Przeszczep mimo wszystko
 

Przeszczep mimo wszystko


Magdalena i Krystian to dwie kolejne osoby z niewydolnością nerek, które dostały szansę na życie bez uciążliwych dializ. W lutym br. lekarze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przeszczepili im narządy od żywych dawców. Był to piąty krzyżowy przeszczep nerek w Polsce i drugi w USK. Jednak po raz pierwszy wszystkie procedury zostały przeprowadzone w ośrodku przy ul. Borowskiej (w poprzednim przeszczepie krzyżowym uczestniczył także Uniwersytecki Szpital w Bydgoszczy).

Zabieg wymagał od wrocławskich lekarzy sporej determinacji, bo oba przypadki były bardzo trudne. Zarówno u pani Magdaleny, jak i pana Krystiana, z uwagi na istnienie przeciwciał, trzeba było zastosować specjalny program odczulający. Nerki oddali ich współmałżonkowie. Pani Magdalena dostała narząd od żony pana Krystiana, a on od jej męża.
Obie pary pochodzą z Dolnego Śląska. Łączą ich podobne doświadczenia wieloletniego życia z chorobą. Krystian choruje na przewlekłą chorobę nerek od dzieciństwa, wcześniej miał już dwukrotnie przeszczepioną nerkę. Z pierwszą przeszczepioną nerką żył 13 lat, druga posłużyła mu trzy lata. U Magdaleny odrzut nastąpił 1,5 roku po pierwszym przeszczepie.
– Byliśmy załamani – mówi jej mąż Robert. – Wiedzieliśmy już, jak wygląda życie na dializach, to naprawdę nie jest życie. Wiedziałem też, że nie mogę być dawcą dla mojej żony, ze względu na niezgodność grupy krwi. Zresztą, jakikolwiek przeszczep, także od zmarłego, był pod wielkim znakiem zapytania. Wszystko przez przeciwciała. W USK dowiedzieliśmy się, że istnieje na to metoda.
Jak tłumaczy dr hab. Dorota Kamińska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej USK, która organizowała i koordynowała przeszczep krzyżowy, wysokie miano przeciwciał przeciwko potencjalnym dawcom może uniemożliwić przeszczepienie. Jest to m.in. efekt poprzednich przeszczepów lub przetoczeń krwi. – Sytuacja była naprawdę skomplikowana – mów dr hab. Dorota Kamińska. – Nie tylko od strony chirurgicznej transplantacja kolejnej nerki po poprzednich przeszczepieniach jest znacznie trudniejsza. Do tego dochodzą przeciwciała przeciwko dawcom. Żeby wykonanie przeszczepu w ogóle było możliwe, trzeba było najpierw odczulić biorców, czyli wyeliminować przeciwciała z ich krwi. W Klinice Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej, kierowanej przez prof. Magdalenę Krajewską, zastosowaliśmy leczenie indukcyjne plazmaferezą i surowicą antytymocytarną, poprzedzone serią badań immunologicznych.
Nie było łatwo też znaleźć odpowiednich dawców. Jedna z par przeszła w USK kilkanaście prób krzyżowych oceniających zgodność z innymi parami. Nikt nie pasował, a każda nieudana próba odbierała kawałek nadziei. Ale lekarze szukali dalej i w końcu udało się trafić, obie pary zostały zakwalifikowane do przeszczepu krzyżowego w programie wymiany par.
Prof. Oktawia Mazanowska podkreśla, że taki zabieg wymaga doskonałej koordynacji i zaangażowania czterech zespołów zabiegowych: dwóch zespołów chirurgów, dwóch zespołów urologów oraz nefrologów i anestezjologów. Są to bowiem cztery operacje wykonywane w krótkim czasie. Nerki były pobierane od dwojga dawców jednocześnie. Na jednej sali operacyjnej leżała dawczyni, na drugiej dawca. W tym czasie kolejne zespoły przygotowywały biorców. W takich zabiegach liczy się każda minuta, bo niedokrwienie pobranego narządu powinno trwać jak najkrócej. Pobrane nerki natychmiast przejmują specjaliści chirurgii transplantacyjnej i przygotowują je do wszczepienia biorcom. Jedną z transplantacji wykonał zespół kierowany przez prof. Dariusza Janczaka, kierownika Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, a drugą – przez prof. Dariusza Patrzałka, koordynatora ds transplantacji USK. Wszystko trwało ok. 8 godzin. 
Urolodzy dr Bartosz Małkiewicz i dr Paweł Dębiński z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej, którzy pobierali nerki do przeszczepu krzyżowego, mają na swoim koncie wiele pobrań tych narządów. Mimo dużego doświadczenia, podkreślają jak trudne są takie zabiegi.
– Od strony technicznej dla wprawnego chirurga nie jest to może skomplikowany zabieg – mówi dr Bartosz Małkiewicz. – Jest on jednak niezmiernie obciążający psychicznie. To zupełnie inna sytuacja niż w przypadku np. usuwania chorej nerki lub pobierania jej od zmarłego. Pobierając narząd do przeszczepu krzyżowego mamy do czynienia z osobą zdrową, której nie możemy przecież okaleczyć. Musimy to zrobić w taki sposób, by zminimalizować wszelkie negatywne skutki. Jednocześnie towarzyszy nam świadomość, że na tę nerkę czeka już pacjent. W dużej mierze to od naszej pracy zależy, czy przeszczep się uda.
Dr Dębiński dodaje, że takie zabiegi w Polsce jeszcze długo nie będą rutyną: – Wykonuje się ich bowiem zbyt mało. Na świecie ok. 40 proc. nerek do transplantacji pobiera się od żywych dawców, a u nas to wciąż margines – mówi urolog.
Dodatkową trudność stanowiły anomalie unaczynienia nerek. U jednego z dawców lekarz podczas badania wstępnego stwierdził obecność trzech tętnic nerkowych. Normalnie jest jedna. Wymagało to precyzyjnego wszycia wszystkich naczyń w trakcie operacji, ale się udało.
W USK nerki pobiera się laparoskopowo, poprzez niewielkie nacięcie nad spojeniem łonowym. Jeśli nie ma żadnych komplikacji, dawca wychodzi do domu po trzech dniach od zabiegu. Pani Edyta i pan Robert nerki oddali we wtorek. W piątek opuścili szpital.

Edukować trzeba wszystkich

Oboje dawcy są mocno przekonani, jak wiele jeszcze trzeba zrobić, by zmienić świadomość na temat przeszczepów. Wiedzą to z własnego doświadczenia. – Przez długie lata żyliśmy w przekonaniu, że w naszym przypadku nic się już nie da zrobić – mówi z goryczą Robert – Żona była dializowana przez 4,5 roku i ani razu nie wspomniano o możliwości przeszczepienia. Od lekarza w moim mieście się dowiedziałem, że nie mogę być dawcą, bo przecież nie jestem rodziną. W innej sytuacji mówiono mi, że chyba oszalałem, wytną mi nerkę i zostanę kaleką do końca życia. Dużo czasu minęło, zanim dotarliśmy do kompetentnych osób. Zarejestrowałem się jako potencjalny dawca już dawno, ale gdybyśmy nie trafili do lekarzy z USK, pewnie nadal bezskutecznie czekalibyśmy nadal na cud. Przeciwciała u mojej żony właściwie ją dyskwalifikowały do przeszczepu. Równie dobrze można było powiedzieć, nie da się i już. Na szczęście trafiliśmy na doktor Kamińską, która dała nam nadzieję, że mimo trudności to się może udać.
Oddanie narządu obcej osobie wymaga w Polsce zgody sądu. Sprawa pani Edyty poszła gładko, ale pan Robert przyznaje, że długo drżał, czy taką zgodę uzyska, bo sędzia miała wiele wątpliwości. Uważa teraz, że z rzetelną wiedzą na temat przeszczepów trzeba docierać do wszystkich środowisk, bo bardzo jej brakuje.

Chory sam nie poprosi

Jest jeszcze jeden ważny aspekt, na który zwracają uwagę dawcy:
– Rodziny chorych muszą mieć świadomość, że chory sam nigdy nie poprosi o narząd – mówi Edyta. – To my musimy wyjść z taką inicjatywą. Mało tego: trzeba jeszcze ich jeszcze namawiać. Ja podjęłam decyzję o oddaniu nerki zaraz po pierwszym odrzucie męża. Ale mąż powiedział, że nie ma mowy, nigdy się na to nie zgodzi. Długo go przekonywałam. Wiedziałam, że czy mu się to podoba czy nie, i tak mu oddam nerkę. Ostatecznie postawiłam na swoim, choć moją nerkę dostał ktoś inny.
Także żona pana Roberta początkowo nie była przekonana do jego gestu. – Myślę, że chorzy po prostu się boją, że coś się może nam stać – dodaje pan Robert. – Tym bardziej my, jako dawcy, musimy na własnym przykładzie pokazywać, że to jest to dla nas absolutnie bezpieczne. Proszę bardzo, od zabiegu minęły trzy dni, a my jedziemy do domu w świetnej formie. Oboje czujemy trochę bólu, który przecież wkrótce minie; mamy na brzuchu małe blizny i to wszystko. Naprawdę, niewielka cena za normalne życie naszych małżonków.
Pani Edyta dodaje, że po zabiegu, zaraz po przebudzeniu, pierwsze jej słowa były pytaniem, co z mężem, czy jeszcze trwa przeszczep i czy wszystko idzie dobrze. Nie pomyślała o sobie, nie wydawało się jej to ważne. Reakcja pana Roberta była identyczna.
Dawcy i biorcy zdążyli się zaprzyjaźnić i są przekonani, że utrzymają stały kontakt jeszcze długo. Śmieją się, że są teraz genetycznymi bliźniakami, odnaleźli się wśród tysięcy ludzi, więc są jak rodzina. A może nawet więcej.

W przeszczepie krzyżowym w USK uczestniczyli:

Prof. Magdalena Krajewska, prof. Oktawia Mazanowska, dr hab. Dorota Kamińska, lek. Paweł Poznański, mgr Renata Kłak oraz zespół pielęgniarski z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej i stacji dializ;

prof. Dariusz Janczak, prof. Dariusz Patrzałek, dr Piotr Barć, dr Agnieszka Lepiesza, dr Tomasz Dawiskiba, dr Marcin Rychter, dr Mateusz Szponder, dr Michał Leśniak, mgr Iwona Przydatek oraz zespół pielęgniarski z Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej,

prof. Romuald Zdrojowy, dr Bartosz Małkiewicz, dr Paweł Dębiński, dr Michał Matuszewski, dr Paweł Hackemer oraz zespół pielęgniarski z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej.



Autor tekstu: Alicja Giedroyć Artykuł pochodzi z marcowego numeru gazety Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu „Borowska 213”.


 

Shock Team

Internetowe Konto Pacjenta

Wyniki Laboratoryjne

Portal Pacjenta

Odwołanie wizyty

1.jpg

Sieć kardiologiczna

1.jpg

Dobry Posiłek

logo.jpg

Konsultacje anestezjologiczne

konsultacje.jpg

Wykrywanie wad rozwojowych

UCCR.jpg

Centrum Robotyki

centrum_robotyki.jpg

Badanie opinii pacjentów

nowe.jpg

Studenci materiały szkoleniowe

nowe.jpg

Wolontariusze materiały szkoleniowe

kopia.jpg

Medycyna Nuklearna

 

Unicef

Informacja dla obywateli Ukrainy



USK pomaga Ukrainie



Obraz_423.jpg