocław, 18 czerwca 2025 r.
Minimalnie inwazyjnie, maksymalnie skutecznie – pierwszy w Polsce zabieg Tendyne w USK we Wrocławiu
Specjaliści z Instytutu Chorób Serca (IChS) Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) przeprowadzili nowatorski zabieg przezcewnikowej implantacji zastawki mitralnej na bijącym sercu, bez otwierania klatki piersiowej. To pierwszy w Polsce tego typu zabieg wykonany po zakończeniu wieloletnich badań klinicznych. Pacjent z ciężką niewydolnością serca i objawami drastycznie ograniczającymi codzienne funkcjonowanie czuje się dobrze i wrócił już do domu. Minimalnie inwazyjnie, maksymalnie skutecznie – tak można podsumować tę nowatorską metodę leczenia.
– To przełomowa procedura, która daje realną szansę pacjentom wykluczonym z dotychczasowych możliwości leczenia – mówi dr hab. Piotr Kübler, prof. UMW , kardiolog inwazyjny z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. – Jesteśmy przekonani, że nasi pacjenci muszą mieć możliwość leczenia na światowym poziomie, aktualnie dostępnymi metodami.
Zabieg wykonano u pacjenta, który skarżył się na nasilone objawy duszności, ograniczające nawet najprostsze codzienne czynności, jak przejście kilku kroków czy nieprzerwany sen. Dostępne metody leczenia – farmakoterapia, klasyczna chirurgia czy zabieg MitraClip – nie były w jego przypadku możliwe do zastosowania, między innymi ze względu na wiek, wcześniejsze operacje na sercu i stan zdrowia. Implantacja zastawki mitralnej Tendyne stanowiła dla pacjenta jedyną szansę.
– Tendyne wprowadziliśmy w fizjologiczny pierścień okalający zastawkę, do bijącego serca przez niewielkie nacięcie w jego koniuszku – dodaje prof. Kübler. – Było to możliwe po wcześniejszym, niewielkim nacięciu międzyżebrowym, wykonanym przez kolegów z zespołu kardiochirurgicznego. Dzięki temu operacja była zdecydowanie mniej obciążająca dla pacjenta.
Niedomykalność zastawki mitralnej (MR) często towarzyszy niewydolności serca, która jest w Polsce najczęstszą samoistną przyczyną zgonów, a według danych cierpi na nią ponad milion osób. Co istotne, statystyki te obejmują wyłącznie pacjentów z rozpoznaną chorobą. Warto dodać, że leczenie szpitalne niewydolności serca pochłania większość budżetu przeznaczonego na terapię tego schorzenia.
Nowa technologia – nowe możliwości
Zastawka Tendyne to pierwsze w Europie rozwiązanie dopuszczone do szerokiego zastosowania klinicznego w leczeniu niedomykalności mitralnej za pomocą techniki przezcewnikowej, bez konieczności otwierania klatki piersiowej i zatrzymywania serca. Trójpłatkowa zastawka osadzona na samorozprężalnym stencie z nitinolu – stopu o tzw. pamięci kształtu – pozwala na jej dostarczenie do wnętrza serca w formie kompaktowej, a następnie rozłożenie w miejscu chorobowo zmienionej naturalnej (natywnej) zastawki pacjenta. Unikalna cecha systemu Tendyne polega na jego stabilizacji poprzez specjalną “kotwicę” – więzadło łączące implant z koniuszkiem serca, przez który został wprowadzony.
– To nowatorskie rozwiązanie łączy w sobie najwyższą precyzję z minimalną inwazyjnością – podkreśla dr Maciej Bochenek , zastępca lekarza kierującego Oddziałem Kardiochirurgii IChS USK we Wrocławiu. – W porównaniu do dotychczasowych metod leczenia przezcewnikowego w obrębie zastawki mitralnej, system Tendyne umożliwia nie tylko dokładne dopasowanie rozmiaru i pozycji, ale również korektę ustawienia w czasie rzeczywistym – co jest nie do przecenienia w kontekście anatomicznych różnic między pacjentami i znacznie zwiększa bezpieczeństwo procedury i minimalizuje ryzyko komplikacji przy implantacji.
Dzięki temu system Tendyne stanowi dziś jedną z najnowocześniejszych metod leczenia ciężkiej niedomykalności mitralnej – szczególnie u pacjentów starszych, po przebytych zawałach serca, wcześniejszych operacjach kardiochirurgicznych lub obciążonych wieloma schorzeniami współistniejącymi, dla których każda alternatywna forma leczenia wiązałaby się z bardzo wysokim ryzykiem.
Bezpieczeństwo i interdyscyplinarna współpraca
– Choć droga do wdrożenia nowego narzędzia była długa i skomplikowana, ostatecznie zastawka nowego typu przeszła rygorystyczne badania i dziś wiemy, że jest prawdziwą rewolucją – mówi prof. dr hab. Krzysztof Reczuch , kierownik Kliniki Kardiologii USK we Wrocławiu. – Dzięki doświadczeniu naszego zespołu, ścisłej współpracy kardiologów, kardiochirurgów, echokardiografistów i anestezjologów, a także gotowości do sięgania po rozwiązania jeszcze nigdzie wcześniej w Polsce nie stosowane, udało się przeprowadzić ten zabieg z sukcesem.
Do wykonania zabiegu konieczne było ścisłe przygotowanie i przeszkolenie wszystkich członków zespołu.
– Dzięki wspólnemu doświadczeniu i intensywnym przygotowaniom, zabieg przebiegł bez powikłań – zaznacza dr Barbara Barteczko , kardioanestezjolog z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK we Wrocławiu. – Pacjent został wybudzony tego samego dnia, a już w ciągu pierwszych dni zgłaszał znaczną poprawę komfortu oddychania i mógł wrócić do domu.
Wsparciem był również obecny podczas zabiegu dr Christian Munoz-Guijosa, szef kardiochirurgii ze szpitala uniwersyteckiego w Madrycie. Był tzw. proktorem – doświadczonym operatorem z zagranicy, który bacznie obserwował pierwsze wdrożenia tej technologii.
– Choć była to nasza pierwsza implantacja tego typu zastawki, każdy krok został dokładnie zaplanowany i przećwiczony, także na specjalistycznych symulatorach – dodaje kardiochirurg dr Maciej Bochenek.
W czasie całego zabiegu stałą weryfikację położenia zastawki i jej bezpieczne osadzenie, zapewniało wsparcie specjalistów z Zakładu Obrazowania Układu Sercowo-Naczyniowego IChS.
– Echokardiografia przezprzełykowa jest kluczowa w trakcie zabiegu implantacji zastawki Tendyne – zapewnia nam precyzyjne obrazowanie struktur serca w czasie rzeczywistym – mówi dr hab. Tomasz Witkowski , echokardiografista zabiegowy z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. – Dzięki niej możemy bezpiecznie przeprowadzić procedurę, kontrolując każdy etap implantacji, co nie byłoby możliwe przy klasycznym USG przezklatkowym. To właśnie rola echokardiografisty: być oczami zespołu operacyjnego w sercu pacjenta.
Również cały proces diagnostyczny kwalifikacji pacjenta do tej procedury, wymagał podejścia multimodalnego z wykorzystaniem echokardiografii przezklatkowej, przezprzełykowej oraz tomografii komputerowej.
– Głowicę echokardiograficzną wprowadza się do przełyku, który jest położony bardzo blisko serca. Umożliwia to dokładną wizualizację każdego etapu zabiegu, co jest oczywiście niezbędne dla operatora, oraz precyzyjne pozycjonowanie zastawki i natychmiastowe wykrycie ewentualnych nieprawidłowości i ich korektę – mówi lek. Magdalena Krawczyk , echokardiografistka zabiegowa z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu.
Jak podkreślają eksperci USK, zabieg nie był jednorazowym wydarzeniem, lecz początkiem kompleksowego programu leczenia pacjentów z ciężką niedomykalnością mitralną, dla których dotychczasowe metody nie były wskazane. Wrocławski szpital już teraz prowadzi kwalifikacje kolejnych pacjentów.
– Przez lata nie było skutecznych rozwiązań dla pacjentów z ciężką niedomykalnością mitralną, którzy nie kwalifikowali się ani do klasycznej operacji, ani do zabiegu MitraClip – mówi prof. dr hab. Piotr Ponikowski , dyrektor Instytutu Chorób Serca USK, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – To osoby obciążone wieloma chorobami, zazwyczaj w podeszłym wieku, u których nawet niewielki wysiłek powodował duszność, a objawy uniemożliwiały im normalne funkcjonowanie. Implantacja zastawki Tendyne jest dla nich przełomową szansą – terapią, której dotąd po prostu nie było. Możliwość zastosowania nowego narzędzia cieszy podwójnie, bo stanowi zachętę również dla przyszłych adeptów medycyny by wybierali właśnie Uniwersytet Medyczny i Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jako miejsce dla rozwoju swojej kariery. Kolejny raz nasi specjaliści pokazują, że są pierwsi nie tylko w rankingach, ale również liderami w niesieniu pomocy pacjentom.
Leczenie przyszłości – już dziś dostępne we Wrocławiu
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu to dziś jeden z nielicznych ośrodków w Europie, który oferuje pełne spektrum przezcewnikowych metod leczenia chorób zastawkowych – od zabiegów TAVI, przez MitraClip i TriClip, po najnowsze rozwiązanie: zastawkę Tendyne.
– Jako szpital uniwersytecki nie tylko czujemy odpowiedzialność za najwyższy poziom opieki, ale też nie boimy się sięgać po rozwiązania, po które nikt wcześniej w Polsce nie sięgnął – podkreśla dr Marcin Drozd , dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Naszym priorytetem jest dawanie pacjentom realnej szansy na dłuższe i lepsze życie, nawet w najtrudniejszych przypadkach.
Ośrodek oferuje im pełną, interdyscyplinarną opiekę – od kwalifikacji, przez zabieg, aż po długoterminowe leczenie w poradni niewydolności serca. Jak podkreślają specjaliści szpitala, to nie wizja przyszłości – to rzeczywistość dostępna już dziś, właśnie we Wrocławiu.
* * *
Pionierski zabieg został wykonany przez zespół:
dr hab. Piotr Kübler, prof. UMW, kardiolog inwazyjny,
dr Maciej Bochenek, kardiochirurg,
dr hab. Tomasz Witkowski, echokardiografista zabiegowy,
dr Barbarą Barteczko, kardioanestezjolog,
lek. Magdalena Krawczyk, echokardiografistka zabiegowa,
dr Michał Kosowski, kardiolog inwazyjny,
dr Rafał Nowicki, kardiochirurg,
oraz zespół pielęgniarski i techniczny.
Nietypowy zabieg robotyczny w USK we Wrocławiu - przy wsparciu eksperta ze Stanforda
Wrocław, 23 maja 2025 r.
Nietypowy zabieg robotyczny w USK we Wrocławiu - przy wsparciu eksperta ze Stanforda
Jedna z niewielu w Polsce operacji rekonstrukcji moczowodu z zastosowaniem… błony śluzowej z policzka to kolejne zadanie dla systemu robotycznego da Vinci w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu (USK). Ośrodek gości jednego z najbardziej doświadczonych specjalistów chirurgii robotycznej w Stanach Zjednoczonych. Dr Benjamin I. Chung – profesor urologii onkologicznej i dyrektor chirurgii robotycznej na Uniwersytecie Stanforda – przyjechał do Wrocławia jako visiting professor na zaproszenie zespołu Uniwersyteckiego Centrum Chirurgii Robotycznej USK.
W trakcie dwudniowego pobytu, prof. Chung zasiadał przy edukacyjnej konsoli systeNietypowy zabieg robotyczny w USK we Wrocławiu - przy wsparciu eksperta ze Stanforda mamu robotycznego, dzięki czemu mógł obserwować i komentować sześć zaawansowanych operacji przeprowadzonych z wykorzystaniem robota chirurgicznego da Vinci. Operatorzy to specjaliści USK we Wrocławiu. Wśród zaplanowanych zabiegów znalazły się m.in.: radykalna prostatektomia, nerkooszczędzające usunięcie guza oraz nowatorska operacja rekonstrukcji moczowodu z zastosowaniem przeszczepu błony śluzowej z policzka – jedna z niewielu tego typu w Polsce.
– Zależy nam, by rozwijać chirurgię robotyczną nie tylko pod względem liczby przeprowadzanych zabiegów, ale przede wszystkim ich jakości i różnorodności. Spotkania z wybitnymi ekspertami, takimi jak prof. Chung, to dla naszego zespołu okazja do wymiany wiedzy, oceny stosowanych technik i dalszego rozwijania możliwości leczenia ludzi, którzy nam zaufali, ale nie tylko – podkreśla prof. dr hab. Bartosz Małkiewicz, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Chirurgii Robotycznej USK we Wrocławiu. – Wdrażanie nowoczesnych technologii i kontakt ze światowej klasy ekspertami to również olbrzymie możliwości dla kształcących się u nas studentów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Współtworzymy najlepszą w Polsce uczelnię medyczną w światowych rankingach, ale na tym nie poprzestajemy - chcemy iść dalej.
Wdrożenie kolejnych procedur to nowe szanse dla pacjentów
System da Vinci działa w USK od lipca 2023 roku, a do tej pory przeprowadzono już ponad 800 operacji z jego użyciem. Chirurdzy z USK konsekwentnie poszerzają jednak zakres procedur wykonywanych z pomocą robota – również o procedury innowacyjne, takie jak plastyka zwężonego moczowodu u pacjentów z zaawansowanymi powikłaniami urologicznymi.
– Nowością i wyzwaniem jest zabieg plastyki zwężenia przewodu moczowego - nie ukrywa prof. Małkiewicz, który operował 50-kilkuletniego pacjenta, który od wielu lat chorował na kamicę nerkową i na skutek wielu różnych zabiegów małoinwazyjnych oraz powikłań doszło u niego do zwężenia moczowodu w części środkowej. – Rozwiązaniem tego problemu może być przeszczepienie śluzówki policzka w zwężoną ścianę moczowodu - tłumaczy prof. Małkiewicz i dodaje, że chory był na stałe zacewnikowany, bo w wyniku zatrzymania odpływu moczu z nerki, mógłby tę nerkę stracić. To nie jest zabieg, który wykonywany jest rutynowo, w Polsce było takich kilka, ale według specjalisty wyniki doniesień z innych ośrodków są bardzo obiecujące i dające szansę na zachowanie nerki.
Niestety, tego rodzaju zabiegi nie są refundowane, ale specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu chcą pokazać, że zastosowanie systemu robotycznego może być o wiele szersze niż do tej pory.
W planie wizyty prof. Chunga znalazł się także wykład otwarty dla lekarzy i studentów poświęcony zastosowaniom chirurgii robotycznej w leczeniu nowotworów układu moczowego. To część szerszej współpracy międzynarodowej, którą USK rozwija, by wdrażać światowe standardy i kształtować przyszłych liderów w dziedzinie urologii robotycznej.
– Robot da Vinci to wszechstronne narzędzie chirurgiczne, które umożliwia precyzyjne operowanie w trudno dostępnych miejscach. Jego zastosowanie nie ogranicza się do prostatektomii – możemy z jego pomocą leczyć także wiele innych chorób układu moczowego. Kluczowe znaczenie ma jednak odpowiedni model finansowania – mówi prof. dr hab. Tomasz Szydełko, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Urologii i krajowy konsultant w dziedzinie urologii.
Jak zaznacza prof. Szydełko, krótszy czas hospitalizacji, mniejsze zużycie krwi i lepsze wyniki czynnościowe pacjentów to konkretne korzyści nie tylko medyczne, ale i społeczne. Leczenie robotyczne umożliwia szybszy powrót pacjenta do życia zawodowego i rodzinnego, a także ogranicza koszty długofalowej opieki.
Poszerzanie horyzontu leczniczego
Jednym z obszarów, w którym Uniwersyteckie Centrum Chirurgii Robotycznej we Wrocławiu dostrzega ogromny potencjał rozwoju, jest kardiochirurgia. W marcu w USK z powodzeniem przeprowadzono zabieg małoinwazyjnego zabiegu pomostowania aortalno-wieńcowego (MIDCAB), podczas którego tętnica piersiowa wewnętrzna została pobrana przy użyciu systemu robotycznego. Procedurę tę przeprowadzili prof. dr hab. Piotr Suwalski oraz dr Radosław Smoczyński z Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, natomiast operację pomostowania wykonali dr hab. Roman Przybylski prof. UMW i dr Maciej Rachwalik z Kliniki Kardiochirurgii Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. W czerwcu procedura została z sukcesem powtórzona, tym razem ze zmianą w zespole po stronie USK. W jego składzie znaleźli się prof. Przybylski, dr Maciej Bochenek oraz dr Anna Kędziora. Realizacja zabiegów MIDCAB stanowi część pilotażowego programu, którego celem jest przygotowanie warunków do stałego wdrożenia chirurgii robotycznej w leczeniu schorzeń sercowo-naczyniowych.
– To nie pierwszy raz, gdy nasi specjaliści nie boją się sięgać po nawet najbardziej nowatorskie procedury medyczne w sytuacjach, gdy może od nich zależeć zdrowie naszych pacjentów. Już dziś widzimy, że robot może znaleźć zastosowanie także w bardzo precyzyjnych procedurach kardiochirurgicznych. Wymaga to jednak nie tylko przygotowania zaplecza technologicznego i zespołu z wysokimi kompetencjami, ale także odpowiedniego podejścia organizacyjnego i finansowego – mówi lek. Maciej Kamiński, zastępca dyrektora ds. medycznych USK. Jak dodaje, trwają intensywne prace koncepcyjne i analiza możliwości rozszerzenia programu o kolejne przypadki, tak by innowacyjne leczenie z wykorzystaniem robota mogło stać się standardem także w tej dziedzinie.
Obecnie USK dysponuje systemem da Vinci, z którego korzystają zarówno zespoły chirurgii urologicznej, chirurgii nowotworów jelit oraz – pilotażowo – chirurdzy dziecięcy. Dzięki optymalnej organizacji pracy i koordynacji zespołów, robot wykorzystywany jest w maksymalnym stopniu, zabiegi przy jego wsparciu odbywają się od wczesnych godzin porannych, aż do późnego wieczora. Dlatego szpital planuje wkrótce zakup drugiego robota, co pozwoli rozszerzyć dostępność i zastosowanie tej technologii w kolejnych dziedzinach medycyny.
Dr Benjamin I. Chung – sylwetka eksperta
Dr Benjamin I. Chung, MD, jest urologiem onkologiem i dyrektorem chirurgii robotycznej na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Specjalizuje się w leczeniu nowotworów prostaty i nerek. Posiada jedno z największych doświadczeń operacyjnych w zakresie zabiegów robotycznych w tym stanie. Jego osiągnięcia zostały wielokrotnie uhonorowane – znalazł się m.in. w gronie Castle Connolly Top Doctors i Best Doctors in San Francisco.
Prowadzi aktywne badania nad epidemiologią nowotworów urologicznych, koncentrując się na identyfikacji czynników ryzyka raka nerki. Celem jego prac jest nie tylko doskonalenie technik operacyjnych, ale także lepsze zrozumienie biologii nowotworów, co może przyczynić się do skuteczniejszej profilaktyki.